Strony

wtorek, 29 września 2015

Przepraszam...

Niewiele się tu ostatnio dzieje. Przepraszam, ale potrwa to jeszcze przez mniej więcej miesiąc. Piszę teraz dużo, dużo więcej niż zwykle, ale nie tu. Składam w całość to, co przez ostatnich pięć lat gromadziłem na temat szelągów i groszy koronnych Augusta III Wettyna.
Blog musi poczekać, bo nie chcę się rozpraszać.

Kto próbował, wie jak trudno zapisywać myśli w sposób czytelny, logiczny, zrozumiały dla jak najszerszego grona odbiorców. Mam, lekko licząc, kilkaset zdjęć odmian i wariantów monet, o których piszę. Do tego dochodzi ponad setka notatek z książek, katalogów, artykułów. Notatek z tekstów pisanych od czasów tym monetom współczesnych, do dzisiaj. Niełatwo to uporządkować i skleić w strawną całość.

Monety, to "twarde" fakty (pod warunkiem, że na tyle dobrze zachowane, na tyle czytelne, żeby niuanse rysunku i legend można analizować bez cienia wątpliwości). Trzeba tylko uważać, żeby się nie zgubić, żeby widzieć równie dobrze i las i drzewa.
Publikacje, to sprawa całkiem inna. Jedne są bardziej wiarygodne, inne mniej. Gdy rozbieżności między publikacjami dotyczą monet, to można próbować je weryfikować na podstawie monet właśnie. Gdy rozbieżne są opinie - ich jakość można oceniać po jakości materiału źródłowego i jasności rozumowania. Gorzej, gdy autorzy piszą różnie o wydarzeniach. Na przykład w kwestii groszy z datą 1758. W literaturze numizmatycznej spotykamy się z różnymi wyjaśnieniami kto i gdzie te grosze wybił:
  • Marian Gumowski w pracy "Gubin i jego mennice" pisze, że mennica w Gubinie została zamknięta w roku 1755 na rozkaz Fryderyka II. To chyba nie jest zgodne z prawdą, bo wojska pruskie wkroczyły do Saksonii dopiero 29 Sierpnia 1756 r. Gumowski pisze dalej, że w roku 1758 rozkazem Fryderyka II na krótko uruchomiono mennicę gubińską i wybito pewną ilość groszy z datą 1758.
  • Józef A. Szwagrzyk w Pieniądzu na ziemiach polskich X - XX w. pisze tak: "od 1758 r. szelągi i grosze bili bezprawnie tymi samymi stemplami mincerze pruscy Fryderyka II ...".
  • Borys Paszkiewicz w "Podobna jest moneta nasza do nadobnej panny" sugeruje, że grosze z datą 1758 wybito w Lubowli na Spiszu, nie precyzując jednak kto stał za tą emisją.
  • Jeśli przyjąć, że Konopczyński prawidłowo zinterpretował materiały źródłowe, to możliwe jest że na Spiszu bito polskie miedziaki koronne. W takim przypadku była by to emisja "prywatna" na rachunek ministra Brühla, podskarbiego Teodora Wessela i Piotra Mikołaja Neugarten von Gartenberg Sadogórskiego, a rzecz miała miejsce nie w roku 1758, a trzy lata później, w okresie piastowania starostwa spiskiego przez ministra Brühla. Uprawdopodobniają to dodatkowo archiwa opublikowane przez Františka Žifčáka (Mincovňa v Starej Ľubovni, Spravodaj Slovenskej numizmatickej spoločnosti 2/1986).
  • F. Freiherr von Schrötter w drugim tomie "Das preußische Münzwesen im 18. Jahrhundert, Die Münzen aus der Zeit des Königs Friedrich II. des Großen" przypisał grosze 1758 działalności Fryderyka, określając miejsce ich bicia na Drezno lub Lipsk.
Jak rozstrzygnąć, kto ma rację? Które źródło uznać za wiarygodne, a które odrzucić?
Najrozsądniejszym wyjściem wydaje się rezygnacja z rozstrzygnięcia i ograniczenie się do zacytowania takich całkowicie lub częściowo sprzecznych treści i pozostawienie decyzji czytelnikom. Mam wątpliwości, czy to właściwa droga, czy nie lepiej napisać tylko o tym, co pewne. A może jednak spróbować ocenić wiarygodność źródeł?

