Google Website Translator Gadget

poniedziałek, 22 września 2025

Szeląg 1749 - odsłona kolejna, chyba nie ostatnia.

Zaczęło się w styczniu 2025 "Tajemniczy szeląg 1749"

W czerwcu moneta trafiła na aukcję "Tajemniczy szeląg 1749 - ciąg dalszy".

Kilka dni temu dostałem od zaprzyjaźnionego kolekcjonera któtką wiadomość z dwoma linkami do zasobów Deutsche Digitale Bibliothek. To, co zobaczyłem na ekranie mocno mnie zaskoczyło. 

Szczególnie link drugi. 
Po krótkim poszukiwaniu znalazłem jeszcze jedną sztukę. 
Zdjęcia pochodzą z zasobów Universitätsbibliothek Leipzig. Numery inwentarzowe 2000/0961, 2000/0962, 2000/0964. Na ich podstawie można przypuszczać, że monety trafiły do kolekcji w roku 2000. 

Sprawdziłem sąsiadujące pozycje z inwentarza. 

Oprócz tych trzech nietypowych, są jeszcze trzy zwykłe. Te nietypowe są mennicze.

Napisałem do Lipska z prośbą o udostępnienie danych - datę włączenia do zbioru i proweniencję. Gdy tylko dostanę odpowiedź, opublikuję kolejną odsłonę.


wtorek, 16 września 2025

Wrześniowe nowinki

Na początek informacja, na którą trafiłem przypadkiem. Dla mnie niespodzianka!

Więcej szczegółów na stronie muzeum. Muszę się tam wybrać, może nie na otwarcie tylko w jakiś spokojniejszy dzień. 

Niespodzianka (nie całkiem, bo trochę wyczekiwana) następna. Pokazał się na rynku kolejny egzemplarz jednofenigówki Królestwa Polskiego z rocznika 1917. 

To już 41 sztuka w moim archiwum. Kiedy pojawi się następna? Że się pojawi, wątpliwości nie mam.

Jeśli ktoś z Was poluje na inną rzadką monetę, grosz Augusta III z roku 1752 w wariancie z trójką w zamkniętym polu, to jest okazja na MA-Shops. 
Panowie Jacek i Bartosz z kanału Kwadrans z numizmatyką namówili mnie na rozmowę przed kamerą. Jak wyszło, oceńcie sami. 

Na koniec informacja smutna. Kupując rzadkie i bardzo rzadkie monety, jeśli ich rzadkość jest spowodowana odmiennością jednego niewielkiego szczegółu, na przykład jednej z cyfr rocznika, znaku menniczego, herbu podskarbiego, ozdobnika itp. możemy stać się ofiarami oszustwa. I nie ma znaczenia, czy kupujemy na giełdzie, czy na aukcji renomowanej firmy. Przykład: między rokiem 2013, a 2021 z wileńskiego trojaka Zygmunta III z 1598 roku zniknął herb własny Chalecki (E. Kopicki w katalogu monet Zygmunta III z 2007 r. błędnie podał, że to herb Syrokomla) należący do Dymitra Chaleckiego, a na jego miejscu pojawił się Łabędź, herb Andrzeja Zawiszy, który w 1598 roku zastąpił Chaleckiego na stanowisku podskarbiego litewskiego. Mimo tego, że Zawisza został podskarbim już z końcem kwietnia, trojaki z Łabędziem (R5 w/g Igera) są znacznie rzadsze od trojaków z herbem Chalecki (R1). 

Polecam lekturę wątku "Trojaki manipulowane" na forum TPZN. Zanim zdecydujecie się na zakup monety, której rzadkość można zafałszować umiejętną przeróbką, dokładnie sprawdźcie archiwa, przeszukajcie internetowe fora, porównajcie zdjęcia zwracając uwagę na charakterystyczne uszkodzenia itp. 


