Strony

czwartek, 15 lipca 2021

Zabytki, prawo, wykrywacze metalu...

Dziś krótki oddech od cyklu o rozmaitych wcieleniach kolekcjonerów (nie tylko monet).

Pierwszego lipca, pod wpisem z 22 czerwca pojawił się komentarz (cytuję w całości):

Zahaczył Pan o ciekawy wątek w tym wpisie. Myślę tutaj o monetach pozyskanych z poszukiwań wykrywaczem... i mam bardzo konkretne pytanie - ciekaw jestem czy będzie Pan chciał w ogóle wyrazić swoje zdanie w tej kwestii.Czy uważa Pan, że monety pozyskane z poszukiwań wykrywaczem powinny legalnie trafiać w ręce poszukiwaczy, czy też powinny być uznawane za zabytki i trafiać do Skarbu Państwa/Muzeum? Dla mnie jest to temat bardzo zawiły, z jednej strony rozumiem, że to co wykopuje się z ziemi ma jakąś wartość zarówno historyczną jak i materialną więc dla czego miało by nie być własnością całego społeczeństwa. Z drugiej strony ktoś kogo to pasjonuje podejmuje pewien trud poszukiwań więc dlaczego nie mógłby wejść w posiadanie czegoś po co inni nie chcą sięgnąć ? Ponadto są jeszcze inne zawiłe kwestie... można znaleźć monetę sprzed 400 lat o tak pospolitym typie że nie wniesie nic ani materialnie ani historycznie do zbioru muzeum, zostanie schowana głęboko w regałach i dalej nikogo nie będzie cieszyć... ale faktycznie może być to też ten jeden jedyny nie opisany do dzisiaj typ. Może się też zdarzyć, że nawet pod kątem historycznym dla nauki więcej wniesie posiadany przez kogoś w szufladzie nie znany dotąd egzemplarz "próby" monety PRL niż znaleziony przez poszukiwacza denar krzyżowy... no i kwestia samej numizmatyki/kolekcjonerstwa... czy nie kłóci się trochę to, że możemy monety pozyskiwać na targach staroci, aukcjach internetowych, wymieniać się itd... ale nie można pozyskać ich przez "wykopki" ...
Ciekaw jestem Pańskiego zdania. Pozdrawiam !

Uważni i wytrwali czytelnicy mojego bloga na pewno przypomną sobie, że o wykrywaczach metalu już pisałem. Na przykład TU i TU. Wpisy te dzieli około siedmiu lat, podczas których w polskim prawie zaszła poważna zmiana. Oczywiście chodzi o ustawę z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Od stycznia 2018 nielegalne poszukiwanie zabytków nie jest już wykroczeniem, a przestępstwem. Wcześniej było to wykroczenie. Kolosalna zmiana, bo dla wielu osób (budżetówka), skazanie za przestępstwo umyślne jest równoznaczne z wykluczeniem z zawodu.
Sama treść przepisów nie uległa zasadniczej zmianie. Kluczowy artykuł 109c brzmi następująco:
Kto bez pozwolenia albo wbrew warunkom pozwolenia poszukuje ukrytych lub porzuconych zabytków, w tym przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. 

Jego skutki dotknęły już niemałą grupę "poszukiwaczy skarbów", a jakoś nie słyszy się o postępowaniach prowadzonych w związku z artykułami poprzednimi, t.j.

Art. 109a. 
Kto podrabia lub przerabia zabytek w celu użycia go w obrocie zabytkami, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. 
Art. 109b. 
Kto rzecz ruchomą zbywa jako zabytek ruchomy albo zbywa zabytek jako inny zabytek, wiedząc, że są one podrobione lub przerobione, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. 

Szkoda, bo fałszowanie i handel fałszywymi zabytkami, nie wyłączając monet, rozwija się w najlepsze.

Tyle w skrócie o aktualnym stanie prawnym. A co ja o tym myślę?

Po pierwsze Dura lex, sed lex, więc, jak śpiewa Piotr Bukartyk w piosence o sznurku, "Dzisiaj tego już nie robię ale lubię powspominać sobie". 

Po drugie, jak sądzę źródła wspomnianej ustawy, jak i innych ustaw, należy szukać w innej łacińskiej sentencji, znanej nam z pięciozłotówek z Nike - salus rei publicae suprema lex.

