Strony

sobota, 6 marca 2021

Szczegóły i szczególiki.

Klasyka i banał - prawie takie same monety.

Jak powszechnie wiadomo, w "prawie takie same", najważniejsze jest słowo PRAWIE. W tym akurat przypadku, łatwo rozwiązać zagadkę i wskazać dwa szczegóły, sprawiające, że te monety nie są identyczne. Wiać to gołym okiem. A co, jeśli różnice są subtelniejsze? Albo jeśli mamy zdjęcia różniące się ułożeniem monety, kierunkiem jej oświetlenia i wpatrywanie się w nie, frustruje tylko zamiast dać odpowiedź. Już mam pewność - ten fragment jest inny, po chwili pojawiają się wątpliwości, oczy łzawią, a ja wciąż nie wiem - identyczne, czy nie.

Czy jest jakiś sposób, by sobie z tym poradzić? Jest! Jak zwykle, wymaga posiadania narzędzia i chwili czasu. Mówiąc w skrócie, zamiast przenosić wzrok ze zdjęcia na zdjęcie, trzeba zmusić te zdjęcia, żeby same wskazały różnice. 

Impulsem do tego wpisu był e-mail, którego autor przypuszcza,  że znalazł trzeci wariant dwudziestogroszówki 1976. Przypuszcza, ale pewności nie ma, bo:

Mnie się już w oczach mieni. Ale proszę zwrócić uwagę na kilka szczegółów:
Daszek jedynki (na przesłanym przez mnie jakby wklęsły – Pana wypukły)
Grubość cyfr (na moim jakby cieńsze)
Znak menniczy (na moim pazur wskazuję na połowę m, u Pana jakby na szczyt)
Nie jestem pewien ale wygląda mi to inaczej 

Oczywiście dostałem zdjęcie tej monety.

Metoda, którą wyżej wstępnie opisałem, do tego zdjęcia da się zastosować, pomimo tego, że monetę sfotografowano pod pewnym kątem. Lepiej by było, gdyby fotografowano ją na wprost (gdyby oś obiektywu była prostopadła do powierzchni monety).

Od czego zacząć? Od narzędzia. Ja używam programu GIMP (bezpłatny), ale wiem, że Photoshop będzie co najmniej tak samo skuteczny, tylko polecenia mogą być troszkę inne.

Najpierw pozbywamy się niepotrzebnego tła. Najłatwiej użyć narzędzia zaznaczanie eliptyczne.

Odwracamy zaznaczenie, usuwamy tło poleceniem "wytnij" i kadrujemy obraz do zawartości. Otrzymujemy coś takiego.
Gdyby monetę sfotografowano na wprost, mielibyśmy koło. Mamy elipsę, na szczęście, niewiele od koła odbiegającą. Możemy więc przeskalować obraz, by wysokość była równa szerokości. Przy okazji ustalamy te wymiary tak, by były takie same, jak na zdjęciu z którym będziemy porównywać. Jeszcze jedna operacja i otrzymamy obraz, który będziemy mogli porównać z wzorcem. Trzeba zadbać o identyczne ułożenie obu obrazów. Wybieramy charakterystyczne punkty, które powinny leżeć na linii poziomej lub pionowej i odpowiednio obracamy obraz.
Teraz mamy już gotowe elementy układanki - dwa, o identycznych rozmiarach  zdjęcia jednakowo ułożonych monet. Czas na finał.

Tworzymy nowy, pusty obraz o takich samych rozmiarach, np 800 x 800 pikseli, do tego obrazu wklejamy przygotowane obrazy z monetami jako nowe warstwy. Z menu FILTRY - ANIMACJA wybieramy polecenie PRZENIKANIE. Ustalamy ilość ramek pośrednich, na przykład 8 i zaznaczamy, że animacja powinna być zapętlona. Tak przygotowany obraz eksportujemy do odpowiedniego formatu (GIF), zaznaczając opcje "animacja" i "powtarzanie". 

