Google Website Translator Gadget

sobota, 25 stycznia 2025

Tajemniczy szeląg 1749

 Zaczęło się 6 stycznia od wiadomości od pana Marcina: 

"Piszę z prośbą o opinię na temat monety, która spędza mi ostatnio sen z powiek. Załączam jej zdjęcia w mailu. To bardzo nietypowy szeląg Augusta III...  
Moneta pochodzi ze zbioru zamkniętego w końcu lat 80-tych.".

Pan Marcin był skłonny uznać to za produkt którejś z mennic pracujących podczas wojny siedmioletniej.

Rzeczywiście, na załączonych zdjęciach jest szeląg bardzo nietypowy. Tak wygląda w zestawieniu z monetą typową. 

Teza o biciu "wojennym" nie spodobała mi się. Na szybko odpisałem tak:

Na pewno nie z okresu wojny siedmioletniej. Nie ten styl, nie ta data - szelągi i grosze początkowo bito w przejętych mennicach z wsteczną datą 1754. Być może we Wrocławiu z datą 1753, ale to tylko przypuszczenie. 

Gdyby nie to, że jak Pan napisał, moneta jest ze zbioru zamkniętego przed 1990 r. myślałbym, że to robota tego magika od menniczych boratynek litewskich 1661.

Stemple pierwszej partii szelągów przygotowali Johann Wilhelm Höckner i Christian Sigismund Wermuth. Höckner  odszedł z mennicy w tym samym 1749 r. Jego następcą został asystent Wermutha, Carl Christian Pribus, który robił stemple dla Grunthalu aż do 1755 roku zachowując styl i jakość wykonania przez cały ten okres. 

Jedyne co mi na myśl na szybko przychodzi, to że ten dziwny szeląg to pierwsze podejście do testowej serii z 1749 roku spod ręki Höcknera. 

Druga możliwość, to warsztat Wermutha. Coś jak szeląg Augusta Mocnego z 1720 roku.

Oczywiście na myśli miałem na myśli nie Christiana Wermutha, medaliera Augusta Mocnego, właściciela prywatnej mennicy w Gotha tylko jego syna, Christiana Sigismunda Wermutha pracującego w mennicy drezdeńskiej. Tyle, że syn nie poszedł w ślady ojca i nie miał prywatnego warsztatu produkującego medale i żetony. 

Po namyśle odrzuciłem też możliwość, że to dzieło Höcknera. Wprawdzie miał on w tym czasie 78 lat, ale nadal musiał mieć dobry wzrok i pewną rękę, bo dwa lata później, jako osiemdziesięciolatek, zrobił stemple do medalu na inaugurację Katedry Świętej Trójcy w Dreźnie. 

Tymczasem wygląda na to, że ten przedziwny szeląg wyszedł spod mniej wprawnej ręki. I chyba z gorzej przygotowanego warsztatu, bo takie tło nie pasuje do porządnej mennicy. 
Takie tło jest charakterystyczne dla monet wybitych starymi, skorodowanymi stemplami ale tę możliwość też odrzucam. Po pierwsze z powodu braku dwukropków w legendzie rewersu, po drugie z powodu nadmiernych uproszczeń rysunku i awersu, i rewersu. O ile na upartego można przyjąć, że rewers wybito starym zregenerowanym stemplem, na którym zaniknęła część szczegółów, 
to na awersie mamy portret zupełnie innej osoby! 

A co z możliwością, że to bicie z okresu wojny siedmioletniej? Wydaje mi się to nieprawdopodobne z powodu najprostszego z możliwych. Carl Christoph Pribus za 102 pary stempli polskich szelągów dla roczników 1751 i 1752 otrzymał 300 talarów. Czyli para stempli szelężnych kosztowała około trzech talarów. Niewiele droższa powinna być para stempli groszowych. Bicie groszy dawało większy zysk od bicia szelągów, tym bardziej, że równocześnie manipulowano wagą monet. Dlatego gdy mowa o fałszerstwach Fryderyka II, zawsze podkreśla się maksymalizację zysku - przez zaniżanie próby kruszcu dla złota i srebra i optymalizcję kosztów dla miedzi. Wojenna produkcja polskich miedziaków to przede wszystkim grosze. Szelągi bito dotąd, dokąd możliwe było użycie oryginalnych saskich stempli i ich regeneracja. Później ich produkcja stawała się nieopłacalna. Do tego dochodzi jeszcze sprawa rocznika. Na podstawie archiwaliów z Geheimes Staatsarchiv Preussischer Kulturbesitz Elke Bannicke i Lothar Tewes przedstawili krótko losy mennic w Grünthalu, Gubinie, Dreźnie i Lipsku. Jedyne znane autorom dowody na bicie polskich pieniędzy miedzianych w mennicach saskich pod nadzorem pruskim dotyczą wyłącznie Lipska i Drezna, dokąd przeniesiono wyposażenie z Grünthalu i Gubina. Do stycznia 1758 r.  produkcję prowadziło konsorcjum Ephraima bijąc grosze z datami 1753, 1754 i 1755, a od lutego 1758 spółka Gumpertza, Isaaca i Itziga. Ta spółka rozpoczęła bicie groszy z datą 1758 i kontynuowała je do stycznia roku 1759 (Elke Bannicke und Lothar Tewes: „Polnisches Kupfergeld der Jahrgänge 1752 bis 1755 sowie 1758 — geprägt unter sächsischer oder preußischer Herrschaft?”. W Beiträge zur brandenburgisch/preußischen Numismatik, Numismatisches heft 2015). Nie ma mowy o biciu szelągów, nie ma mowy o biciu monet z roczników wcześniejszych, niż 1753.

