Google Website Translator Gadget

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Poniedziałek pełen niespodzianek.

Tytuł z rymem żółtym, jak mawiali panowie z Salonu Niezależnych, ale zawsze uważałem, że rym żółty lepszy od białego.

Trzy niespodzianki dostarczyła niezawodna Poczta Polska.
Pierwszą jest katalog aukcyjny - Pegasus Auctions in collaboration with La Galerie Numismatique - Auction 2 - aukcja odbędzie się 5 maja w hotelu Sheraton w Sztokholmie. Niespodzianka, bo katalogu nie zamawiałem. Ba, nawet firmy nie znam.
Nic to. Katalog ładny, kredowy papier, niezłe zdjęcia. Polskie monety pojawiają się już na okładce
dwa trojaki Batorego i szóstak Jana Kazimierza z portretem Zygmunta III. Ciekawe co w środku. Też nieźle. Polskie monety zajmują 20 stron. Głównie trojaki, znaczna część w zestawach po kilka sztuk. W opisach numery z katalogu Igera. Jest kilka pozycji przyspieszających bicie serca, jak wspomniany wyżej szóstak. Oprócz niego na przykład grosz Batorego z 1581 r. (Kopicki 500), lubelski szóstak Zygmunta III z 1595 r. Ale są też okazje do zupełnie innej ekscytacji. Pierwszą polską monetą w katalogu jest półgrosz Zygmunta Starego z 1511 r. w dość podłym stanie wyceniony na ...
350 euro!?! W opisie: Kopicki 413 (R8) - no tak, autor katalogu nie zauważył, że R8 dotyczy monety z błędną datą 1599.
I następny kwiatek - półtorak Zygmunta III z 1611 r. wyceniony na starcie na 590 euro. Tyle, że na zdjęciu ewidentnie jest rocznik 1621. No może ta dwójka troszkę niewyraźna.
Czy wobec tego można mieć zaufanie, że następne rarytasy - trojak malborski 1596 i trojak krakowski 1600 z datą zapisaną jako " '0K0' " - nieobecne w literaturze, są prawdziwe?
Z niecierpliwością czekam na listę wynikową.

Niespodzianka druga, to grosz Augusta III z 1754 r.
Wydawało mi się, że mam już wszystkie odmiany tej monety, a tu niespodzianka, takiego portretu jeszcze nie miałem. I na dodatek na rewersie cyfry 5 i 7 bite puncami o rozmiarze, jak dla szelągów.

Niespodzianka trzecia, największa jest fizycznie bardzo mała

szeląg Augusta III, rocznik 1752, pod herbami literka O

Moneta nie notowana u Czapskiego i u Gumowskiego w "Gubin i jego mennice". Gumowski odnotował ją w roku 1914 w "Podręczniku" (przywołując zbiór Mańkowskiego). Jest też w katalogach Kamińskiego/Żukowskiego i Kopickiego.
Szczerze mówiąc byłem już prawie pewien, że szelągów z literą O nigdy nie  było, a ich obecność w katalogach to wynik niedokładnego odczytania źle zachowanej monety. A jednak...
Miła niespodzianka.

No to teraz łyżka dziegciu do tej beczki miodu.

W sobotę, 20 kwietnia zadałem na cafe Allegro pytanie:
W jakim celu kupuje się takie kopie ilustrując je linkiem do aukcji

Przez weekend wątek zaliczył ponad 300 odsłon, teraz ma ich już ponad 450; 29 osób odpowiedziało na pytanie ankiety. Nie mam pewności, czy odpowiadały osoby rzeczywiście kupujące „kopie” monet, czy są to raczej odpowiedzi „myślę, że ci, co kupują, kupują dlatego, że...”.
Jak by nie było, odpowiedzi nie są budujące. Spodziewałem się, że najczęściej usłyszę „A co Cie to obchodzi!”. Tak się też stało. Nieprzypadkowo druga co do popularności odpowiedzią było „aby sprzedać je jako oryginały”. Te dwie odpowiedzi, to 69% wszystkich. 14% respondentów, to naiwni optymiści - „bo mam nadzieję, że sprzedający nie wie, że to oryginał”. Reszta realizuje swoją wolność - kolekcjonuje co chce i nikomu nic do tego. 
Dlaczego nie uznaję, że odpowiedź „A co Cie to obchodzi!” to też odzew ze strony czcicieli wolności? Bo nie jestem naiwnym optymistą. Zakupami „kopii” i „replik” rządzi żądza pieniądza.

