Strony

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Monety, czyli pieniądze

Monety są jedną z form materialnych pieniądza. Pieniądza, czyli czegoś służącego do płacenia za towary i usługi. Mówi się czasem, że pieniądz , to środek mający moc umarzania zobowiązań - to takie bardziej "księgowe" podejście do zagadnienia, ale prawdziwe. Kupując coś, zobowiązujemy się do zapłaty. Najłatwiej tę obietnicę spełnić posługując się pieniądzem.

Prawdopodobnie pierwsze transakcje dokonywane przez człowieka polegały na wymianie, barterze jakbyśmy dziś powiedzieli. Na przykład tak
- Dam ci skórę niedźwiedzia, którego niedawno zabiłem i zjadłem jeśli ty dasz mi za to twoją krzemienną siekierkę.
Takie transakcje były trudne, bo uwarunkowane jednoczesnością potrzeby i oferty (po co mi czternasta siekierka?).
Wyewoluowało to w kierunku wyboru niektórych dóbr najwygodniejszych dla "kupującego" i "sprzedającego". Takimi dobrami były na przykład skóry (można było przerobić je na odzież), ziarno (można było przerobić je na pożywienie), kawałki metalu (można było przerobić je na narzędzia albo ozdoby).
Pieniądz w formie monet wywodzi się z tej trzeciej formy, z bryłek metali szlachetnych.
W siódmym wieku p.n.e. w Lidii, krainie w Azji Mniejszej (tereny dzisiejszej Turcji wokół miasta Sardes) wymyślono sposób pozwalający uniknąć konieczności ważenia i badania jakości metalu, a konkretniej złota. Niewielkie jego bryłki, o ustalonej masie, zaczęto opatrywać odciskiem pieczęci przedstawiającej głowę ryczącego lwa
- musicie uwierzyć na słowo, że jest tu lew. Dziś uznajemy je za najstarsze monety świata.
Potem poszło już szybko. Stemple, którymi opatrywano bryłki metalu stawały się coraz bardziej skomplikowane - fałszerze i oszuści nie pojawili się na świecie wczoraj. Bryłki przestały być bryłkami - przyjęły kształt płaskich krążków. Stały się monetami, ale nie przestały być kawałkami kruszcu i miały takąż moc umarzania zobowiązań, jak kruszec w innej postaci. Były jednak wygodniejsze w użyciu.

Kolejnym krokiem w rozwoju pieniądza-monety był wynalazek nominału nie będącego jednostką masy tylko przypisaną, umowną wartością określającą siłę nabywczą kawałka metalu. Pojawiły się monety z innych niż srebro i złoto metali. Pojawiły się uregulowania prawne określające wzajemny stosunek wartości monet o różnych nominałach (i bitych z różnych stopów) i pojawiła się możliwość zarabiania na wprowadzaniu pieniądza do obiegu. Możliwość zarezerwowania dla wąskiego grona władców, posiadaczy praw menniczych, którzy mieli do dyspozycji i inne prawa, w tym prawo ustalania ordynacji menniczych, czyli przepisów określających wielkość i jakość monet.

Przerobienie określonej ilości metalu na monety przynosiło władcy zysk, z którego oczywiście musiał on opłacić ludzi wykonujących te monety i ludzi nadzorujących tę produkcję. Kusiło to panów menniczych do produkcji pieniądza w ilości ponad potrzeby (inflacja) i do coraz częstszych, obowiązkowych oczywiście wymian - zastępowania starego pieniądza nowym. Stary pieniądz przymusowo wycofywany z obrotu stawał się surowcem na pieniądz nowy, zawierający mniej kruszcu - albo z powodu zmniejszania wagi monet, albo z powodu niższej próby kruszcu w monecie. Takie obniżanie wartości monet określa się jako peioratio monetae. Natomiast proces przymusowej wymiany pieniądza na nowy, to renovatio monetae. Najwcześniej, bo w X w. odnotowano go w Anglii. Sto lat później w Niemczech, Czechach i na Węgrzech. W Polsce pojawił się na początku XII w. w postaci wymiany pieniądza mniej więcej co dwa lata. Największe nasilenie przymusowej wymiany pieniądza wystąpiło u nas na przełomie XII/XIII w. Osoby posługujące się starymi pieniędzmi surowo karano - inaczej wymiana nie przynosiła by władcy zaplanowanych zysków.
W 1207 r papież Innocenty III skierował do Władysława Laskonogiego bullę, w której pouczał go
Do naszej mianowicie uwagi, wiedzcie, doszło, że gdy na mocy zwyczaju kraju moneta używana w ciągu roku u was po raz trzeci jest odnawiana, i ta co pierwej była w użyciu, na koniec staje się gorsza od drugiej w następującym użyciu, wy temuż aposto­łowi zapłatę należną przesuwacie na ten czas do zapłacenia, w którym monety, którą płacicie gorsze będzie użycie.
Rzym nie chciał akceptować, by świętopietrze płacono w końca roku, kiedy moneta po kilkakrotnej wymianie miała już mniejszą wartość.

Pieniądz kruszcowy nie znał granic. Dlatego w Polsce znajduje się skarby złożone z obcych monet, a w skarbach odnajdowanych w innych krajach spotyka się nasze monety. Regulowano to publikując tablice ewaluacyjne określające wzajemny stosunek wartości różnych monet. Najbardziej znanym u nas przykładem takich tablic jest "Wizerunek i szacunek mynic wszelakich cudzoziemskich" Kaspra Rytykiera wydany w Krakowie w roku 1600.

Duże zamieszanie w systemach porównywania pieniądza i w ordynacjach menniczych przyniosła zmiana stosunku wartości złota do srebra wywołana potężnym importem kruszców z Ameryk. Złoto zaczęło drożeć. W 1501 r. za Olbrachta, stosunek cen złoto do srebra wynosił 1 do 7,5 a w roku 1600 za Zygmunta III już 1 do 11,5. Przy tym oba kruszce straciły moc nabywczą, staniały w stosunku do żywności i większości towarów. Inaczej mówiąc, ceny wzrosły. Jeśli przyjąć, że za Olbrachta siła nabywcza grosza wynosiła 100 jednostek, to za Zygmunta III spadła ona do niecałych 20 jednostek.

Zachowało się wiele dokumentów zawierających informacje o cenach i zarobkach w różnych okresach. Porównywanie siły nabywczej pieniądza w różnych miejscach i różnym czasie nie jest łatwe, bo trudno znaleźć jej uniwersalny miernik. Jednym z takich mierników jest TROFA. Co to słowo oznacza? Najprościej mówiąc, trofa to ilość pokarmu zapewniająca przeciętne potrzeby energetyczne średnio aktywnemu człowiekowi przy zastrzeżeniu racjonalnego odżywiania. Więcej na ten temat w jednym z moich felietonów z 2004 r. Tam też znajdziecie informacje o wydawnictwach, z których można dowiedzieć się ile zarabiali i wydawali nasi przodkowie. Zainteresowanym mogę polecić jeszcze książkę Grzegorza i Anny Wójtowiczów "Historia monetarna Polski" i książkę, o której już na blogu wspominałem - "Wielki problem drobniaków" T. J. Sargenta i F. R. Veldego.

Kwestie z pogranicza numizmatyki i ekonomii, to temat rzeka (morze, ocean...). Sam problem psucia pieniądza opisany i przeanalizowany przez Kopernika (i Greschama) to godziny niełatwej lektury. Zainteresowanych zachęcam do poszukiwań źródeł, na przykład w Federacji Bibliotek Cyfrowych. Niektóre teksty czyta się, jak najlepsze kryminały.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.