Strony

sobota, 9 czerwca 2018

Ale się działo!

Działo się wczoraj, dzieje się dziś od rana i będzie się działo jeszcze przez trzy dni.
Oczywiście chodzi o czerwcowy maraton numizmatyczny zafundowany kolekcjonerom przez firmę Pana Damiana Marciniaka.
Wczoraj, 8 czerwca odbyła się sesja wykładowa "W numizmatyce widzisz tyle, ile wiesz", od dawna zapowiadana przez GNDM.
 Program zapowiadał się ciekawie
więc wybrałem się do Warszawy, żeby posłuchać mądrych ludzi i co nie mniej ważne, żeby spotkać się z kolekcjonerami. I tymi, których znam od dawna i tymi, których znam tylko z internetu i by poznać tych, których poznać okazji nigdy nie było.
Frekwencja dopisała. Kiedy stojąc przed salą "Kometa" czekaliśmy na rozpoczęcie sesji, ktoś zażartował, że wygląda to na zjazd blogerów numizmatycznych. Rzeczywiście było nas tam wielu.

Sesję rozpoczął Pan Janusz Miliszkiewicz, dziennikarz, autor wielu publikacji poruszających problemy kolekcjonerstwa i rynku antykwarycznego. Opowiadał o swoich spotkaniach i przyjaźniach ze znakomitymi kolekcjonerami i o wartości, jakiej nabierają obiekty kolekcjonerskie, od monet, przez książki i obrazy na meblach kończąc, wartości związanej z ludźmi, do których te przedmioty należały. Zwrócił uwagę na to, jakie znaczenie ma znajomość pochodzenia naszych monet, książek itp. Proweniencja, jeśli nie konfabulowana, jeśli poparta wiarygodnymi dowodami, może znacząco wpłynąć na cenę sprzedaży. Przykładem choćby monety z dawnych wielkich kolekcji, z puncami Czapskiego, czy Potockiego, uzyskujące lepsze notowania od takich samych monet (w końcu monety, to produkty masowe), ale uboższych o udokumentowane pochodzenie.

Kolejnym prelegentem był Pan Janusz Parchimowicz, którego myślę, nie trzeba przedstawiać kolekcjonerom monet. Osoby, które nigdy nie korzystały z Jego katalogów proszę o podniesienie ręki. Nie widzę, dziękuję...
Pan Parchimowicz opowiedział o swojej pracy nad potężnym tomem, katalogiem monet próbnych PRL. Pokazał zdjęcia monet, które do tej pory albo były całkowicie nieznane z obrotu kolekcjonerskiego, albo przechodziły na aukcjach ze zbioru do zbioru, a ani sprzedający, ani nabywca nie dostrzegali istotnych szczegółów różniących te monety. To chyba najlepsza ilustracja tytułu sesji wykładowej - widzisz tyle, ile wiesz. Podczas pracy nad katalogiem, autor dotarł do niepublikowanych wcześniej archiwów i zbiorów Narodowego Banku Polskiego, ustalając, że w wielu przypadkach informacje o ilości wybitych prób podawane przez mennicę, znacząco różnią się od informacji na ten temat przechowywanych w NBP.

Trzeci referat, o tyle związany był z numizmatyką, że Pani Dominika Świątkowska wykonała dla GNDM wiele pięknych opraw bardzo zacnych książek, między innymi do "Gabinetu medalów polskich..." Edwarda Raczyńskiego. Referat, a właściwie wykład, bo poznaliśmy historię opraw książek od starożytności po czasy najnowsze. Wykład ilustrowany zdjęciami wspaniałych ksiąg i książek. Nie tylko zdjęciami, bo Pani Świątkowska przywiozła z sobą również książki oraz niemały zestaw narzędzi introligatorskich. Zainteresowanie słuchaczy było naprawdę wielkie. Po wykładzie długo zadawano pytania. O czas potrzebny na zdobycie takich umiejętności, o czas potrzebny na wykonanie tak pięknych opraw, o ceny tak oprawionych książek w końcu. Dodatkowo dostaliśmy (chyba starczyło dla wszystkich), pięknie ilustrowaną broszurkę.
Przypomniałem sobie, jak w końcu lat 60-tych, na lekcjach "prac ręcznych" przez miesiąc chyba uczyliśmy się trudnej sztuki oprawiania książek. I nie chodziło tu o zakładanie na książki obwolut składanych z szarego papieru. Naprawdę oprawialiśmy książki! Ja wziąłem na warsztat pierwszy tom Krzyżaków, który książką jako taką nigdy nie był, bo były to luźne kartki, które chyba jeszcze przed wojną dodawano do jakiegoś czasopisma. Wygrzebałem to gdzieś u Dziadków na strychu i zaopatrzyłem w twardą oprawę. Muszę poszukać tego mojego "dzieła", za które dostałem chyba czwórkę - pierwszą legę wszyłem do góry nogami. A działo się to w Bielsku-Bialej, w szkole podstawowej nr 16. Introligatorstwa uczył nas Pan dyrektor, Antoni Harat.

