Strony

piątek, 7 września 2012

Monety opowiadają o...


Dawno, dawno temu, dostałem w prezencie książeczkę „Monety opowiadają o historii”. Tłumaczenie z rosyjskiego, autor Fiedorow-Dawydow H.

Dla dziesięciolatka na początku kolekcjonerskiej ścieżki nie była to lektura porywająca, ale z czasem zacząłem ją doceniać. Pokazała mi tę druga stronę kolekcjonerstwa, po której mniej ważne jest ile masz monet, jaka maja wartość, w jakim są stanie. Nie uświadamiałem sobie wcześniej, że moneta w mojej dłoni to materialny świadek historii , od którego można się dowiedzieć mnóstwa ciekawych rzeczy. Trzeba tylko wiedzieć, jak świadka do opowieści skłonić.

Kupiłem niedawno takiego szeląga.
 Zygmunt III Waza, Ryga, rocznik 1598

O czym opowiada ten kawałek metalu?
O królu Zygmuncie III i jego tytułach, o pięknym mieście Rydze i kluczach w jego herbie, o polskiej (i europejskiej)ekonomii końca szesnastego wieku i o rozwoju techniki. Na tej ostatniej opowieści chcę się dziś skoncentrować.

Dlaczego jedna strona monety mieści się na krążku w całości, a druga nie? 
Dlaczego na pustym polu, poza rysunkiem monety widać jakieś znaczki? 
Dlaczego krążek nie jest okrągły, tylko ma półokrągłe wycięcie na brzegu?

Trzy pytania, jedna odpowiedź – bo ta moneta nie została wybita, tylko wytłoczona.
Zamiast młotka:
użyto jednego z takich (lub podobnego) urządzeń:
prasy walcowe

Prasy walcowe pojawiły się w mennicach już wcześniej, ale nie używano ich do tłoczenia monet, tylko do przygotowywania blachy, z której wycinano krążki na monety. Zamiast mozolnie rozklepywać blachę na kowadle uzyskując placki o nieregularnym kształcie i nierównej grubości, walcowano pasy blachy do osiągnięcia wymaganej i mniej więcej stałej grubości.
Tłoczenie monet stało się możliwe po opanowaniu wytwarzania przekładni zębatych na tyle dokładnych, by możliwe było uzyskanie dobrej synchronizacji obrotowego ruchu dwóch walców kręcących się w przeciwnych kierunkach. 
Pewnie ktoś zauważył, że podczas walcowania blach, na ich powierzchni odbijają się wypukłości i wgłębienia istniejące na walcach. Od takiego spostrzeżenia już tylko krok do tłoczenia monet walcami. Tylko ta synchronizacja. Nawet dziś rachunek kół zębatych nie jest prostą zabawą, a przecież trzeba jeszcze teoretyczne obliczenia zrealizować w praktyce. W XVI wieku nie było numerycznie sterowanych obrabiarek.

Przy tłoczeniu mojego szeląga, prasa się troszkę rozjechała – awers i rewers nie znalazły się na blasze idealnie naprzeciwko siebie. 

Blachy po przejściu przez prasę wyglądały tak:
fragment paska z ryskimi szelągami królowej Krystyny 
pochodzący z fałszerskiej mennicy w Suczawie

Teraz należało wyciąć monety. Robiono to ręcznie przy pomocy wycinaka i młotka. Trzeba było ułożyć blachę z odciskami monet na płaskiej powierzchni i uderzyć. Ułożyć, ale nie byle jak! To, że prasy nie były idealne i że awers i rewers nie zawsze idealnie się pokrywały nie było niespodzianką. Którą stronę można było „okaleczyć”? No jasne, że nie awers, na którym był inicjał i tytuł (a czasem i portret) króla. Dlatego to strona z herbem miasta (rewers) wychodzi częściowo poza krążek.
A że w pośpiechu (plany i normy trzeba było wykonywać od zawsze) czasem wycinak zahaczał o rysunek kolejnej monety, która z tego powodu nie była już idealnie okrągła.

Na rewersie, poza rysunkiem monety widać wypukłe kropki. Oznacza to, że na walcu były wgłębienia. Skąd się tam wzięły? Z pewnością nie są to przypadkowe skaleczenia. Przypuszcza się, że w walcach robiono wgłębienia, aby zapobiec ślizganiu się blachy między walcami w chwili jej wkładania. Dzięki temu walce „zabierały” blachę, jak wyżymaczka mokrą ścierkę.
pomiędzy negatywami monet widoczne wgłębienia
 
Na zdjęciach nie widać jeszcze jednej charakterystycznej cechy monet tłoczonych walcami. Siłą rzeczy takie monety maja stały układ osi awersu i rewersu. Przy ręcznym biciu młotem otrzymywano monety (np. boratynki) o bardzo rożnych kątach obrotu awers/rewers. Na mojej monecie awers i rewers mają górę w tym samym miejscu, zupełnie jak bilon, którym się dziś w Polsce posługujemy. Wiedząc o tym, zauważa się, że niedobicia (a raczej niedotłoczenia) są dokładnie naprzeciwko siebie. Można z tego wnioskować, że osie walców nie były idealnie równoległe
(albo walce nie były walcami, tylko miały kształt lekko stożkowaty).
 