Czy można optymistycznie patrzeć w przyszłość internetowego handlu numizmatami? Różnie to wygląda z różnych punktów widzenia.
Allegro dawno przestało być platformą handlową przyjazną sprzedającym. Pomijam jakość działania serwisu i programowych narzędzi dla sprzedawców. Trudno jednak nie zauważyć, że jego właściciele i administracja koncentrują się na działach zapewniających stały i jak największy dochód ale też trudno mi uznać, że to nie błąd. Nie zawsze warto robić to, co się robić opłaca. Na nasze nieszczęście handel numizmatami (i innymi przedmiotami kolekcjonerskimi) nie jest priorytetem serwisu. Wystarczy porównać 
z wynikiem innej kategorii, np. telefony i akcesoria:
To całkiem inny rząd wielkości, a business is business. 

Kupujących też serwis nie pieści. Trudno zaakceptować siłowe wprowadzanie „ulepszeń” i brak reakcji na protesty użytkowników (odpowiedzi „a bo nie” i „a bo tak” nie są reakcją). Wyniki widać jak na dłoni na powyższych wykresach. Jest ślad po zapaści z początku kwietnia i bardzo wyraźny spadek sprzedaży po wdrożeniu „nowego wyglądu”. A nie zebrała ta nowość pozytywnych komentarzy, o nie.
Kolekcjonerzy nie mogą liczyć na ochronę przed wszechobecnymi podróbkami dokąd handel nimi przynosi zyski serwisowi. A przynosi i przynosić będzie, bo w tym przypadku nikt nie będzie interweniował, tak jak interweniował w na przykład sprawie fałszywych Adidasów.
Ostatnia deska ratunku – cafe też padła ofiarą „ulepszeń” - coraz mniej osób tam zagląda, coraz trudniej o pomoc.
Krótko mówiąc, lepiej, to już było.

Allegro wszystkich nas trochę rozleniwiło. Po co szukać nie wiadomo gdzie, skoro na Allegro jest wszystko i na dodatek w jednym miejscu. Takie myślenie stało się przyczyną powszechnego uzależnienia. Wiele osób utożsamia internetowe zakupy z kupowaniem na allegro i nawet nie myśli o innych możliwościach. Dlatego wielu przedsiębiorców utrzymuje konta i aktualna ofertę na Allegro sądząc, że tu najłatwiej złowić klienta. To może się zmienić! Warto porozglądać się trochę za rozwiązaniami alternatywnymi.

Na szczęście dla nas wszystkich na Allegro świat się nie kończy. Wystarczy wyjść poza zestaw zapisanych w komputerze ulubionych linków i zakładek. Oprócz alternatyw oczywistych (eBay, Kiermasz, Świstak, Tradera) jest w sieci mnóstwo miejsc, w których można monety kupować, sprzedawać, wymieniać. Wystarczy trochę wyobraźni przy odpytywaniu wyszukiwarek.
Później jednak wyobraźnię lepiej trzymać na wodzy, bo polowania na jelenie odbywają się nie tylko na Allegro, a sezon łowiecki trwa przez okrągły rok.






niedziela, 14 kwietnia 2013

Jak fałszować monety.

Metod jest mnóstwo. Wszystko zależy od tego, jaki cel przyszłemu fałszerzowi przyświeca.

Przypadek najprostszy. Na chlebek mam, na masełko też, ale na szyneczkę już nie starcza. A gdyby tak wyręczyć mennicę i w domowym zaciszu zrobić sobie trochę gotówki? Można tak - bierzemy pieniądz prawdziwy, robimy odlew z byle czego (warto zadbać tylko, żeby ciężar był taki, jak powinien) i stajemy przed problemem upodobnienia "byle czego" do srebra. Można posłużyć się cieniuśką srebrną blaszką i ogniem - powstaje
SUBERATUS
Jak widać, braki gotówki to problem odwieczny.

Kiedy pod ręką brak srebrnej blaszki, można sięgnąć do podręcznika chemii. Tak bawili się "Udziałowcy chrzanowskiej "mennicy"", o czym uprzejmie doniósł Ilustrowany Tygodnik Kryminalno-Sądowy znany też jako Tajny detektyw. Cytat:
,,Najważniejszym narzędziem była skrzynka drewniana bez dna wielkości pudełka z tutek (mniej-więcej dwóch pudełek papierosów), składająca się z dwóch części, złączonych zawiaskami. Do skrzynki tej wkładali fabrykanci masę gipsową, w którą przed stwardnięciem gipsu wgniatali oryginalne monety posmarowane masłem. Po stężeniu gipsu wyjmowali monety prawdziwe, skrzynkę zamykali i w ten sposób w powstałej formie sporządzali falsyfikaty. Stop był sporządzony wedle specjalnej receptury fachowego metalurga. Gotowy odlew wkładano do specjalnych roztworów chemicznych, które nadawały im naturalny połysk”
Jak widać przedwojenna prasa nie obawiała się ujawniania technicznych szczegółów, choć mogły być gotowym przepisem dla naśladowców Icka Rosenbluma, Mordki Schwarzbarda i Jana Karbownika. Chrzanowska mennica działała kilka lat i wyprodukowała około pięciu tysięcy pięciozłotówek. Starczyło pewnie nie tylko na szyneczkę, pomimo, że trzeba było opłacić dystrybutorów.