Co pozostaje - fałszerstwo na szkodę kolekcjonerów. Ale kiedy wykonane? 

Dziewiętnastowieczni autorzy katalogów uznawali rzadkość rocznika 1749 ale za rzadszy, zgodnie i całkiem słusznie uznawali rocznik następny. Jaki miałby być cel fałszowania rocznika 1749? Nakład pracy niemały, potencjalny zarobek niewielki. Poza tym przypuszczam, że gdyby był to wyrób XIX-wieczny, to zdążyłby już zaistnieć w kolekcjonerskim światku. 

Zbliżamy się do czasów najbliższych. "Moneta pochodzi ze zbioru zamkniętego w końcu lat 80-tych.". Na razie nic więcej o niej nie wiemy. My, czyli kto? I tu pora na kolejne zaskoczenie. Przynajmniej dla mnie. Wiadomość o nietypowym szelągu została też opublikowana w sieci, w miejscu dla mnie całkiem nieoczywistym, bo nie na blogu firmy, nie na znakomitym skąd inąd blogu Pana Marcina, nie na uznawanym za poważne i wpływowe forum TPZN, tylko na firmowym profilu na Facebooku. 

Tyle dobrze, że na otwartym profilu, a nie na jakiejś zamkniętej grupie. I rozpoczęła się dyskusja:

