Strony

sobota, 8 marca 2025

A teraz coś z zupełnie innej beczki.

Włóczy się człowiek po jakichś targach staroci, zagląda do antykwariatów, sklepów, sklepików, wszędzie pyta o monety i książki o monetach i chcąc niechcąc kątem oka zauważa a to jakieś obrazki,

 
a to coś ze szkła, 
a to jakieś książki 

a to wiekowe pocztówki. 
Pyta człowiek o cenę, i nawet targować się nie trzeba bo cena taka, że grzech nie kupić. 

Dziś będzie o tych pocztówkach. 

Pierwsza, francuska, wprawdzie ze świątecznymi życzeniami (Joyeux Noël) ale bez jakichkolwiek motywów religijnych. Nic, tylko reklama najnowszego kroju płaszcza i fasonu kapelusika. 

Druga, typowa "słodziutka" z małą dziewczynką przebraną za poczciwą babcię. 

Trzecia, to główna bohaterka dzisiejszego wpisu. Zastanawiałem się, czy ta wydekoltowana dama to jakaś anonimowa modelka, czy ktoś bardziej znany. Reklamowana i chwalona Perplexity.ai nie popisała się tym razem. 

Googlowe wyszukiwanie obrazem zadziałało błyskawicznie i bezbłędnie. Pani na pocztówce to Julittee Méaly, francuska aktorka i śpiewaczka operetkowa okresu fin de siècle. 



W 1897 roku wystąpiła w rewii wyprodukowanej przez Hectora Monréala i Henri Blondeau, z muzyką Henri Chatau. Jedna z jej piosenek, zatytułowana Frou-Frou, stała się wielkim hitem wśród publiczności i przetrwała przez pokolenia. 

Jej tekst mówi o tym, że kobieca siła nie pochodzi z noszenia męskich spodni (culottes), ale z jej Frou-Frou, na przykład fantazyjnych halek. Tu w wykonaniu Berthe Sylva z roku 1927. Méaly zapewne śpiewała podobnie.

Wracamy do pocztówki. 

Nadano ją 10 czerwca 1903 roku między godziną 22, a 23 na dworcowej poczcie belgijskiego miasta Namur. Już między 6, a 7 rano następnego dnia znalazła się na poczcie w Andonne i niedługo później, z poranną pocztą trafiła do adresata. Namur i Andonne dzieli około 20 km. 
Poczta działała wtedy bardzo sprawnie. Niczym nadzwyczajnym było otrzymanie wieczorem odpowiedzi na list wysłany tego samego dnia rano, oczywiście gdy nadawca i odbiorca mieszkali w tym samym dużym mieście albo w nieodległych miejscowościach połączonych linią kolejową. 

Pocztówkę ofrankowano znaczkiem o nominale 5 centymów z emisji z 1893 roku. To pospolity i tani znaczek. W katalogu Michel z 1929 roku wyceniony na 2 fenigi (niestety to nie błędnodruk z pomylonym napisem POSTERfJEN zamiast POSTERIJEN).
Dziś też wyceniany nisko (numer z Michla nadal obowiązuje). 
Moneta, którą należało opłacić zakup tego znaczka, jeśli z rocznika 1902 to też nic nadzwyczajnego. Roczniki wcześniejsze albo rocznik 1903 są dziś wielokrotnie droższe od znaczka. 
Franciszek Starowieyski miał rację - przedmioty mówią. Wystarczy się wsłuchać. 
Kolekcjonujmy więc, pamiętając, że na monetach świat się nie kończy. 

W dzisiejszym odcinku udział wzięły:

  • Linoryt "Kościół nad brzegiem rzeki", Jan de Graef (1877-1953) 
  • Akwaforta "Antwerpia", Georges Averhals (1906-1975)
  • Mały wazonik "Murano scavo" nieregularne szkło piaskowane stylizowane na antyk
  • Komplet katalogów Michel z 1929 r. - Europa i Zamorze
  • Trzy pocztówki z lat 1903-1904
Wszystkie te przedmioty kupiłem w latach 2020 - 2024 w Polsce na "pchlich targach" i w sklepikach ze starociami. Łącznie kosztowały mnie około 100 złotych. Za wazonik zapłaciłem całe 3 zł. (słownie trzy złote!).

Odwiedzajcie targi, giełdy, antykwariaty. To nieprawda, że dobre czasy dla kolekcjonerów dawno się skończyły, no chyna, że 

Jado, nie patrzo...

3 komentarze:

  1. Z cenami znaczka i monety może być dzisiaj różnie, ceny katalogowe swoje, życie swoje. Poszukałem na francuskim ebayu i czystego znaczka z pełną gumą (takiego, za którego dano 5 centymów, przed użyciem na kartce) nie mogłem znaleźć poniżej 12 EUR. A monetę z 1902 w stanie zupełnie przywoitym (około 2) byłbym w stanie tam kupić już za 10,73 EUR :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, na monetach świat się nie kończy- swięta prawda. Do monet doszły u mnie pocztówki z rodzinnego miasta. Dla mnie frajda, a dla żony udręka. Co do poczty - kupiłem 29 grudnia monetę, która doszła do mnie 18.01. Na 80 km. potrzebowała 3 tygodnie i reklamację. Digitalny świat poczty chyba został w tyle. A tak na boku- na TPZN pojawiło sie zdjęcie 1 Feniga KP z 1918 roku nie notowane? u Pana. I moim zdaniem TPZN straciło na popularności- sądząc po ilosci wpisów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednofenigówkę wypatrzyłem w tym locie ale nie zdecydowałem się na licytowanie. Nie ma jej w moim katalogu ale jakoś mi się nie spodobała. Może błąd...
      Poczekam na lepszy egzemplarz.
      TPZN chyba przegrywa z FB, niestety.

      Usuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.