sobota, 13 września 2025

Złom

Zebrało mi się to przez ostatnie trzy lata chyba.
Część to prezenty od krewnych i znajomych, którzy w dobrej wierze, wiedząc, że "Jurek zbiera monety" dopowiadają sobie "... na pewno się ucieszy". Czasem pojedyncze monety, czasem pudełeczka albo woreczki z większą ilością. Zwykle odmawiam, bo co mam z tym zrobić? Bardzo, bardzo rzadko zdarza się, że znajdę między nimi coś dla siebie, co chciałbym zatrzymać i wtedy mam kłopot — jak się zrewanżować? Zwykle jakoś sobie z tym radzę.
Część tego złomu pochodzi ze świadomych zakupów. Nie jest tak, żebym lubował się w wydawaniu pieniędzy na bezwartościowe, zniszczone blaszki. Trafiają do mnie przy okazji zakupu zestawów, w których wypatrzyłem coś interesującego. Zdarza się to i na pchlich targach i na całkiem poważnych aukcjach. 
Z tego zestawu do zbioru trafiło jedenaście monet. Tyle samo mniej więcej do woreczka ze złomem. Reszta poszła na wymianę albo na sprzedaż. 
Do tej pory, a zdarzyło się to już kilka razy, takie resztówki złożone z uszkodzonych, często nieczytelnych monet po prostu sprzedawałem za przysłowiową złotówkę. Jako materiał do testowania czyszczenia albo do zabawy dla dzieci. Od dzisiaj z tym koniec. Nigdy więcej! 
Za chwilę zawartość woreczka wyląduje w żółtym pojemniku z etykietą "PLASTIK METAL".
Dlaczego?
Dlatego, że taki złom powinien bezpowrotnie zniknąć z rynku "numizmatycznego". Żebym nie był narażany na oglądanie takich ofert. 
 



Na złom tego nie wywiozę. Po pierwsze dlatego, że to niecały kilogram i skórka za wyprawkę się nie opłaci. Po drugie, żebym kiedyś nie natknął się na YouTube na filmik z moim zestawem "skarbów", czymś w tym rodzaju. 
Dlatego do żółtego pojemnika trafi nie woreczek, tylko monety luzem. Niech nie wracają na kolekcjonerski rynek.

sobota, 6 września 2025

Moje monety - Nike 1928.

Każdy z nas ma w swojej kolekcji monety, które z różnych powodów uważa za ważniejsze od innych. Czasem decyduje wartość, czasem rzadkość, innym razem okoliczności zdobycia monety. Też mam kilka takich monet. Jedna z nich to pięciozłotówka z 1928 roku. 

Teoretycznie monet w takim stanie zachowania nie powinno się włączać do zbioru. Nie powinno się, ale czasem można, a nawet trzeba. Jak do mnie trafiła i dlaczego postanowiłem ją zachować? Już wyjaśniam.

Miałem wtedy nie więcej, niż 14 - 15 lat. Jadłem sobie spokojnie obiad, a przez otwarte okno (było lato) dobiegały głosy kilku nieco młodszych kolegów z podwórka, oddających się hazardowo-zręcznościowej grze na pieniądze. Polegało to na tym, że uczestnicy stawali na linii kilka metrów od ściany budynku i rzucali w jej kierunku drobnymi pieniążkami. Moneta musiała odbić się od ściany i upaść blisko niej. Zawodnik, którego moneta leżała najbliżej ściany wygrywał i zgarniał całą pulę, wszystkie monety leżące pod ścianą. Grywało się raczej drobniakami, ale po pewnych modyfikacjach reguł dopuszczane było rzucanie innym przedmiotem monetopodobnym, np. podkładką. Byle nie był to krążek z ołowiu. Ołów był zakazany, bo prawie zawsze spadał tuż przy ścianie. Rzucając czymś innym, niż moneta, trzeba było wcześniej zadeklarować odpowiednią kwotę do puli. 

Między kolejnymi łyżkami zupy usłyszałem, że do gry dołączył nowy uczestnik. Dźwięk wydany przez rzucaną przez niego monetę postawił mnie na nogi. Zdumionym rodzicom powiedziałem, że muszę na moment wyjść, zbiegłem na podwórko i sprawdziłem, czym rzuca kolega. Targi trwały parę sekund. W efekcie, towarzystwo pod oknem delektowało się krówkami ciągutkami kupionymi w sklepie na przeciwko (a może były to irysy?), a ja kończyłem obiad, jako świeżo upieczony właściciel NIKE 1928 - najcenniejszej wówczas monety w moim zbiorze. I jak tu się teraz jej pozbyć?

