Strony

niedziela, 23 października 2022

Stan zachowania - obiecany wpis, którego nie będzie.

W odpowiedzi na jeden z komentarzy pod wpisem z ubiegłego tygodnia napisałem: "Dlaczego kwestionuje Pan/Pani ocenę gabinetu numizmatycznego? Które szczegóły o tym zadecydowały? Czy rozróżnia Pan/Pani stan zachowania od jakości bicia i wrażenia wywieranego przez monetę? Muszę chyba poświęcić tym tematom osobny wpis."

Zanim zabrałem się do spełnienia obietnicy, przeczytałem to, co na ten temat napisałem w marcu 2011 roku. Przeczytałem i zacząłem się zastanawiać. Cóż nowego mógłbym dodać do tego, co wtedy opublikowałem? Na pewno jakieś poglądowe zdjęcia. Ale..

Nie chcę wykorzystywać zdjęć z ofert aukcyjnych monet, których nie kupiłem. Takie przykłady publikowane w sieci zwykle prowadzą do sporów nie do rozstrzygnięcia. Ja mam swoje racje, firma - właściciel bądź pracownik - swoje, przy czym ja będę na z góry straconej pozycji, bo oni mieli monetę w ręku, a ja nie.

Ograniczę się więc do:

  • autocytatu z roku 2011

Stan zachowania i jakość bicia to dwie zupełnie różne sprawy. Dawne monety, bite ręcznie albo na prymitywnych maszynach przy pomocy ręcznie grawerowanych stempli, na krążkach wytwarzanych dość prymitywnymi metodami z definicji nie mogą wyglądać idealnie. Już opuszczając mennicę były niedoskonałe. Stąd często w katalogach aukcyjnych mamy opis "piękne bicie", "bardzo ładny egzemplarz" itp. Jednocześnie, tak określona moneta może być np. w IV stanie zachowania. 

Pamiętajmy, że stan zachowania opisuje nam w jakim stopniu moneta zmieniła swój wygląd od momentu opuszczenia mennicy, albo nawet od momentu zdjęcia jej z prasy menniczej!

  • kilku zdjęć moich monet
Co je łączy, poza tym, że cała czwórka to wiek XVII? Rozziew między stanem zachowania, a wyglądem. Trzykrajcarówkę Leopolda oglądaną przez dobrą lupę trudno ocenić niżej, niż na I-. Legenda po lewej stronie awersu i w dolnej części rewersu wygląda, jak wygląda, ale tak samo wyglądały w chwili gdy moneta wypadła prasy (bo to moneta walcowana). 

Przekrzywienie stempla trzymanego przez pracowników wybijających te boratynki spowodowało potężne niedobicia. Jednocześnie szczegóły rysunku dobitnie świadczą o tym, że monety te nie doświadczyły długiego obiegu. Obie kupowałem oceniona jako "pozastanowe", ale jestem przekonany, że kiedy wypadły spod stempli były może bardziej czerwonomiedziane, ale na pewno nie bardziej czytelne.. 
  • jednego zdjęcia monety, której nie mam
To nie dwie różne monety. To ta sama moneta sfotografowana w różnych warunkach - różny sprzęt, ale przede wszystkim różne oświetlenie. Być może dodatkowo jakaś komputerowa obróbka obrazu. Znakomity przykład, jak skrajnie różnie można oceniać monetę wyłącznie na podstawie zdjęć. Zdjęcie pochodzi z wątku z forum TPZN

Na koniec krótkie wspomnienie z katowickiej giełdy filatelistycznej na ul. Sienkiewicza. Lata, lata temu bywałem na niej bo i znaczki mnie interesowały. Podsłuchałem tam bardzo charakterystyczną rozmowę. Jeden z gości giełdy zrezygnował z wcześniej umówionego  zakupu - chodziło o nie pamiętam już jaki znaczek, ale nie byle co bo mowa była o dużych pieniądzach. Powodem rezygnacji miała być dorabiana guma (dla laików - ten klej do lizania na drugiej stronie znaczka). Sprzedający denerwował się wskazując, że przecież na znaczku są stempelki gwarancyjne samego Lesława Szmutza (wybitnego eksperta PZF). "A co mi tam jakiś Szmutz czy inny ekspert, ja swoje oczy i rozum mam. To jest lewe!". Kto w tym sporze miał rację, nie wiem. Zapamiętałem jedno - i sprawdza się to równie dobrze w naszym hobby - ekspert ekspertem, grading gradingiem, ale swój rozum i oko trzeba mieć. A żeby je mieć trzeba oglądać monety, setki monet, tysiące monet, kilogramy monet...

