Wyboru dokonałem i pomimo miłego zaproszenia z Warszawy, 5 października zameldowałem się w Krakowie na TWNA i nie żałuję.
Było (jak zwykle) bardzo ciekawie. I na wykładach
i podczas zwiedzania niedawno otwartej wystawy czasowej "UWAGA! FAŁSZERSTWO", na której pokazano falsyfikaty na szkodę emitentów i na szkodę zbieraczy od antyku aż po PRL.
Nie mogło oczywiście zabraknąć fałszerskich narzędzi - stempli wykonanych przez Majnerta.
Pokazano fragmenty skarbów złożonych wyłącznie z monet fałszywych (oczywiście z epoki).Oglądaliśmy XIX-wieczne fałszerstwa (i monety fantazyjne, nie mające odpowiedników wśród monet oryginalnych) często produkowane, co tu dużo mówić, właściwie na zamówienie kolekcjonerów pragnących pochwalić się unikatami niedostępnych innym zbieraczom.
Wśród monet nowszych zwracały uwagę przedwojenne falsyfikaty na szkodę emitenta unieważnione przez perforację (o wymyślnych kształtach). Najbardziej zaskoczyło mnie, że między nimi były też monety o najniższych nominałach - 1 i 2 grosze. Mam w zbiorze fałszywe pięciogroszówki, ale nie przypuszczałem, że komuś mogło się opłacać podrabianie drobniejszych nominałów.
Obok pokazano falsyfikaty, na które codziennie natykamy się na aukcjach internetowych i giełdach staroci. Szkoda, że nadal wielu zbieraczy i to nie zawsze tych początkujących nabiera się na te wyroby.
Na wystawie nie pokazano falsyfikatów monet III RP. Powodem są ograniczenia nakładane przez Narodowy Bank Polski. Najnowszymi falsyfikatami na szkodę obiegu były monety z okresu PRL.
Tematyka naśladownictw i fałszerstw pojawiła się, jak widzicie, i podczas wykładów. Żywa dyskusja rozgorzała po wykładzie profesora Mariusza Mielczarka. Obecni z niedowierzaniem słuchali o praktycznie przemysłowej produkcji monet antycznych na południu Europy, o problemach z ustalaniem autentyczności monet, które pojawiają się jako unikaty, nieznane z kolekcji muzealnych, nienotowane w literaturze naukowej ani na aukcjach i perfidii osób rozprowadzających falsyfikaty. Perfidii polegającej na próbach uwiarygadniania falsyfikatów poprzez podrzucanie ich na stanowiskach archeologicznych i dodawanie do nieopracowanych skarbów przechowywanych w muzeach. A po tym wszystkim wystawa, z której wiele eksponatów, wielu zbieraczy kupiłoby, wierząc święcie, że to oryginały!
Coraz bardziej musimy uważać przy nabywaniu nowych okazów do zbiorów i to bez względu na to, czy chodzi o monety rzadkie i kosztowne, czy pospolite, wręcz tanie.
Podczas dyskusji między wykładami i w rozmowach w czasie zwiedzania wystawy, pojawił się też temat masowej, chińskiej produkcji współczesnych monet polskich (i nie tylko). Było nie było, jest to podrabianie oficjalnego pieniądza państwowego, wszystko jedno, czy chodzi o monety obiegowe, czy kolekcjonerskie. Do tej pory proceder ten, pomimo sygnałów ze środowiska kolekcjonerskiego, nie wywoływał żadnej oficjalnej reakcji ze strony NBP. Nie znaczy to, że import i sprzedaż tych wyrobów zawsze pozostaną bezkarne. Niecały tydzień po zakończeniu TWNA przeczytałem taką wiadomość:
29-latek z Opoczna na różnych portalach aukcyjnych oferował do sprzedaży fałszywe pieniądze kolekcjonerskie. Przeszukując jego mieszkanie policjanci znaleźli 5 tysięcy numizmatów różnych walut, a także aktualnie używanych w obiegu. Mężczyźnie grozi kara do 10 lat więzienia.Mowa, zauważcie, o podrabianych pieniądzach - o pieniądzu obiegowym. Niestety, jak dotąd nie natknąłem się na żadną wzmiankę, że komukolwiek postawiono zarzuty w związku ze sprzedawaniem fałszywych monet historycznych, niebędących pieniądzem obiegowym. A szkoda, bo kilku zajmujących się tym gagatków grasujących na Allegro znają wszyscy uważni bywalcy forum TPZN.
Opoczyńscy kryminalni ustalili, że mężczyzna monety - które nie były oryginałami - kupował przez Internet z różnych źródeł, w tym z portali międzynarodowych. Wszystkie sprzedawał później jako autentyczne. Tymczasem wiadomo już, że przynajmniej część z oferowanych przez mężczyznę monet była podrobiona.
Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty: przygotowania do sprzedaży oraz sprzedaży podrobionych monet. Za handel podrobionymi pieniędzmi grozi kara nawet do 10 lat pozbawienia wolności.
Decyzją prokuratora wobec mężczyzny zastosowano dozór policyjny oraz poręczenie majątkowe.