Wybaczcie, jeśli w styczniu już nic więcej nie napiszę. Muszę się przygotować, a czasu niewiele.
piątek, 18 stycznia 2019
piątek, 11 stycznia 2019
Jeden tydzień - dwa wykłady
Prawie, jak za studenckich czasów.
Najpierw, o mało nie przegapiłem poniedziałkowego wykładu prof. Borysa Paszkiewicza. Początkowo wyglądało na to, że transmisja na żywo zapowiedziana na stronie PTN nie uda się - link z zapowiedzi wykładu prowadził do strony straszącej komunikatem "czekamy na rozpoczęcie transmisji". Na szczęście poszukiwanie alternatywy przyniosło pozytywny wynik. Znalazłem właściwą stronę i mogłem z rosnącym zainteresowaniem wykład oglądać. Nic straconego, też macie tę możliwość, bo wykład jest nadal dostępny.
Warto go obejrzeć i wysłuchać w całości. Profesor Paszkiewicz opowiadał o monetach znalezionych podczas prac wykopaliskowych na wrocławskim Placu Nowy Targ. Wyjaśnił, dlaczego nie należy bezkrytycznie ufać Friedensburgowi, ale równocześnie wykazał, że na zaufanie zasługują opisy monet, które można znaleźć w starodrukach. Ciekawy był też przewijający się przez wykład, wątek pracy archeologów i ich współpracy z numizmatykami. Włos się na głowie jeży, gdy pomyśli się, jakie cuda mogły bezpowrotnie przepaść, wywiezione na hałdę. Wydaje się, że to, co pojawiło się na Allegro, a według wszelkiego prawdopodobieństwa pochodziło z wrocławskiego placu, to tylko niewielka część monet (i prawdopodobnie innych zabytków metalowych), które zostały wywiezione z ziemią z wykopalisk.
Ciekawe, czy ktoś wspomni o tym podczas spotkania dla seniorów zapowiedzianego na środę 16 stycznia. Spotkanie jest częścią cyklu "Rozmowy o..." i ma tytuł "Rozmowy o archeologii - archeolog i barbarzyńcy". Niestety barbarzyńcy trafiają się wszędzie, jakiś ich odsetek musi być i wśród archeologów.
To był poniedziałek. Na wtorek, jak niedawno pisałem, miałem zaplanowany wyjazd do Krakowa. O mały włos, wyjazd nie doszedł by do skutku ze względu na fatalną przedpołudniową śnieżycę. Ta na szczęście skończyła się w porę i mogłem ruszyć w drogę. Zdążyłem na ostatnią chwilę.
Pani Anna Bochnak przedstawiła opowieść o Boratinim podzieloną na dwie odsłony. Najpierw opowiedziała słuchaczom (pięcioro nas było!!!, wstyd Panie i Panowie) o przedsięwzięciach menniczych tego spolszczonego Włocha, nie pomijając oczywiście jego kłopotów wynikających z oskarżeń o malwersacje i działania na szkodę Króla i Rzeczpospolitej. Część drugą poświęciła pracom Boratiniego na innych polach. Pisałem o nich tu na blogu, nie ukrywając podziwu dla tego nieprzeciętnego człowieka. Dużo o Boratinim czytałem w różnych źródłach, ale dopiero we wtorek dowiedziałem się, że Tytus Liwiusz miał jeszcze na koncie konstrukcję maszyny liczącej!
Przedstawione na zdjęciu urządzenie to najpewniej nie ta maszyna, którą wykonał Boratini. Jego urządzenie, opisane w zachowanych do dziś inwentarzach kolekcji Medyceuszy zaginęło podczas licznych przeprowadzek zbioru. Być może leży gdzieś w muzealnych magazynach, nierozpoznane i niedocenione.
Na deser, deser. Całkiem niedawno trafiłem na nową wersję strony internetowej poświęconej Hieronimowi Boschowi. Można na niej ugrzęznąć na długie godziny i odkrywać detale, których w albumach z reprodukcjami dostrzec nie sposób. Co powiecie na taki skarbczyk i jego zawartość?
Najpierw, o mało nie przegapiłem poniedziałkowego wykładu prof. Borysa Paszkiewicza. Początkowo wyglądało na to, że transmisja na żywo zapowiedziana na stronie PTN nie uda się - link z zapowiedzi wykładu prowadził do strony straszącej komunikatem "czekamy na rozpoczęcie transmisji". Na szczęście poszukiwanie alternatywy przyniosło pozytywny wynik. Znalazłem właściwą stronę i mogłem z rosnącym zainteresowaniem wykład oglądać. Nic straconego, też macie tę możliwość, bo wykład jest nadal dostępny.