Na tym nie koniec. Umiejscowienie niedobić wskazuje na sposób rozmieszczenia rysunków monet na walcach.
 układ stempli na rozwinięciu powierzchni walca

Czy to wszystko?
O nie!
Można na przykład zauważyć, że do wykonania obydwu walców:  ze stemplami awersów i ze stemplami rewersów użyto tego samego zestawu punc z literami
Litera G
po lewej z awersu, po prawej z rewersu
Moja nowa moneta opowiada jeszcze wiele innych historii. Jej średnica, to tylko 18 mm, a waga 1,39 grama. Jak te parametry mają się do obowiązującej wówczas stopy menniczej?
Gdyby mieć dostęp do większej ilości szelągów ryskich z 1598 r. można by się pokusić o ustalenie ilości stempli znajdujących się na walcu, a także ilu par walców użyto w tym roku i przy okazji oszacować nakład rocznika.
Gdyby mieć dostęp do większej ilości szelągów ryskich z sąsiednich roczników, można by ustalić, czy tych samych walców używano przez kilka lat.
I tak dalej, i tak dalej...
Monety opowiadają. Warto ich posłuchać.





7 komentarzy:

  1. Skoro kropki pomiędzy rysunkami monet są wklęsłe to jak mogą zabierać blachę? Czy w takim przypadku nie powinny być wypukłe? pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro na walcu były wypukłe, żeby zabierać blachę, to między monetami muszą być wklęsłe :)
    walec pozytyw - wypukłe
    blacha negatyw - wklęsłe

    OdpowiedzUsuń
  3. Na walcach kropki były wklęsłe a na monetach wypukłe (tak, jak cały rysunek monety) - widać to wyraźnie na szóstej ilustracji.
    Odległość między walcami była mniejsza, niż grubość blachy wprowadzanej między walce. To warunek konieczny aby cokolwiek mogło się na blasze odcisnąć.
    Proszę zwrócić uwagę gdzie te wgłębienia umieszczano. Widać je MIĘDZY kolejnymi monetami. Blachy wkładano w prasę tak, by jej początkowa krawędź trafiała nie w środek monety, tylko przed jej krawędzią - tam są wgłębienia.
    Do większości ludzi nie dociera fakt, że nasi przodkowie, 400, 500 lat temu byli inteligentni, pomysłowi i pragmatyczni. Nikt by sobie trudu nie zadawał, by bez ważnej przyczyny wprowadzać na walce jakieś dodatkowe elementy, tym bardziej, że umieszczano je w miejscach, które po wycięciu monet trafiały z powrotem do przetopienia na nowe blachy.
    Jedyną przyczyną wprowadzenia tych kropek musiała być technologia. Jestem pewien, że kropki (wgłębienia na walcach) ułatwiały zabranie blachy przez walce i pomagały w zachowaniu prostoliniowego ruchu paska blachy.

    OdpowiedzUsuń
  4. pamietam jezcze obluge wyzymaczki oraz recznego magla aby dobrze sie "wyprasowalo" trzeba bylo rownomiernie rozkladac mniejsze serwetki, i nie zostawiac pustych ani nadmiernie oblozonych miejsc - jak sie rozlozylo nierowno, czesto sie falowalo zagniatalo przesuwalo i ciezko bylo korba krecic (czasem przy zbyt duzym nawarstwieniu serwetek urzadzenie potrafilo sie zablokowac) - podobnemu celowi moga sluzyc te kropki miedzy monetami
    bez tych kropek zostawalby grubszy kawalek blachy do walcowania , walek moglby sie poslizgnac a napewno mialoby to wplyw na sile potrzebna do obrotu korba, i niejednostajnosc ruchu..

    brak rownoleglych osi moznaby wytlumaczyc niedoskonaloscia technologii (brak lozysk tocznych) wyrobieniem sie obsad walca i/lub mocowan - raczej nie bylo to celowe

    " ustalenie ilości stempli znajdujących się na walcu, a także ilu par walców użyto w tym roku i przy okazji oszacować nakład rocznika. "

    a wkonwencjonalnym (stemple i prasa, lub automat menniczy)sposobie bicia monet jest mozliwe ustalenie ilosci par stempli przy znanym nakladzie? jezeli tak, to jak to obliczac lub szacowac?







    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, że nierównoległość walców, to skutek niedostatków techniki. O żadnych łożyskach nie było mowy.

    Czytałem gdzieś spostrzeżenia pewnego Anglika zajmującego się tzw. archeologią eksperymentalną. W/g jego badań, para stempli do ręcznego bicia niewielkich srebrnych monet wytrzymywała kilkanaście tysięcy uderzeń.
    Problem w tym, że dla monet ręcznie bitych zwykle nie znamy nakładu. Czasem można go oszacować na podstawie zachowanych danych o ilości zużytego metalu.

    OdpowiedzUsuń
  6. archeologia eksperymentalna i wszelakie rekonstrukcje sa bardzo ciekawe, i wiele wnosza do ogolnej wiedzy czesto pozwalaja odtworzyc technologie

    niestety (a moze na szczescie, z wiadomych wzgledow) to drogi sport
    na szczescie eksperymenty myslowe sa darmowe

    mysle ze z odtworzeniem tej nie byloby problemu

    gdzies trafilem na informacje ze bardziej zuzywa sie gorny stempel - na ile to moze byc prawdziwa informacja?

    jeszcze kwestia wlasciwosci uzytej stali oraz obrobki

    OdpowiedzUsuń
  7. To, że szybciej zużywał się stempel górny, to pewne. Dolny był osadzony w stole, a górny przykładany ręcznie - raz prosto, raz krzywo więc był bardziej narażony na uszkodzenia.

    O ile dobrz pamiętam, to coś na ten temat napisał w 1897 r. W. Kostrzębski w Wiadomościach Numizmatyczno Archeologicznych (do pobrania w Małopolskiej Bibliotece Cyfrowej).

    OdpowiedzUsuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.