Google Website Translator Gadget

sobota, 28 maja 2011

Komputerowa obróbka zdjęć monet.

Zdjęcia zrobione (pisałem o tym tu i tu). Teraz pora na ich wykorzystanie.

Przyłączamy aparat do komputera i kopiujemy (albo przenosimy) pliki na dysk komputera. Otwieramy pierwszy z nich i widzimy...
Zdjęcie takie sobie, ale w tym odcinku chodzi o pokazanie, w jaki sposób można wykorzystać nawet nienajlepsze zdjęcia dla osiągnięcia możliwie najlepszego efektu.

Jak widać na zrzucie ekranu, posługuję się GIMPem. Jest bezpłatny, działa pod Windowsem i Linuksem, ma mnóstwo funkcji, filtrów.
Photoshop pewnie ma większe możliwości, ale kogo stać na kupno tego programu, ot tak do domu.

Można korzystać do obróbki zdjęć z dowolnego innego programu graficznego, pod jednym tylko warunkiem - musi on mieć możliwość zaznaczania (wyboru) obszarów eliptycznych albo obszarów o dowolnym kształcie, które są pokryte jednym kolorem. Tylko tak można pozbyć się niepotrzebnego tła.

Do szybkich, prostych operacji na plikach graficznych od zawsze używałem windowsowego programu Irfan Viewer. Teraz też korzystam z niego (np. do łączenia dwóch zdjęć w jedno - awers i rewers obok siebie), bo bezproblemowo działa pod Linuksem przy użyciu Wine.

Wróćmy do GIMPa. Na początek przyjrzyjmy się lepiej zdjęciu. Powiększamy podgląd...
Z kolorami nie jest najlepiej, ale mamy przecież możliwość automatycznej  korekcji balansu bieli
Teraz lepiej. Kolejnym krokiem jest usunięcie niepotrzebnego tła. Zaznaczamy część zdjęcia zawierającą wyłącznie obraz monety
Zwykle robię to ręcznie, korzystając z funkcji zaznaczenia obszaru eliptycznego, ale tym razem skorzystałem z "magicznej różdżki" wybierającej obszar o zbliżonym odcieniu (niebieski). Wartość parametru liczbowego  "próg" ustawiłem na podstawie wcześniejszych prób. W ten sposób jednym kliknięciem zaznaczyłem tło, które chcę usunąć. Naciskam klawisz "Delete" i otrzymuję ...
Następnym etapem jest obrócenie zdjęcia tak, aby ustawić pionowo oś symetrii orła. Korzystając z narzędzia "miarka" prowadzę pomocniczą linię łączącą środkowy czubek korony z końcem najdłuższego pióra w ogonie.
Na pasku stanu w dolnej części okna zdjęcia odczytuję, że narysowana linia pomocnicza nachylona jest do poziomu pod kątem 77,24 stopnia. Do pionu brakuje 12,76 stopnia. O tyle obracam w lewo obraz i otrzymuję...
W poprzednim odcinku pisałem, że moneta powinna zajmować jak największą część zdjęcia. Niepotrzebnego pustego obszaru pozbywam się korzystając z funkcji automatycznego przycięcia. W rezultacie otrzymuję coś takiego:
Na belce tytułowej okna mam informację o wielkości pliku (1172 x 1173 pikseli). Plik można oczywiście przeskalować, np. do rozmiarów 800 x 800 pikseli. Od niedawna w serwisie Picasa (Google oczywiście) można przechowywać nieograniczoną ilość plików o takich rozmiarach.

Proszę wrócić teraz na początek tego wpisu i porównać zdjęcie wyjściowe z końcowym. Prawda, że warto poświęcić trochę czasu na obróbkę zdjęć? 
Obróbka jednego zdjęcia zajmuje mi niecałą minutę. Przypuszczam, że proces ten można częściowo zautomatyzować, pozostawiając do ręcznego wykonania tylko obrót zdjęcia.

niedziela, 22 maja 2011

Dziwna odmiana 10 groszy 1840 WW

Przed chwilą na eBay zakończyła się interesująca aukcja.