  • Łukasz Gorzkowski
    bardzo ciekawa moneta i dobrze by było zeby tu wypowiedzieli sie specjaliści od saskiego mennictwa miedzianego, bo o ile ogólna prezencja monety jest bardzo ładna itd to wszytsko co na niej widzimy zarówno na awersie jak i rewersie jest swego rodzaju nowum. W takich przypadkach dobrze byłoby prześledzić inne monety miedziane z podobnych roczników wcześniejszych i pózniejszych w poszukiwaniu identycznych elementów jakie mamy tutaj. I nie dotyczy to tylko monet saskich. Jeśli rytownicy używali punc to te punce wykorzystywali wielokrotnie, więc elementy takie jak Orły czy Pogonie lub też korona nad tarczą powinny sie gdzies pojawiać. Z drugiej strony ciężko sobie wyobrazić, że rytownik wykonał tą tylko parę stempli której zaden z elementów nie pojawia się już później na miedziakach saskich - chyba ze sie pojawiają? to takie moje spostrzeżenie na szybko i jak pisałem wyżej, tu muszą sie wypowiedzieć specjaliści z tego zakresu, bo np mnie sam argument ze moneta przeleżała w jakiejś kolekcji 40 lat ( czyli gdzies od 85 roku) a wczesniej pozyskana od kolekcjonera o niczym nie świadczy bo troche tu jak dla mnie elementów nieznanych wcześniej a jednocześnie zbyt mocno odbiegających od tego co znamy, co z drugiej strony też o niczym nie przesądza.
    • Marcin Żmudzin
      Pytałem o opinię już pana Jerzego (autora katalogu na ten nominał). Dodatkowo wysłałem do innej osoby, która mocno siedzi w tym temacie. Mamy też swoją analizę. Ale uznaliśmy, że wolimy nie narzucać tu niczego
      • Łukasz Gorzkowski
        tak na szybko ale tez rozwine swoje spojrzenie troche pozniej to moneta jest falszerstwem wg mnie
      • Łukasz Gorzkowski
        Rownie dobrze moze to byc jakis rodzaj polproduktu czy wstepnego projektu ostateczie niezaakceptowanego czy poprawionego w pozniejszym czasie do formy jaką znamy obecnie czy powszechnie znanej, ale rownie dobrze moze to byc jakis rodzaj falszerstwa i tu powodow czy domyslow moze byc cala masa. Tu warto spojrzec na taki produkt z kazdej strony poczawszy od nietypowosci krążka na niestandardowosci rysunku kończąc. Tak zupelnie amatorsko w tym temacie ktory jrst mi niemal kompletnie obcy to jesli patrzymy na orly to nieznamy takich z produktow znanych z tego rocznika ale podobne znajdziemy juz w roku 51 cz 52. Cyfra 4 w dacie tez jest inna niz w 1749, bardziej moze jak na groszach z 54? Moze to szelag wybity juz po roku 49? Tylko gdzie i po co? Komu zalezalo by na wprowadzeniu takich szelagow i gdzie? Kto moglby na tym zyskac i co? Jesli masowa produkcja to dzis kompletnie nieznana z wczesniejszych egzemplarzy i kompletnie odmienna wiec masowosc odpada. Jesli jakis rodzaj wstepnego projektu to gdzie mogl przetrwac? Kto moglby miec dostep do takich i czemu weszly do kolekcji prywatnych? Moze byly w zbiorach mennicy i w pozniejszym okresie jakos trafily do kolekcjonerow itd. Pytan jest bardzo duzo i oby udalo sie odnalezc właściwą zgodna z prawdą odpowiedź bo monetka bardzo interesująca 
  • Maciek Kurczyn
    Jakies falszerstwo z epoki moze, albo zeton do gry
    • Dariusz Grzesik
      mnie moneta się nie podoba , myślę że to podróbka z XX wieku,moje uwagi: powierzchnia krążka nie jest gładka , litery są nierówne, błędny(niedokładny) herb Wettynów ,dwie różne Pogonie, "toporne" Orły ...nie interesuje się mennictwem Sasów moim "konikiem" to miedziaki Poniatowskiego , oczywiście mogę się mylić.
      • Paweł Bohdanowicz
        Czy Pana zdaniem Pogonie na miedziakach Augusta III zawsze wybijane były na stemplu jedną zespoloną puncą? Czy na poniższym szelągu Pogonie Pana zdaniem są identyczne? Co Pan myśli o pochyleniu szyi konia na górnej i dolnej Pogoni? A co o ustawieniu ogona na górze i na dole?
        https://onebid.pl/pl/monety-august-iii-sas-szelag-gubin-1752-litera-f/2165562#img-2
  • Juliusz Piwowarczyk
    Dlaczego nie bierzecie pod uwagę, że może to być fałszerstwo. Jeśli z epoki i była w obiegu, to oczywiście cenna. Ale jeśli to fałszerstwo n. p. z ostatnich 50 - 100 lat w celach kolekcjonerskich, to śmieć bez wartości.
    • Marciniak – Numizmatyka
      rozważmy różne teorie - stąd też ta prośba o konsultacje - ale to czego jesteśmy zdecydowanie pewni, to że nie jest to “śmieć bez wartości”
    • Olek Nilowicz
      nawet falsyfikaty, to poniekad unikaty, destrukty itp.
    • VALOR antyki
