Strony

środa, 28 października 2020

28 października 1950

Pamiętna data. Zanim dojdziemy do wyjaśnienia, dlaczego pamiętna i ważna, krótki wstęp.

Wojna w Europie zakończyła się w maju 1945 r. W lipcu 1945 r. na konferencji w Poczdamie ustalono przebieg zachodnich i północnych granic RP. W październiku Rzeczpospolita Polska podpisała Kartę Narodów Zjednoczonych.

Po siedmiu latach, 22 lipca 1952 r. uchwalono Konstytucję. Zniknęła Rzeczpospolita Polska, pojawiła się Polska Rzeczpospolita Ludowa. Już w roku 1944 na terenach wyzwolonych spod okupacji niemieckiej wprowadzono nowy pieniądz zastępujący środki płatnicze okupanta i funkcjonujący nieformalnie pieniądz II Rzeczpospolitej. 

Dla całego okresu PRL charakterystyczne było zjawisko polegające na braku bezpośredniego związku teorii z praktyką, w tym niestety brak powiązania prawa stanowionego z jego realizacją. Jednym z pierwszych przejawów tego zjawiska był Dekret PKWN z 24 sierpnia 1944 r. wprowadzający banknoty Rzeczpospolitej Polskiej z nazwą Narodowego Banku Polskiego, który w tym momencie nie istniał. Banknoty zaprojektowane przez grafików rosyjskich, wyprodukowane w Moskwie w drukarni GOZNAK weszły do obiegu 27 sierpnia. Do końca listopada wycofano z obiegu banknoty Banku Emisyjnego w Krakowie, wprowadzone przez okupanta w Generalnym Gubernatorstwie.

Wraz z przesuwaniem się działań wojennych na zachód, wycofywano z obiegu niemieckie marki, zastępując je banknotami według wzoru goznakowskiego, ale drukowanymi już w Łodzi i Krakowie. Zmieniono tylko błędne brzmienie klauzuli dotyczącej obowiązku honorowania tych banknotów, jako legalnego środka płatniczego. W miejsce wycofywanego obcego pieniądza metalowego pojawiały się wyłącznie banknoty. Monety II Rzeczpospolitej i Generalnego Gubernatorstwa oraz sowieckie kopiejki funkcjonowały legalnie do wydania Dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (24 sierpnia 1944 r.) o emitowaniu biletów skarbowych.
Dziennik Ustaw nr 3 z 1944 r. poz. 11.

Od tego momentu legalnie mogły kursować tylko sowieckie kopiejki i niskie, groszowe nominały II RP i GG. Trwało to do 28 października 1950 roku, czyli do tytułowej, pamiętnej daty.

Tego dnia sejm (wieczorem w sobotę, mnie się to kojarzy bardzo brzydko) przyjął jednogłośnie ustawę o zmianie systemu pieniężnego. Zaczynała się tak:
Dalej było jeszcze ciekawiej. Gotówkę miano wymieniać, dając jedną nową złotówkę za sto starych.
Oszczędności bankowe, jeśli je ktos miał i wynagrodzenia, wymieniano w lepszym stosunku - za sto starych złotych, dawano trzy nowe.

Aktem wykonawczym do tej ustawy była uchwała Rady Ministrów z tego samego dnia, nosząca ten sam tytuł "W sprawie zmiany systemu pieniężnego". W niej już niczego w bawełnę nie owijano. 
"Elementy spekulacyjne" trzymały oczywiście gotówkę. Stąd mniej korzystny współczynnik wymiany. Krótki czas, w którym miała się dokonac wymiana gotówki (10 dni od 30 października do 8 listopada!!!) oznaczał, że przygotowano ją znacznie wcześniej, bo w tak krótkim czasie nie dało by się wydrukować odpowiedniej ilości banknotów. Nic w tym dziwnego, ani złego. Złem natomiast było ustalenie różnych współczynników wymiany. Kto tylko miał gotówkę, starał się jej pozbyć. Kupowano, co tylko się dało. Nawet, jeśli miały by to być rzeczy w danym momencie nieprzydatne, bo była nadzieja, że uda się je później wymienić na coś potrzebnego, albo sprzedać. Najbardziej ucierpiała "prywatna inicjatywa" - rzemieślnicy, drobni kupcy, rolnicy. 

Ustawa z 28 października i akt wykonawczy do niej umożliwiły również emisję monet. 
Wspomniany wyżej, typowy peerelowski bałagan prawny spowodował, że zapomniano o zamówionych już pięciogroszówkach.

Wymienione wyżej przepisy wbrew pozorom, nie przesądzały o wprowadzeniu monet do obiegu ponieważ poza ustaleniem nominałów nie zawierały żadnych wytycznych co do wyglądu, materiału i metrologii monet. To załatwiono dopiero na początku roku 1951! Wprawdzie ustawa wprowadzała do obiegu nowy pieniądz z dniem 30 października 1950, ale przepis wykonawczy w sprawie ustalenia wzoru i odcinków banknotów oraz wzoru, nominalnej wartości, stopu i wagi monet (bilonu) nosi datę 14 lutego 1951 roku a jego paragraf 4 brzmi: „Zarządzenie wchodzi w życie z dniem ogłoszenia z mocą obowiązującą od dnia 30 października 1950 r.” To kolejny przykład typowego PRL-owskiego rozziewu między teorią, a praktyką. Szczególną trudność sprawia ustalenie daty wprowadzenia pięciogroszówek do obiegu. Nominał, jako taki wprowadzono 3 listopada 1950, ale monety o zadekretowanej średnicy, wadze i wyglądzie wprowadzono do obiegu zarządzeniem z 14 lutego 1951 r. z mocą obowiązującą od 30 października 1950 r. 

Historię "złodziejskiej wymiany" - tak nazywano ją jeszcze wiele lat później, przypomina wystawa otwarta w Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju. 
Pandemia, pandemią, ale chyba warto się tam wybrać, oczywiście zachowując niezbędne środki ostrożności. Być może uda się zobaczyć niedawny nabytek muzeum - banknot tysiączłotowy z 1794 r. zakupiony na aukcji GNDM. Muzeum skorzystało z prawa pierwokupu


wtorek, 20 października 2020

Neron

To kolejny z wpisów, których tematy zaproponowano w komentarzach do wpisu jubileuszowego z 10 września 2020.