Znacie to. Wszyscy to znamy. Kafelkarz narzeka na murarza, murarz na architekta, elektryk na kafelkarza, malarz na elektryka:
- Panie Jurku, a kto to Panu tak s...ł Co za patałach to murował/malował/projektował ?!?!!! (niepotrzebne skreślić)
Często zdarza mi się podobnie reagować na to, co napisali poprzednicy. I od razu przychodzi otrzeźwienie - przecież o moim pisaniu ktoś może pomyśleć tak samo. Staram się więc jak moge, żeby nie powtarzać bzdur, żeby opinie i tezy formułować tylko gdy potrafię je logicznie wyprowadzić korzystając z nie budzących wątpliwości przesłanek.
Staram się pisać zwięźle, ale bez nadmiernych uproszczeń i skrótów, żeby czytało się to dobrze (pamiętając, że ma to jednak być coś bliższego nauce, a nie literaturze). Mimo to tekst się wydłuża. Dziś doszedłem do 37 stron, a do końca jeszcze daleko.

Wiecie, co w tej żmudnej pracy najlepsze?
Monety mówią. Opowiadają. Nie śmiejcie się, naprawdę mówią. Wystarczy uważnie słuchać. W chaotycznym gąszczu zdjęć, liczb, opisów, relacji zaczynają pojawiać się uporządkowane wzory, sekwencje, ścieżki. Ujawniają się powiązania wcześniej nie przeczuwane. O niektórych takich momentach już tu pisałem. O innych przeczytacie, kiedy skończę pisać.

Żeby nie zagrzebać się całkiem w tym osiemnastym wieku, od czasu do czasu wybieram się "na łowy". Bezkrwawe nawet dla portfela. Ostatnio coś  ciągnie mnie w stronę antyku. Najnowszy nabytek - poczta dziś dostarczyła:

Moneta opisana, jako "Roman Coins, Constantin I" jest w rzeczywistości monetą jego i Fausty syna, Konstancjusza II. To centenionalis wybity w Antiochii w latach 348-350 n.e. (RIC VIII Antioch 125). Duża, ładna moneta - 22,4 mm, 4,5 g.

niedziela, 13 września 2015

Sarmaci

W drugim tomie katalogu kolekcji Emeryka Hutten-Czapskiego znajdujemy rozdział z monetami obcymi odnoszącymi się do historii Polski i jej miast. Rozdział rozpoczyna follis Konstantyna I Wielkiego wybity w latach 324-325 n.e. w Sirmium -obecnie Sremska Mitrovica, miasto nad Sawą na terenie Serbii.
Na rewersie monety przedstawiono boginię Wiktorię depczącą jeńca, trzymającą w jednej ręce tropajon, w drugiej gałązkę palmową. Scenę otacza napis SARMATIA DEVICTA.

Bez wyjaśnień się nie obędzie.
Tropajon to symbol zwycięstwa - zbroja ściągnięta z wroga (trofeum), gałązka palmowa- znak mocy i zwycięstwa. I jeszcze stopa na grzbiecie pokonanego. Nie tylko pokonanego, ale i podporządkowanego. Moneta upamiętnia zwycięstwa Konstantyna nad Sarmatami odniesione w roku 322. Zwycięstwa, które zapewniły Rzymowi na pewien czas spokój na granicy nad Dunajem.

Dlaczego Czapski uznał tę monetę za związaną z Polską? Pośrednio zawinił Karol Beyer (muszę i tu o nim coś więcej napisać), bo to od niego Czapski nabył tę monetę w maju 1872 r. Winowajców ważniejszych trzeba szukać w czasach znacznie wcześniejszych, bo teorie wiążące (a nawet utożsamiające) Słowian - a więc i Polaków -  z Sarmatami sięgają średniowiecza. To wtedy uczeni odkrywali na nowo pisma starożytnych (Herodota, Ptolomeusza, Pliniusza) i z różnym skutkiem starali się identyfikować starożytne nazwy krain i ludów. Długosz, opisując geografię Polski, nazywał Karpaty górami sarmackimi, a Bałtyk morzem sarmackim. Późniejsze dzieła (m. innymi Miechowity i Kromera) utrwaliły pogląd o sarmackim pochodzeniu Polaków. Jeszcze Staszic w 1807 r. pisał "O ziemiorództwie gór dawnej Sarmacyi". Późniejsi badacze zanegowali sarmackie pochodzenie Polaków. Zdecydowanie sprzeciwił się tej teorii Joahim Lelewel (też mocno zainteresowany numizmatyką!). Mimo to w czasach Czapskiego nie brakowało numizmatyków uważających, że naszymi przodkami byli waleczni Sarmaci. Dlatego w katalogach zbiorów Leona Mikockiego, Antoniego Ryszarda, Karola Beyera na jednych z pierwszych pozycji znajdują się denary Marka Aureliusza z legendą awersu M.ANTONINVS AVG. GERM. SARMAT. P.P.S.O. i follisy Konstantyna Wielkiego z rewersem SARMATIA DEVICTA.

