August III Sas (Fryderyk August Wettyn)
Muzeum Narodowe w Gdańsku
fotografia autora
Augustus III, Dei Gratia Rex Poloniae, Magnus Dux Lithuaniae, Russiae, Prussiae, Masoviae, Samogitiae, Kijoviae, Volhyniae, Podoliae, Podlachiae, Livoniae, Smolensciae, Severiae, Czerniechoviae, nec non hereditarius Dux Saxoniae Princeps et Elector etc.
a po naszemu August III, z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, kijowski, wołyński, podolski, podlaski, inflancki, smoleński, siewierski, czernihowski, a także dziedziczny książę saski i książę-elektor etc.
Podobno (tak twierdził Konopczyński, a może Kraszewski???), co rano król zadawał pytanie
- Brühl, hab'ich Geld?
na które zawsze słyszał w odpowiedzi
- Ja, Majestät.
I w ten elegancki sposób pojawia się osoba numer dwa - najważniejszy minister Augusta III, Heinrich von Brühl.
By Louis de Silvestre - www.wilanow-palac.pl,
Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=12244132
To z jego poduszczenia August III miał zdecydować się na uruchomienie bicia pieniądza dla Polski wbrew Pacta Conventa, bez zgody Senatu Rzeczpospolitej. Rola ministra Brühla nie miała się ograniczyć do tylko inspiracji. Brühl najprawdopodobniej posunął się do bicia polskiej monety na własny (ze wspólnikami oczywiście) rachunek. Najprawdopodobniej odbywał się to na Spiszu, w Lubowli. Na uboczu, de facto, poza granicami Rzeczpospolitej, bez większych przeszkód, bo po śmierci królowej Marii Józefy to Brühl objął Starostwo Spiskie. Formalnie, bo już wcześniej sprawował tam rzeczywistą władzę. Nie brakowało mu więc okazji by wykorzystać bliskość kopalń miedzi i srebra oraz chłonność rynku Rzeczpospolitej, potrzebującego pieniądza.
Ponieważ ograniczam się do monet miedzianych, następną osobą którą należy tu wymienić jest Friedrich Wilhelm ô Feral. W roku 1749 jednocześnie mincmistrz drezdeński i generalny probierz Saksonii. Jego inicjały pojawiają się na polskim srebrze bitym w Saksonii, na miedziakach nie, choć te pierwsze - szelągi z rocznikami 1749 i 1750 - wybito w Dreźnie. Nie dziwmy się, bo czy było by rozsądne firmowanie własnym nazwiskiem nie do końca legalnego przedsięwzięcia? Pierwsze szelągi zaprojektowali Christian Sigismund Wermuth i Johann Wilhelm Höckner. Wermuth, był synem najznakomitszego chyba saskiego medaliera Christiana Wermutha. Urodzony w Dreźnie w 1710 r. dożył sędziwego, jak na owe czasy wieku 81 lat. Nie zapisał się w historii, jako wielki medalier, przypisuje mu się jeden tylko medal upamiętniający brunszwicki kongres pokojowy z roku 1715 - medal powstał oczywiście znacznie później. To Wermutch właśnie wykonał stempel próbnego szelaga z 1749 r. Wykonawcą produkcyjnych stempli szelągów z roku 1749 był Höckner, uczeń (jeden z wielu) Christiana Wermutha. Główny okres jego działalności przypadł na lata 1702-1733. Polskie szelągi były być może jego ostatnią pracą. Zmarł w roku 1749. W roli rytownika stempli polskich szelągów zastąpił go Carl Christoph Pribus, o którym niewiele wiadomo, poza tym, że pracował w mennicy drezdeńskiej aż do śmierci w roku 1787.
Kolejną osobą, o której powinienem wspomnieć jest Johann Gotthelf am Ende, zarządca (faktor) mennicy w Gruntalu. Am Ende nie zatrudniał własnego medaliera. Stemple szelągów bitych w jego mennicy powstawały w Dreźnie. Ich autorem był wspomniany wyżej Pribus. To tłumaczy stylistyczną jednorodność szelągów drezdeńskich (1749 i 1750) i późniejszych, gruntalskich (1751-1755).
Pracownikiem odpowiedzialnym bezpośrednio za produkcję monet był Johann Friedrich Renner, wcześniej pracujący w Dreźnie.
Wbrew powszechnemu (w Polsce w każdym razie) przekonaniu, że Gruntal bił polskie szelągi tylko do roku 1755, do produktów tej mennicy musimy dopisać grosze. Pisałem o nich bardzo niedawno. Zanim do tego doszło, jeszcze w roku 1756, tajny rozkaz króla polecił pewnemu obrotnemu człowiekowi uruchomić dopiero co zamkniętą mennicę w Gruntalu i wybić w niej partię szelągów z wsteczną datą 1755 r. Człowiekiem tym był Peter Nicolaus von Gartenberg. Polecenia prawdopodobnie nie wykonał - brakło czasu, bo w lutym 1757 r. wkroczyli tam Prusacy.
Przyszedł rok 1762. Gruntal wrócił już pod kontrolę Saksonii. Lipsk był jeszcze w rękach pruskich, więc właściciel koncesji na bicie w tej mennicy srebra i złota dla Polski, Christian Gottlob Frege wystarał się o pozwolenie na uruchomienie mennicy w Gruntalu. Koncesję uzyskał, ale z zastrzeżeniem, że monety mają mieć daty wsteczne 1754 i 1755. Tym razem się udało, a i w tej operacji brał udział Gartenberg.