      fałszerstwa na ogół są powtarzalne. Ja takiej monety przez kilkadziesiąt lat nie widziałem, a ten okres był mi szczególnie bliski. Próba ?
  • Krzysztof Chmielewski
    Coś pięknego, rysunek godny talara albo jego wielokrotnosci
  • Michal Slak
    dobrze by bylo sprawdzic rodzaj stopu i porownac z monetami z tym okresem to juz by bylo wiadomo czy jest z tamtego okresu
  • Paweł Bohdanowicz
    Może być próba - stemple wykonane przez innego rytownika, na etapie, gdy szukano rytownika. Cała emisja drezdeńska 1749 bywa huraoptymistycznie nazywana próbną, ale tu to naprawdę można użyć tego słowa. Może też być inna mennica. Niekoniecznie ta sama, co zwykłe 1749.
  • Mariusz Klein
    I może być fałszywką?
    • Paweł Bohdanowicz
      Nie wydaje mi się. Technologia wykonania stempla na wysokim poziomie. Za dobre to, jak na fałszerza ówczesnego i za dobrze siedzi w epoce, jak na fałszerza późniejszego. Wiem, że pójdzie wyżej, ale chętnie dałbym jakieś grosze na poziomie 1000-1200 zł 
      • Marciniak – Numizmatyka
        Wywoławczą na niej wstępnie określiliśmy właśnie na 1000 zł
  • Marek Turkowski
    Katalog monet polskich 1697-1763, str. 174
  • Piotr Gierszal
    Moneta bardzo równo wybita , zazwyczaj były przesunięte stemple na tych monetach tutaj zastosowano jakiś szablon który pozwolił wybić tą monetę równo
  • Bernard Wieczorek
    Odwruc dogury nogami a i tak nie zobaczysz
  • Łukasz Gorzkowski
    no i wiadomo coś więcej odnośnie tej monetki?
    • Marcin Żmudzin
      Planujemy szerszy artykuł z wnioskami, ale to już pewnie po aukcji
      • Łukasz Gorzkowski
        ok trzeba czekac 
  • Artur Dyczewski
    A to co to jest i ile warte . Znalazłem w ponad 200 letnim domu pod posadzka w Irlandii
    • Mehow Wójcik
      Gdyby to była hol moneta strzelałbym, że piedfort a nie klasyczny Oczywiście zależne od wagi. Może i tutaj to samo. Pozdrawiam
      • Marcin Żmudzin
        Waga wyższa, ale jeszcze nie piedfort (1,9 g). Nadmiarowy materiał z resztą poszedł "w boczki", co widać po lekko większej średnicy krążka.
        • Andrzej Wyka
          krążek od grosza?
          • Marcin Żmudzin
            Do grosza niemal drugie tyle brakuje
    • Mehow Wójcik
      Może pruskie fałszerstwo?
  • Leszek Zydor
    Elektor Brandenburski. Czasy mego 4x pradziadka.
  • Grzegorz Borowski
    Skoro ten rocznik jest postrzegany jako próbny to dlaczego by nie przyjąć, że był bity różnymi stemplami, próbnymi.
  • Marek Łożyński
    I to kocham w numizmatyce, co rusz,jakaś niespodzianka,coś nieznanego,zagadkowego,niespotykanego.
  • Bolek Cienki
    mam podobną z1754r
  • Igor Obuchiwski
    August jak by z 20 lat młodszy, być może jakaś próbna seria trafiła w obieg
  • Grzegorz Tarnogrodzki
    Widzę tu dużo zdjęć z monetami. Ciekawe czy wszyscy posiadacze tych monet posiadają je? Legalnie
    • Kazik Zub
      a ciekawość to pierwszy stopień do piekła
  • Kamil Nowakowski
    Ja posiadam takiego,nie za piękny ale jest
    • Marciniak – Numizmatyka
      to jest zupełnie klasyczny styl
    • Krzysztof Bisek
      nic nadzwyczajnego.Zwykły Sas
    • Tomasz Bo
      .... nadzwyczajny jest stan zachowania, mi się podoba 
      • Krzysztof Bisek
        stan ponad przeciętny Cieszy oko
  • Grzegorz Knuter
    próbna odbitka, bez dbałości o wagę i średnicę.
  • Andrzej Wołek
    Ostatnia moneta z przed rozbiorów Polski
    • Attyla Hun
      no tak, bo Poniatowski nie bił monet…
  • Krzysztof Jakielski
    Stan Wybitny ale i tajemnicza Mennica oraz Rytownik
  • Szczepan Ciechalski
    No faktycznie, grubas tu z 10 kilo chudszy jak zwykle! Piękna moneta ,piękny rocznik, pierwszy raz taką widze w takim stanie
  • Sławomir Matelski
    Tak dla porównania o wiele ,wiele gorszym stanie
    • Marciniak – Numizmatyka
      tak, ale Pana jest z zupełnie standardowego warsztatu. Proszę spojrzeć na wykończenie tarcz, czy liternictwo.
 Specjalnie pokazałem całość, jako przygrywkę do następnego wpisu. To znaczy nie wiem, czy całość, bo ze względu na brak konta na FB, nie mam wygodnego dostępu do publikowanych tam treści. Zwykle tak się to kończy. 
W każdym razie jest dyskusja, są przemyślenia poważne, są typowe internetowe bzdety ale nie znalazłem nic, co by mnie do którejkolwiek opinii mocno przekonało. Ufam oku i doświadczeniu pana Pawła Bohdanowicza ale nie jestem przekonany, że "...za dobrze siedzi w epoce, jak na fałszerza późniejszego."