Kiedy przeglądając monety wystawione na eBay zauważyłem tę monetkę
ustawiłem limit w snajperze. Niewysoki, ale wystarczył. Moneta już do mnie jedzie. Gdy dotrze na miejsce będę mógł się upewnić co do mennicy, w której ją wybito. Na zdjęciu z aukcji wydaje się, że litery w odcinku to STRN. To oznaczało by mennicę w Trewirze, mieście założonym na miejscu obozu Legionów Juliusza Cezara, które podbiły  celtyckie plemiona Trewerów pomiędzy 58 a 50 p.n.e. Miasto powstało w 16 p.n.e. Rzymianie nazwali je Augusta Treverorum ku czci cesarza Augusta.

Może też okazać się, że w odcinku jest SIRN, co wskazywało by na Sirmium, jak w przypadku monety Czapskiego. Co ciekawe, ostatnia litera odcinka wydaje się niewątpliwa - N. Nie natknąłem się w literaturze na taką monetę. Na razie cierpliwie czekam.

Aktualizacja 19.09.2015
Moneta dotarła. Jednak SIRM, czyli mennica w Sirmium. Zostaje w kolekcji.

Miało być coś o muzyce.
Proszę bardzo.
Katowice świętują w tym roku 150-lecie istnienia. Z tej okazji odbywa się mnóstwo imprez, wystaw, koncertów. Nie mogłem nie skorzystać z okazji obejrzenia plenerowego koncertu Archive na terenach po zamkniętej kopalni "Katowice" , które miasto od kilku lat przekształca w strefę kultury. To tu mieszczą się nowa siedziba Muzeum Śląskiego, nowy wspaniały budynek Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Międzynarodowe Centrum Kongresowe - bliski sąsiad słynnego "Spodka". Znika powoli rozbierany od góry paskudny wieżowiec DOKP.
Na tym terenie jest też wystarczająco dużo miejsca, by organizować duże koncerty plenerowe.

W piątek, 11 września odbyły się w tym miejscu dwa świetne koncerty. Najpierw pokazała, co potrafi Natalia Przybysz
 zdjęcie z http://www.cityfun24.pl

później Archive

zdjęcie z profilu grupy na Facebooku

Obydwa koncerty (znakomite!) potwierdziły to, co zawsze powtarzałem - słuchanie muzyki z płyt jest jak lizanie cukierka przez szybę. Dopiero muzyka słuchana na żywo daje pojęcie o tym co naprawdę potrafią muzycy.
Wysłuchanie tego to też tylko namiastka, ale posłuchajcie - 150 lat Katowic - Archive  na bis.

Jeszcze tylko miesiąc i parę dni, a zweryfikuję umiejętności moich ulubieńców.

P.S.
Natalia Przybysz na bis zaśpiewała "Sto lat" (nie, nie ten biesiadny evergreen), poprzedzając to życzeniami dla słuchaczy. Powiedziała, że mogły by to być też życzenia dla miasta, ale "co to sto lat dla miasta...". A nad nią był napis 150 lat miasta Katowice. Dla Katowic sto lat to wieczność. Dwieście lat temu były tu lasy i mokradła.











czwartek, 10 września 2015

Pięć lat, sześćdziesiąt miesięcy, 297 wpisów.


Równo, równiutko pięć lat temu napisałem "Zbierajmy monety, a nie monetopodobne bibeloty".
Odwiedziliście mnie przeszło 425 tysięcy razy. Odbieram to jako zachętę do dalszego pisania i serdecznie wszystkim tu zaglądającym dziękuję.

Najpoczytniejsze wpisy to:
12902
5432
5415
04.11.2010,
3236
3072

Tematyka wpisów zajmujących pierwsze dwa miejsca na pudle zawsze interesowała kolekcjonerów i zawsze budziła zażarte dyskusje, żeby nie powiedzieć kłótnie. O ile ocena stanu zachowania zawsze jest oceną subiektywną i dyskusje w tym temacie są wskazane (jeśli merytoryczne, to zawsze pouczające), to na pytanie - czyścić, czy nie? moim zdaniem odpowiedź może być tylko jedna.
NIE CZYŚCIĆ!
Jeśli pytasz, to znaczy, że nie masz pewności ani w kwestii potrzeby takiego działania ani w kwestii wyboru właściwej metody. Więc nie niszcz. Gdybym miał mały ułamek procenta monet zniszczonych "czyszczeniem" w czasie tych pięciu lat pisania bloga, miałbym najwspanialszą kolekcję numizmatyczną w całej okolicy.