Niestety (a może stety?!?) powiadomienia z eBay, które wylądowały w mojej skrzynce wyglądają tak:

Witaj, Jerzy!
Pojawiła się nowa najwyższa oferta na ten przedmiot, ale wciąż jest szansa, że kupisz go właśnie Ty. Podnieś swoją ofertę, aby zachować szansę na wygraną.
Nie przegap tej okazji. Zwiększ ofertę
Nazwa przedmiotu: Russland / Polen Silber Münze 10 GROSZY 1840 W W Raarrr
Aktualna cena:         EUR 44,95
Godzina zakończenia:   22-05-2011 19:44:31 CEST
Twoja oferta maksymalna: EUR 44,45
 i następna
Witaj, monety!
Niestety, tym razem nie wygrałeś. Możesz jednak kupić inne rzeczy. Nie poddawaj się.

Nazwa przedmiotu: Russland / Polen Silber Münze 10 GROSZY 1840 W W Raarrr
Cena sprzedaży:        EUR 63,00
Twoja oferta maksymalna: EUR 44,45
A moneta, której nie wylicytowałem wygląda tak:

Dziwna moneta. Po pierwsze, to pierwsze W w W - W wygląda, jak W, a nie jak odwrócone do góry nogami M (a tylko takie monety do tej pory widziałem).
Po drugie, rewers też jest jakiś dziwny - liternictwo nie pasuje mi do żadnej znanej odmiany dziesiątek, ani z 1840 r. ani z lat wcześniejszych; liście w gałązce laurowej wyglądają na zdwojone (podwójne bicie wykluczam - bo jego ślady powinny być widoczne co najmniej na literze G).
Sam nie wiem, czy martwić się przegraną, czy się nią cieszyć.

sobota, 21 maja 2011

Fotografowanie i skanowanie monet - ciąg dalszy.

Co prawda, tydzień temu obiecałem, że następny wpis poświęcę komputerowej obróbce zdjęć monet, ale kilka pytań od czytelników wymusiło zmianę planów.
"Jak mam fotografować nowe błyszczące monety albo lustrzanki? Kiedy ustawiłem aparat, tak jak pokazał Pan na blogu, to na zdjęciu, w monecie odbija się obiektyw aparatu."
 To rzeczywiście problem. Obawiam się, że amatorski sprzęt nie pozwoli uzyskać zadowalających (czytaj profesjonalnych) wyników. Nie mam w kolekcji ani jednej lustrzanki, ale zbieram przecież polskie monety obiegowe, w tym i te najnowsze. Ich gładka, błyszcząca powierzchnia też jest lustrem, które sprawia wiele kłopotów.
Zdjęcie zrobione z małej odległości takiej monecie ułożonej dokładnie na wprost obiektywu wygląda tak:

Niestety, obiektyw odbija się w monecie.
Od razu uwaga: skaner w tym przypadku też nie jest rozwiązaniem, bo na skanie też widać jakieś tęczowe odbłyski:

Wszystkiemu winne te bezlitosne prawa fizyki. Trzeba więc je jakoś wykorzystać. Kąt padania jest równy kątowi odbicia - to pamiętają chyba wszyscy. Popróbujmy więc. Najprościej (pod warunkiem, że mamy dobre światło dzienne) zrobić tak, jak to często widzimy na zdjęciach do aukcji internetowych. Moneta na dłoni, aparat w drugiej ręce i...
Prawie dobrze! Niestety, dosyć duży kąt, pod którym zrobiłem to zdjęcie sprawia, że koło przeszło w elipsę. Kiedy spróbujemy fotografować z bliska pod małym kątem, to obiektyw rzuci cień na monetę i...
Manipulując wzajemnym ułożeniem monety i aparatu oraz oświetleniem i parametrami ekspozycji możemy uzyskać taki efekt:
Gdyby nie ten niewielki odblask w górnej części monety, było by prawie idealnie.
Parametry ekspozycji są bardzo ważne - zwłaszcza wielkość przesłony, która decyduje o głębi ostrości. Za mało światła może nas skusić do powiększenia otworu przesłony (mniejsza wartość liczbowa) zamiast do wydłużenia czasu ekspozycji (bo trzeba wyjąc statyw i zastosować samowyzwalacz/wężyk) i wynik jest taki:
Dół zdjęcia ostry, góra nieostra.