Po "wpadce" z Trajanem, na wszelki wypadek sprawdziłem, Neron na moim blogu pojawił się tylko raz, i to nie w roli głównego bohatera wpisu.

Jak monet Trajana, tak monet Nerona w zbiorze nie mam, więc posłużę się zdjęciami z wildwinds.com.

Neron, czyli Lucius Domitius Ahenobarbus (miedzianobrody), a po adopcji przez Klaudiusza, Nero Claudius Caesar Drusus Germanicus (15.12.37 do 9.6.68). Życiorysu nie będę streszczał. Inni zrobili to lepiej, na przykład Swetoniusz. Tu łaciński oryginał i tłumaczenie angielskie, tu polskie tłumaczenie Juliana Ejsmonda

Niezwykła postać, niejednoznaczna, ale pamiętajmy, że recepcja postaci historycznych prawie zawsze wynika z tego, co pisali o nich najpopularniejsi dziejopisarze. Negatywna legenda Nerona nie jest chyba wyłączną zasługą dawnych historyków. W końcu przecież nie umarł spokojnie doczekawszy późnej starości, otoczony dziećmi, wnuczętami i prawnuczętami. Opuszczony przez swoich pretorian, zdradzony przez najbliższych, 9 czerwca 68 roku popełnił samobójstwo. Krawczuk pisze, że ostatnie słowa cesarza  miały brzmieć: Qualis artifex pereo! (Jakiż artysta ginie [wraz ze mną]). Swetoniusz też te słowa przytacza, ale nie jako ostatnie. Pisze, że później, tuż przed tym, nim wbił sobie sztylet w gardło, zadeklamował grecki wiersz „Oto słyszę wielki tentent rumaków...“. 
Pospólstwo ceniło Nerona. No, może nie ceniło, ale było mu wdzięczne za częste, zwłaszcza w początkach panowania, rozdawnictwo pieniędzy i żywności oraz oczywiście za jeszcze częstsze igrzyska.  Dlatego chyba po jego śmierci krążyły plotki, że cesarz żyje, że samobójstwo było tylko jeszcze jednym aktorskim popisem umożliwiającym ukrycie się przed nasłanymi zabójcami. O naszym Warneńczyku też podobne legendy krążyły, choć z innych powodów. 

Neron został cesarzem w wieku lat siedemnastu. Myślę, że to nie przypadek, że podobny przebieg panowania był udziałem Kaliguli (trochę wcześniej) i Henryka VIII Tudora (znacznie później). Uzyskiwali samodzielną, niemal nieograniczoną władzę będąc jeszcze nastolatkami. Po początkowym okresie dość podejmowania rozumnych decyzji, z czasem dawali się opanować maniom i ponad miarę wygórowanym wyobrażeniom o swojej wielkości. 

A co z monetami? Gdzie monety? 

Neron, jako cezar, denar datowany na lata 51-54, kiedy cesarzem był jeszcze Klaudiusz. 

Na tym denarze Neron ma szczupłą ale z wydatnymi policzkami, młodzieńczą twarz. Trzyma głowę na wyprostowanej szyi z wyraźnie zaznaczonym jabłkiem Adama. Czy już wiedział, że wkrótce Agrypina Druga, jego matka otruje swojego męża, cesarza Klaudiusza, który adoptował go w roku pięćdziesiątym? Czy już miał jakieś plany, jak postąpić z Brytannikiem, rodzonym synem Klaudiusza?  

Neron z matką, denar z roku 54 - Neron został cesarzem.

Nadal młodzieńczy, patrzy w oczy matce, której zawdzięcza władzę. Czy już wtedy przeczuwał, że przyjdzie chwila, kiedy będzie musiał wybierać - albo władza, albo matkobójstwo?

August i Augusta - Neron i Poppea, denar datowany na lata 64-66

Neron zmężniał, przytył, patrzy przed siebie spod zmarszczonych brwi. Poppea, żona przyjaciela, Ottona, podobno kochanka Nerona już od roku 58, poślubiona w 60. Co sprawiło, że sześć lat później, kiedy Poppea była w ciąży, rozwścieczony Neron kopnął ją w brzuch (tak napisął Swetoniusz), co spowodowało jej śmierć? 

Neron i Macellum Magnum, dupondius, rok 63

Macellum - coś w rodzaju hal targowych. To wielkie (magnum) Neron ufundował w roku 63. Stało na wzgórzu Celius. Fragmenty budowli przetrwały i są częścią bazyliki św. Szczepana.

Sesterc z roku 63.

Cesarz Neron, w todze, z gołą głową siedzi na krześle kurulnym na niskiej platformie, za nim stoi prefekt. Przed nimi, na ziemi stoi urzędnik rozdający monety obywatelom. Nad sceną góruje Minerwa z sową i włócznią - ta rzeźba stała przed świątynią, gdzie odbywało się rozdawnictwo pieniedzy dla obywateli Rzymu.
Sesterc, na rewersie świątynia Janusa z zamkniętą bramą.

Neron oprócz tego, że był całkiem niezłym poetą i aktorem (wbrew gębie przyprawionej przez niektórych kronikarzy i pisarzy), był rozsądnym politykiem, przynajmniej w sprawach polityki zewnętrznej. Może dlatego, że w tym zakresie miał dobrych doradców, którym ufał. Poradził sobie z chwilową utratą Armenii, utrzymał pokój w Germanii, utrzymał legiony w Brytanii. Zamknięta brama świątyni Janusa oznacza, że w tym momencie Rzym nie prowadzi żadnej wojny. 