Fałszerze monet źle zazwyczaj kończyli. Kilkaset lat temu płacili życiem, a żeby ewentualnym naśladowcom wybić z głowy podobne pomysły, ostatnie chwile skazańców poprzedzano okrutnymi torturami, publicznymi dla lepszego efektu. A to coś komuś obcięto, a to posłużono się twórczo narzędziami pracy fałszerza i surowcami przez niego używanymi, ze szczególnym uwzględnieniem roztopionego metalu.
Kiedy rozpracowywano fałszerską aferę Mikołaja Komorowskiego, pana na Żywcu, najbardziej ucierpiał jego dworzanin, niejaki Krzysztof Rychalski. Ujęty podstępem na cieszyńskim jarmarku (prawdopodobnie w związku z rozprowadzaniem fałszywej monety) został uwięziony i przewieziony do Karniowa. Tam wykonano na nim wyrok w sposób okrutny i widowiskowy - Rychalskiego wożono po mieście na rozpalonym miedzianym koniu.

Nie miał takich problemów największy fałszerz polskiego pieniądza, król pruski Fryderyk II zwany Wielkim. W tym przypadku nie było mowy o "domowym zaciszu". Fałszerskimi warsztatami były mennice. Własne i obce, zagarnięte  podczas wojny.

A co z monetami, których teraz używamy? Czy i one są fałszowane? Są, bo w sprzyjających okolicznościach rachunek ekonomiczny daje wynik dodatni.
Fałszowanie monet obiegowych opłacało się zwłaszcza w czasach PRL kiedy fałszerze korzystali z surowca kradzionego w państwowych firmach, w których pracowali a niekiedy nawet posługiwali się sprzętem tych firm (odlewnie, prasy). Fałszowano aluminiowe pięciozłotówki z rybakiem, fałszowano miedzioniklowe dwudziestozłotówki z "blokami" i z M. Nowotko.
Fałszywe 20 zł. 1976.
Bicie w miedzi, pokryte powłoką z jasnego metalu.

Teraz nie jest inaczej, tyle że fałszerze pracują zwykle "na swoim".
Fałszywe 5 złotych 1994 bite stemplami.
Odlewane też się trafiają - część środkowa jest w nich po prostu malowana na "złoto"!

W roku 2011 r. fałszerze wprowadzili do obiegu około 9 tysięcy fałszywych banknotów i ponad 6 tysięcy monet. Dla roku 2012 Narodowy Bank Polski podał, podobne wartości, w sumie kilkanaście tysięcy monet i banknotów.

W całej masie monet w obiegu jedna fałszywa przypada przeciętnie na dwa miliony prawdziwych. W strefie euro jest gorzej, jedna fałszywka przypada na 100 tys. monet, ale tam pokusa jest większa - 2 euro ma większą siłę nabywczą od pięciozłotówki. Znacznie częściej fałszuje się banknoty, ale w większości są to prymitywne fałszerstwa przy użyciu dobrych kserokopiarek albo drukarek komputerowych.

Wierzcie, albo nie, ale większe szkody przynosi fałszowanie monet na szkodę kolekcjonerów. A plaga ta panoszy się coraz szerzej, bo też i zyski są nieporównanie większe, a ryzyko mniejsze. A kiedy z uporem maniaka fałszerz będzie twierdził, że on nie fałszuje tylko produkuje "repliki", to kary się wywinie (chyba, że zadrze z Urzędem Skarbowym).

Pewne jest jedno. Jakby się fałszerz nie starał, jego "dzieło" pozostanie fałszerstwem, nieważne na czyją szkodę i zawsze od oryginału różnić się będzie. Głęboko wierzę, że nie da się zrobić genialnego falsyfikatu nierozróżnialnego od oryginału.
Jestem też całkowicie pewien, że fałszowanie monet, nieważne na czyją szkodę, nie jest niczym innym, jak kradzieżą. Kradzieżą pieniędzy moich, Twoich...
Czy to dobrze być złodziejem? Czy chcesz być złodziejem?

Jak fałszować monety?
Nie fałszować!

P.S.
Trzy razy się zastanów, czy naprawdę chcesz kupić "replikę" Nike 1932 albo jakiegoś talara. Czy dodadzą blasku Twojej kolekcji? Podniosą jej wartość?
Wątpię, więc lepiej nie nabijaj kabzy złodziejowi.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Kto za tym stoi? Komu na tym zależy?