Czy to zawsze musi być takie skomplikowane? Niekoniecznie. Wszystko zależy od tego, czemu ma służyć nasze zdjęcie.
Jeżeli ma być ilustracją uzupełniającą opis monety wystawianej na aukcję, to trzeba zadbać o dobrą widoczność szczegółów - to, że zamiast koła będzie elipsa, nie będzie miało żadnego znaczenia.
Jeżeli zdjęcie robimy w celach "naukowych" - będzie służyło do porównania odmian/wariantów, to bezwzględnie konieczne jest zachowanie proporcji i jak najlepsza widoczność szczegółów. Można ewentualnie zrobić później dodatkowe zbliżenia kluczowych detali rysunku.
Zdjęcia robione na potrzeby publikacji drukowanych powinny spełniać techniczne wymagania stawiane przez wydawcę/drukarnię i oczywiście powinny jak najlepiej ilustrować treść publikacji - o tym, że muszą być po prostu wyraźne nie muszę chyba przypominać.

Na koniec jeszcze jedna sprawa - wielkość i rozdzielczość zdjęcia. Mój aparat (Fuji FinePix S9600) ma matrycę 9,0 MPix. Zdjęcia robione w maksymalnej rozdzielczości mają rozmiary 3488 x 2616 pikseli (pomnożenie tych liczb daje wartość 9.124.608 pikseli). Dla porównania, skanując obraz o tej samej wielkości na moim skanerze (Epson V300), przy skanowaniu z rozdzielczością 2400 DPI otrzymuję obraz o "objętości" przekraczającej 18 MPix, co umozliwia uzyskiwanie znacznie dokładniejszych obrazów monet.

Co praktycznego wynika z rozdzielczości naszego sprzętu?
Im większą część zdjęcia zajmuje moneta, tym lepsze uzyskuje się jej powiększenia, tym lepiej można obejrzeć jej szczegóły. Jeżeli moneta zajmie 10 procent zdjęcia, to znaczy, że przypadku mojego aparatu, na jej obraz złoży się tylko 0,9 miliona pikseli, czyli zamknie się ona w kwadracie o boku 950 pikseli. To nie jest tak mało, ale spójrzcie na zdjęcie następne:
Ukradłem je z aukcji Allegro. Jaką część zdjęcia zajmuje moneta? Całe 4 %. To stanowczo za mało, że by można było zauważyć wszystkie szczegóły.

Za kilka dni pojawi się w końcu wpis o komputerowej obróbce zdjęć i skanów monet.

niedziela, 15 maja 2011

Jak fotografować monety

Dzisiejszy wpis, to kolejny z zapowiedzianych etapów przenosin treści z mojej  strony na serwerach Webpark.pl i jednocześnie moje małe trzy grosze do dyskusji na cafe Allegro.

Technika komputerowa ułatwiła nam życie. Skanery i cyfrowe aparaty fotograficzne są łatwo dostępne i coraz tańsze. Niestety, obserwując internetowe aukcje numizmatyczne widzę, że wiele osób nie potrafi wykorzystać możliwości tej techniki. Oto kilka rad opartych na wieloletniej praktyce.

Do skanowania monet nadają się skanery typu CCD. Tylko takie skanery są w stanie odwzorować trójwymiarowe obiekty. Płaskie skanery CIS nadają się wyłącznie do skanowania dokumentów. Więcej na ten temat znajdziecie w jednym ze starszych wpisów. Dzisiaj skoncentruję się na fotografowaniu aparatami cyfrowymi.

Większość z nich ma funkcję MAKRO umożliwiającą wykonywanie zdjęć niewielkich obiektów z małej odległości. Aparatem bez tej funkcji nie da się zrobić ostrego zdjęcia monety w dużej rozdzielczości, czyli takiego, które pozwoli na oglądanie drobnych szczegółów w dużym powiększeniu.

Chcąc robić dobre zdjęcia monet trzeba pamiętać o podstawach fotografii. Pojęcia takie, jak przesłona, czas otwarcia migawki, czułość filmu, głębia ostrości, bez znajomości których trudno było fotografować aparatami analogowymi są nadal aktualne w dobie aparatów cyfrowych. Tyle, że często "myśli" o nich sprzęt, a fotografowi wydaje się, że wszystko musi dziać się samo. A samo, to się tylko błyska i grzmi.

Jak więc robić zdjęcia monetom?

