Była biel śniegu, zieleń trawy (jak ostatnio w styczniu bywa), szarość morza i nieba. Złoconego słońcem piasku plaży nie widziałem, też jakiś taki buroszary był.
Atrakcji numizmatycznych kilka, owszem, zauważyłem. Ta nie dla mnie.
Niedaleko od tego automatycznego sprzedawcy "monet" zauważyłem baner zapraszający na giełdę staroci.W sobotę zajrzałem do środka. Monety były na dwu stoiskach. Na jednym było kilka srebrnych monet niemieckich (o ceny nie pytałem), na drugim monet było więcej. Klaser z PRL-em - w środku nic ciekawego, klaser z zagranicznym drobiazgiem i kilka tacek typu "grzebalnia". Wygrzebałem dwa miedziaki, w wykopkowym, ale przyzwoitym stanie - grosz polski z 1816 roku i pruski półgrosz z 1797 roku. Sprzedającvy po krótkich oględzinach podał cenę - po 60 zł za sztukę. Gdybym tych monet nie miał, może bym się skusił, bo prusak był, jak na ten nominał, dość ładny. W następną sobotę było identycznie, żadnych nowych sprzedawców, nic na stolikach nie przybyło (i chyba nie ubyło). Podobno w sezonie jest znacznie lepiej, giełda jest codziennie i sprzedawców znacznie więcej. Może kiedyś, jak trafi się okazja, to sprawdzę.Ze starego Kołobrzega niewiele zostało, W centrum przeważają budynki powojenne. Nic dziwnego, bo w Kołobrzegu Drugą Wojnę Światową przetrwało zaledwie kilkanaście procent budynków. Przespacerowałem się kilka razy po mieście, bazylika mariacka robi duże wrażenie, ale zwiedzanie jest utrudnione ze względu na słabe oświetlenie wnętrza. Może gdyby pogoda była lepsza, słoneczna... Niepozorna baszta lontowa, jedyny istniejący fragment dawnych murów miejskich, ratusz projektu Karla Friedricha Schinkela, kilka odbudowanych kamienic, to prawie wszystko co zostało z dawnego miasta. W jednej z kamienic, pałacu rodziny von Braunschweig, mieści się główny oddział muzeum.
Bilet ulgowy kosztuje 22 złote, jest ważny przez 7 dni. Na parterze są teraz dwie wystawy. Jedna przybliża realia okresu PRL (darowałem sobie, pamiętam jak było), druga zajęła mi trochę czasu, bo poświęcona jest metrologii. W końcu jak się pracowało w urzędzie miar, to trudno uznać temat za nieciekawy. Trochę staro się poczułem widząc w muzealnych gablotach przyrządy, jakimi kilka lat temu posługiwałem się codziennie. Jest tam też kilka eksponatów mogących zainteresować kolekcjonerów monet. Wagi pomagające w sprawdzaniu autentyczności monet II RP. Pomagających, bo kontrolujących tylko wagę monet. Jeśli fałszerz potrafił dopasować wagę swoich wyrobów do urzędowych ustaleń, możliwe było przeoczenie oszustwa.Niemiecka waga szalkowa do złotych monet z odważnikami odpowiadającymi wadze popularnych nominałów.W piwnicach mieści się wystawa stała pokazująca rozwój miasta od grodu w Budzistowie (wiek IX) aż po rozkwitający w XIX i XX w. kurort. Jest sporo monet. Wrażenie robi skarb denarków kołobrzeskich z XIV / XV w. Monety niestety wyczyszczone do gołego metalu, większość z korozyjnymi dziurkami. Na monetach naniesiono tuszem numery inwentaryzacyjne. Nie podano, gdzie i kiedy ten skarb znaleziono.
Są też na wystawie obiekty znalezione pod Kołobrzegiem, między innymi w Budzistowie, oraz na miejscu budowy ekspresówki S6.
Jak widzicie, opisy są czasem... powiedzmy ekscentryczne.
Po wyjściu z muzeum zauważyłem niedaleko sklep z antykami. Pomyślałem, że to może ostatnia szansa, żeby coś jednak kupić do zbioru. Niestety. Było kilka srebrnych monet państw niemieckich z początku XX w. Ceny szalone. I było coś takiego.
Łańcuch króla kurkowego, wyeksponowany na brązowym popiersiu. Cena łańcucha 4000 zł. Na tym nie znam i nie potrafię powiedzieć, czy to oryginał, czy jakaś fantazyjna kompozycja z monet i odznaczeń.I tyle na temat kołobrzeskich atrakcji historycznych i kolekcjonerskich. Nie odważyłem się na odwiedziny w gabinecie figur woskowych (Nowe postaci!) ani w oceanarium, które optymistycznie zaprasza do oglądania "żywych okazów". A cóż to by było za oceanarium z okazami nieżywymi? Do wejścia do muzeum minerałów w podziemiach latarni morskiej zniechęcił mnie kłębiący się przed wejściem tłumek seniorów z pobliskich sanatoriów.
Za to zrobiłem ładnych parę kilometrów plażami i promenadą na wydmach. Mimo deszczu, wiatru i zimna. Ładnie było.
Teraz stoję przed poważnym wyzwaniem. Zakwalifikowałem się!
Do zobaczenia 3 lutego!