Strony

niedziela, 2 kwietnia 2017

Zagadkowa niedziela

Szczecin, Królewiec, Gdańsk, Drezno - co łączy te miasta?
Łatwizna, powiecie, w każdym z nich była kiedyś mennica. To oczywiste. Co jeszcze? W każdej z tych mennic bito monety przeznaczone do obrotu w Polsce (albo, jak to się mówi "monety z Polską związane"). To równie oczywiste, a skoro takie oczywiste, to gdzie tkwi haczyk?
Znalazłem go trochę nieoczekiwanie, poszukując informacji o autorach stempli pruskich falsyfikatów polskich monet bitych w czasie wojny siedmioletniej. Wykaz rytowników stempli mennicy drezdeńskiej bez trudu można znaleźć w niemieckiej Wikipedii.
https://de.wikipedia.org/wiki/M%C3%BCnzst%C3%A4tte_Dresden#M.C3.BCnzgraveure_der_M.C3.BCnzst.C3.A4tte_Dresden_.28unvollst.C3.A4ndig.29
Te nazwiska znam od dawna. I z nimi łączy się wiele zagadek, bo nie mamy na przykład pewności, czy J. F. Stieler po powrocie z Gubina do Drezna pracował na rzecz pruskich dzierżawców mennicy. Próbując to ustalić, przeszukiwałem zasoby bibliotek cyfrowych. Żmudna praca, dodatkowo utrudniona tym, że większość potencjalnych źródeł informacji, to publikacje niemieckie, w tym dziewiętnastowieczne (i starsze) drukowane "szwabachą". Żmudna, ale owocna. Pod warunkiem, że ma się dobre pomysły na słowa kluczowe dla wyszukiwarek, a dokładniej mówiąc nie na słowa kluczowe, tylko ich powiązanie. Same hasła typu "mennica", "Drezno", "stempelschneider" dają nadmiar wyników. Te stają się interesujące tylko gdy słowa kluczowe pojawią się w odpowiednim, wspólnym kontekście.
I tak dotarłem do książki Tassilo Hoffmanna o przydługim tytule "Jacob Abraham und Abraham Abramson : 55 Jahre Berliner Medaillenkunst 1755 - 1810".
Oto, czego się z niej dowiedziałem.
Jacob Abraham urodził się w roku 1723 (lub 1722, jak podają niektóre źródła) w Strelitz w pochodzącej z Rosji rodzinie tzw. hofjuden - Żydów dworskich.
Określano tak żydowskich finansistów i kupców związanych z władcami niemieckich państw. Ze względu na swoją użyteczność dla władcy, hofjuden nie podlegali ani jurysdykcji państwowej ani sądownictwu rabinackiemu. Byli równie mocno uzależnieni od "swojego pana", jak on od nich.
Jacob Abraham jako trzynastolatek rozpoczął naukę zawodu w... Lesznie. Nie mamy pewności, czy piszący o rosyjskim pochodzeniu rodziny Abrahama nie powinni raczej pisać o pochodzeniu polskim - pisali w czasach gdy Polski nie było na mapie, a jej część, w której Żydów było najwięcej pozostawała pod władzą Rosji. 
Uczył się w Lesznie (Lissa) - u kogo??? - rzeźby w kamieniu i grawerstwa. Szybko dał się poznać, jako zdolny wykonawca gemm. Nietypowe było tylko to, że o ile rzeźbił wspaniale o tyle nie był dobrym projektantem. Spod jego ręki wychodziły świetne dzieła zaprojektowane przez kogoś innego - był wykonawcą, nie twórcą.