1. Czułość filmu.
Żeby zdjęcie mogło być powiększane do dużych rozmiarów bez znaczącej utraty ostrości, powinno być wykonywane w trybie zapewniającym małe ziarno. Ziarno, to pojęcie nierozłącznie związane z czułością filmu. W aparatach cyfrowych filmu co prawda nie ma, ale kwestia czułości występuje i ma wielkie znaczenie. Czułość określa zdolność do uzyskiwania obrazu w zależności od ilości światła wpadającego przez obiektyw. Określa się ją zwyczajowo w stopniach ISO. Mała czułość (80 do 100 ISO) oznacza, że dla uzyskania obrazu przez obiektyw musi dotrzeć na film lub matrycę  duża ilość fotonów, czyli albo obiekt będzie bardzo dobrze oświetlony, albo migawka będzie dostatecznie długo otwarta.
Duża czułość (powyżej 400 ISO) pozwala na robienie zdjęć przy gorszym oświetleniu. A jaki ma to wpływ na jakość obrazu? W skrócie:
im wyższa czułość, tym większe ziarno, czyli rozmycie szczegółów przy dużym powiększeniu

2. Czas naświetlania (czas ekspozycji, migawka) i przesłona.
Czas naświetlania i przesłona są powiązane wzajemnie z sobą (przy niemałym wpływie czułości).  Aby zdjęcie było ostre, aparat nie może się poruszyć podczas fotografowania (zakładam, że moneta leży na stabilnym podłożu i poruszyć się nie może). Stabilność aparatu podczas fotografowania możemy zapewnić sobie na kilka sposobów:

a) Zastosowanie statywu i wężyka uruchamiającego migawkę albo mechanizmu samowyzwalacza.

b) Manewrowanie czasem otwarcia migawki - zdjęcia będą nieporuszone, kiedy czas ten będzie krótszy, niż 1/100 sekundy. Przy pewnej wprawie możliwe jest uzyskanie dobrych rezultatów przy czasach 1/100 s, a nawet 1/60 s, ale to nie zawsze się udaje.

c) Oświetlenie - przy optymalnej czułości nie przekraczającej 100 ISO możliwość fotografowania z migawką 1/125 s wymaga dobrego oświetlenia monety. Odradzam stosowanie lampy błyskowej. W większości aparatów cyfrowych lampa jest wbudowania w korpus aparatu. Przy makrofotografii obiekt (moneta) jest zwykle bardzo blisko obiektywu. Najczęściej tak blisko, że obiektyw rzuci na monetę cień i błysk flesza na nic się nie zda. Poza tym, lampa błyskowa daje zbyt dużo światła - zdjęcia wychodzą prześwietlone - zamiast szczegółów rysunku widać jasne plamy odblasków.
Najlepiej oświetlić monetę z dwóch stron, żarówkami dającymi białe światło zbliżone do oświetlenia naturalnego. Jeżeli chcemy uwydatnić szczegóły rysunku, kierunek padania światła powinien być prawie równoległy do powierzchni monety. Trzeba też pamiętać o fizyce - kąt padania jest równy kątowi odbicia - nie można "puszczać zajączków" w obiektyw aparatu.
Księstwo oleśnickie, krajcar Chrystiana Ulryka z 1684 r.
Duże cienie podkreślają plastyczność rysunku monety.

Uzupełnienie - 6 listopada 2023
Komentarz Pana Pawła: 
Opis katalogowy nie rozwiewa wątpliwości. Zarówno Oleśnica, jak i Bierutów wchodziły w skład Księstwa Oleśnickiego. Mennica w Oleśnicy działała do 1680 roku, po czym przeniesiono ją do Bierutowa, w której do 1698 rezydował książę Ulryk. W 1699 r. mennica została przeniesiona, wraz ze zmianą siedziby księcia, do Oleśnicy. Zatem mennica książęca istniała w Bierutowie w okresie 1680-1699, a prezentowany krajcar wybity został w 1684 r. Wygląda na to, że opis powinien wyglądać tak: moneta Księstwa Oleśnickiego, mennica książęca w Bierutowie.
I dwie uwagi.
Najpierw podziękowanie - cieszę się, że czytacie starsze wpisy, że po dwunastu latach od opublikowania tego tekstu ktoś przeczytał go dokładnie i postanowił wyjaśnić to, co wyjaśnienia się domagało. 
Kolejna uwaga - ewidentnie brakuje nam nowych, rzetelnie opracowanych monografii śląskich mennic, a było ich przecież mnóstwo. Niektóre działały bardzo krótko, inne biły monety przez stulecia. Zawiniła chyba typowe dla PRL niekonsekwencja. Z jednej strony radość z powrotu "odwiecznych ziem piastowskich do macierzy", z drugiej potępianie i zwalczanie "germańskich naleciałości", które doprowadziło do ruiny wiele świetnych zabytków, zamków, pałaców, dworów, parków. Może teraz się to zmieni. Ukazał się katalog Marcina Grandowskiego, katalog 3-krajcarówek Ejzenharta i Millera, mamy cykl katalogów Piotra Kalinowskiego, ale monografii mennic brak. 

