Strony

wtorek, 26 listopada 2019

Rozpoznanie bojem. Albo walką - co kto woli.

Za Wikipedią:
"Rozpoznanie walką – sposób przeprowadzenia rozpoznania taktycznego przez wydzielone siły i środki ... w celu zdobycie najbardziej wiarygodnych informacji. Rozpoznanie walką prowadzi się w czasie przygotowywania działań lub w trakcie ich trwania, gdy zdobycie pożądanych informacji innymi sposobami jest niemożliwe. Po wykonanym zadaniu, siły prowadzące rozpoznanie walką mogą atakować lub wycofać się."
Odrzuciłem najbardziej wojskowe fragmenty definicji, bo moje rozpoznanie bojem (walką) jest jak najbardziej pokojowe. Kluczowe fragmenty podkreśliłem.

Rzecz w tym, że powoli (bardzo powoli) ale systematycznie zbliżam się do momentu ukończenia pracy o szelągach i groszach koronnych Augusta III, co oznacza konieczność podjęcia decyzji o sposobie jej opublikowania.
Wcześniejsze moje doświadczenia w tej kwestii kierują mnie w stronę publikacji w formie cyfrowej (e-book) i to pomimo konkretnej i powtarzanej ofercie pomocy w wydaniu książki drukiem. Powodów jest wiele; zaczynając od uwarunkowań finansowo-prawnych, na lenistwie kończąc. Od trzech lat sprzedaję swoje katalogi specjalizowane w formie e-booków i jestem z tej formy zadowolony. Zero wysiłku związanego z dystrybucją i rozliczeniami z urzędem skarbowym przy stałym strumyczku wpłat na konto. Strumyczku, nie rzece, ale sączącym się stale. Krótko mówiąc - dochód pasywny, czyli to, co lenie lubią najbardziej.
Za Wikipedią:
"Dochód pasywny – oznacza dochód bez stałego angażowania własnej pracy. Dochód pasywny otrzymywany jest wtedy, gdy raz wykonana praca (akcja, działanie) przynosi zyski, przez określony czas."
Z drugiej strony, regularnie jestem proszony o wznowienie sprzedaży drukowanych katalogów. Niedawno nawet zdarzyło mi się podpisywać katalogi, które jeden z kolekcjonerów (za moją zgodą)  wydrukował i oprawił, niemałym jak sądzę kosztem - wcześniej kupując je w formie e-booków. Zacząłem więc szukać możliwości jednoczesnego zadowolenia mojego lenistwa i chęci posiadania drukowanych katalogów deklarowanej przez niektórych kolekcjonerów.
Zainteresował mnie projekt RIDERO.
Nie dość, że oferujący sprzedaż w wielu księgarniach internetowych, to dodatkowo umożliwiający nabywanie wersji drukowanej, na zasadzie druku na zamówienie i to w całkiem rozsądnych kosztach. Poczytałem opinie na jego temat, sprzeczne, jak to zwykle w Internecie i "w celu zdobycie najbardziej wiarygodnych informacji" postanowiłem wypróbować jego możliwości na publikacji mniej obszernej. Oczywistym kandydatem był pierwszy tom mojego katalogu - Królestwo Polskie 1917-1918. Tym bardziej, że od czasu ostatniej jego aktualizacji dotarłem do nowych informacji.
Pierwsze próby wypadły zniechęcająco. Edytor na stronie Ridero jest jak dla mnie nadmiernie samodzielny. Do tego stopnia, że nie mogłem skorzystać z oferowanej możliwości publikacji poprzez ładowanie pliku  LibreOffice albo MSWord. Gdybym pisał opowiadania albo powieść, byłoby OK. Niestety w przypadku katalogu z tabelami i zdjęciami cały układ rozsypywał się w coś nie do przyjęcia. Metodą prób i błędów doszedłem do tego, jak uzyskać akceptowalną formę publikacji. Kilka wieczorów (August III zgodził się troszkę poczekać) i jest!
https://ridero.eu/pl/books/specjalizowany_katalog_monet_polskich_krolestwo_polskie_1917_1918/
Można zamawiać wersję cyfrową, można drukowaną. Jeśli ta forma dystrybucji się sprawdzi, książka o saskich miedziakach pojawi się w tym samym miejscu, a później pewnie i pozostałe katalogi i może coś jeszcze.

P.S.
Nie mają szczęścia niemieckie muzea. Najpierw Berlin i ta stukilogramowa, złota "moneta", teraz Drezno... Cztery lata temu podziwiałem zbiory Grünes Gewölbe, w tym i "zniknięte" brylanty. Jeśli to nie kradzież dla okupu, jeśli precjoza zostaną pocięte, brylanty wyłuskane i rozproszone, to strata będzie niewyobrażalnie wielka.
Swoją drogą, chyba zanadto ufamy elektryczności. Pstryk! i nic nie działa. Armagedon. Można wszystko i jednocześnie nic nie można. Trafiłem kiedyś na takie czytadło: "Blackout : najczarniejszy scenariusz z możliwych" napisane przez Marca Elsberga. Warto przeczytać, choćby po to, żeby uzmysłowić sobie co oznacza brak prądu w skali kraju albo kontynentu, trwający dłużej niż tydzień. To coś, czego konsekwencje trudno sobie wyobrazić.

