Strony

poniedziałek, 17 listopada 2014

Z numizmatycznych podróży.

Trzy lata temu, listopadowy długi weekend spędziłem w Kutnej Horze. W tym roku wybrałem się jeszcze dalej.

Kutna Hora kojarzy się oczywiście z groszami praskimi. A z czym kolekcjoner monet powinien kojarzyć Jachymov?
A może powinienem napisać Joahimsthal.
Dziś na budynku, który był dla mnie pierwszym, ale nie głównym celem wycieczki jest taka tablica
Zanim jednak mincovna zyskała miano kralovskej, była mennicą prywatną. Założyli ją bracia Schlik (po czesku Šlikové) po uzyskaniu w 1520 roku od króla Ludwika Jagiellończyka prawa bicia monet. Pierwszy warsztat menniczy znajdował się w górującym nad miasteczkiem zamku Freudenstein. Dziś pozostały z niego dwie baszty. Jedną widać ładnie z uliczek na wschodnim stoku doliny.
Schlikowie bili monetę grubą. Na awersie dużych, srebrnych krążków umieścili wizerunek króla Ludwika, na rewersie świętego Joahima (Jáchyma) trzymającego ich herb. Od miejsca bicia nazywano je "Joachimsthalergulden". Nazwa przydługa, toteż wkrótce skróconą ją do Joachimsthaler, a następnie do Thaler. Stąd już blisko do talara i... dolara. Kiedyś już o tym pisałem.
Interes musiał się kręcić wspaniale, a hrabiowie Schlik bogacili się chyba zbyt szybko, więc jak to bywa, władca skorzystał ze swej władzy. Władcą tym nie był już Ludwik, tylko nowy, czeski król Ferdinand I z rodu Habsburgów. W 1528 r. odebrał Schlikom prawo bicia monety i przejął ich mennicę. Odtąd była mennicą królewską aż do roku 1671. W okolicznych górach brakło surowca.
Od 1964 roku w budynku mennicy mieści się muzeum.
Muzeum, jak muzeum. Z tych bardziej tradycyjnych. Kasa i ciąg sal z gablotami. Listopad, to nie sezon turystyczny - muzeum zwiedzałem sam, bez przewodnika (jak lubię), sam włączałem do kontaktu wtyczki od oświetlenia niektórych gablot (bo leżały sobie odłączone na podłodze, chyba dla oszczędności energii).
A w gablotach były rzeczy piękne. Na początku kolekcja minerałów z okolicznych gór, nieprzypadkowo zwanych Kruszcowymi albo Rudawami (od rud metali, a nie koloru włosów tubylców).
Dalej to, co zobaczyć chciałem bardziej
talary hrabiów Schlik
ich opisy i monety Habsburgów
monety Habsburgów
monety Habsburgów
Nie mogło zabraknąć mincerza
W misie leżały rzecz jasna kopie (nie wziąłem ani jednej, słowo honoru!), a jeśli ktoś pomyślał sobie patrząc na tę kukłę, że można było tą metodą bić talary, to muszę go wyprowadzić z błędu. Do wybicia srebrnej monety o średnicy około 40 mm trzeba znacznie mocniejszego uderzenia. Pierwsze talary bito korzystając z urządzenia przypominającego kafar, który widuje się dziś na dużych budowach.
Z oryginalnego wyposażenia Mennicy nie pokazano żadnych urządzeń. Nie wiem, czy jakieś zachowały się do dziś, a nie bardzo było z kim na ten temat rozmawiać.
Slečna pilnująca muzeum nic na ten temat nie wiedziała, a rozmowa z nią od samego początku nieźle mnie ubawiła. Wchodząc przywitałem się polskim "dzień dobry" i jak należy dodałem "dobrý den". W odpowiedzi usłyszałem "ajn moment, zehn minuten" (szkoda, że nie potrafię oddać akcentu). Okazało się, że przyszedłem pod koniec przerwy trwającej od 12 do 13. Przeprosiłem, wróciłem gdy zegar z ratuszowej wieży skończył wybijać trzynastą. Kupiłem bilet, zapytałem, czy mogę fotografować (wolno, nawet z lampą błyskową) i już miałem ruszyć w kierunku sal ekspozycyjnych, kiedy panienka przypomniała sobie, że jestem obcokrajowcem wobec czego z uśmiechem wręczyła mi zbindowany plik kartek z opisami sal i eksponatów.
Bardzo była zdziwiona, kiedy grzecznie podziękowałem, mówiąc, że od opisów po rosyjsku wolę jednak standardowe objaśnienia po czesku, które jak sądzę są przy eksponatach. Przyznała się, że nie była pewna, skąd też mogłem przyjechać. Stwierdziła, że dość zrozumiale mówiłem po czesku, tyle że z dziwnym akcentem. Kiedy przyznałem się, że jestem z Polski wyjaśniła, że nie miała okazji osłuchać się z naszym językiem, bo goście z Polski są w tych okolicach bardzo rzadko. Potwierdziła to później właścicielka pensjonatu, w którym się zatrzymałem.

Z dawnego wyposażenia mennicy zachowała się jedynie konstrukcja pieców do wytopu srebra (w piwnicach)
oraz imponujący komin


Na zwiedzanie jachymowskiego muzeum warto przeznaczyć nawet dwie godziny. Ekspozycja nie ogranicza się do tematyki górniczo-menniczej. Krótki przegląd można znaleźć na stronach muzeum.

Na dziś koniec, choć to nie koniec relacji w wyprawy. Jak już pisałem, Jachymov nie był jej głównym celem. Ciąg dalszy za kilka dni.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.