d) Przesłona - przy ustalonych wartościach czułości, natężenia oświetlenia i czasu ekspozycji możemy regulować ilość światła wpadającego w obiektyw przy użyciu przesłony. Tradycyjne wartości przesłony wywodzące się z czasów monopolu fotografii analogowej zawierają się w granicach 2,8 do 11 - im większa wartość, tym mniejszy otwór migawki i mniej światła pada na matrycę/film. Wartość przesłony ma jeszcze jedno, niebagatelne znaczenie - im jest większa, tym większą uzyskamy głębię ostrości. Oznacza to, że większy jest zakres odległości przedmiotu od obiektywu, w którym uzyskamy ostre zdjęcie. Przy małej głębi ostrości (mała wartość przesłony) trudniej jest ustawić ostrość i trzeba na dodatek bardzo dokładnie pilnować równoległości monety do obiektywu. Pochylenie aparatu spowoduje, że część zdjęcia będzie ostra, a reszta rozmazana.

Większość aparatów cyfrowych ma automatyczny tryb ustawiania czułości, migawki, przesłony i ostrości. Niestety, tryb automatyczny zwykle generuje zestaw parametrów, który nie jest optymalny do fotografowania monet. Jeżeli macie aparat, który ma możliwość ręcznego ustawiana trybu pracy, to należy korzystać z niego ustawiając:
  • niską czułość - 80 lub 100 ISO - to zapewnia małe ziarno,
  • dużą wartość przesłony - powyżej 5,6 - to zwiększy głębię ostrości
  • czas ekspozycji - dopasować do natężenia oświetlenia - może być długi, nawet rzędu 1/10 s jeśli mamy statyw i użyjemy wężyka lub samowyzwalacza.
Jeżeli jesteśmy skazani na automat, to pewne pole manewru daje nam tylko oświetlenie. Powinno być jak najlepsze, ale bez przesady, bo na krawędziach rysunku powstaną odbicia.


Tak wygląda moje naprędce ustawione stanowisko do fotografowania monet:
Co widać na zdjęciu, a o czym jeszcze nie pisałem?
Po pierwsze - moneta nie leży na płaskiej powierzchni, tylko na podstawce o średnicy mniejszej, niż moneta i o wysokości około 2 cm (może być trochę mniej).
Po drugie - podstawkę z monetą ustawiłem na gładkim, jednobarwnym tle.

Dlaczego tak?
Podstawka podnosi monetę ponad tło i automat ustawiający ostrość, ostrzy na monecie, a nie na tle. W lepszych aparatach jest możliwość wyboru części obrazu, na które ma być ustawiana ostrość. Ja mam do dyspozycji tylko wybór między środkiem klatki albo wartością uśredniona z całości - Wybieram ostrzenie na środku, ale zabezpieczam się dodatkowo podnosząc monetę ponad podłoże.
Jednobarwne matowe tło pomoże w późniejszej obróbce zdjęć. Wybrałem kolor niebieski, bo to kolor bardzo rzadko występujący na monetach, dzięki czemu łatwo pozbyć się tła ze zdjęcia.

O komputerowej obróbce otrzymanych zdjęć napiszę za kilka dni.

PS.
Pliki zapisujemy najlepiej w formacie RAW lub w jakimś innym formacie bezstratnym. Jeśli aparat wymusza jpg, to trudno - po prostu nie mamy innego wyjścia.