Na Nerona patrzymy oczyma tych, którzy o nim pisali. A pisano o Neronie zwykle źle, podkreślając jego skłonność do zabaw, igrzysk, przyjemności stołu i łoża. Swetoniusz na przykład tak to ujął: 
"Najpierw stopniowo tylko i z ostrożnością pogrążał się w odmęcie nierządu, rozpusty, zbytku, skąpstwa i okrucieństwa.  Ale choć usprawiedliwiano wady te młodością Cezara, nikt nie wątpił, że pochodzą raczej z charakteru jego niż z wieku.". Tu mowa o skąpstwie, a w innych akapitach zarzuca Neronowi nieumiarkowaną rozrzutność. To w końcu, jak był w rzeczywistości?
Nie lepiej pisał o nim Sienkiewicz. Bo miał Neron niewątpliwą manię wielkości, uważał się za znakomitego artystę, jeźdźca, atletę, śpiewaka, tancerza etc. Jaki był naprawdę, ile u kronikarzy malowniczych plotek (na przykład o podpaleniu Rzymu i śpiewie na tle szalejącego pożaru, który jak się okazuje, nie był największym pożarem Rzymu), a ile prawdy - bez wehikułu czasu się nie dowiemy. 
W każdym razie, niezależnie od oceny Nerona, jako cesarza, jego monety oceniane są wysoko przez kolekcjonerów i nawet kiepsko zachowane egzemplarze uznawane są za ozdobę zbioru.

P.S. 
Piszę to wieczorem, 20 października, w trzysta siedemdziesiątą rocznicę koronowania Krystyny Wazówny, ostatniej z rodu Wazów, na królową Szwecji. Panowała krótko, bo w roku 1754 1654 abdykowała na rzecz Karola Wittelsbacha, swojego brata ciotecznego, którego nawiasem mówiąc miała zostać żoną. Żoną nie została, bo od panów podobno wolała panie. Podczas tego krótkiego panowania przyczyniła się do zakończenia wojny trzydziestoletniej i likwidacji państwa pomorskiego (pisałem niedawno o monetach pomorskich). Koniec państwa pomorskiego umożliwił Krystynie przyjęcie tytułu książęcego Szczecina, Pomorza i Kaszub. Porzucenie tronu Szwecji nie oznaczało utraty apetytu na władzę. Po abdykacji bezskutecznie starała się o koronę wicekrólestwa Neapolu (dlatego, że tam cieplej?), a kiedy abdykował jej krewniak, Jan Kazimierz, podjęła (też bezskuteczne) starania o elekcję na króla Polski.
Nie miała, jak to się mówi, szczęśliwej ręki. W roku 1649 zaprosiła nie byle kogo, bo samego Kartezjusza, by udzielał jej lekcji filozofii. Jako, że nie była "sową" tylko "rannym ptaszkiem", czas na lekcje filozofii znajdowała wcześnie, o piątej rano. Czy w sztokholmskim zamku o tej porze było zbyt zimno, czy ten tryb życia i pracy Kartezjuszowi nie służył... Autor "Rozprawy o metodzie" nabawił się zapalenia płuc i 11 lutego 1650 roku zmarł.
A skoro już o "Rozprawie o metodzie dobrego powodowania swoim rozumem i szukania prawdy w naukach" mowa (tak brzmi pełny tytuł), to przeczytałem gdzieś, że tłumaczenie boyowskie tego dzieła wydawca rozprowadzał, zamykając każdy tom ściśle przylegającą opaską, tak by widoczne były tylko słowa ROZPRAWA O METODZIE. Podobno niemałą część nakładu wykupiły "panny służące"  i ich wielbiciele, w nadziei, że o metodzie na ich bynajmniej nie folozoficzne problemy będzie mowa. 
Krystyna Wazówna, szeląg inflancki 1650.

niedziela, 18 października 2020

Satysfakcja, zażenowanie, irytacja.

Irytacja?

Tylko w pierwszym odruchu. Po zastanowieniu zniknęła bez śladu, ale pozostała potrzeba napisania o tym, podzielenia się z Wami spostrzeżeniami.

Czy odczuwacie satysfakcję widząc dowody na to, że Wasza praca, jej owoce górnolotnie mówiąc, jest zauważana i doceniana? A kto by satysfakcji w takim przypadku nie odczuwał? Odczuwam i ja. Trudno, żeby było inaczej, kiedy widzi się swoje nazwisko na przykład w pięknie wydanym katalogu aukcyjnym, który katalogiem jest tylko przy okazji, a w rzeczywistości jest monografią polskiego pieniądza. Mowa o katalogu pięćdziesiątej aukcji WCN, nietypowym, bo oprócz standardowego tytułu "Aukcja Nr 50" na okładce jest jeszcze tytuł drugi "Podobna jest moneta nasza do uroczej panny" i nazwisko autora, którym jest Borys Paszkiewicz. A w środku, historia naszego pieniądza od średniowiecza, po czasy najnowsze, napisana żywym, barwnym językiem.

Trudno nie odczuwać satysfakcji, widząc odwołania do swoich prac w katalogach aukcyjnych poważnych firm numizmatycznych i w opisach aukcji na Allegro, czy eBay. Na przykład takie:

Miło widzieć, że czasem trzy słowa "Chałupski nie notuje" sprawiają, że cenę uzyskaną od wywoławczej dzieli dużo, dużo złotówek. Ale...

Ale bywa też tak, że uczucie satysfakcji ustępuje wrażeniu, że moja praca jest wykorzystywana w sposób, który irytuje. Przykłady z tej samej aukcji.

Niby wszystko jest OK, bo uczciwie napisano, że "Chałupski nie notuje stempla". Jednak nie jest to całkiem OK, bo katalog zdawkowych monet Królestwa Polskiego z datami 1835-1841, który opublikowałem w sieci, jest katalogiem odmian i wariantów, a nie katalogiem wszystkich możliwych stempli tych monet. Nigdy bym się na taki projekt nie porwał. Przy takich wielomilionowych nakładach?