Otrzymany animowany obraz można później jeszcze przyciąć, by móc skoncentrować się na kluczowych fragmentach rysunku monety.

Efekt wygląda tak

Prędkość animacji reguluje się parametrem opóźnienia - w tym przykładzie pozostawiłem domyślne 100 ms. I cóż widzimy? Tym razem to nie jest nowy wariant - cyfry daty są identyczne.

Mógłbym na tym skończyć dzisiejszy wpis, ale ponieważ wszystko dookoła wiąże się z sobą i zapętla, jak ta numizmatyczna animacja, jeszcze kilka (?) zdań. Inny mój czytelnik i korespondent, wiedząc, że nie udzielam się na Facebooku, poprosił o opinię w sprawie pewnej dyskusji na grupie zajmującej się miedzianymi monetami Polski królewskiej. Rzecz dotyczyła tej monety,

a pytanie brzmiało tak:

Są osoby, które twierdzą, że ta moneta to wybryk pracownika mennicy, oraz tacy, którym bliżej to hipotezy, że jest to próba technologiczna stempla. Mnie udało się jedynie ustalić, że takie próby stempli do monet srebrnych robiono właśnie na krążkach miedzianych, przeznaczonych do monet zdawkowych, ale to jedyne informacje, jakie mogłyby uwiarygadniać tę hipotezę. Poniżej fragment z książki:
Zacytowany fragment pochodził z publikacji Walerego Kostrzębskiego, którego najistotniejsza dla sprawy część, to:
Odpowiedziałem tak:
Walery Kostrzębski wiedział, co pisze. W końcu był pracownikiem mennicy w Warszawie - był tam probierzem aż do zamknięcia mennicy. Później brał aktywny udział w życiu numizmatycznym Warszawy. Korespondował z największymi z naszych poprzedników. Wielka szkoda, że jego rękopis katalogu polskich monet nowożytnych zaginął i nie został opublikowany.
Opis testowania ustawienia prasy menniczej na miedzianych krążkach jest logiczny i spójny. Nie mam podstaw by go kwestionować.
Miedziana odbitka złotówki 1767 z inicjałami Sylma jest uwzględniona w Ilustrowanym Skorowidzu E. Kopickiego pod numerem 2354. Jest przy niej informacja, że egzemplarze (albo ten sam egzemplarz, tego nie wiemy) były w kolekcjach Sobańskiego, Mańkowskiego, Jarzębowskiego.
Jest też w tym samym katalogu miedziana odbitka złotówki 1766 ze stopniem rzadkości R6, bez wzmianki o tym, w których zbiorach była.
Obie te monety są też w katalogu Kamińskiego/Kopickiego z serii KAW.
R6 to 7 do 25 znanych egzemplarzy. Trochę dużo, jak na jednostkowe odbitki testowe. Z drugiej strony, intendentem mennicy był wtedy Sylm, a o jego uczciwości nie najlepiej świadczy fakt, że krótko po opuszczeniu Warszawy, zatrudnił się u Fryderyka Wielkiego, któremu służył pomocą w trwającym od lat pięćdziesiątych procederze fałszowania monet państw sąsiednich.
Dlaczego uważam, że te dwie, pozornie tak różne sprawy jakoś się z sobą wiążą? Zacytowany fragment opisujący wykorzystywanie krążków na monety miedziane do ustawiania pras menniczych przed biciem monet srebrnych i złotych pochodzi z pracy Walerego Kostrzębskiego zatytułowanej "Błędne drogi w zbieraniu numizmatów polskich". We wstępie, Kostrzębski umieścił następujące fragmenty ("sklejka" wybranych zdań):
Kostrzębski miał rację. Może Was to dziwić, że ja, w końcu autor katalogów specjalizowanych, wyszukujący odmiany i drobne warianty monet, zgadzam się z opinią o bezsensie poszukiwania "błachostek". Rzecz w tym, by umieć odróżnić błahostkę od szczegółu dostarczającego wartościowej informacji. Pozornie nieistotne drobiazgi, jak na przykład ułożenie piór na szyi orła na dziesięciofenigówkach Królestwa Polskiego z lat 1917 i 1918, albo na rysunek wieńca na rewersach dziesięciogroszówek z lat 1835-1840 pozwoliły na zrekonstruowanie chronologii bicia tych monet. Gdyby nie monety, nie mielibyśmy o niej pojęcia, bo nie zachowały się żadne związane z tym dokumenty.
Jeszcze jeden fragment z Kostrzębskiego.
Z nim zgadzam się bez żadnych zastrzeżeń. 