środa, 11 maja 2011

11 maja = koniec roku :-)

Czekałem cierpliwie i się doczekałem.
Dzisiaj (dopiero dzisiaj!) wyłowiłem z obiegu ostatni nominał rocznika 2010, którego mi jeszcze brakowało, czyli 5 złotych.
A żeby radość była pełniejsza, to w towarzystwie pięciozłotówki trafiła do mnie pierwsza obiegowa monetka z rocznika 2011 - 1 grosz.
Tym samym rok 2010 uważam oficjalnie za zamknięty :-)

A teraz coś z zupełnie innej beczki.
W dzisiejszych wiadomościach prasowych pojawiła sie informacja, że w Warszawie, u zbiegu ulicy Bielańskiej i Alei Solidarności rozpoczęto budowę biurowca Senator.
Dlaczego wiadomość ta zwróciła moją uwagę? Ze względu na adres!

Biurowiec powstaje na działkach, które kiedyś należały do rodziny Załuskich. Trzeciego lipca 1765 r. jedną z nich wraz ze stojącym na niej pałacu kupił za 167 tysięcy złotych król Stanisław August Poniatowski. Za roczny czynsz wynoszący 350 dukatów, król wynajął od Załuskich działkę sąsiednią, na której w iście ekspresowym tempie wybudował mennicę. W pałacu zamieszkali pracownicy mennicy, w tym dyrektor Unruh, który zajął pierwsze piętro. 
Co było później, wiadomo (choćby  z monografii W. Terleckiego).

Ciekawe, czy podczas prac ziemnych przy budowie Senatora, zostaną odkryte jakieś pozostałości po mennicy króla Stasia.

niedziela, 8 maja 2011

Kraj na niby.

Niejasne poczucie, że żyjemy w kraju nie całkiem na serio zrodziło się u mnie jeszcze w głębokim PeeReLu. Że coś jest na rzeczy, utwierdziła mnie akcja radiowej Trójki przebiegająca pod hasłem "Co innego widzisz, co innego słyszysz". Pomysł Leszka Adamczyka polegał teoretycznie na jednoczesnym słuchaniu Trójki i oglądaniu transmisji sportowych w TV (TV oczywiście z wyłączonym dźwiękiem), ale z łatwością można było przyjąć go, jako skondensowany opis rzeczywistości pierwszej połowy lat 80-tych.
Po roku 1989 niewiele się w tym względzie zmieniło. Konstytucja RP zaczyna się tak"
Rozdział I
RZECZPOSPOLITA
Art. 1.
Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli.
Art. 2.
Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, 
urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.
 
Wszystko pięknie i ładnie, ale mam z pewnością graniczące przekonanie, że tkwi gdzieś w nas głęboko przekonanie, że konstytucja konstytucją, prawo prawem, a MY i tak swoje wiemy i ma być tak, jak MY sobie wyobrażamy, że być powinno.
Najświeższy na to dowód:
Wyróżniłem fragment reklamy tegorocznej Nocy Muzeów, który może stać się dla wielu osób przyczyną poważnych konfliktów z prawem. 

W czym rzecz?
Otóż w Polsce obowiązuje ustawa z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, w której zawarto między innymi i takie zapisy:
Art. 111.
1. Kto bez pozwolenia albo wbrew warunkom pozwolenia poszukuje ukrytych lub porzuconych zabytków, w tym przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania, podlega karze aresztu,ograniczenia wolności albo grzywny.
2. W razie popełnienia wykroczenia określonego w ust. 1 można orzec:
1) przepadek narzędzi i przedmiotów, które służyły lub były przeznaczone do popełnienia wykroczenia, chociażby nie stanowiły własności sprawcy;
2) przepadek przedmiotów pochodzących bezpośrednio lub pośrednio z wykroczenia;
Art. 116.
1. Kto niezwłocznie nie powiadomił wojewódzkiego konserwatora zabytków lub wójta (burmistrza, prezydenta miasta) albo dyrektora urzędu morskiego o przypadkowym odkryciu przedmiotu, co do którego istnieje przypuszczenie, iż jest on zabytkiem archeologicznym, a także nie zabezpieczył, przy użyciu dostępnych środków, tego przedmiotu i miejsca jego znalezienia, podlega karze grzywny.
2. W razie popełnienia wykroczenia określonego w ust. 1 można orzec nawiązkę do wysokości dwudziestokrotnego minimalnego wynagrodzenia na wskazany cel społeczny związany z opieką nad zabytkami.
I w tej sytuacji, mając pełną (mam nadzieję) wiedzę o aktualnym stanie prawnym, śląscy muzealnicy będą zachęcać dzieci do poszukiwania skarbów przy pomocy wykrywaczy metali! Czy tak trudno wyobrazić sobie, że po "wyspie skarbów" dzieciak wyprosi od rodziców prezent na wakacje, ot takiego taniutkiego "chińczyka"
 i pod okiem tatusia ruszy w teren po skarby (ciekawe, który tatuś powstrzyma się od samodzielnego wypróbowania zabawki?). I co? Może nic, a może być nieciekawie

