Najpierw, w ramach ogólnej apatii wywołanej powszechnym kryzysem i w związku z brakiem perspektyw dla jakiejkolwiek działalności gospodarczej, moja osiedlowa sieć komputerowa została wchłonięta przez regionalnego operatora. Może to nie rekin, ale na naszą płotkę wystarczył.
Rezultat? Mam znacznie lepszy transfer za znacząco niższy abonament. Brzmi nieźle, ale "prędkość internetu" to niestety nie jedyna konsekwencja zmiany operatora. Drugą jest odejście w niebyt stron hostowanych na serwerach Vitnetu. Tym samym strona monety.vitnet.pl podzieliła los poprzedniczki (monety.polskie.webpark.pl). Przestały się też na innych moich stronach wyświetlać zdjęcia, które przechowywałem na Vitnecie. Oczywiście mam kopie, więc w miarę odkrywania białych plam na stronach, będę wprowadzać odpowiednie korekty, tak, jak zrobiłem to tutaj.
Później, w obliczu szalejącego kryzysu Antykwariat Numizmatyczny P. Niemczyka zaplanował skromną aukcję. Zaledwie 377 obiektów, wśród których są co prawda perełki typu unikatowy poznański dukat Batorego z 1586 r. (lot 34) czy półportugał Zygmunta III (lot 44) albo 50-dukatowej wagi medal Jana Kazimierza. Kolekcjonerzy bardziej dotknięci kryzysem będą musieli ograniczyć się do denarów Chrobrego, mniej lub bardziej pospolitych talarów i dukatów albo familijnej dziesięciozłotówki z 1836 r.
W tę samą tendencję wpisuje się katalog 52 aukcji WCN. Nic dziwnego, że na forach numizmatycznych pojawiają się głosy "...ciekawy materiał dla zwykłych zbieraczy...", "...już drugi raz z rzędu brak perełek,które można walnąć na okładkę...". Bo cóż to za rarytasy? Tych pięć denarów Chrobrego? Ledwo 103 monety Zygmunta III, kilkanaście talarów i trzy zaledwie dukaty Stanisława Augusta? Bieda panie.
Swoją drogą, niezwykle jestem ciekaw jakie przebicie osiągnie na przykład taki drobiażdżek, jak poobgryzany szeląg litewski Jana Kazimierza z 1652 r z liczbą 360 pod Pogonią.
Na Allegro też cienko. Jakieś lustrzanki (1 000 000 złotych, Józef Piłsudski - prawie 40 dekagramów złota), dziurawy dukat Zygmunta III, zapuszkowana pięciogroszówka 1934 wyceniona na 32 tysiące złotych. I do tego 69379 innych monet. I są licytujący! Nawet sporo.
To ja już sam nie wiem. Jest ten kryzys, czy go nie ma?
Na wszelki wypadek nie rezygnuję z zakupów (podobno zakupy w kryzysowych czasach są najkorzystniejsze). Dziś przyniosłem z poczty między innymi takie maleństwo.
Trafiłem na nie podczas nieustannego polowania na miedziaki koronne A3S. To co prawda nie szeląg koronny, ale tak ładnego przykładu brockage jeszcze w kolekcji nie miałem. Mechanizm powstawania takich destruktów bardzo ładnie opisano i zilustrowano na forumancientcoins.
A może ktoś z Was pokusi się o rozwiązanie zagadki i spróbuje wydedukować, z której mennicy pochodzi mój nowy nabytek?
Mamy do wyboru : Gdańsk ,Toruń i Elbląg.Ja stawiam na Elbląg.
OdpowiedzUsuń