Mennica w Gubinie była przedsięwzięciem na większą skalę. Początkowo jej organizacją i zarządem zajmował się Francisco Theodor Freiherr von Stein (w literaturze spotyka się pisownię von Stain, ale również vom Stein). Przebieg wydarzeń zdaje się wskazywać, że pułkownik von Stein (pozostańmy przy tej pisowni) przecenił i swoje umiejętności w zakresie zarządzania i swoje możliwości finansowe. Jego kontrakt przewidywał ponoszenie wszelkich kosztów, począwszy od budowy i wyposażenia mennicy, przez zakup surowca i opłacanie personelu, po transport gotowych monet do wyznaczonego miejsca. Rozliczać miał się co kwartał. Dość szybko zadłużył się u Friedricha Ernsta Hertela, niższego stopniem, bo tylko kapitana. W rezultacie, od 1 listopada 1753 Hertel prowadził mennicę w Gubinie już samodzielnie.
W odróżnieniu od Gruntalu, Gubin miał własnego medaliera. Był nim Johann Friedrich Stieler (1729-1790), początkowo pracujący w Dreźnie - tam wykonał pierwsze stemple do szelągów 1751 z literą S - później w Gubinie, a od roku 1756 do śmierci na powrót w Dreźnie. Stieler od początku wykonywał stemple we własnej manierze. I portret króla i tarcza herbowa na rewersie są istotnie różne od projektu Wermutha. Przypomnę zdjęcia z wpisu Gdzie bito grosze koronne Augusta III.
Poszukując materiałów do książki, którą piszę, nie mogłem pominąć Numismatyki Krajowej Stężyńskiego-Bandtkie. A tam znienacka pojawia się nazwisko Stielera, ale wcale nie w związku z Augustem III.
Odszukałem więc publikację Lengnicha, w której rzeczywiście jest mowa o tym, że stemple trojaków Poniatowskiego z lat 1765 i 1766 (z popiersiem w zbroi) wykonał w Dreźnie nie kto inny, jak Stieler.
Errata - 21 stycznia 2017Według R. Janke, stemple trojaka którego przypisałem Stielerowi wyszły spod ręki jednego z braci Ludewig. Niestety, nie mam trojaka Stielera, aby go tu pokazać.
Związków między polskimi mennicami zarządzanymi przez Gartenberga i saskimi mennicami produkującymi miedziaki koronne Augusta III jest więcej. Na przykład likwidatorem mennicy w Gubinie (na początku 1756) był urzędnik mennicy drezdeńskiej, Benjamin Hunger. Urzędnik ten w roku 1766 czasowo pracował dla Gartenberga w Warszawie.
Uznałem, że dobrze będzie przedyskutować te sprawy z uznanym specjalistą od mennictwa Stanisława Augusta, Rafałem Janke.
Pan Rafał zwrócił uwagę na wielkie podobieństwo, a właściwie identyczność punc, które posłużyły do stworzenia niektórych stempli groszy z datami 1754 i 1755, z puncami którymi wykonano stemple groszy Poniatowskiego dla mennicy krakowskiej. Jej zarząd - nie trzeba chyba przypominać - sprawował Gartenberg. Dla ścisłości, chodzi o punce Orłów i Pogoni.
Gartenberg musiał zdawać sobie sprawę, że znalezienie biegłego rytownika stempli w Krakowie, w którym mennica działała ostatnio za Sobieskiego, było praktycznie niemożliwe. Wykorzystał więc swoje powiązania z mennicami saskimi, głównie z Dreznem i zapewnił nowym polskim mennicom znakomitych fachowców. Dla kwestii związanych z mennictwem Augusta III ma to o tyle znaczenie, że nie znamy miejsca wybicia niemałej ilości odmian groszy Wettyna z datami 1754 i 1755. Jeśli znalibyśmy nazwiska medalierów monet Poniatowskiego używających punc, którymi wcześniej tworzyli stemple monet Wettyna i jednocześnie mieli wiedzę o tym, gdzie ci fachowcy wcześniej pracowali, mielibyśmy niemal pewność co do miejsca wybicia tych tajemniczych groszy. Na przykład tego:
Niemal, a nie na pewno, bo jak widać, nie zawsze używano stempli tam, gdzie je wykonywano. Niestety, o szeregowych pracownikach mennic źródła zazwyczaj milczą. Czy zawsze, znów nie wiemy.
Jacek Staszewski we wstępie do swojej książki "August III Sas" pisze "Archiwum drezdeńskie dysponuje setkami tysięcy tomów archiwaliów z czasów Augusta III i przejrzenie ich jest zadaniem wykraczającym poza życie jednego historyka." (podkreślenie moje). Uważam za wielką szkodę, że w naszej historiografii ciągle więcej znaczą pełne uprzedzeń poglądy Konopczyńskiego i Askenazego, niż rzetelne analizy źródeł archiwalnych. Tylko komu chce się jeszcze grzebać w starych papierzyskach, komu chce się uczyć archaicznej niemczyzny, odcyfrowywać ręczne pismo tak niepodobne do współczesnego.