Tu OK nie jest. Nie jest, bo nazywanie odmianą czegoś, co w najlepszym razie można uznać za wariant wariantu (podwariant?) idealnie pasuje do zjawiska, które Walery Kostrzębski określił, jako błędne drogi w zbieraniu numizmatów polskich. W tekście, o takim właśnie tytule, Kostrzębski napisał tak:
Pochop do zbierania monet z uwględnieniem tym podobnych niby odmian, dały katalogi licytacyjne i handlarskie. W interesie bowiem zbytu, wydawcy takich katalogów nie szczędzą stopni rzadkości i inediutują wszelkie monety już to pomylone, już to odmienne w napisach skróconych, już w końcu dziwacznie wybite, w ogóle wszelkie błachostki, nie wytrzymujące najmniejszej krytyki naukowej, za które jednak wysoce płacić sobie każą…
Nic dodać, nic ująć. Stąd początkowa irytacja, bo jakże tak można ludzi naciągać, napuszczać na rzekomą "rzadkość", jak ślepego na mur, że się niepoprawnym politycznie porównaniem posłużę.

Nie przebiłem się przez ten katalog od deski do deski, zwracałem uwagę głównie na te części, w których poszukiwał bym czegoś do kupienia do zbioru. Mam spore luki w monetach Księstwa Warszawskiego i tam trafiłem na jeszcze jeden kwiatek.
Nie przemawia do mnie teza, że tę odmianę należałoby uznać za "emisję pilotażową - próbną". Na jakiej podstawie oprzeć przypuszczenie, że "...mincerz w owym czasie nie znał jeszcze średnicy krążka na jakim ma być bity ten nominał."?
Trojaki Poniatowskiego - średnica 26 mm, waga 11,69 g, trojaki austriackie na stopę polską z roku 1794 - średnica 26 mm, waga 11,69 g, trojaki Prus Południowych 1796-1798 - średnica 26 mm, waga 11,69 g, Parametry podaję za katalogiem Cz. Kamińskiego, E. Kopickiego, KAW 1977. Te monety w naszych zbiorach mają może nie idealnie zbieżne, ale z pewnością bardzo zbliżone parametry. Średnica i waga trojaków pozostawała stała przez trzydzieści trzy lata. Niemal dwa pokolenia w tamtych realiach. Zgoda, nastąpiła zmiana ordynacji menniczej i miedziaki miały ważyć mniej, trojak zamiast 11,69 g miał ważyć 8,57 g. Około 27% mniej, ale monety powinny wyglądać tak, by zostały zaakceptowane przez ludzi. Zmniejszenie ciężaru monety bez możliwości porównania z poprzednią i bez użycia wagi można przeoczyć, zmniejszenia średnicy - nie. I jeszcze jedno, dlaczego obawa twórcy stempla miała dotyczyć tylko rewersu, a awersu już nie? Zgoda tylko co do tego, że odmianę z "napisem GROSZY rozmieszczonym ciasno" bito, jako pierwszą.

A jak już jesteśmy przy "błędnych drogach", to chciałbym przypomnieć o czymś, o czym już na tym blogu pisałem. Otóż ta rzadka (ale bez przesady) odmiana trojaka 1810 występuje w dwóch wariantach.
Czym się różnią? Między innymi tym:

Który z tych wariantów jest rzadszy? Nie wiem, nie analizowałem częstotliwości występowania. W każdym razie, za obie te monety zapłaciłem łącznie minimalnie więcej, niż wynosi cena wywoławcza za pokazany wyżej lot 639.

Było o satysfakcji, o irytacji, a co w tytule robi zażenowanie? Otóż, odczuwam je za każdym razem  podziwiając "stójki na dwunastnicy" (z kogo to cytat?) wykonywane przez niektórych "Rekinów biznesu" (to pewnego wątku z forum TPZN) w celu uzyskania jak najwyższej ceny za oferowane monety. Zażenowanie, bo moim zdaniem od takiej stójki, lepszą metodą byłby rzetelny, szczegółowy opis i dobre, nieprzepalone zdjęcia. 

sobota, 17 października 2020

Trajan - podejście drugie.

Marek Ulpiusz Trajan (18 września 53 - 9 sierpnia 117) cesarz rzymski w latach 98-117. Drugi z "pięciu dobrych cesarzy" (ostatnim był mój ulubiony stoik). 

Nie mam ani jednej monety cesarza Trajana, ale coś o nim i jego monetach napisać muszę, bo tak orzekł vox populi - patrz komentarze do tego wątku. Tematem zadanego mi wypracowania mają być "specyfikacja rewersów Trajana, ich symbolika, przekaz i kontekst wybicia". Toż to temat na  sześć doktoratów i cztery habilitacje! Jakoś wybrnę. 

Mennictwo Trajana, to mnóstwo monet bitych w mnóstwie mennic. Wystarczy rzut oka na mapkę przedstawiającą zasięg cesarstwa pod koniec jego panowania.

Cesarstwo rzymskie za czasów Trajana (Krystian Chariza i zespół)
źródło: epodreczniki.pl

Długie panowanie i mnogość mennic muszą oznaczać mnogość monet. W moim stareńkim katalogu D. R. Sear'a (wydanie 2 z 1974 r.)


monety Trajana mają numery od 872 do 957 plus trzy monety Plotyny, jego żony. Większość z nich ma na rewersach typowe przedstawienia - personifikacje cnót, bóstw, ziem itd. 
Na tych zdjęciach (wszystkie zdjęcia monet pochodzą z wildwinds.com) mamy kolejno Konkordię, Fortunę, Wiktorię i Felicitas. Rządy szczęśliwie zwycięskiego cesarza zapewniały powszechną zgodę i pomyślność. Propaganda, jak się patrzy. 

Ciekawsze są rewersy, które jesteśmy w stanie powiązać z wydarzeniami albo z rzymskimi zabytkami. Zabytkami dla nas - w czasach Trajana były to nowe świetne inwestycje. 

Zobaczcie tę monetę. 