Na razie Pan Marcin trzyma karty przy orderach. Dokąd ich nie odsłoni, pozostają nam tylko przypuszczenia.

piątek, 24 stycznia 2025

Komentatorzy mnie zaskoczyli

Poprzedni, króciutki wpis był reakcją na rozdźwięk między ilustracją do zaproszenia wystosowanego przez wrocławski oddział PTN, a zapamiętanym zdjęciem z innej imprezy tegoż oddziału. 

Nagle okazało się, że dla większości osób, które zareagowały na moje zestawienie obrazków, aspekt humorystyczny był nieistotny. 

  • Anonimowy 21 stycznia 2025 17:44
    Zbieranie monet, podobnie jak już dawniej znaczków, wymiera z przyczyn pokoleniowych, otóż w dobie tik toka i "reelsów" o przeciętnej długości 3-5 sekund coraz mniej będzie ludzi nie tylko chętnych, ale też intelektualnie zdolnych podźwignąć nasze, niełatwe przecież, hobby. A jednak w przeciwieństwo do znaczków ceny monet nie spadają, a tylko systematycznie rosną - i kogo za to winić? Tych mitycznych "inwestorów"? Coś nie bardzo wierzę, że "oni" zgarniają z rynku nawet drobnicę Zygmunta Wazy, boratynki czy monety II RP, a przecież ceny tych monet także systematycznie rosną. Całkiem niedawno pozbywałem się ostatnich resztek mojej dawnej kolekcji monet i w wielu przypadkach ze zdumieniem obserwowałem ceny jakie osiągały monety, za które sam na pewno bym tyle nie zapłacił. Ktoś mógłby powiedzieć "no tak, ale ta bańka kiedyś pęknie, ceny nie mogą rosnąć w nieskończoność!". No cóż, rynek nieruchomości zdaje się przeczyć tym nadziejom ;-)
  • Paweł 21 stycznia 2025 19:07
    Nie da się ukryć, że kultura krótkich treści (TikTok, reelsy, scrolling) spłyca sposób konsumowania informacji, ale to automatycznie nie oznacza zaniku naszego hobby. Zmieni się raczej charakter. Świat nie sprzyja obecnie skupieniu i koncentracji, dlatego nowi zbieracze mogą zostawić detale (różnice w stemplach, wariantach, mennicach, etc.). Niszowe tematy faktycznie mogą ucerpieć, bo podejście będzie bardziej powierzchowne. Np. "chcę mieć po jednej monecie każdego władcy rzymskiego, bo mam koszulkę SPQR", "zbiorę monety PRL, bo jest trendy, ale nie interesuje mnie liczba jagódek", itd. Ale będzie się to jeszcze kręcić.
  • Anonimowy 23 stycznia 2025 20:01
    No tak, tylko jak wytłumaczyć ten rozstrzał cenowy pomiędzy znaczkami a monetami? Numizmatyka powoli, lecz nieubłaganie wymiera, podobnie jak filatelistyka (pan Jerzy z pewnością dobrze pamięta, że choćby jeszcze w latach 80 KAŻDY zbierał znaczki), a jednak ceny monet wciąż tylko rosną i rosną, podczas gdy całe klasery znaczków po wujku/dziadku/tacie można bez trudu kupić za grosze np. na allegro, a chętnych jakoś nie ma.... Podobny problem mam z moimi Notgeldami - pozbyć się tego nie sposób, nieraz nawet aukcje "od 1zł BCM!" nie przyciągają niczyjej uwagi...
    • Anonimowy 23 stycznia 2025 21:10
      "Numizmatyka powoli, lecz nieubłaganie wymiera" o, tu chyba jakiś błąd w zdaniu się wdarł. Jeśli nie to proszę mi pokazać oznaki tych drgawek przedśmiertnych numizmatyki. Nie jestem ekspertem (więc się wypowiem :) ale znaczki (jeszcze nie ale niestety chyba ku temu to zmierza) padły ofiarą rozwoju techniki. Mamy maile, smsy, mmsy, messengery, skajpy... Pierwsze poległy telegramy, znaczki póki co się trzymają ale ile otrzymuje się listów ze znaczkiem rocznie? Na urodziny, święta... czasem pocztówka z wakacji. Podzieliły praktycznie los kapsli od butelek czy kart magnetycznych. Z kolei notgeldy... mi osobiście bardzo podobają się rysunki na nich. Jednak nie na tyle, żeby robić z nich kolekcję. Specyficzny środek płatniczy, podobnie jak żetony z kantyn wojskowych (choć mam wrażenie, że są popularniejsze). Numizmatyka zaś... proszę mnie poprawić ale przeżywa renesans. Często naznaczony spekulacyjnymi bąblami, które pękając same regulują rynek, modą na niektóre nominały (zręcznie podsycane przez lepszych graczy) albo też lobbingiem za gradingiem. Jednak mimo to rozwija się, przyciąga masy - proszę spojrzeć choćby na Onebid. Zaczynało od aukcji +/- raz na tydzień albo dwa. Teraz aukcje różnych domów aukcyjnych idą tam niemal równolegle.
Stanowczo nie zgadzam się z tezą o wymieraniu numizmatyki. Przeczy jej mnogość aukcji i ceny płacone za numizmaty niekoniecznie z najwyższej półki. Przeczy jej mnogość pojawiających się co roku wartościowych publikacji numizmatycznych. Przeczy jej wiek autorów tych publikacji. 

Numizmatyka nie poszła w ślady filatelistyki, choć w pewnym momencie wydawało się, że było blisko - te kolejki pod bankami w dniu "puszczenia do obiegu" sokoła, świstaka czy innego świecidełka. Inna sprawa, że stali głównie nie kolekcjonerzy, tylko handlarze. I stoją nadal... A niech sobie stoją.

Tak, jak "wszyscy", i ja zbierałem kiedyś znaczki. Polegało to na tym, że raz na kwartał zanosiłem do sklepu filatelistycznego kilka obiegowych banknotów i wracałem z kopertą znaczków. Znaczki wkładałem w klaser i... po zabawie. Czasem w przypływie szaleństwa, zamiast iść do kina, szedłem do tego samego sklepu i kupowałem coś starszego. Plus jakieś znaczki wyszperane w domu przez krewnych i znajomych. Wszystko to rzeczywiście leży gdzieś w szafie, praktycznie niesprzedawalne. Ale "prawdziwa" filatelistyka żyje i ma się równie dobrze, jak "prawdziwa" numizmatyka. 

Padła (i nie wstanie) filatelistyka polegająca na zbieraniu błyszczących, kolorowych obrazków wydawanych przez państwa, w których nie ma ani jednej prawdziwej poczty, w których od lat nikt nigdy listu nie wysyłał ani nie dostał. 


Czym ta upadła filatelistyka różni się od numizmatyki polegającej na zbieraniu błyszczących i kolorowych metalowych krążków, które pieniądzem są tylko w deklaracji "emitenta"?