Popularność kolejnych dwóch wpisów z tej pierwszej piątki bardzo mnie cieszy, bo dowodzi zapotrzebowania na wiedzę.

Dlaczego przedurlopowy wpis sprzed roku jest aż tak popularny - nie wiem.

Skąd do mnie trafiacie?
www.google.pl 110045
www.google.com 10222
www.poszukiwanieskarbow.com 2476
monety.pl 1953
forum.tpzn.pl 1818
www.facebook.com 1816

Chyba muszę zastanowić się nad sensem poświęcania czasu Facebookowi.

Najczęściej wyszukiwane słowa kluczowe, które kierowały na mojego bloga to:
"zbierajmy monety" 3467
"jerzy chałupski" 531
"zbierajmymonety" 455
"10 groszy 1840" 325
"10 groszy 1923" 298

 Bez niespodzianek

Późno się zrobiło. Idę świętować pięciolecie bloga.
Następny wpis pojawi się w weekend - będzie o muzyce i ...
O czym by tu...?
Może znów o monetach?
Na przykład o tej.

środa, 2 września 2015

Co słychać?

To zależy od tego, gdzie się ucho przyłoży.

Suchar, wiem. Ale...


Od lat (jeśli nie stuleci) wprawne ucho ratowało ludzi przed przyjmowaniem fałszywych monet. Wystarczyło zakręcić monetą na twardym stole i było wiadomo - to srebro, a to nie.

Teraz, kiedy światem rządzi elektronika, ucho można zastąpić dobrym mikrofonem przypiętym do komputera. Tak przynajmniej twierdzą naukowcy z uniwersytetu w Tallinie. Estońscy naukowcy opublikowali w czasopiśmie "ELEKTRONIKA IR ELEKTROTECHNIKA" wyniki badań nad akustyczną metodą umożliwiającą szybkie i pewne odróżnienie fałszywych monet euro "Acoustic Spectrum Analysis of Genuine and Counterfeit Euro Coins".
Jeden rysunek i dwie tabelki powinny wystarczyć do zrozumienia pomysłu Estończyków.



Otrzymano powtarzalne wyniki pozwalające na pewne wyselekcjonowanie falsyfikatów. Metoda będzie bardzo pomocna w pracy banków i sieci sklepów obracających dużą ilością bilonu.
Jej pomysłodawcy podkreślają, że kolekcjonerzy również na niej skorzystają, bo można przy jej użyciu identyfikować produkty chińskich fabryk oferujących "kopie" okolicznościowych monet (nie tylko euro).

Puławscy policjanci też wytężyli słuch (i wzrok). Dwa cytaty z "Kuriera Lubelskiego"
31-letni mieszkaniec z Puław, posiadacz monet pochodzących z XI wieku, od dłuższego czasu próbował ustalić ich wartość, bo chciał je sprzedać. Sprawą zainteresowała się policja. Według Lubelskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków są to srebrne monety pochodzące najprawdopodobniej ze skarbu odkrytego w 1932 roku w Karczmiskach. Policjanci wyjaśniają w jaki sposób znalazły się w jego rękach.  




Policjanci wyjaśniają w jakich okolicznościach monety znalazły się w rękach puławianina. - Pamiętajmy, że wszystkie przedmioty będące zabytkami archeologicznymi odkrytymi, przypadkowo odnalezionymi albo pozyskanymi w wyniku badań archeologicznych stanowią własność Skarbu Państwa.
Pogratulować pewności siebie. Ciekawe, w jaki sposób biegli - bo na pewno trzeba będzie powołać biegłych - ustalą, czy te konkretnie monety pochodzą ze skarbu z Karczmisk. Skarbu, który po odkryciu niemal w całości włączono w zbiory Zamku Królewskiego w Warszawie i który bez śladu zaginął podczas wojny.


Cała Polska - i nie tylko polska - nadstawia ucha na wiadomości z Wałbrzycha. Czy z tunelu wyłoni się złoty pociąg, czy pociąg pancerny? Czy w ogóle jest jakiś tunel?
Na wszelki wypadek przypominam tabliczkę, którą każdy pasażer PKP musiał kiedyś widzieć