I wszystko to w dosyć specyficznej sytuacji, jaka wytworzyła się w ostatnim czasie na Śląsku - cytat z forum POSZUKIWANIESKARBOW.COM:
Postanowiliśmy parę lat temu zorganizować poszukiwania z wykrywaczami na placu budowy obwodnicy siewierskiej w hałdach i wykopach poarcheologicznych. Mieliśmy mało czasu bo Skanska wpuściła już tam ciężki sprzęt /patrz artykuł " Zdążyć przed spychaczem-Odkrywca/ . Archeolodzy prowadzący tam badania praktycznie nic nie znaleźli, a chodziło o sprawdzenie czy w tym miejscu nie był sytuowany Stary Siewierz.Badania archeologów miały wynik negatywny.Gdy otrzymaliśmy niezbędne pozwolenia zaczął się bezpardonowy atak archeologów, prowadzących tam wcześniej badania łącznie z groźbami narobienia nam kłopotów mówiąc delikatnie.Nie zraziliśmy się i ruszyliśmy w teren, gdzie wydobyliśmy kilkaset zabytków z hałd jak i samych wykopów, gdzie miał znajdować się calec co z kolei przyczyniło się do odkrycia zabudowań Starego Siewierza !!! ale już przez innych archeologów wpuszczonych tam ponownie.Efektem naszego odkrycia było "zawieszenie" naszej współpracy z katowickim WKZ z "niejasnych" powodów, które dodam, wcześniej nam kibicowało i sfinansowało badania !!!
Innym przykładem jest projekt "Poszukiwawczego Pogotowia Archeologicznego" przy OODA i późniejszym KOBiDZ gdzie po kilku spektakularnych akcjach w Truso, Mrągowie, Wormontowicach Sienkiewiczowskich oraz znanej Wam Nowej Cerekwi postanowiliśmy pójść za ciosem i pojawił sie projekt weryfikacji innych sławnych "przebadanych" stanowisk archeologicznych w kraju. Również tych badanych przez "sławnych" profesorów i doktorów archeologii. Finał znacie.
Przypomnę, że od razu w środowisku archeo zawrzało rozwiązano pogotowie, a samą akcję określono jako patologię. Inicjator projektu pożegnał się ze stanowiskiem w KOBiDZ, a zastąpił go osioł tropiący poszukiwaczy na allegro. Autor cytowanej tu często instrukcji dla organów scigania ze strony KOBiDZ.
 Nawiasem mówiąc, ilość użytkowników tego forum przekroczyła niedawno 10.000 (słownie dziesięć tysięcy). 

"Poszukiwanie skarbów" to tylko jeden z problemów wynikających z cytowanej wyżej ustawy. Znane są przypadki kwestionowania legalności obrotu numizmatami i samego posiadania kolekcji numizmatycznych z motywacją, że wszystkie te obiekty musiały pochodzić z wykopalisk (w domyśle nielegalnych) i jako takie stanowią własność skarbu państwa.

Mam nadzieję, że we wrześniu dowiem się coś więcej w tym temacie, bo w Toruniu odbędzie się wtedy III edycja Toruńskich Warsztatów Numizmatyki Antycznej. W programie między innymi wykład „Numizmatyka a prawo. Karne, administracyjne oraz cywilne aspekty kolekcjonowania monet ze szczególnym uwzględnieniem numizmatyki antycznej”. 


wtorek, 3 maja 2011

Prawdziwy przyjaciel człowieka.

