Strony

poniedziałek, 21 grudnia 2015

"A taki był piękny, amerykanski..."

Mam taką zasadę: gdy zauważę coś dziwnego, nietypowego wśród drobnych wydawanych jako reszta przez sprzedawcę (zdarza się to coraz rzadziej - czytaj wczorajszy wpis), to nie protestuję. Udaję, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tą drogą trafiały do mnie drobne monety obiegowe z połowy Europy, zwykle współczesne, ale pamiętam i okazy przedwojenne.
Dzisiaj w jarzyniaku wydano mi zaśniedziały krążek, którego w pierwszej chwili po wyjęciu z portmonetki nie mogłem zidentyfikować. Po wypłukaniu w  wodzie i przetarciu papierowym ręcznikiem identyfikacja przestała być problemem.
Widać nawet rocznik!
No dobra, pieniążek nie "amerykanski", tylko angielski.

I po co nam to było. Zamiast wydawać rocznie 107 milionów na "miedziaki" bite w Warszawie, wydajemy 54 miliony na "miedziaki" (cudzysłów powinien chyba być podwójny) bite w Anglii. Wygląda na to, że oszczędzamy. Teoretycznie tak, ale zamiast oszczędzać 53 miliony można było zaoszczędzić całe 107 milionów. Wystarczyło zrezygnować z monet trzech najniższych nominałów.


1 komentarz:

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.