Tym tylko, że tam jest papier, a tu metal. W najgorszym razie zostajemy z kilogramem srebra. Przepłaconym rzecz jasna, ale zawsze sprzedawalnym po cenie SPOT.

Przykro mi, że kiedyś wydałem całkiem konkretne pieniądze na bezwartościowe dziś papierki wydane przez Pocztę Polską. Cieszę się za to, że w końcu zmądrzałem i nie kupiłem:

  • projektów polskich euro,
  • oksydowanego świstaka,
  • nieoksydowanego swistaka,
  • sokoła,
  • polarników,
  • ani żadnej innej lustrzanki, GN-a, rybnickiego dukata i innych wyrobów metaloplastycznych.

Za to mam trochę takich brzydactw (nad zachowniem skali wielkości nie chciało mi się popracować, wybaczcie).




poniedziałek, 20 stycznia 2025

Przepraszam ale nie mogłem się powstrzymać.

 Dreams versus reality.


Zaprawdę powiadam Wam, można znaleźć lepsze zastosowania dla AI.


sobota, 18 stycznia 2025

Efekt Dunninga-Krugera, czyli nie ma przypadków panie doktorze.

Wiewiórki doniosły, że Polska Encyklopedia Numizmatyczna (PEN) zwróciła się do kolekcjonerów z prośbą o wypełnienie ankiety: "Badanie Polskiej Encyklopedii Numizmatycznej: Efekt Dunninga-Krugera wśród kolekcjonerów numizmatyki i jej pochodnych." Dlaczego uczyniono to na FB, a nie na stronie PEN? Domyślam się, że może to mieć coś wspólnego z zasięgiem, klikalnością itp. Muszę chyba też coś na ten temat napisać. Na razie to nieważne.

Przemek Grzybowski, koordynator projektu PEN postanowił zebrać infromacje na temat tzw. efektu Dunninga-Krugera - czyli błędu poznawczego polegającego na tym iż osoby z mniejszym doświadczeniem przeceniają swoje kompetencje w danej dziedzinie. Nawiasem mówiąc, Dunning i Kruger nie otrzymali nobla za swoje badania, dostrzegła ich za to kapituła (?) nagrody Ig Nobla w dziedzinie psychologii. Może dlatego, że późniejsze badania dowiodły, że uzyskane przez Krugera i Dunninga dane są wynikiem zjawiska statystycznego zwanego regresją do średniej oraz błędu poznawczego zwanego złudzeniem ponadprzeciętności, a zaproponowane przez autorów wyjaśnienie jest błędne. 

Ankieta skonstruowana przy pomocy formularzy Google jest dostępna tu. Zachęcam do wypełnienia. Ja mam to już za sobą i przyznaję, że jedno z pytań sprawiło mi kłopot. Bo jak odpowiedzieć na takie pytanie? Którą odpowiedź wybrać?  

Nie potrafię wybrać jednej tylko. Najczęściej zdarzało mi się postępować zgodnie z możliwościami drugą, trzecią i siódmą. W tej chwili, przyznaję, na czoło wysunęła się możliwość pierwsza ale nie z powodu zasugerowanego przez twórców ankiety. Nie chodzi o to, że "...nie chcę nikogo urazić." Chodzi o czas i wewnętrzny spokój. 

Dlaczego napisałem, że nie ma przypadków? Zobaczcie sami.

Na forum TPZN trafiłem na wątek Nowy Katalog Monet Polskich. Może miałbym ochotę żeby swoje trzy grosze dorzucić ale zanim zacząłem pisać odpowiedź, przeczytałem jeszcze raz całość dyskusji. I przeszło mi. W sumie nie żałuję czasu poświęconego na lekturę wątku i wstępne przemyślenia nad odpowiedzią, a to za sprawą arcze, stałego bywalca forum. Muszę zacytować Jego trzeci głos w tym wątku - zrobił mi dzień 

"Zrobiłem sobie na próbę zastrzyk nową jednorazówką z tego transportu, który dopiero co nadszedł. Bardzo bolesny, dwa razy zemdlałem, zanim wprowadziłem wszystko dożylnie. Siostra Jola powiedziała, że niepotrzebnie się męczyłem, bo igły do tych strzykawek przyjdą w przyszłym tygodniu."

Reakcja autora wątku "?? W sensie?" utwierdza mnie w przekonaniu, że czasem pedagogiczną misję lepiej powiesić na kołku. 

Kruger i Dunning sprawdzali w swoich badaniach samoocenę dotyczącą myślenia logicznego, znajomości gramatyki i poczucia humoru. Może jednak niesłusznie tego IG Nobla dostali?

Dziś wyjątkowo zdjęć monet nie będzie. Nic ciekawego nie wpadło mi ostatnio w ręce. Za to wszystko wskazuje na to, że za tydzień może być bardzo ciekawie. Połączyłem kilka kropek - e-mail, telefon, SMS z Poczty Polskiej i myślę, że się nie mylę. 