To denar datowany na rok 98-99.
Legenda awersu AD. IMP NERVA CAES TRAIAN AVG GERM P M ułatwia interpretację sceny przedstawionej na rewersie. Widzimy tu dwie postaci. Ta po lewej, to cesarz Nerwa, po prawej stoi odziany w togę Trajan, któremu Nerwa przekazuje glob - symbol władzy. Ta po lewej, to Trajan w stroju legionisty, odbierający glob (symbol władzy) od stojącego po prawej cesarza Nervy. W odcinku (poziomy napis u dołu) czytamy PROVID - skrócone PROVIDENTIA, czyli opatrzność albo też przewidywanie, przezorność, troska, opieka, rządzenie. O co tu chodzi? W październiku 97 roku starzejący się, a bezdzietny cesarz Nerwa (8.11.30 do 27.01.98 - panował w latach 96 -98) adoptował i uczynił współrządcą Trajana – dowódcę armii konsularnej. Senat zatwierdził tę decyzję cesarza. Po trzech miesiącach od tego wydarzenia Nerwa zmarł. Trajan, do tej pory tytułowany cezarem, został cesarzem. 

Kolejna ciekawa moneta. 

Na rewersie mamy tu człowieka ze skrępowanymi z tyłu rękami siedzącego na stercie tarcz, włóczni i mieczy. To dacki jeniec, co jednoznacznie wyjaśnia napis w odcinku DACCAP czyli DACIA CAPTA. To tylko jeden z przykładów rewersu upamiętniającego zakończoną sukcesem ekspansję cesarstwa na ziemie dackie. Dacja, ze stolicą w Sarmizegethusie obfitowała w bogate rudy złota. Wojna w Dacji trwała z przerwami od roku 101 do 106 zakończyła się zwycięstwem Trajana. Dacja stała się kolejną prowincją cesarstwa. 

Trajan dbał o rozwój Italii. Ograniczył transfer bogactw do prowincji i zmusił senatorów do inwestowania w Italii niej co najmniej jednej trzeciej majątku. Dbał też o rozwój i świetność Rzymu.

To aureus datowany na 112-113. Wyjaśnienie rysunku rewersu znów znajdujemy w odcinku - FORUM TRAIAN. Forum Trajana jest największym i najmłodszym z rzymskich forów. Ufundował je oczywiście nasz bohater. Budowę pod kierunkiem Apollodorosa z Damaszku rozpoczęto w roku 107. Forum uroczyście otwarto 18 maja 113. Wyglądało imponująco. Na wielki, wyłożony marmurem plac wchodziło się  z forum Augusta. Przejście wiodło pod łukiem triumfalnym. Na środku stał konny pomnik Trajana, otaczające budowle zdobiły attyki z postaciami Daków. Naprzeciw wejścia stała Bazylika  Ulpia, za nią biblioteki - grecka i łacińska. Między bibliotekami stanęła kolumna.

Kolumna Trajana, jeden z najsłynniejszych zabytków Rzymu. Na monecie widać usunięte później dwa orły usadzone na cokole stanowiącym podstawę kolumny. Wewnątrz cokołu umieszczono po śmierci Trajana jego prochy. Kolumnę zdobi spiralny fryz, pnący się w górę dwudziestoma trzema zwojami. Fryz przedstawia sceny z wojen z Dakami. Ma całkowitą długość około 200 metrów. U dołu wąski, z wysokością poszerza się dzięki czemu wszystkie przedstawione na nim postaci, w oczach widza stojącego u stóp kolumny, mają jednakową wysokość.
Na szczycie kolumny stał posąg cesarza w wojskowym stroju. Posąg został niestety usunięty około roku czterechsetnego. W roku 1587 na jego miejscu stanął posąg świętego Piotra. Na szczęście fryz pozostawiono w spokoju i nadal można go podziwiać. 

Monety Trajana odnoszące się do wydarzeń historycznych i z przedstawieniami rzymskich budowli są obiektem pożądania wielu kolekcjonerów. Dlatego i te pokazane wyżej cztery przykłady i te, dla których opisania miejsca i czasu brakło, kupić niełatwo a i kosztują niemało.

Rewersy monet Trajana, temat rzeka, ocean właściwie. Mam nadzieję, że rozbudziłem Waszą ciekawość. Zachęcam do do uważnego oglądania monet zdobywcy Dacji i samodzielnych poszukiwań  i prób wyjaśniania znaczenia pokazanych na nich przedstawień. 

Zachęcam też do poszukania, a to może nie być łatwe, książki  Pawła Zawory Skabiczewskiego "Imperium w pełnym blasku: Mennictwo Trajana jako kronika jego rządów". 


Na koniec wyjaśnienie tytułu wpisu. Dlaczego podejście drugie? Dlatego, że pierwsze już było, w maju roku 2017. Sami zobaczcie. Trzy lata tylko, a całkiem mi to z głowy wyleciało. Przypomniało się samo, tzn. przypomniała wyszukiwarka Google, kiedy próbowałem znaleźć zdjęcie okładki książki P. Zawory. Wygląda na to, że przed rozpoczęciem pisania, winienem najpierw uruchamiać wyszukiwarkę i sprawdzać, czy przypadkiem się nie powtarzam.  

Z następnym wpisem, może jutro, może pojutrze, nie będę miał tego problemu, bo temat nowiuteńki.

środa, 14 października 2020

Katalog PRL - wydanie trzecie.

Zakończyłem pracę nad nowym wydaniem katalogu obiegowych monet PRL. Jest dostępny razem z pozostałymi tutaj:

http://ebookpoint.pl oraz https://ridero.eu

Nie wszyscy będą zadowoleni, bo zdecydowałem się na istotną zmianę. W części katalogowej pokazującej odmiany i warianty nie umieściłem monet z powtarzalnymi usterkami stempli (wykruszenia itp.) oraz monet bitych stemplami ze zdwojeniem rysunku.

Żeby nie  pozostać wyłącznie przy krótkiej reklamowej wzmiance, kilka dodatkowych informacji.

  • Wszystkie wykłady z cyklu "W numizmatyce widzisz tyle, ile wiesz" wygłoszone w piątek 2 października w ramach VII sesji numizmatycznej GNDM  są dostępne na youtubowym kanale GNDM.

  • Mennica Polska otrzymała roczne zbiorcze zamówienie Narodowego Banku Polskiego na produkcję i dostawę w roku 2021 monet powszechnego obiegu o wartości 82,27 mln zł. Ciekawe, jak ta kwota zostanie rozłożona na poszczególne nominały.