Aby dzisiejsze tematy ładnie spięły się z sobą, mimo że tyczą spraw bardzo odległych w czasie, wracamy do roku 1976 i aluminiowych dwudziestogroszówek. Dziesięć lat temu też ktoś do mnie napisał, że udało mu się znaleźć trzeci wariant tej monety. Oczywiście były i zdjęcia.
To tylko fragment, ale celowo nie pokazuję całego awersu, bo to co istotne jest na tej części. Moneta została opisana, jako wariant "szóstka w dacie z niższym daszkiem". Rzeczywiście, "daszek" jest tu niższy, ale nie był taki, kiedy moneta opuszczała mennicę. Cyfra została później zniekształcona uderzeniem czegoś twardego. 

Sto kilkadziesiąt lat minęło i nic się nie zmieniło. Nadal tkwi w nas kolekcjonerach potrzeba posiadania okazów wyjątkowych, których inni nie mają. Nadal dążymy do uwiecznienia naszych nazwisk na listach odkrywców. I dobrze, byle tylko pamiętać o zdrowym rozsądku.

3 komentarze:

  1. Powiem tak , zbieranie odmian stemplowych to taki "hardcore " w numizmatyce , czasami konieczność - bo coś się trafi , bo "zostawić szkoda " to sobie kupię bo wiem , bo się znam , itp. Większość ze zbieraczy nie ma nawet podstawowych monet w kolekcjach w dobrych stanach ( polscy numizmatycy są raczej niezbyt zamożni ) , a co dopiero odmiany w dobrych stanach . Mam monety jeszcze po ojcu , zbierane latami , większość w II stanach , ładne , jest na co popatrzeć , ale patrząc na ceny obiegu np. na allegro w I stanach to szaleństwo jest coraz większe . Coraz większą grupę także wśród zbieraczy stanowią inwestorzy i trochę to ich wina . Naszą bronią jest wiedza i zamiłowanie . Mnie osobiście dziwi fakt że na dość dużym polskim rynku nie powstał jeszcze porządny portal do handlu , wymiany , tylko dla monet, gdzie przysłowiowy Kowalski mógłby wystawić to co ma . Jest wprawdzie Numimarket , ale tam tylko firmy i ceny raczej kosmiczne nawet za wycieruchy . Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  2. Reks. Moja przygoda z numizmatyka zaczęła się dość niedawno. Już na początku postanowiłem żadnych odmian daszkow grubych czy cienkich dat czy usemek. Staram się dobierać monety w jak najlepszych stanach i po zamknięciu danego okresu wchodzę w inny.

    Oczywiście kopalnia wiedzy tutaj jest przydatna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co Pan zbiera jeśli wolno spytać, że "po zamknięciu danego okresu wchodzę w inny"? Pytam z ciekawości bo czy można "zamknąć" np. monety IIRP? 5 zł Nike z 1932 roku albo Sztandar wybity "głębokim" stemplem oczywiście jest do kupienia i "zamknięcia" jak się ma budżet średniej wielkości gminy. To oczywiście mowa o monetach współczesnych. Bardzo bym "chciał" zamknąć okres np. monet Stefana Batorego :D

      Usuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.