Dziś krótko, bo od kilku dni czas zabiera mi nowe żmudne zajęcie. Na nowo kataloguję swoją biblioteczkę. Na nowo, bo kiedyś zacząłem to robić, korzystając z "najlepszego programu na świecie". Teraz jego rolę przejął OpenNumismat. Początkowo, jak opisuje to jego autor, przeznaczony był do katalogowania zbiorów monet. Po modyfikacji zakresu pól bazy danych i ich nagłówków, programu można używać do katalogowania dowolnych kolekcji. Fragment FAQ:

Kolekcjonuję banknoty, znaczki itp. Czy OpenNumismat może być przystosowany do mojej kolekcji?

Tak, możesz użyć OpenNumismat do dowolnej kolekcji. Niektórzy użytkownicy używają go do zbierania pocztówek, samochodów, a nawet fiołków. Możesz zmienić nazwy pól w ustawieniach. 

Wstępna wersja wygląda tak 

Na pewno nie jest to wersja ostateczna. Będą zmiany nazw pól, bądą dodatkowe pola. Tak, jak było przy przenoszeniu katalogu monet do OpenNumismat, tak będzie i teraz - to proces, podczas którego pojawiają się problemy i nowe pomysły. Na szczęście elastyczność programu nie zmusza do zaczynania wszystkiego od nowa po wprowadzeniu zmian. 
Sam jestem ciekaw, ile katalogów, książek i czasopism mam na półkach.

sobota, 30 sierpnia 2025

Co łączy XIX-wieczną złotą dziesięciomarkówkę z denarem gdańskim Zygmunta Augusta.

Pięć dni temu zadałem zagadkę. Co łączy te monety, co mają ze sobą wspólnego? 

W komentarzach pojawiły się dwie odpowiedzi, obie błędne. Zanim podam rozwiązanie, kilka słów o tych monetach.

Pierwsza to pruska dziesięciomarkówka Wilhelma Drugiego. 3,98 grama złota próby 900 wybita w Berlinie. Średnica 19,5 mm, czyli tyle ile ma nasza obecna pięciogroszówka. 
Nakład 1 512 089 sztuk (U-coin podaje 1 512 091, Numista 1 512 000). Projekt stempli Emil Weigand, na podstawie popiersia autorstwa Reinholda Begasa. 
W katalogu Krausego numer 520, u Jaegera numer 251 (wspólny dla wszystkich roczników).

Druga to gdański denar Zygmunta Augusta z roku 1557. Teoretycznie powinna ważyć 0,37 g. Mój egzemplarz waży tylko 0,28 g, ale nic w tym dziwnego, bo niskie nominały bito al marco, czyli ważne było, by z określonej ilości kruszcu wybić ściśle określoną liczbę monet, nie przejmując się zbytnio różnicami wagi poszczególnych egzemplarzy. Średnica około 12 mm, zależnie od osi dokonywania pomiaru. Nakład nieznany, autor stempli, prawdopodobnie Michał Fischer, mincmistrz gdańskiej mennicy (za Gumowskim, "Mennica Gdańska"). 
W katalogach: Czapski 4930 R3, Kopicki 7353 R4, CNG Dutkowski/Suchanek 81, Kurpiewski 928 R4 i w końcu to, co podpowiedzieć powinno rozwiązanie zagadki. 
To fragment strony z cytowanego do dziś katalogu z roku 1890. 
Autor napisał we wstępie: 
Ceny, które podaje, odnoszą się do egzemplarzy dobrze zachowanych. Oznaczone są one w niemieckich markach i fenygach jako walucie podlegającéj stosunkowo bardzo małym zmianom.
Rozwiązanie zagadki.
Pruska złota dziesięciomarkówka była w roku 1890 ekwiwalentem rynkowej wartości gdańskiego denarka z roku 1557. 

Dziś już nie jest. 


poniedziałek, 25 sierpnia 2025

Ale brzydal!

 Pamiętacie Tofika?

- Leonardo di Caprio? 

- Brzydal.

- George Clooney?