Bez wątpienia, dobrem Rzeczpospolitej są jej zabytki historyczne, materialni świadkowie jej dziejów. Zabytki, czyli co? W ustawie czytamy:

Art. 3.
Użyte w ustawie określenia oznaczają:
1) zabytek – nieruchomość lub rzecz ruchomą, ich części lub zespoły, będące dziełem człowieka lub związane z jego działalnością i stanowiące świadectwo minionej epoki bądź zdarzenia, których zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na posiadaną wartość historyczną, artystyczną lub naukową;
2) zabytek nieruchomy – nieruchomość, jej część lub zespół nieruchomości, o których mowa w pkt 1;
3) zabytek ruchomy – rzecz ruchomą, jej część lub zespół rzeczy ruchomych, o których mowa w pkt 1;
4) zabytek archeologiczny – zabytek nieruchomy, będący powierzchniową, podziemną lub podwodną pozostałością egzystencji i działalności człowieka, złożoną z nawarstwień kulturowych i znajdujących się w nich wytworów bądź ich śladów albo zabytek ruchomy, będący tym wytworem;

Podkreśliłem dwa fragmenty, które choć bardzo istotne, z reguły nie są brane pod uwagę podczas postępowań prowadzonych przeciwko poszukiwaczom. Regułą jest traktowanie każdej skorodowanej blaszki, równo z dukatem Łokietka albo szczerbcem co najmniej. 

Regułą też jest, przynajmniej w enuncjacjach "dziennikarskich", nazywanie wszelkiego złomu zabytkiem archeologicznym, a w tym względzie ustawa mówi jasno zabytek archeologiczny to zabytek nieruchomy (grodzisko, cmentarzysko, zamek itp). 

Żeby nie przeciągać.
Jestem za bezwzględnym karaniem poszukiwaczy rozkopujących stanowiska archeologiczne, cmentarzyska, kurhany, grodziska itp. 
Jestem za bezwzględnym karaniem poszukiwaczy, którzy odkrywają nieznane dotąd cmentarzyska, osady, grodziska i zamiast powiadomić instytucje wskazane w ustawie, prowadzą "wykopaliska", wydobywając zabytki ruchome (przy okazji niszcząc odkryte przez siebie zabytki archeologiczne). 
W tym jednak miejscu muszę podkreślić, że główną przyczyną nieinformowania służb konserwatorskich jest... A jakże, ustawa z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Owszem, można zwalić winę na dziki, ale może się zdarzyć, że gorliwi przedstawiciele służb postanowią złożyć człowiekowi poranną wizytę, która z reguły kończy się zatrzymaniem komputera (przy okazji można zarobić dodatkowe zarzuty za piractwo komputerowe!), konfiskatą wykrywacza, zatrzymaniem gromadzonych przez lata kolekcji, pomimo braku jakichkolwiek dowodów na ich nielegalne pochodzenie. O przyjemnościach pobytu "na dołku" nie wspominając.

Detektoryści penetrują z reguły pola, łąki, leśne drogi. Miejsca, których nigdy archeolog nie zaszczyciłby uwagą, gdyby nie spacerowicze z wykrywaczami metalu. Większe dobro zyskała by Rzeczpospolita, gdyby zezwoliła na swobodne poszukiwania w określonych granicach - nie instytucjonalne zezwolenie, tylko zgoda właściciela gruntu, oczywiste wyłączenie stanowisk i zabytków archeologicznych i obowiązek informowania o znaleziskach spełniających ściśle określone warunki. Naśladujmy najlepszych - zamiast wymyślać koło na nowo, ściągnijmy rozwiązania brytyjskie. O plagiat nas przecież nie oskarżą.

Wiadomość sprzed paru dni, wiadomość, którą powtórzył nawet The New York Times:
w okolicach Biskupca w warmińsko-mazurskim, poszukiwacz skarbów natrafił na polu kukurydzy na srebrne monety - pierwszy w Polsce skarb monet karolińskich. Archeolodzy z ostródzkiego muzeum przypuszczają, że monety mogą być częścią łupu zdobytego przez Wikingów w Paryżu w roku 845. Wyprawę na Paryż pokazano w serialu "Wikingowie", nie wnikam, czy rzetelnie od strony historycznej, ale niewątpliwie efektownie. Jedno zdanie z opisu znaleziska zasługuje na uwagę i podkreślenie. Część odkrytych do tej pory monet jest w dobrym stanie, część jest zgnieciona, prawdopodobnie przez pług rolnika.
Z każdym rokiem, z każdą orką, bronowaniem, z każdą toną nawozów, czy co tam jeszcze się na takich polach dzieje, rok po roku skarb ulegałby stopniowej degradacji. Bo cóż mogłoby skłonić naukowców do zainteresowania się zwykłym polem kukurydzy.

Mówiąc w skrócie - ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, potrzebna i pożyteczna, w pewnej części idzie zbyt daleko. Dziecko wylane z kąpielą.

A żeby nie było, że tylko tekst i żadnych obrazków, "pochwalę się" porażką. Wąż w mojej kieszeni upomniał się o swoje i ta NIEZWYKLE interesująca monetka nie trafiła do mojego zbioru.

Jeszcze mnie skręca i brodę mam całą zaplutą, jak sobie przypomnę.


2 komentarze:

  1. Super monetka ( dziesiątka z podwójnym MM ) gdzie Pan wypatrzył takie cudeńko . Tak sobie pomyślałem że to siostra innej dziesiątki tej z przebitym znakiem , odwróconym W/M . Ten okres potrafi jeszcze zaskoczyć .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Allegro była. Aukcja 10881585402.
      Dobrze Pan sobie pomyślał.

      Usuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.