P.P.S
3 grudnia 2019
Rozpoznanie bojem zakończyło się sukcesem. Drukowany egzemplarz autorski dotarł dziś - jest OK. Raport sprzedaży za listopad też napawa optymizmem. W końcu to było tylko kilka dni. Dziękuję wszystkim nabywcom i odwiedzającym stronę książki.
Wobec powyższego kontynuuję pracę na pełnych obrotach nad publikacją książki o miedziakach A3S przez Ridero.

P.P.P.S.
Od 29 stycznia 2020 książka jest dostępna tu:
https://ridero.eu/pl/books/miedziane_monety_koronne_augusta_iii/



piątek, 8 listopada 2019

Jedna ciekawostka i trzy zaproszenia.

Od ciekawostki zacznę. Wyobraźcie sobie, że są na świecie mennice, które od dziesięcioleci, regularnie, bez żadnych ponagleń i przypomnień publikują szczegółowe dane o swojej działalności. Bardzo szczegółowe dane, teraz dostępne od ręki na dwa kliknięcia.
Tak, chodzi o mennice z USA, ale nie tylko.
Dane, które mam na myśli można pobrać ze strony https://www.usmint.gov/
albo znaleźć w amerykańskich numizmatycznych tygodnikach. Tak. Tygodnikach, a nie miesięcznikach albo kwartalnikach. Nie tylko o wielkości produkcji. Publikuje się też dane o sprzedaży monet kolekcjonerskich i bulionowych. To nie moja bajka, ale gdybym bawił się w "małego inwestora", śledziłbym te dane bardzo uważnie.
Pisałem tu kiedyś o sprawozdaniach znalezionych w zaoceanicznych bibliotekach cyfrowych.  Są w nich dane nie tylko o monetach, ale i o narzędziach do ich produkcji - o stemplach.
Teraz ciekawostka właściwa. Kilka przykładów danych o wydajności stempli jednocentówek z Lincolnem.
Rok 1909 - parą stempli bito około 150 000 monet. 1914 - niecałe 200 000. Z niewielkimi zmianami było tak do lat 70-tych XX w. do momentu zmiany stali używanej do wyrobu stempli i nowej technologii ich utwardzania. Od tego czasu stemplami awersu bito około miliona centów, rewersu 1,2 miliona. W latach 80-tych żywotność stempli pogorszyła się, bo zaczęto bić centy na krążkach cynkowych powlekanych miedzią zamiast na miedzianych. Ilość monet bitych parą stempli spadła - w 1985 r. stempel awersu wystarczał na 680 000 monet, rewersu na 850 000.
Jeśli, jak wynika z pierwszej ilustracji, w roku 2019 obie mennice wybiły łącznie 6,27 miliarda centów, to wymagało to użycia ponad 9200 stempli awersu i prawie 7400 stempli rewersu. Jeśliby mennice pracowały na okrągło, przez 365 dni w roku, to każdego dnia trzeba by w nich wykonywać ponad 20 par stempli.
A swoją drogą, po co im tyle jednocentówek???

Teraz zaproszenia.
Najpierw na najbliższy, poświąteczny wtorek, do Czapskich.
Warto wybrać się wcześniej i zwiedzić wystawę czasową poświęconą fałszerzom i ich wyrobom. Ja mam to już za sobą.

Dwa dni później, też u Czapskich, dwa wykłady prof. Koray'a Konuk'a (CNRS-Uniwersytet Bordeaux Montaigne):
  •  “The 2015-2018 archaeological campaigns at Euromos in Caria" (rozpoczęcie: 13.00)
  •  “A recent project in digital humanities: Historia Numorum Online” (rozpoczęcie ok. 14.30)
Termin: 14 listopada 2019 r. (czwartek)
Miejsce: sala audiowizualna Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego, Kraków, ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 12.

Krótki odpoczynek i z dawnej stolicy przenosimy się do obecnej.
Wykład, jak widzicie, w ramach promocji Szesnastego Międzynarodowego Kongresu Numizmatycznego, który odbędzie się w Warszawie w dniach od 19  do 24 września 2021 r. Pozornie to daleka przyszłość, w rzeczywistości to prawie pojutrze. Szczegóły na oficjalnej stronie Kongresu http://inc2021.pl/.
Zwróćcie uwagę, na zakładkę "Registration". Wysokość opłat w pierwszym odruchu odrzuca. Uważniejsza lektura to pierwsze wrażenie łagodzi. Członkowie PTN mają dużą zniżkę, studenci takoż, większą, jeśli zarejestrują się odpowiednio wcześnie (Early bird fee). Warto zastanowić się nad odłożeniem paru złotych, bo taka okazja do obcowania z numizmatyką i numizmatykami przez duże, duże N nieprędko się powtórzy.