- Brzydal.

- Britney Spears?

- Brzydal.

 Od kilku dni mam nowego, starego brzydala, z którego jestem bardzo zadowolony. 

August III, szeląg koronny 1752 z literką I, AVGVSTVS

To jeden z bardzo nielicznych moich zakupów na Allegro Lokalnie. Nie lubię, gdy kwota licytacji nie jest podnoszona o kwotę postąpienia, tylko wszyscy licytujący od razu widzą moją maksymalną ofertę. Tym razem przemogłem niechęć i przystąpiłem do licytacji. Za bardzo zależało mi na tym miedziaku, by go zignorować, bo takiej kombinacji awersu i rewersu jeszcze nie widziałem. Rzecz w tym, że wszystkie gubińskie szelągi z roku 1752 z literą I pod herbami, które dotąd widziałem, miały na awersie AUGUSTUS, a nie AVGVSTVS!

Aktualne na dziś (25 sierpnia 2025) zestawienie szelągów bitych w Gubinie w latach 1752 do 1755 wygląda tak:

Dla przypomnienia: 

+ oznacza szelągi, które mam lub ich istnienie zweryfikowałem,
+? oznacza szelągi, które prawdopodobnie istnieją, ale ich istnienia nie udało mi się potwierdzić,
-? oznacza szelągi, które prawdopodobnie nie istnieją,
- oznacza, że takich szelągów nie opisano, a mnie również nie udało się potwierdzić ich istnienia.

Zgodnie z zasadą nadawania numerów katalogowych, którą przyjąłem, nowa odmiana to S.52.I.V.a. Ponieważ to pierwszy i jedyny jak dotąd egzemplarz tej odmiany, jaki odnotowałem od momentu rozpoczęcia pracy nad katalogiem miedziaków koronnych Augusta  III, uważam, że odpowiednim stopniem rzadkości jest RRRR = monety ekstremalnie rzadkie, czasem unikaty.

Za kilka dni napiszę coś w ramach cyklu "Moje monety". Jako wstęp i zachętę do przyszłej lektury proponuję zagadkę. 

Co łączy te monety, co mają ze sobą wspólnego? 

poniedziałek, 18 sierpnia 2025

Dwa proste kroki, czyli myślenie nie boli.

Podczas wakacyjnych odwiedzin, moje wnuczki (7 i 10 lat) wypatrzyły na półce pudełko z miedzioniklową masówką PRL. 

Najpierw zdziwiły się, że takie ciężkie, później zainteresowały się nominałami.

- Jak to, sto złotych w jednej monecie !?!

Zawzięły się i przeliczyły, że w pudełku jest ponad trzysta tysięcy złotych. Tłumaczenie, że inflacja, denominacja itp. spowodowały, że "na nowe pieniądze" to tylko 30 złotych, czyli mniej niż ich kieszonkowe, było łatwe. Schody zaczęły się później. Dziewczynki mają smartfony, od razu uprzedzam, ich rodzice na szczęście są świadomi zagrożeń, wiedzą jak i umieją zastosować narzędzia blokujące groźne treści. Okazało się jednak, że nie wszystkie.

- Dziadku, dziadku, patrz, ten pieniążek jest strasznie drogi! A ty masz ich tak dużo. Zobacz!


Tłumaczenie, że to bzdura zajęło znacznie, znacznie więcej czasu. Mam nadzieję, że nie był to czas stracony i że dziewczynki będą bardziej krytyczne wobec tego, co w sieci znajdą.

Szokująco łatwo jest natknąć się w Internecie na mylące lub niedokładne informacje na temat wartości monet. W wynikach wyszukiwania na Allegro, OLX i eBay wyskakują setki bezwartościowych, pospolitych monet wycenianych na setki i tysiące złotych. Filmy na YouTube i artykuły typu clickbait  "Znajdź TĘ monetę w swoim portfelu i przejdź na bogatą emeryturę!" przyciągają laików i utwierdzają w fałszywym poczuciu potencjalnego bogactwa.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak mocno rozprzestrzenia się dezinformacja?
Powody są różne. Myślę, że najmniej prawdopodobny jest prosty brak wiedzy specjalistycznej i błędne odczytania katalogów, na przykład powoływanie się na wycenę próby, a nie monety obiegowej. 