W roku 1750 znajdujemy Jacoba Abrahama w gronie pracowników królewskiej mennicy w Berlinie. Był to czas wprowadzania 14-talarowej stopy menniczej Graumanna, co wiązało się z koniecznością wykonania dużej ilości nowych stempli. Wiele z nich wykonał Abraham. Krótko potem oberfałszerz Fryderyk II nakazał uruchomienie mennicy w Szczecinie. Dyrektorem został przysłany z Berlina Eimbke, a królewskim medalierem i grawerem stempli Jacob Abraham. Mennica ruszyła w 1753 i produkowała przede wszystkim monetę pruską, ale też pozwolono na bicie w niej monet pod stemplem polskim. Te nakazano puszczać w obieg wyłącznie w Rzeczpospolitej i w Prusach Wschodnich. Rok później urodził się najstarszy syn Jacoba Abrahama, Abraham znany jako Abraham Abramson, który odziedziczył zdolności po ojcu i kontynuował jego pracę w mennicach pruskich.
W Szczecinie Jacob Abraham wykonywał stemple zdawkowych monet pruskich oznaczanych literą G oraz stemple wspomnianych monet polskich.
W marcu 1754 r. nakazano zamknięcie mennicy szczecińskiej (na skutek podejrzeń, że bito w niej monety pruskie w ilości przekraczającej ustalenia kontraktu, na dodatek ze srebra zaniżonej próby. W 1755 nakazano wycofanie tych monet z obiegu. Abraham wrócił do Berlina, skąd szybko przeniósł się do Królewca. Tamtejsza mennica również zasłynęła produkcją monet Prus Wschodnich ale przeznaczonych do obrotu z Polską - oczywiście o próbie niższej, niż nakazana.W styczniu 1758 r. Królewiec zajęli Rosjanie i rozpoczęli bicie własnej monety dla Prus. Abraham wyjechał do Gdańska - co tam robił, nie wiemy. W Gdańsku odnaleźli go przedstawiciele spółki Gumperts, Isaak & Itzig dzierżawiącej między innymi mennicę drezdeńską. Abraham zajmował się w niej stemplami 4- i 8-groszówek bernburskich (Fryderyk fałszował nie tylko polskie monety). Czy przykładał rękę i do stempli monet polskich, nie wiemy.
W 1759 Drezno zajęły wojska austriackie, Abraham wrócił do Berlina, najpierw do nowej mennicy, w której wykonał stemple do bicia polskich augustdorów, w których złota było na lekarstwo - zamiast próby 23-karatowej miały ledwie 16-karatową. Krótko po tym został zatrudniony w miejscu, w którym zaczynał karierę, w starej mennicy berlińskiej. Pozostał w niej do końca życia w roku 1800. Wykonywał stemple do bicia monet i medali. Między innymi stemple medalu na 500-lecie Królewca i medali upamiętniających bitwy wojny siedmioletniej - Rossbach, Sarbinowo, Legnica, Torgau, a także stemple akademickich medali nagrodowych.
Najbardziej znanym stemplem monetarnym Jacoba Abrahama jest stempel talarów pruskich
pruski bancotaler z 1765 r. mennica w Berlinie, źródło - Wikipedia

Jak przyznał to syn Jacoba, Abraham Abramson, rewers tego talara nie był oryginalnym projektem ojca. Jacob Abraham wykorzystał pracę znakomitego szwajcarskiego medaliera Johanna Karla von Hedlinger (1691—1771), autora medalu na pokój rosyjsko-turecki w 1739 r.
Nieprzypadkowe jest odwrotne ułożenie głównego motywu orła. Jak już wspomniałem, Abraham był świetnym wykonawcą, odtwórcą. Widocznie łatwiej było mu przenieść rysunek medalu Hedlingera bezpośrednio na stempel, niż rytować obraz w lustrzanym odbiciu.
Abraham Abramson pod tym względem przewyższał ojca. I on korzystał z rysunków innych twórców, na przykład Gdańszczanina, Daniela Mikołaja Chodowieckiego, ale większość z licznych medali, których stemple wykonał, zaprojektował sam.

Na koniec jeszcze jedna zagadka, kryminalna.
Jak myślicie, czy półmetrowej średnicy, trzycentymetrowej grubości, stukilogramowy krążek (???) złota nazywany monetą, który zniknął niedawno z wystawy w muzeum Bodego, nadal ma ten sam kształt? Nadal jest w menniczym stanie zachowania?
Stawiam złoto przeciw orzechom, że dawno skończył w tyglu, a rozważania w jaki sposób wyniesiono go przez okno z berlińskiego muzeum, są akademickimi spekulacjami. Wyrzucono toto przez okno na torowisko, zapakowano na wózek i wywieziono nie troszcząc się o zarysowania i skaleczenia, dbając tylko o to, by rabunek ukończyć jak najszybciej i by nikt niczego nie zauważył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.