Strony

środa, 26 marca 2014

Kolekcjoner, czyli kto?

We wtorek miałem zaszczyt przedstawić tak zatytułowany wykład słuchaczom zgromadzonym w sali audiowizualnej w Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego.
Wykład, to za duże słowo. Był to raczej mój kolejny felieton numizmatyczny, może tylko bardziej rozbudowany. No i oczywiście mówiony, a nie pisany.

Jeszcze raz dziękuję licznie przybyłym słuchaczom, a dla tych, którzy być nie mogli, krótkie streszczenie.

Kolekcjonerzy (albo zbieracze - to określenia równoznaczne) wcielają się w związku ze swoimi zainteresowaniami w rozmaite wcielenia, czasem nie zdając sobie z tego sprawy.
Siłą rzeczy są MAGAZYNIERAMI oraz ZAOPATRZENIOWCAMI. Odgrywając tę ostatnią rolę bywają TROPICIELAMI i ŁOWCAMI. Nierzadko zachowują się, jak pełnokrwiści HAZARDZIŚCI, a to niestety bardzo często powoduje, że usiłując być ŁOWCAMI sami stają się ZWIERZYNĄ ŁOWNĄ.
De facto, wszyscy kolekcjonerzy są w pewnym sensie INWESTORAMI, choć relacja odwrotna zachodzi nie zawsze. Nie każdy INWESTOR jest KOLEKCJONEREM. Większość kolekcjonerów próbuje sił w roli KUPCÓW albo  ANTYKWARIUSZY. Niemal wszyscy usiłują (niestety zwykle z mizernymi wynikami) zrealizować się w roli KONSERWATORÓW. Nie są im obce BIBLIOTEKARSTWO oraz DYDAKTYKA, niekiedy okoliczności zmuszają kolekcjonerów do poszukiwań iście DETEKTYWISTYCZNYCH. Czasem przeradzają się one w najzwyklejsze BADANIA NAUKOWE, a te niekiedy kończą się prawdziwymi ODKRYCIAMI. Odkryciami, którymi można, a nawet trzeba dzielić się z innymi - kolekcjonerzy zostają AUTORAMI PUBLIKACJI.

Tak w skrócie przedstawia się to, o czym mówiłem we wtorek w Krakowie, nie zanudzając zanadto (mam nadzieję) Słuchaczy.

Nie mówiłem o mniej chwalebnych, ale też nierzadkich przypadkach,kiedy kolekcjonerzy stają się FAŁSZERZAMI, ZŁODZIEJAMI, OSZUSTAMI. Nie wspomniałem o kolekcjonerach ARCHIWISTACH, TŁUMACZACH, FOTOGRAFIKACH, LITERATACH, HISTORYKACH SZTUKI i wielu zapewne innych rolach, które nie przyszły mi nawet do głowy, a które wielu z Was realizuje.

Przed wykładem miałem okazję sprawdzić, jak w praktyce wygląda udostępnianie zbiorów Muzeum do celów badawczych. Kilka dni wcześniej wysłałem email z wykazem dwunastu monet, które chciałbym obejrzeć. Jak się można domyślać, były to miedziaki koronne Augusta III.
W dniu wykładu, o umówionej godzinie zostałem zaproszony do pokoju kwerend, do którego przyniesiono paletę z tuzinem monet leżących w małych, kwadratowych pudełeczkach. Mogłem dokładnie oglądać monety, gdyby było mi to potrzebne mógłbym je również pomierzyć i zważyć. Nie miałem w planie ich fotografowania, ale trochę żałuję, że nie spytałem o taką możliwość na przyszłość. Tym razem chodziło mi o bardzo konkretne i łatwe do zapisania szczegóły - zdjęcia nie były więc konieczne. Przy okazji odbyłem bardzo ciekawą rozmowę z pracownicą Muzeum, która monety przyniosła i przez cały czas była obecna podczas ich oględzin.
Przypuszczam, że jeszcze nie raz będę prosił o możliwość "bliskiego spotkania trzeciego stopnia" z kolejnymi okazami z muzealnej kolekcji. Niewątpliwie skorzystam też z bogatej biblioteki - to także jest możliwe.

Dziś przygotowałem kilka monet do zapowiedzianych wcześniej testów myjki ultradźwiękowej.
Te dwie boratynki posłużą najpierw do przetestowania myjki bez użycia plastikowego koszyka.

W zależności od wyników, może sprawdzę na nich również działanie płynu myjącego przeznaczonego do stosowania w myjkach ultradźwiękowych. Na etykiecie wspomina się o możliwości jego użycia do czyszczenia monet! Zobaczymy.
Mam nadzieję, że pod grubą, twardą warstwą na monecie po prawej stronie zdjęcia, będzie coś więcej, niż tu:
W tym wypadku, w środku pozostała tylko cieniutka blaszka z resztkami rysunków i napisów. To zresztą też wyląduje w myjce.

Wspomniany już płyn chcę wypróbować na tej monecie.

To typowy"wykopek". Moneta pokryta tłustą, zieloną warstewką, która dość ładnie daje się polerować, dzięki czemu rysunek jest w znośnym stopniu czytelny. Niestety zazwyczaj przy krawędzi krążka i w wyższych punktach rysunku/napisów ta warstewka się złuszcza. Choć w opisach aukcyjnych sprzedający zwykle nazywają tę zieleń patyną, to tak na prawdę patyną ona nie powinna być nazywana. Nie są to związki chemiczne wiążące metal z monety, tylko obce zanieczyszczenia, w znacznej części organiczne. Ciekaw jestem, co się z tym stanie pod wpływem specyfiku myjącego wspomaganego ultradźwiękami.

Rezultaty poznamy najpóźniej w piątek wieczorem.

P.S.
Nie zapominajcie proszę o głosowaniu na Wydarzenie historyczne roku

 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.