Blog musi poczekać, bo nie chcę się rozpraszać.
Kto próbował, wie jak trudno zapisywać myśli w sposób czytelny, logiczny, zrozumiały dla jak najszerszego grona odbiorców. Mam, lekko licząc, kilkaset zdjęć odmian i wariantów monet, o których piszę. Do tego dochodzi ponad setka notatek z książek, katalogów, artykułów. Notatek z tekstów pisanych od czasów tym monetom współczesnych, do dzisiaj. Niełatwo to uporządkować i skleić w strawną całość.
Monety, to "twarde" fakty (pod warunkiem, że na tyle dobrze zachowane, na tyle czytelne, żeby niuanse rysunku i legend można analizować bez cienia wątpliwości). Trzeba tylko uważać, żeby się nie zgubić, żeby widzieć równie dobrze i las i drzewa.
Publikacje, to sprawa całkiem inna. Jedne są bardziej wiarygodne, inne mniej. Gdy rozbieżności między publikacjami dotyczą monet, to można próbować je weryfikować na podstawie monet właśnie. Gdy rozbieżne są opinie - ich jakość można oceniać po jakości materiału źródłowego i jasności rozumowania. Gorzej, gdy autorzy piszą różnie o wydarzeniach. Na przykład w kwestii groszy z datą 1758. W literaturze numizmatycznej spotykamy się z różnymi wyjaśnieniami kto i gdzie te grosze wybił:
- Marian Gumowski w pracy "Gubin i jego mennice" pisze, że mennica w Gubinie została zamknięta w roku 1755 na rozkaz Fryderyka II. To chyba nie jest zgodne z prawdą, bo wojska pruskie wkroczyły do Saksonii dopiero 29 Sierpnia 1756 r. Gumowski pisze dalej, że w roku 1758 rozkazem Fryderyka II na krótko uruchomiono mennicę gubińską i wybito pewną ilość groszy z datą 1758.
- Józef A. Szwagrzyk w Pieniądzu na ziemiach polskich X - XX w. pisze tak: "od 1758 r. szelągi i grosze bili bezprawnie tymi samymi stemplami mincerze pruscy Fryderyka II ...".
- Borys Paszkiewicz w "Podobna jest moneta nasza do nadobnej panny" sugeruje, że grosze z datą 1758 wybito w Lubowli na Spiszu, nie precyzując jednak kto stał za tą emisją.
- Jeśli przyjąć, że Konopczyński prawidłowo zinterpretował materiały źródłowe, to możliwe jest że na Spiszu bito polskie miedziaki koronne. W takim przypadku była by to emisja "prywatna" na rachunek ministra Brühla, podskarbiego Teodora Wessela i Piotra Mikołaja Neugarten von Gartenberg Sadogórskiego, a rzecz miała miejsce nie w roku 1758, a trzy lata później, w okresie piastowania starostwa spiskiego przez ministra Brühla. Uprawdopodobniają to dodatkowo archiwa opublikowane przez Františka Žifčáka (Mincovňa v Starej Ľubovni, Spravodaj Slovenskej numizmatickej spoločnosti 2/1986).
- F. Freiherr von Schrötter w drugim tomie "Das preußische Münzwesen im 18. Jahrhundert, Die Münzen aus der Zeit des Königs Friedrich II. des Großen" przypisał grosze 1758 działalności Fryderyka, określając miejsce ich bicia na Drezno lub Lipsk.
Najrozsądniejszym wyjściem wydaje się rezygnacja z rozstrzygnięcia i ograniczenie się do zacytowania takich całkowicie lub częściowo sprzecznych treści i pozostawienie decyzji czytelnikom. Mam wątpliwości, czy to właściwa droga, czy nie lepiej napisać tylko o tym, co pewne. A może jednak spróbować ocenić wiarygodność źródeł?
Znacie to. Wszyscy to znamy. Kafelkarz narzeka na murarza, murarz na architekta, elektryk na kafelkarza, malarz na elektryka:
- Panie Jurku, a kto to Panu tak s...ł Co za patałach to murował/malował/projektował ?!?!!! (niepotrzebne skreślić)
Często zdarza mi się podobnie reagować na to, co napisali poprzednicy. I od razu przychodzi otrzeźwienie - przecież o moim pisaniu ktoś może pomyśleć tak samo. Staram się więc jak moge, żeby nie powtarzać bzdur, żeby opinie i tezy formułować tylko gdy potrafię je logicznie wyprowadzić korzystając z nie budzących wątpliwości przesłanek.
Staram się pisać zwięźle, ale bez nadmiernych uproszczeń i skrótów, żeby czytało się to dobrze (pamiętając, że ma to jednak być coś bliższego nauce, a nie literaturze). Mimo to tekst się wydłuża. Dziś doszedłem do 37 stron, a do końca jeszcze daleko.
Wiecie, co w tej żmudnej pracy najlepsze?
Monety mówią. Opowiadają. Nie śmiejcie się, naprawdę mówią. Wystarczy uważnie słuchać. W chaotycznym gąszczu zdjęć, liczb, opisów, relacji zaczynają pojawiać się uporządkowane wzory, sekwencje, ścieżki. Ujawniają się powiązania wcześniej nie przeczuwane. O niektórych takich momentach już tu pisałem. O innych przeczytacie, kiedy skończę pisać.
Żeby nie zagrzebać się całkiem w tym osiemnastym wieku, od czasu do czasu wybieram się "na łowy". Bezkrwawe nawet dla portfela. Ostatnio coś ciągnie mnie w stronę antyku. Najnowszy nabytek - poczta dziś dostarczyła:
Moneta opisana, jako "Roman Coins, Constantin I" jest w rzeczywistości monetą jego i Fausty syna, Konstancjusza II. To centenionalis wybity w Antiochii w latach 348-350 n.e. (RIC VIII Antioch 125). Duża, ładna moneta - 22,4 mm, 4,5 g.