Nasze nowe monety bite w Walii (a właściwie jedna, bo na razie mam jedną) niespodziewanie okazały się trudnym do zgryzienia orzechem.
Nie, żebym testował zębami jakość mosiężnej powłoki na ich stalowym rdzeniu. Stomatolodzy za dużo sobie liczą.
Okazało się, że nowy bilon nie jest fotogeniczny. Bardzo brzydko wychodzi na zdjęciach, przynajmniej tych amatorskich.
Obrazy ze skanera były tragiczne.
Znaku menniczego dopatrzyć się trudno, kolor jakiś dziwny...
Pierwsze podejście z aparatem fotograficznym
nie dało wiele lepszych wyników.
Po kilkunastu próbach różnych ustawień oświetlenia, zabawy z migawką, przesłoną itp. itd. udało mi się uzyskać wynik,
który na razie uznałem za zadowalający (czytaj poddałem się bez dalszej walki).
Mam kilka nowych pomysłów, może za kilka dni opanuję trudną umiejętność fotografowania naszych nowych "miedziaków". Na razie pas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.