Poświąteczny tydzień upłynął pod znakiem kłopotów Allegro. Nie pierwszy raz w tym roku serwis padł na kilka godzin. 10 lutego, 17 lutego, 22 lutego, 3 marca. Czy to nie za dużo, jak na tak poważny serwis?

Przedstawiciele Allegro tłumaczą awarie portalu atakami DDoS i deklarują, że problemy dotknęły około 20% użytkowników. Pewnie mam pecha, bo za każdym razem jestem w gronie osób nie mogących się zalogować do systemu. Szczerze wątpię, że trudności miała tylko 1/5 Allegrowiczów. Niebezpiecznik drążąc temat dotarł do firmy zajmującej się hostingiem danych Allegro i co oczywiste do ofiary ataków. Znamienny fragment wywiadu udzielonego przez przedstawiciela Allegro:
2. Czy Allegro wie kto za nimi stoi i jaka jest motywacja atakującego?

Najistotniejsze dla nas w takich sytuacjach jest jak najszybsze odzyskanie i przywrócenie płynnego dostępu do naszych serwisów, bez względu na to, kto jest twórcą ataku.

3. Czy Allegro otrzymało jakieś ultimatum od atakującego (np. żądanie okupu?)

Generalnie otrzymujemy jako serwis sporo korespondencji od użytkowników. W takich alertowych sytuacjach zawsze znajdzie się kilka osób, chcących je wykorzystać.
Nawet najsłabsi absolwenci krótkiego kursu czytania między wierszami wyczują, że odpowiedzi niewiele mają wspólnego z pytaniami. Puszczając wodze fantazji można pokusić się o taką konkluzję:
  • Jest ktoś (grupa ktosiów), kto ma z Allegro na pieńku. Może uważa, że został przez serwis skrzywdzony, może jest na liście płac konkurencji, a może po prostu wykombinował sobie, że najlepszym sposobem na zarobek jest szantaż. 
  • Allegro z sobie tylko znanych powodów postanowiło uporać się z problemami własnymi siłami. A że nie są to siły najsilniejsze (o czym świadczą powtarzające się problemy ujawniające się przy okazji kolejnych "ulepszeń" serwisu), ich działania są średnio skuteczne. 
Wydaje się, że osoby prowadzące działalność gospodarczą opartą głównie na Allegro powinny zdecydować się na działania w kierunku zmniejszenia uzależnienia swojego biznesu od usługodawcy będącego obiektem powtarzających się wrogich ataków.
Jestem coraz bardziej przekonany, że serwis aukcyjny o charakterze ogólnym, taki jak Allegro czy eBay nie jest najodpowiedniejszym miejscem do sprzedawania obiektów kolekcjonerskich (numizmatyka, filatelistyka). Przyszłość należy do serwisów specjalistycznych typu MaShops i do firmowych sklepów internetowych, które mogą oferować sprzedaż po cenach ustalonych albo na zasadach aukcyjnych (np. WCN). Dobrze jest rzecz jasna utrzymywać obecność na Allegro czy eBay, ale jej podstawowym celem powinno być ściąganie dobrych klientów do własnych sklepów (kłania się zasada Pareto).

Dla mnie Allegro jest w tej chwili jedynie terenem łowieckim. Bardzo jestem szczęśliwy, że ostatnie trzy aukcje, w których licytowałem skończyły się przed kwietniowym "zacięciem" mechanizmów Allegro. Snajper czatujący na wybrane cele nie spudłował. Pierwszy cel to prawdziwe brzydactwo, a mimo to bardzo mi się podoba:
Kopiejka 1860 z mennicy warszawskiej,
zamiast awersu jest negatyw rewersu
wybita moneta przylepiła się do stempla awersu, a jej rewers stał się "stemplem" rewersu.
Amerykanie mówią na to BROCKAGE

Kolejne dwa cele zaprezentuję jedynie we fragmentach (tylko jeden z nich trafiłem na Allegro, drugi pochodzi z aukcji zorganizowanej przez firmę numizmatyczną). Ciekawe, czy wiecie dlaczego ich upolowanie tak bardzo mnie ucieszyło.
Trzecia zdobycz wypatrzona na Allegro dostarczyła materiału do opracowania na temat koronnych miedziaków Augusta III. Trzydzieści dwie, w większości czytelne monety po 2,30 zł za sztukę uważam za bardzo udany zakup, zwłaszcza, że co najmniej dwie monety zapełnią puste dotąd miejsca w kolekcji.

A wracając do tytułowego pytania z poprzedniego wpisu, mogę powiedzieć jedno. W górach - nieprędko.
Bukowina Tatrzańska 6 kwietnia 2013.
Nocny widoczek z okna
(troszkę pomazanego, ale komu by się chciało myć okna zimą).


Printfriendly