Najpierw do zbiorniczka myjki wlałem czystą wodę. Zgodnie z wczorajszym planem wyjąłem z myjki plastikowy koszyk i ułożyłem na dnie trzy monetki.
Po pięciu minutach wyjąłem to:
Pierwsza boratynka odkryła kilka tajemnic, ale pozostałe... Gorzej być już nie może.
Przystąpiłem zatem do realizacji reszty planów z poprzedniego dnia. Wymieniłem wodę w myjce na czystą i dolałem do niej takiego specyfiku (nie chcę nic reklamować, ani krytykować, dlatego usunąłem znaki firmowe).
Najważniejsze napisano na samym dole etykiety. Głównym czynnikiem aktywnym specyfiku jest EDTA. Z tego, co z chemii pamiętam, to EDTA, czyli inaczej wersenian (kwas etylenodiaminotetraoctowy, kwas wersenowy) traktuje miedź brutalnie. Lekko zasadowy odczyn powinien działanie złagodzić, zresztą czego, jak czego, ale szlachetnej patyny na tych monetach nie uświadczysz. Na wszelki wypadek skróciłem program do trzech minut.
Rezultaty? Proszę bardzo:
Takie sobie.
To jeszcze na koniec ostatnia moneta, na której chciałem przetestować zestaw myjka + płyn myjący.
Wczoraj wyglądała tak
dzisiaj (po 3 minutach w myjce)
Czy mam pisać coś jeszcze na temat myjek?
Dla jasności jednak napiszę. Żeby nie było nieporozumień.
Myjki "z marketów" do czyszczenia monet się nie nadają. Monetom bardzo mocno zanieczyszczonym, pokrytym grubą warstwą najrozmaitszego świństwa pomogą nie więcej, niż kadzidło umarłemu. W deklarowane parametry (moc i częstotliwość drgań) do końca nie wierzę.
Płyn do myjek będący roztworem EDTA z dodatkami zadziała i bez myjki. Do monet z dobrego srebra będzie świetny. Można go też wykorzystywać do usuwania brzydkich zanieczyszczeń z wykopkowych miedziaków, ale tylko takich, na których nie ma dobrej patyny.
Tego szeląga bym w nim nie moczył.
Myjka wraca do właściciela. Płyn sobie zostawiam, bo samodzielne rozpuszczanie EDTA w wodzie jest ciężką szkołą cierpliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.