  • Komisja Europejska podjęła działania zmierzające do rezygnacji z najniższych nominałów monet. W poniedziałek, 28 września 2020 rozpoczęły się konsultacje na temat jednolitych zasad zaokrąglania końcówek cen. Krok ten ma umożliwić wycofanie z obiegu monet 1- i 2- eurocentowych. Decyzja zapadnie nie wcześniej, niż pod koniec przyszłego roku. Ciekawe, czy Polska podejmie podobne kroki dotyczące jedno- i dwugroszówek. A może wprowadzimy euro?
Dla podtrzymania tradycji, że w każdym wpisie powinna znaleźć się jakaś ilustracja, pochwalę się jednym z ostatnich zakupów. 
Sprzedający opisał monetę, jako szeląg ryski z roku 1601. Miałem w zbiorze szeląga z tego rocznika, ale z innym awersem. 
Nie było wyjścia, tym bardziej, że jak na szeląga ryskiego, oferowana moneta była bardzo dobrze wytłoczona - z idealnie centrycznym awersem i rewersem. Ustawiłem limit, szczęśliwie wygrałem, moneta dotarła. Po oględzinach uznałem, że opis jest OK i włączyłem do zbioru, jako odmianę rocznika 1601. Pochwaliłem się na forum TPZN w wątku o wiele mówiącym tytule "Połowy drobnicy staropolskiej (i nie tylko drobnicy)". Bardzo szybko dowiedziałem się, że myliliśmy się obaj - i sprzedający i ja. Pan Darousz Marzęta, autor niedawno wydanego katalogu szelągów ryskich Zygmunta III Wazy zauważył moją wiadomość i napisał tak.
Przyjrzałem się jeszcze raz mojej nowej starej monecie i... zmieniłem jej opis w katalogu zbioru - numer 3275 odmłodniał o cztery lata i znalazł miejsce w roczniku 1605.
Wniosek pierwszy - trzeba dokładnie oglądać monety i przed zakupem i po zakupie. Wniosek drugi - trzeba kupić katalog D. Marzęty.

niedziela, 11 października 2020

Monety pomorskie.

Trudne zadanie dostałem. W komentarzu pod wpisem z 10 września pojawiła się prośba o coś na temat monet pomorskich. Zadanie trudne, bo...

Bo w zbiorze nie mam ani jednej monety pomorskiej. Oczywiście, jeśli nazwą Pomorze określamy ziemie przedstawione na tych mapkach.

E. Kopicki, Ilustrowany skorowidz..., teksty - część 2

Mam monety gdańskie, to też przecież Pomorze, tyle, że wschodnie, ale przyjęło się, że określenie "monety pomorskie" odnosi się tylko do monet Pomorza Zachodniego. 

Tablice genealogiczne Piastów zachodniomomorskich są nie mniej skomplikowane od śląskich. Podziały, łączenie, wymieranie kolejnych gałęzi. Nie wszyscy władcy w tych tablicach wymienieni są reprezentowani w kolekcjach numizmatycznych. Nie wszyscy monety bili, niektórzy może bili, ale nie potrafimy przypisać im monet. Takim przykładem są tzw. naśladownictwa łupawskie. Dziwne monety, nazwane od miejsca odkrycia wielkiego skarbu w 1888 roku. W Łupawie, niedaleko Słupska znaleziono wtedy ponad siedem tysięcy srebrnych monet z przełomu XI i XII wieku, których nie udało się przypisać żadnemu konkretnemu władcy. Monety dlatego dziwne, bo łączące elementy charakterystyczne dla monet wielu emitentów. Są wśród nich na przykład monety łączące wzory bawarskie z duńskimi, z motywami z saskich denarów Ottona i Adelajdy i denarów krzyżowych. Nie wiadomo gdzie je bito. J. Piniński w pracy „Dzieje pieniądza zachodniopomorskiego” wskazał na Słupsk lub Bytów, ale w literaturze funkcjonują też opinie łączące naśladownictwa łupawskie z miastami od Kołobrzega, przez Szczecin, Wolin aż po tereny dzisiejszych Niemiec. 

Korzystanie z obcych wzorów nie było w tych czasach niczym dziwnym. Bił takie monety Chrobry, bili i inni włądcy. Istnienie dużej mennicy (mennic?) bijącej naśladownictwa obcych monet jest najprawdopodobniej świadectwem konieczności uzupełniania braków obcego pieniądza, który stał się istotnym elementem obrotu handlowego, a którego z jakichś powodów zaczęło brakować. 
Prawie równolegle z naśladownictwami łupawskimi zaczęły się pojawiać identyfikowalne denary z imionami książąt - Bogusława Pierwszego i Kazimierza Pierwszego. Pod koniec XII wieku, zgodnie z szerszą tendencją, denary zastąpiono brakteatami, cienkimi, jednostronnymi monetkami. Beznapisowymi, więc jeszcze trudniejszymi do interpretacji od denarów. 

Brakteaty bili oczywiście książęta, ale znamy też pochodzące z tego okresu brakteaty  (i denary), których rysunek (pastorał i mitra) jednoznacznie wskazuje na emitentów kościelnych. Byli nimi biskupi z Kołobrzega i Kamienia Pomorskiego. Kiedy aktywnie udzielałem się na numizmatycznym forum portalu e.numizmatyka, kilkakrotnie zdarzyły się prośby o identyfikację takich monet