A niech będzie. Uchylę rąbka tajemnicy. 


sobota, 11 stycznia 2025

Będąc prostym magistrem fizyki...

 Najpierw trafiłem na medalik dość często pojawiający się na polskich aukcjach. 

Stan taki sobie, ale w porównaniu z notowaniam z OneBid nie wygląda najgorzej, a cena okazała się co najmniej promocyjna.
Przeglądając inne oferty sprzedającego trafiłem na żetony/medale (?), które zaciekawiły mnie z powodu całkiem innego, niż związki z Polską. Powód oczywisty, przynajmniej dla mnie - fizyka.

Koło wodne do podnoszenia wody z rzeki w celu napełniania kanałów nawadniających.

Przyrząd do wyznaczania poziomu za pomocą pionu.

Eksperyment z elektrycznością statyczną.  

Ster okrętu i busola.

To tylko kilka przykładów, które wybrałem ze względu na tematykę. Podobnych żetonów / tokenów / liczmanów (co sprzedawca, to inne określenie) jest mnóstwo. Srebrnych, miedzianych, brązowych, mosiężnych, jakie kto chce. Ceny też nie odstraszające. 

Podstawowa literatura to katalog z początku XX wieku "Jetons et méreaux depuis Louis IX jusqu'à la fin du Consulat de Bonaparte" napisany przez Félixa Feuardent. Tom pierwszy ukazał się w roku 1904 i jest dostępny w internecie. Kolejne trzy tomy ukazały się już po śmierci autora (1907) w latach 1907 do 1915. Szczegóły na ten temat można znaleźć tutaj.

Uważam, że to fantastyczna propozycja dla kolekcjonera poszukującego swojej drogi. Można się ograniczyć do okresu (panowania), można do tematyki, można zastosować klucz geograficzny - wybrane miasto, prowincja itp. Dodatkowym smaczkiem są łacińskie sentencje umieszczane na rewersach. 

sobota, 4 stycznia 2025

Maszyny redukcyjne

    Po opublikowaniu wpisu z 17 grudnia 2024 dostałem kilka próśb o napisanie czegoś więcej o maszynach redukcyjnych. Temat ciekawy, więc czemu nie...

    Czy zastanawialiście się kiedyś, jak antyczni mistrzowie tworzyli kamee? 

    Do wykonywania tych miniaturowych rzeźb w kamieniach ozdobnych używano między innymi urządzeń przypominających popularne dziś wśród modelarzy miniszlifierki. Oczywiście napędzanych ręcznie, a nie elektrycznością. Frez umocowany na sztywnej osi wprawiał w ruch pomocnik rzeźbiarza posługując się łukiem, którego cięciwa oplatała tę oś. W początku XVIII w Rosjanin Andriej Nartow zmodyfikował te urządzenia wprowadzając napęd nożny, jak w późniejszych maszynach do szycia. Całkowicie niezależnie od Nartova, Belg Hulot w 1766 roku zbudował mechanizm ze stałym nożem i obracającym się wzorem (modelem) napędzany pedałem.  Mercklein z  mennicy paryskiej w roku 1767 zbudował maszynę działającą na tej samej zasadzie, której  używano następnie w tej mennicy. Urządzenie to udoskonalił w roku 1820 Ambrose Wohlgemuth. Urządzenia te nie umożliwiały ani kopiowania rysunku z modelu ani tym bardziej zmainy jego rozmiarów. To stało się możliwe dopiero pod koniec XVIII w.

W 1788 roku Francuz, Jean Baptiste Barthélemy Dupeyrat (1759-1834) stworzył zaawansowaną maszynę która zyskała uznanie wśród francuskich rzemieślników i została zakupiona przez mennice Anglii (Soho i Royal Mints of England) oraz mennicę w Karlsruhe w Niemczech. Dupeyrat  w swojej konstrukcji wykorzystał znaną od wieków zasadę działania pantografów służących do kopiowania rysunków. 

Maszyna redukcyjna Dupeyrata.

Matthew Boulton, ojciec rewolucji przemysłowej, twórca napędu parowego i budowniczy mennicy w Soho, nabył jedną z maszyn Dupeyrata i wykonał kilka jej kopii. Jego partner i wynalazca silnika parowego, James Watt, używał ich w mennicy Soho, a po przejściu na emeryturę w 1804 r. wziął jedną z maszyn Dupeyrata i eksperymentował z nią, dodając ulepszenia aż do swojej śmierci w 1819 r.
Brytyjska Mennica Królewska również zakupiła maszynę Dupeyrata w roku 1819. W 1824 roku dodano w tej maszynie obrotowy frez.

Konstrukcję Dupeyrata modyfikował też inny Francuz, Charles-Marie de la Condamine (1701–1774).  Jego pantograf wykorzystywał obracający się frez, taki jak we wcześniejszych konstrukcjach grawerskich. 

Maszyna redukcyjna Condamina.

W roku 1836 mennica w Filadelfii kupiła maszynę Condamina i używała jej w latach 1836-1867. 