Nie piesek, nie kotek...
Komputerek!

Przyjaciel powinien dostawać prezenty. Od czasu do czasu, żeby mu się w głowie nie poprzewracało. Mój dostał prezent w ostatnią sobotę, 30 kwietnia. Jeszcze ciepły Kubuntu Natty Narwhal 11.04

A stało się to tak. Usiadłem, żeby zrobić obiecany wcześniej wpis o monetach z podwójnymi literkami i rysunkami. Na tacce  systemowej pokazała się ikonka informująca o dostępności jakichś aktualizacji. Kliknąłem i okazało się, że nie chodzi o zwykłe aktualizacje, tylko o możliwość upgrade do nowego wydania systemu. No to jazda! Najpierw krótki test, później prośba o potwierdzenie decyzji i pozostało tylko czekanie na zakończenie aktualizacji. Do pobrania było ciut ponad 1 GB danych, serwery obciążone, bo na nowe wydanie systemu zawsze rzuca się masa zasysaczy. Znaczy, chwilę to potrwa. No to przecież nie będę tak siedział i czekał. Zaplanowany wpis miałem już przemyślany i częściowo przygotowany (wcześniej zrobiłem skany monet) więc nie ma wyjścia, trzeba pisać.
Jak to? Jednocześnie aktualizować system i pracować na nim? A dlaczego nie? Linuks tak już ma, że jest to możliwe.

Minęła godzina i okazało się, że pisanie trzeba na chwilę przerwać - nawet nie zauważyłem, że niezbędne dane już się pobrały, zaczął się właściwy proces aktualizacji i trzeba zadecydować, czy konfiguracja kilku programów ma zostać zachowana, czy zastąpiona nową. Nie ma się co zastanawiać - program działa - konfiguracja zostaje. Jeśli będą jakieś nowe możliwości konfiguracyjne, to później będzie pora je wypróbować.
Troszkę zmartwił mnie komunikat, że nowemu systemowi nie podoba się zastane wydanie GIMPa i program zostanie odinstalowany. Trudno, zgodziłem się - doinstalowanie go później, to przecież tylko kilka chwil.

Komunikat o konieczności ponownego uruchomienia komputera. Chwila napięcia - wstanie, nie wstanie...
A dlaczego miałby nie wstać? System uruchomiony. Wygląda, jak wyglądał. Pora kończyć wpis na bloga, ale trzeba jeszcze na nowo dodać GIMPa.  KPackageKit - wybór programu - potwierdzenie - okienko z komunikatami o stanie instalacji - gotowe. Można kończyć wpis.

A teraz, kiedy wpis już opublikowany, można zobaczyć, co nowego w systemie.
Zestaw programów, który miałem wcześniej w zasadzie się nie zmienił - najważniejsza zmiana, to zastąpienie OpenOffice przez LibreOffice. Sprawdziłem, czy kilka najczęściej otwieranych plików otwiera się jak należy - katalogi specjalizowane - OK, taki jeden pliczek z aktywnym połączeniem z internetową bazą danych - OK, połączenie jest, dane się aktualizują.
Opera - działa, COMMENCE -  działa (uff...), skaner - działa, Amarok - gra, VLC - gra, SAMBA - mam dostęp do swoich katalogów na laptopie małżonki, a ona może drukować na mojej drukarce. No to wszystko gra :-)

I w tym momencie przypomniałem sobie entuzjastyczne wzmianki o "działaniach" czyli Activities i ich przewadze nad pulpitami wirtualnymi. Trzeba przetestować. Wynik testów?
Krótko mówiąc - jest bardzo dobrze.
"Działanie" MONETY:

"Działanie" ROBOCZE:
 Terminal nie jest otwartym programem, tylko tzw. widgetem pulpitu, stale pod ręką.

Podoba mi się takie rozwiązanie. Trzeba będzie uważnie nasłuchiwać, czy na forach nie pojawią się jakieś nowe ciekawe pomysły na wykorzystywania "działań".

I jeszcze jeden zrzut ekranu
"Karta katalogowa" najświeższego nabytku - rozczulająco prymitywnego falsyfikatu szeląga (chyba ryskiego) Zygmunta III Wazy. Czy to ten przysłowiowy zły szeląg?
 

Printfriendly