Dzięki temu, że pytający za każdym razem pisali, że ich "znalezisko" jest wybite w ołowiu lub podobnym metalu, dość szybko udało się stwierdzić, że to "denary turystyczne", który zwiedzający muzeum w Wolinie mogli sobie własnoręcznie wybijać. Wzorem tych żetonów były denary biskupa Zygfryda z Kamienia Pomorskiego. Ich atrybucja jest pewna dzięki rysunkowi i legendom SIFRIDVS EPISC / CAZEM CAMIN. Umieszczenie na monecie trzech elementów: imienia biskupa - SIFRIDVS, imienia władcy - CAZEM (skrót od Kazimierz), nazwą miejscowości - CAMEN (Kamień) jednoznacznie wskazuje czas i miejsce wybicia monety. Syfryd (czyli Zygfryd) był biskupem kamieńskim w latach 1186-1191. Kamień należał wówczas do księstwa zachodniopomorskiego, gdzie panował Kazimierz II (1187-1219). Jak widać, czas wybicia tych denarów można określić na lata 1187 do 1191, kiedy to "zachodziły na siebie" okresy panowania Kazimierza i Syfryda. Który z władców był inicjatorem tej emisji? Kazimierz, czy Syfryd? Tego możemy się domyślać, choć wszystko zdaje się jednak wskazywać na książęcy charakter tych monet. Dopuszczalna wydaje się też interpretacja taka: monetę, za zgodą księcia Kazimierza, wybił Syfryd. Wybił ją z własnego kruszcu, a osiągnięty w ten sposób dochód przeznaczył na budowę katedry w Kamieniu. Katedrę zaczęto budować po przeniesieniu stolicy diecezji z Wolina, co nastąpiło w roku 1176.
Pytania o te żetony pojawiały się też na niemieckich forach numizmatyvznych

Oprócz mennic książęcych i biskupich, na Pomorzu Zachodnim działały liczne mennice miejskie bijące duże ilości monet o różnych nominałach - denarów, witenów, kwartników i groszy. Monety te są częstsze od emisji książęcych, ale często trudno je właściwie identyfikować, bo zwykle są niestarannie bite. 

Bogusław X w roku 1479, po po śmierci Warcisława X przejął Księstwo Wołogoskie tym samym jednocząc Księstwo Pomorskie. Wprowadzając szereg reform, ograniczył miejskie prawa mennicze pozostawiając czynne książęce mennice w Szczecinie, Dąbiu i Gardźcu nad Odrą.


Szeląg Bogusława X z mennicy w Gardźcu.

Bogusław X od roku 1500 bił również monety nazwane jego imieniem. Były to duże srebrne monety o wadze ponad 4,5 grama z Matką Boską na awersie i pomorską tarczę herbową na długim krzyżu na rewersie. Legendy:  CONSERVANOS•DOMINA oraz BOGVSLAVS•DUX•STETIN •MVC.

Po wojnach pomorsko-brandenburskich Księstwo Pomorskie zostało podporządkowane cesarzowi i zmuszone do przestrzegania prawodawstwa monetarnego Rzeszy. Jedyną mennicą miał pozostać Szczecin. Następcy Bogusłąwa X krótko bili wspólną monetę. Szybko uruchomili nielegalne z punktu widzenia cesarza mennice, między innymi w Wołogoszczu, Darłowie i Koszalinie. Bite tam drobne monety z coraz słabszego srebra (grosze i podwójne szelągi) spowodowały kryzysu ekonomiczny i znaczną inflację. Pomorze Zachodnie, podobni, jak większość państw Rzeszy Niemieckiej weszło w okres "kipper und wipper". Z tego okresu pochodzą podwójne szelągi (zdewaluowane do połowy wartości nominalnej) kontrasygnowane przez miasta pomorskie dopuszczające je w ten sposób do obiegu.

Ponowne zjednoczenie Pomorza Zachodniego nastąpiło za Bogusława XIV (1580-1637).  Jego mennictwo obfitowało w  monetę grubą, talary i dukaty, w tym liczne emisje okolicznościowe. Bogusław XIV zmarł w 1637 r. Z jego śmiercią wygasła dynastia Gryfitów panująca na Pomorzu Zachodnim od XII w. Księstwo zostało w 1648 r. (pokój westfalski) podzielone między Szwecję i Brandenburgię. Wschodnią część złączono z państwem brandenburskim. Elektorzy pozostawili na monetach bitych według standardów Rzeszy pomorskiego gryfa a w legendach tytulaturę pomorską. Część zachodnia, pod panowaniem szwedzkim, zachowała pomorski system monetarny, ale nie uniknęła problemów podobnych do okresu inflacji kipper und wipper zeit. W wyniku wojen północnych, Szwedzi utracili Szczecin w r. 1713 i przenieśli mennicę na zachód, do Strzałowa (Stralsund).  Bito tam monety do 1758 do 1808 r. 

W przeciętnych, amatorskich kolekcjach monety pomorskie reprezentowane są najczęściej przez podwójne szelągi (polecam: W. Gibczyński, T. Witkiewicz "Podwójne szelągi w mennictwie pomorskim 1594-1670")

oraz szerfy (polecam: W. Gibczyński, T. Witkiewicz "Szerfy pomorskie. Katalog").


Kiedy siadałem do pisania tego tekstu, przypomniał mi się widziany kiedyś rysunek. Trochę czasu mi to zajęło, ale poszukiwania zakończyły się sukcesem.
rysunek ze strony https://coinsweekly.com/our-cartoon/

To oswojony gryf. Nie masz pojęcia, iloma ciasteczekami musiałem go nakarmić, żeby nauczyć go podnosić łapę w ten sposób.

piątek, 9 października 2020

1923 20 groszy i 50 groszy w niklu - Utrecht

Wspomniałem w poprzednim wpisie, że udało się powiązać pewne warianty niklowych monet z 1923 roku z mennicą w Utrechcie. Dokonał tego pan Dariusz Jasek, członek, co w interesującej nas sprawie najważniejsze, Królewskiego Holenderskiego Towarzystwa Numizmatycznego. Badacz złotych monet, autor wielu publikacji na ich temat, laureat głównej nagrody amerykańskiej Numismatic Literary Guild za najlepszą książkę specjalistyczną na temat monet świata w 2016 r. (za Gold Ducats of the Netherlands). 