Podobne konstrukcje powstawały w Anglii. C. J. Hill rozpoczął pracę nad pantografem do grawerowania matryc na początku lub w połowie XIX wieku. Prawdopodobnie zainspirował go Condamin lub maszyna redukcyjna Dupeyrata ulepszona przez Jamesa Watta w Soho Mint. Prawa do swojego projektu Hill sprzedał Williamowi Wyonowi ale konstrukcję nadal nazywano pantografem Hilla. Maszyna Hilla różni się od poprzednich poziomym ułożeniem modelu i matrycy. 
Maszyna redukcyjna Hilla.

Mennica Stanów Zjednoczonych zakupiła swój pierwszy pantograf Hill od Williama Wyona we wrześniu 1867 roku. Został on odebrany i wprowadzony do użytku w 1868 roku. Jednak grawerzy mennicy nadal używali pantografu Hilla, tak jak poprzednich maszyn - tylko do tworzenia puncenów z głównym motywem monety. Napisy i cyfry nadal były dodawane ręcznie. Działo się tak dlatego, że maszyna Hilla nie była doskonała. Kopiowanie trwało zbyt długo, a na dodatek precyzja odwzorowania rysunku modelu pogarszała się w miarę przechodzenia od środka ku brzegowi. 

Zmienił to Victor Janvier, który wymyślił mechanizm dopasowujący prędkości obrotowe modelu i matrycy. W latach 1892-1899 Janvier zbudował kilka prototypów swojego mechanizmu stopniowo doprowadzając projekt do doskonałości. Opatentował maszynę we Francji w 1899 roku. Okazało się, że  Janvier wyprodukował maszynę, której potrzebowała każda mennica na świecie. 
Maszyna redukcyjna Janviera.

Do roku 1921 do 17 mennic na całym świecie (w tym do Warszawy) trafiły 24 maszyny Janviera. Mennica Paryska nabyła swoją w 1900 roku i przez 27 lat próbowała ją udoskonalić z niewielkimi efektami. 

Na XX-wiecznych pantografach grawerskich pojawiały się nowe nazwy: Augenstein, Mintmaster, Keller, Brown & Sharp. Ich nowo zaprojektowane maszyny w stosunku do konstrukcji Janviera zapewniały nowe funkcje z niewielkimi ulepszeniami. Ale Janvier królował niepodzielnie aż do momentu kiedy pałeczkę przejęły sterowane komputerowo maszyny CNC. 

piątek, 3 stycznia 2025

Nakłady monet obiegowych w roczniku 2024

Pierwszy tegoroczny wpis z jednodniowym opóźnieniem.

Narodowy Bank Polski, z godną podziwu punktualnością, opublikował wczoraj wielkość nakładów monet obiegowych wyprodukowanych w ubiegłym roku. 

 1 grosz    309 360 000 
 2 grosze    70 005 000
 
 5 groszy    
70 050 000
10 groszy   184 500 000
20 groszy    92 205 000
 
50 groszy    
58 680 000
 1 złoty     40 050 000
 2 złote     43 050 000

I na tym koniec. Plotki okazały się plotkami tylko - pięciozłotówek nie wybito. Są tylko dwie piątki z serii "Poznaj Polskę" wybite w standardzie monet obiegowych w nakładach po milionie sztuk i jest jakaś szansa, że komuś z Was uda się wyłowić je z obiegu. 

"Złotych" groszaków wybito wprawdzie mniej, niż w roku 2023 ale i tak są to ilości zatrważająco duże. Kontynuowania ich produkcji nie da się uzasadnić rachunkiem ekonomicznym. Koszty produkcji z pewnością są wyższe od nominału. Nie zdarzyło mi się też spotkać z sytuacją, kiedy ktoś w sklepie protestował, że w kasie nie ma grosza, czy nawet pięciogroszówki do wydania reszty. 

W strefie euro też bije się nadal eurocenty. Na przykład w Niemczech, po przerwie w roku 2022 kiedy monet 1 eurocent nie wybito, w latach następnych produkcję kontynuowano

rok 2023 - 144.440.000 sztuk
rok 2024 -  50.000.000 sztuk

A Niemcy mają przeszło dwa razy więcej mieszkańców od Polski! 

Obiegowe centy z rocznika 2024 wybito jeszcze w Portugalii (tylko 6000 sztuk!), Luksemburgu (50.000), Grecji (19.000.000), Cyprze (100.000) i w Chorwacji (1.081.506). 

Pozostali emitenci monet euro ograniczyli bicie monet 1 eurocent do emisji kolekcjonerskich. Obiegowych jednocentówek nie biją od lat. Włosi ostatni raz wybili je w roku 2017 (259.976.000 sztuk). Hiszpania jednocentówek nie bije od dwóch lat, Francja zaprzestała ich produkcji w roku 2020, Słowacja zakończyła produkcję na roku 2021. 

Nasz bank centralny też powinien podjąć podobną decyzję. 

PS

Wystawiłem na Allegro dwa zestawy numizmatów:

Zapraszam do licytacji.