Następnym prelegentem był Pan Dariusz Jasek, który opowiadał o pracy nad swoją książką "Studukatówka bydgoska 1621 Zygmunta III Wazy / The Poland 1621 Gold 100 Ducats".
Opowiadał bardzo ciekawie, w końcu nie każdy miał okazję nie tylko widzieć tę piękną monetę, ale również mógł wziąć ją do ręki. Autor i słuchacze wspólnie zastanawiali się, czy była to prawdziwa moneta, przeznaczona do obiegu, do płacenia za towary i usługi, czy też było to coś w rodzaju medalu nagrodowego. W każdym razie, nikt z obecnych nie miał wątpliwości, że spośród wszystkich europejskich studukatówek, nasza jest najładniejsza. Tym bardziej podziwiać powinniśmy talent jej autora, pochodzącego ze Szwajcarii Samuela Ammona, który w początku drugiej dekady siedemnastego wieku został zatrudniony w gdańskiej mennicy. Dziesięć lat później zrobił stemple do studukatówki Zygmunta III (miał wtedy 31 lat), a w roku następnym, w marcu niestety zmarł. Ciekawe, czego mógłby jeszcze dokonać, gdyby żył dłużej.

Przed ostatnim referatem, organizatorzy zaskoczyli nas prezentem. Wszyscy słuchacze zostali obdarowani osobno wydanym katalogiem kolekcji monet Stanisława Augusta Poniatowskiego, kolekcji, która poszła pod młotek licytatora dzisiaj, to znaczy w sobotę, 9 czerwca.
Na wewnętrznej stronie okładki umieszczono informację o nakładzie i przeznaczeniu tego katalogu.
Przed aukcją, Pan Damian, jak zwykle ogłosił na FB konkurs polegający na wytypowaniu monet, które osiągną najwyższe ceny oraz o prognozie końcowej ceny miedzianej odbitki próbnej dukata z 1765 r. Nagrodą dla zwycięzców ma być właśnie ten katalog. Przy okazji padła zapowiedź, że katalogu tego, GNDM nigdy nie będzie sprzedawać.
Wróćmy do ostatniego referatu. Wygłosił go Pan Rafał Janke, autor "Źródeł z dziejów mennicy warszawskiej 1765-1868" i wielu artykułów poświęconych mennictwu Poniatowskiego. Pan Rafał brał czynny udział w opracowaniu katalogu sprzedawanej kolekcji SAP, czym zasłużył sobie na egzemplarz nr 2 tego wyjątkowego katalogu.
Pan Janke podzielił się ze słuchaczami swoimi opiniami na temat przyczyn powstania niektórych odmian i wariantów monet ostatniego króla. Między innymi zaprezentował fragment sprawozdania pisarza mennicy, z którego można było wnioskować o przygotowywaniu się do emisji monety miedzianej o nominale półtora grosza. Materialnym dowodem na te przygotowania miałby być grosz 1793 o wadze o połowę większej od wagi grosza (GNDM 5, Lot. 705). W dyskusji po wykładzie, niektórzy słuchacze zarzucali referentowi zbyt arbitralne stawianie tez, np. na temat od jakiego stopnia szczegółowości nie powinno się już zwracać uwagi na różnice rysunku stempli.
Ja usiłowałem się dowiedzieć, czy Pan Janke ma jakieś informacje o braciach Ludewig, którzy byli rytownikami stempli w mennicy krakowskiej. Skąd przybyli, gdzie wcześniej pracowali. Jakość ich pracy świadczy o tym, że byli doświadczonymi, dobrymi medalierami. Niestety, podobnie jak mnie (mam nadzieję, że tylko na razie), Panu Rafałowi również nie udało się uzyskać żadnych informacji o ich wcześniejszych zatrudnieniach.

Sesja skończyła się pół godziny później, niż planowano. Żegnając nas, Pan Damian Marciniak zadeklarował, że podobne spotkanie planuje zorganizować również przed aukcją jesienną. Jeżeli ma to się stać zwyczajem GNDM, to świetnie. Uważam, że takie spotkania, możliwość wysłuchania interesujących referatów, możliwość wymiany poglądów, poznania innych kolekcjonerów są bardzo, bardzo potrzebne.Toruńskie Warsztaty Numizmatyki Antycznej najlepszym tego dowodem.

Na aukcji nie zostałem. Zapisałem się do niej kilka dni temu, ustawiłem limity i postanowiłem nie ryzykować utraty zdrowego rozsądku, jaka mogła by nastąpić, gdybym pojawił się o 17:05 na sali aukcyjnej. Nie chodzi oczywiście o "miedzianego dukata, który poszedł za 26.000, ani o próbne pół grosza "z miedzi kraiow" sprzedane za kwotę o 2.000 większą. Najbardziej zależało mi na groszu wybitym na groszu Augusta III. Aukcję śledziłem już z domu i z przykrością obserwowałem pojawiające się na ekranie kwoty wyższe od mojego limitu.
W sumie przegrałem nieznacznie, ale przegrałem. I nie tylko tę monetę. Przegrałem do zera. Nie kupiłem nic. Mówi się trudno, poluje się dalej.

P.S.
Zapomniałem dodać, że sesja była nagrywana i z jej przebiegiem można się zapoznać tu: https://plus.google.com/u/0/+GabinetNumizmatycznyPlus/posts/ey5CyJr1Ke8?cfem=1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.