Strony

sobota, 6 listopada 2010

Jak kupować monety na aukcjach internetowych.

  1. Kiedy wypatrzysz monetę, która wyda Ci się interesująca - licytuj natychmiast, bo potem może być za późno.
  2. Nawet jeśli masz jakieś wątpliwości nie proś nikogo o radę, bo kiedy zapytasz, to wywołasz zainteresowanie "twoją" aukcją i ktoś Cię przelicytuje. Kiedy wygrasz, to zapytasz.
  3. Szkoda czasu na przeglądanie list dyskusyjnych, katalogów, książek i innych nudziarstw. Ludzie piszą niezrozumiale, na forach często wyśmiewają pytających albo celowo wprowadzają w błąd.
  4. Nie proś sprzedającego o dodatkowe zdjęcia, bo w najlepszym wypadku dostaniesz fotki podrasowane w jakimś fotoszopie.
Postępujesz w taki sposób? Nie??? To skąd na forach tyle postów zaczynających się od "Kupiłem monetę xxx, czy to oryginał? Czy nie przepłaciłem?".

Te cztery "zasady" są zaprzeczeniem rozumnego postępowania. Nic nie usprawiedliwia osób, które postępują zgodnie z nimi. Nawet, wydawało by się logiczna obawa przed podkupieniem wypatrzonej monety przez kolekcjonerów zwabionych na aukcję pochopnie zadanym pytaniem nie jest żadnym wytłumaczeniem.  Można przecież skopiować zdjęcia z aukcji, zapisać pliki pod zmienionymi nazwami na jakimś serwerze i pytać na forum posługując się "swoimi" zdjęciami, a nie linkami do aukcji. To zminimalizuje zagrożenie.
Jest jedno ale. Trzeba poświęcić trochę czasu i pracy i trzeba co nieco umieć, a to przeszkody nie do pokonania dla znacznej, jak się wydaje, części ludzkości. A jeśli do tego dodać powszechny brak cierpliwości i oczekiwanie, że wszystko musimy mieć tu i teraz, to irracjonalne postępowanie niektórych kolekcjonerów nie powinno już tak bardzo dziwić.

Kupujący monety na aukcjach często popełniają jeszcze jeden poważny błąd. Kupują nie to co widzą na zdjęciach, nie to, co mniej lub bardziej dokładnie opisał sprzedawca, tylko to co chcą widzieć. Klasyczne chciejstwo (wańkowiczowski odpowiednik amerykańskiego wishful thinking).
Piękny przykład mieliśmy niedawno na Allegro.  Kupujący chciał zobaczyć zdwojenie rysunku stempla; chciał i zobaczył. Ustawił wysoki limit i tylko brak zainteresowania monetą ze strony innych Allegrowiczów uchronił go od większego wydatku.

Chciejstwo jest szczególnie niebezpieczne przy kupowaniu zestawów. Przysłowiowych już "kolekcji po dziadku" albo wykopkowego złomu. W pierwszym przypadku mamić może nadzieja, że "konstytucja" jest jednak oryginalna, a nie chińska. W drugim zakłada się zwykle, że tych kilka ładnych monet wypatrzonych w kupce śmiecia ma równie ładne odwrotne strony (niewidoczne przecież na zdjęciach). Prawda jest w 99,9999% przypadków okrutnie inna.
Na zdjęciu kupki monet cieszą oko dwie monety ryskie:
Ciekawsza i rzadsza wydaje się ta pod spodem.
Licytujemy, wygrywamy, płacimy, czekamy, odbieramy przesyłkę, rozpakowujemy i...
cieszymy się dziurawym szelągiem ryskim arcybiskupa Wilhelma z 1544 r.
To oczywiście tylko przykład naprędce skonstruowany ze zdjęć z mojego archiwum, ale codzienność pełna jest podobnych niespodzianek.

I kiedy o tym wszystkim pamiętamy, kiedy jesteśmy racjonalni aż do bólu, to okazuje się, że tracimy to coś, przez co życie nabiera kolorów.
Czy oznacza to, że te cztery fatalne zasady, które przed momentem zanegowałem nie są jednak takie głupie? Ależ nie! Są głupsze od przeciętnego gimnazjalisty (czyli durne, jak pasztetówka, jak mawia mój sąsiad). Nic tego nie zmieni. Nie wolno tylko zabić w sobie instynktu łowieckiego, zabić nadziei na wygraną. Od czasu do czasu trzeba kupić los. Ale nie od byle kogo, nie los na dawno zakończona loterię i nie los, obiecujący wygraną niższą od jego ceny.

4 komentarze:

  1. Witam

    Bardzo ciekawie czyta się pańskie artykuły. Już w trakcie, gdy pisał Pan na e-numizmatyce wiele kwestii zawartych w publikacjach pozwoliło mi zdobyć wiele cennych informacji.

    Mam tatką sugestie, która ciekawi mnie, ale zapewne i wielu innych czytelników tegoż bloga; czy mógłby Pan opisać najciekawsze monety jakie udało się Panu kupić na aukcjach, które zupełnie nie nie wskazywały na ich wyjątkowość pozornie. Sądzę, że będą to bardzo ciekawe historie, jako, że ma Pan lekkie pióro i z ogromną przyjemnością czyta się każdą publikację.

    Pozdrawiam
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję.
    Mam w planie kontynuację cyklu "Moje monety".
    Może już następny wpis będzie na ten temat (ale nie obiecuję).

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy chciejstwo jest czymś złym?
    Cytując za pewuenowskim Słownikiem Języka Polskiego: chciejstwo pot. «branie za rzeczywistość faktów istniejących tylko w sferze własnych marzeń».
    A czy marzenia są złe?

    Chciejstwo jest po prostu niebezpieczne i to chciałem między innymi uświadomić czytelnikom mojego bloga. A że najlepiej uczyć się na błędach, a najtaniej na błędach cudzych, posłużyłem się świeżutkim przykładem.

    W takim samym stopniu nie jest złem chęć kupienia czegoś cennego (wszystko jedno, czy cennego subiektywnie, czy obiektywnie) możliwie najmniejszym kosztem.

    Temat rozwinę za parę dni.

    Na zakończenie - przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni stwierdzeniami zawartymi w moim tekście. Nikogo obrażać ani piętnować nie zamierzałem. Jedyną intencją było uświadomienie zagrożeń (głównie ekonomicznych) czyhających na kolekcjonerów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzadko cieszę się, że mnie przelicytowano.

    Pisałem, pisałem, a potem...
    Trafiłem na aukcję: http://www.allegromat.pl/aukcja66901
    i zobaczyłem, to co w opisie zasugerowano i to co chciałem zobaczyć.
    Gdybym zachował zimną krew, to zwykły destrukt "podwójne bicie", bardzo często występujący na półtorakach poszedł by prawdopodobnie za połowę ceny końcowej (i tak była by to bardzo dobra cena).

    OdpowiedzUsuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.