7 komentarzy:

  1. " ekspert ekspertem, grading gradingiem, ale swój rozum i oko trzeba mieć" - mysle ze to nic nowego i wielu ( szczegölnie , gdy chodzi o wydanie grubszej gotöwki ) trzyma sie tej zasady niezlomnie . Nie dotyczy to oczywiscie spekulantöw, wietrzacych mozliwy zarobek, ktörych wiedza na temat moze nie jest nawet podstawowa. Z drugiej strony, jakies ogölne zasady, musza byc. Moneta idealna to stan 1. Moneta wychodzaca spod prasy lub mlotka, trafiajac od razu do numizmatyka ( nie bedaca w obiegu ), ale majca juz wady technologiczne - nie jest stanem 1, lecz destruktem w stanie 1. Oczywiscie trzeba tu , jak Pan wspomnial , tez warunki ( wiek ) bicia monety uwzglednic. Ale przykladem zastosowania zasad ogölnych w ocenie monet w katalogach ( ktöre mi tu na szybko przyszly do glowy ) sa monety 5 i 20 Heller z Tabora bite w roku 1916. W katalogu Jäger Nr. 723- 727 (a,b) znajduje sie nastepujaca notatka "Stücke in Stempelglanz kommen praktisch nicht vor" ( egz. w stanie 1 praktycznie nie ma ). Pytanie : dlaczego? Odp. Monety byly bite jako monety zastepcze w warsztatach kolejowych, kierowanie i wykananie bicia przez ludzi , ktörzy wiedze na temat bicia monet przeczytali w leksykonie. Krazki wykonane bardzo niedokladnie, z duza rozbieznoscia materialowa i wagowa. Stemple niehartowane ulegaly szybko zuzyciu. Praktycznie zadna moneta wychodzaca spod prasy nie byla moneta w stanie 1 , i to tez uwzglednil Jäger trzymajac sie zasad ogölnych. Moim zdaniem Rozum+zasady+logika=prawidlowa ocena. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawiązując do Pana apelu z czerwca 2019 roku:
    5 złotych Nike
    Bruksela
    1928 napis 7,7 mm
    Warszawa
    1928 napis 12 mm znak 2 mm
    1930 napis 14,4 mm znak 1,1 mm
    1931 napis 13,4 mm znak 1,0 mm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam że odkrywam koło ale wydaje się interesujące włączenie do rozważań pięciozłotowych Sztandarów z 1930. Inskrypcja ta sama, wymiary monety też, powstawały w tych samych latach i miejscu i zapewne technologia rantu mogła być wspólnym mianownikiem.

      Usuń
    2. Oczywiście, że to ta sama technologia i te same urządzenia. Na warsztat wziąłem "Nike", w nadziei na ustalenie dodatkowego elementu ułatwiającego odróżnianie oryginałów od fałszerstw bitych stemplami albo polegających na przeróbce daty.

      Usuń
  3. Ja czuje się tym wpisem mocno przekonany, a porównanie tych dwóch zdjęć Nike szerzej otworzyło mi oczy - różnica w jakości a może raczej w technice wykonania fotografii jest kolosalna. Też niejednokrotnie wyrażałem opinie, że z ocenami stanu monet na aukcjach jest coś nie tak, ale widzę, że często mogłem się mylić...

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozum i oko bardzo się wyostrzają po zakupie monety, która na fotkach była piękna i gładka, a przychodzi nam wyszorowana. Zwłaszcza gdy kupujemy u znanego i renomowanego sprzedawcy. Tylko że czasem sprzedawca do perfekcji opanowuje grę światłem i wychodzą takie zdjęcia jak to po lewej. W mojej opinii jest to po prostu bezwstydne i po raz kolejny utwierdzam się w moim zdaniu co do tego domu aukcyjnego.

    OdpowiedzUsuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.