Warto go obejrzeć i wysłuchać w całości. Profesor Paszkiewicz opowiadał o monetach znalezionych podczas prac wykopaliskowych na wrocławskim Placu Nowy Targ. Wyjaśnił, dlaczego nie należy bezkrytycznie ufać Friedensburgowi, ale równocześnie wykazał, że na zaufanie zasługują opisy monet, które można znaleźć w starodrukach. Ciekawy był też przewijający się przez wykład, wątek pracy archeologów i ich współpracy z numizmatykami. Włos się na głowie jeży, gdy pomyśli się, jakie cuda mogły bezpowrotnie przepaść, wywiezione na hałdę. Wydaje się, że to, co pojawiło się na Allegro, a według wszelkiego prawdopodobieństwa pochodziło z wrocławskiego placu, to tylko niewielka część monet (i prawdopodobnie innych zabytków metalowych), które zostały wywiezione z ziemią z wykopalisk.
Ciekawe, czy ktoś wspomni o tym podczas spotkania dla seniorów zapowiedzianego na środę 16 stycznia. Spotkanie jest częścią cyklu "Rozmowy o..." i ma tytuł "Rozmowy o archeologii - archeolog i barbarzyńcy". Niestety barbarzyńcy trafiają się wszędzie, jakiś ich odsetek musi być i wśród archeologów.
To był poniedziałek. Na wtorek, jak niedawno pisałem, miałem zaplanowany wyjazd do Krakowa. O mały włos, wyjazd nie doszedł by do skutku ze względu na fatalną przedpołudniową śnieżycę. Ta na szczęście skończyła się w porę i mogłem ruszyć w drogę. Zdążyłem na ostatnią chwilę.
Pani Anna Bochnak przedstawiła opowieść o Boratinim podzieloną na dwie odsłony. Najpierw opowiedziała słuchaczom (pięcioro nas było!!!, wstyd Panie i Panowie) o przedsięwzięciach menniczych tego spolszczonego Włocha, nie pomijając oczywiście jego kłopotów wynikających z oskarżeń o malwersacje i działania na szkodę Króla i Rzeczpospolitej. Część drugą poświęciła pracom Boratiniego na innych polach. Pisałem o nich tu na blogu, nie ukrywając podziwu dla tego nieprzeciętnego człowieka. Dużo o Boratinim czytałem w różnych źródłach, ale dopiero we wtorek dowiedziałem się, że Tytus Liwiusz miał jeszcze na koncie konstrukcję maszyny liczącej!
Przedstawione na zdjęciu urządzenie to najpewniej nie ta maszyna, którą wykonał Boratini. Jego urządzenie, opisane w zachowanych do dziś inwentarzach kolekcji Medyceuszy zaginęło podczas licznych przeprowadzek zbioru. Być może leży gdzieś w muzealnych magazynach, nierozpoznane i niedocenione.
Na deser, deser. Całkiem niedawno trafiłem na nową wersję strony internetowej poświęconej Hieronimowi Boschowi. Można na niej ugrzęznąć na długie godziny i odkrywać detale, których w albumach z reprodukcjami dostrzec nie sposób. Co powiecie na taki skarbczyk i jego zawartość?
środa, 2 stycznia 2019
Nowy rok czas zacząć - nakłady obiegówek 2018
Na stronie NBP są już nakłady obiegowych monet z rocznika 2018:
1 grosz - 435 840 000
2 grosze - 161 850 000
5 groszy - 144 600 000
10 groszy - 169 800 000
20 groszy - 89 100 000
50 groszy - 42 030 000
1 złoty - 42 000 000
2 złote - 37 425 000
5 złotych do 38 424 000 (w tabeli nie podano, bo zgodnie z zapowiedziami, w roku stulecia odzyskania niepodległości wybito tylko okolicznościowe pięciozłotówki - po 1 egz. na mieszkańca Polski)
Duże, bardzo duże! Wszystkie nominały wybito w nakładach wyższych od roku 2017.
Bicie jednogroszówek
to sztuka dla sztuki, albo wyrzucanie pieniędzy w błoto. No cóż, kto bogatemu zabroni.
PS.
Czy zauważyli Państwo, że dzisiejszy wpis to niemal dosłowna kopia wpisu sprzed roku?
1 grosz - 435 840 000
2 grosze - 161 850 000
5 groszy - 144 600 000
10 groszy - 169 800 000
20 groszy - 89 100 000
50 groszy - 42 030 000
1 złoty - 42 000 000
2 złote - 37 425 000
5 złotych do 38 424 000 (w tabeli nie podano, bo zgodnie z zapowiedziami, w roku stulecia odzyskania niepodległości wybito tylko okolicznościowe pięciozłotówki - po 1 egz. na mieszkańca Polski)
Duże, bardzo duże! Wszystkie nominały wybito w nakładach wyższych od roku 2017.
Bicie jednogroszówek
PS.
Czy zauważyli Państwo, że dzisiejszy wpis to niemal dosłowna kopia wpisu sprzed roku?
Autor:
Zbierajmy monety
o
17:39
4
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
nakłady monet obiegowych
Subskrybuj:
Posty (Atom)