Okazowe egzemplarze polskich monet wybitych w Utrechcie od 2013 roku znajdują się w skarbcu Narodowego Banku Niderlandów w Amsterdamie. Nie są eksponowane i dostęp do nich jest bardzo ograniczony. Pan Jasek uzyskał dostęp do zdjęć tych monet,  opublikował je w krótkim artykule Numizmatyka Krakowskiego (nr 2/2019) i porównał ze zdjęciami z dwóch publikacji, które ukazały się w Przeglądzie Numizmatycznym w roku 2002. Z artykułu mojego z PN2/2002

i z artykułu P. Gramzy i współpracowników następnego numeru PN.
Nie ma w artykule pana Jaska odniesień do trzeciej próby przypisania mennicom wariantów nikli 1923 przedstawionej w katalogu J. Parchimowicza "Monety Rzeczypospolitej Polskiej 1919-1939". 

Odniesienie do artykułu P. Gramzy jest bardzo trudne, ze względu na jakość i rozmiar zamieszczonych w nim zdjęć. Porównanie ze zdjęciami z mojego artykułu jest możliwe. Wniosek jest jednoznaczny - w Utrechcie wybito dwudziesto- i pięćdziesięciogroszówki, które opisałem jako odmiany A (właściwsze jest określenie wariant). W moim katalogu monet obiegowych II RP i GG są to numery 2.11.1.a (20 groszy) i 2.13.1.a (50 groszy). 

W przypadku dwudziestogroszówek, ustalenie, że wariant a bito w Utrechcie mocno uprawdopodobnia tezę, że wariant b (2.11.1.b) wybito w Wiedniu, a wariant c (2.11.1.c) w Szwajcarii. 

Dla pięćdziesięciogroszówek rzecz się trochę komplikuje. W artykule z 2002 roku wyróżniłem dwie odmiany (warianty) tego nominału, zastrzegając, że w obrębie wariantu a obserwuje się pewne drobne różnice rysunku. W katalogu wyróżniłem cztery warianty. Wariant a (2.13.1.a) jest zgodny z rysunkiem monety z Utrechtu. Ewidentnie inny jest rysunek wariantu b (2.13.1.b). Mniej oczywiste, ale wyraźne różnice ma wariant d (2.13.1.d), natomiast wariant c (2.13.1.c) jest tak mało różny od a, że należy się zastanowić, czy to nie ten sam wariant.

Podsumowując, w utrechcie wybito:

20 groszy - 30.000.000 sztuk 
(15.300.000 w roku 1924 i 14.700.000 w 1925)

50 groszy - 14.000.000 sztuk 
(11.000.000 w roku 1924 i 3.000.000 w 1925)

niedziela, 4 października 2020

Kolejna zagadka rozwiązana - 20 i 50 groszt 1923 - Utrecht

Część ostatniego piątku i soboty spędziłem w Warszawie. Kolejny raz miałem zaszczyt uczestniczenia jako wykładowca w sesji organizowanej przez GNDM. Sesji już siódmej, ale pierwszej tak nietypowej. Z wiadomego powodu nie było jak dotychczas. Nie było dużej sali z miejscami dla kilkudziesięciu osób (plus dostawki dla chętnych na szczególnie ciekawych wykładach). Tym razem były dwie małe sale multimedialne, w których na żywo wykładu mogło słuchać kilka do kilkunastu osób. Wykłady transmitowano w internecie, a ich zapisy zostaną udostępnione na youtubowym kanale GNDM. I bardzo dobrze, bo ograniczenia spowodowały, że nie mogłem w piątek wysłuchać na żywo wszystkiego, co mnie interesowało. 

Temat mojego wystąpienia, to "Monety IIRP - co wiemy, a czego nie wiemy". Przygotowując prezentację uświadomiłem sobie, że w tytule powinien pojawić się jeszcze trzeci człon - "co tylko nam się wydaje, że wiemy". I jak zwykle, dopiero po zakończeniu występu uświadomiłem sobie jak wielu tematów jeszcze nie poruszyłem. Zrządzeniem losu (przypadek? nie ma przypadków Panie Doktorze!), jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiłem po przybyciu na miejsce sesji wykładowej, był zakup Numizmatyka Krakowskiego lipiec-grudzień 2019 - nr 2/2019 (386) na stoisku PTN. Dlaczego tak się śpieszyłem?

Dlatego, że jeden ze slajdów mojego wystąpienia wygląda tak.

W notatkach do prezentacji zapisałem: 

Nikiel 1923.
Z 10-groszówkami problemu pochodzenia nie mamy - całość nakładu wybito w Szwajcarii w Le Locle. Pozostałe dwa nominały trudno pewnie i jednoznacznie przypisać do konkretnych mennic. Można by się o to pokusić mając do porównań egzemplarze, które powinny być przechowywane w tych mennicach, jako sztuki okazowe. Na próbach chyba bazować nie można, bo do nich mogły być stemple z innych matryc. 

Podczas wykładu, zgodnie z planem, opowiedziałem o próbach dotarcia do zdjęć monet, które powinny zachować się w archiwach Wiednia, Le Locle i Utrechtu. O tym, że Wiedeń nie odpowiedział, Szwajcarzy ustawili za zdjęcia z prawem do publikacji cenę dla mnie zaporową, a mennica w Utrechcie poinformowała, że nie jest w tej chwili dysponentem tych monet. Na szczęście, zamiast na tym skończyć, mogłem podzielić się ze słuchaczami informacją świeżą, jak... sam nie wiem co.

We wspomnianym numerze Numizmatyka Krakowskiego, jak sami możecie zobaczyć na skanie okładki,

opublikowano krótki, ale treściwy tekst pana Dariusza Jaska "Polskie monety niklowe z 1923 roku z mennicy w Utrechcie". I wszystko jasne, przynajmniej w jednej trzeciej zagadki. Szczegóły wkrótce. Muszę na spokojnie porównać zdjęcia z NK, ze zdjęciami i opisami w moim artykule z Przeglądu Numizmatycznego, w którym podjąłem pierwszą próbę podzielenia nakładów 20- i 50-groszówek 1923 na warianty, oraz z moim katalogiem II RP. 

A dla uspokojenia emocji po wycieczce do stolicy, cóż mogło być lepszego, niż spacer po Jurze.

A na jutrzejsze śniadanie...
kania. 
P.S.
Wykład został nagrany i można go obejrzeć i wysłuchać w dogodnym czasie.