Strony

niedziela, 24 maja 2015

Do Tych, czy do Tychów?

Przygotowując się do dzisiejszego wpisu musiałem sprawdzić czy mam Was zachęcać na wycieczkę do Tych, czy do Tychów. Zachęcić chcę, bo przedwczoraj, w piątek, łącząc pożyteczne z przyjemnym pierwszy raz zajrzałem nad Jezioro Paprocańskie. Wcześniej jakoś nigdy nie znalazłem na to czasu, czego od dwóch dni żałuję.
W piątkowe popołudnie pogoda nie zachwycała
ale samo miejsce, jak najbardziej.
Po powrocie do domu sprawdziłem jak to wygląda na mapie 
i wobec tego, że musiałem być w Tychach i w sobotę, i dzisiaj, w niedzielę, decyzja nie mogła być inna. Na dzisiejszy wyjazd wrzuciłem do bagażnika buty do biegania i zapasowy t-shirt (kolejny kłopot z polszczyzną t-shirt, czy tiszert?).
Dwanaście stopni - na szczęście powyżej zera - i leciutka mżawka to może nie pogoda wymarzona do biegania, ale też i nie odstręczająca. Obawiałem się, że po oddaleniu się od zagospodarowanej części w pobliżu tyskiej piramidy, już tak ładnie nie będzie. Myliłem się. Dookoła jeziora jest utwardzona, szeroka ścieżka dla rowerzystów, biegaczy i spacerowiczów. Jest czysto. Nawet na miejscach okupowanych przez wędkarzy, co wcale nie jest oczywiste. Dookoła prawdziwy las, na horyzoncie żadnych kominów i chłodni, jak nad Pogorią. Po prostu super.

Podobnie, jak do dzisiaj nie wiedziałem, że w niedalekim sąsiedztwie jest takie sympatyczne miejsce, tak i do wczoraj żyłem w błędnym przeświadczeniu, że fakt istnienia jednofenigówek Królestwa Polskiego z datą 1917 nie był znany przed rokiem 1967. Nie ma ich ani w pierwszym powojennym katalogu publikowanym przez Władysława Terleckiego od 1957 r. w Wiadomościach Numizmatycznych, ani w pierwszym wydaniu Katalogu Monet Polskich 1916-1965 tegoż autora. Rok 1967 jest ważny, bo wtedy właśnie dwóch anonimowych dziś kolekcjonerów uzyskało dostęp do tego, co pozostało po pożarze mennicy w Stuttgarcie, który wybuchł po bombardowaniu miasta 20 i 25 lutego 1944 roku. Odbudowując miasto zgromadzono na składowisku metal wydobyty z gruzów mennicy, w tym monety, niewykorzystane krążki oraz próby przechowywane w archiwum mennicy. To stamtąd w roku 1967 na rynek numizmatyczny trafiły prawdziwe rarytasy, niestety w przeważającej większości uszkodzone w pożarze i podczas późniejszego przechowywania w złych warunkach (informacja pochodzi ze strony internetowej firmy Münzenversandhaus Reppa GmbH).
Tak myślałem do wczoraj. A zmieniło się to za przyczyną monet Augusta III.
Zbierając materiały do opracowania na temat jego szelągów i groszy koronnych przeszukuję "półki" bibliotek cyfrowych. Co można tam znaleźć? Na przykład katalogi ofertowe. W jednym z nich wyceniono niektóre szelągi
i grosze
Katalog wydano w roku 1876. W ofercie krakowskiego antykwariatu nie ma grosza z roku 1752, ale są wszystkie pozostałe, łącznie z rocznikiem 1758 i wszystkie w tej samej cenie! Gdyby ktoś z Was zastanawiał się, skąd w tym zestawieniu grosz z roku 1753 z literą H, to proszę zwrócić uwagę na umieszczony przy nim numer z Zagórskiego. 640, to grosz z literą H, ale z roku 1754, a nie 1753. Ktoś, kto przygotowywał katalog do druku pomylił się po prostu.
Friedlein, moim zdaniem całkiem słusznie, potraktował szeląga 1751 z literką S, jako monetę pospolitą. Nie mam pojęcia, dlaczego Kamiński z Żukowskim oszacowali jej wartość na R7. Z kolei dziwi mnie troszkę fakt jednakowej wyceny szeląga 1749 bez literki i szeląga 1753 z literką A (ten ostatni wydaje mi się częściej występować), za to nie dziwi mnie, że oba te szelągi wyceniono kilkakrotnie wyżej od pospolitych groszy.

Ale ja przecież miałem pisać o fenigu z 1917 roku, a nie saskich miedziakach. Już wracam do tematu. Trafiłem mianowicie na  taki katalog,
a w nim
Wynika z tego, że świadomość istnienia feniga z datą 1917 miał już w roku 1929 jeden z naszych najbardziej znanych kolekcjonerów monet. Katalog aukcji frankfurckiej firmy Leo Hamburgera z 9 maja 1932 roku, na której pod młotek poszły rarytasy z kolekcji Chomińskiego jest do dziś cennym źródłem wiedzy numizmatycznej.
Dlaczego autorzy powojennych katalogów tak długo nic o fenigu 1917 nie wspominali?

Przy okazji. Mam w archiwum zdjęcia 27 różnych, ale bezspornie oryginalnych egzemplarzy feniga KP z 1917 r., które pojawiły się w ostatnich kilkunastu latach na rynku numizmatycznym. A są też przecież egzemplarze przechowywane w zbiorach muzealnych. Według klasyfikacji przyjętej dla monet znanych (zachowanych) przyjętej w katalogach E. Kopickiego oznacza to stopień rzadkości R5 (znanych 26 do 120 sztuk). Zdecydowanie odbiega to od szacunku R8 (2 do 3 sztuk), jaki dał tej monecie Kopicki w Ilustrowanym Skorowidzu w roku 1995.

P.S.
Można do Tych (forma poprawna leksykalnie), można do Tychów (regionalizm, ale rozpowszechniony na tyle, że nie uznawany za błąd).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.