Niestety, częściej przyczyny są inne. Niektórzy sprzedawcy wystawiają monety po skandalicznie wysokich cenach, nie dlatego, że monety mają wielką wartość, tylko w celu sprawdzenia, czy nie trafi się "jeleń", nabywca nieświadomy ich rzeczywistej wartości. Na YouTube, TikTok i podobnych stronach bardzo często używa się sensacyjnych nagłówków lub filmów do generowania kliknięć, przekładających się na przychody z reklam.
To połączenie złośliwości, chęci zysku i niezamierzonych błędów tworzy bagno treści wprowadzających w błąd, jednych narażając na straty, innym zapewniając dochody.

Wiara w błędne informacje często prowadzi do frustracji, bo okazuje się, że ktoś, próbując sprzedać swoją "rzadką i cenną" miesiącami bezskutecznie czeka na nabywcę, przy okazji przyczyniając się do rozszerzania się bagna dezinformacji. Frustrująca może być też strata wielu godzin na badanie wartości monety tylko po to, by odkryć, że nie jest ona warta więcej niż jej wartość nominalna albo złom.
Oprócz zmarnowanego czasu i strat finansowych, emocjonalne żniwo zawiedzionych oczekiwań może zniechęcić początkujących kolekcjonerów. Łatwo zrozumieć, dlaczego wielu początkujących czuje się przytłoczonych lub rozczarowanych, nie mając pewności, gdzie szukać dokładnych i wiarygodnych informacji.

A wystarczą dwa kroki. Po znalezieniu interesującej nas informacji trzeba najpierw próbować dotrzeć do jej źródła, a po jego znalezieniu ocenić jego wiarygodność. 

Pierwszym i najbardziej krytycznym krokiem w tym procesie jest ustalenie, czy informacja opiera się na jakichkolwiek źródłach. Czy podano odniesienia do literatury, katalogów, notowań aukcyjnych itp. Jeśli takich danych nie ma, można uznać, że źródłem jest autor, wobec czego trzeba sprawdzić kto to jest, czy to osoba z krwi i kości, znana z imienia i nazwiska, czy ktoś anonimowy, kryjący się za internetowym nickiem, i w końcu, czy autorem nie jest któryś z niezliczonych modeli sztucznej inteligencji. 

Czerwone flagi, oznaki nieprofesjonalnych niewiarygodnych źródeł, na które należy zwracać uwagę:

  • informacje są udostępniane przez przypadkową osobę lub kanał bez ugruntowanej reputacji w społeczności kolekcjonerów monet,
  • lektor w filmie brzmi tak, jakby był generowany przez sztuczną inteligencję,
  • osoba lub kanał publikuje tylko posty o zdumiewających cenach monet, koncentrując się wyłącznie na sensacyjnie wielkich wycenach,
  • ogólne lub niejasne stwierdzenia, takie jak "warte fortunę" bez żadnych konkretnych szczegółów,
  • błędy takie jak słaba gramatyka, niepowiązane projekty, niedziałające linki. 
Po wstępnym zweryfikowaniu źródła kolejnym krokiem jest ocena dokładności i wiarygodności dostarczanych przez nie informacji. Jak to zrobić?

Poszukując dowodów potwierdzających informację w innych miejscach. Źródła wysokiej jakości poprą swoje twierdzenia dotyczące wyceny danymi, takimi jak ceny aukcyjne podobnych monet lub raporty z ocen ekspertów. Jedna cena wywoławcza nie jest w ogóle wiarygodna, jeśli istnieje wiele innych podobnych monet o znacznie niższych kwotach. Spójne wartości z różnych źródeł zwiększają wiarygodność twierdzeń. Cena wywoławcza w ogóle nie jest wiarygodnym wyznacznikiem rzeczywistej, rynkowej wartości monety. Ważne są ceny końcowe w połączeniu z datą transakcji.

Gdy porady pochodzą od zidentyfikowanych osób lub konkretnych kanałów, należy zweryfikować ich wiedzę specjalistyczną, szukamy certyfikatów, członkostwa w stowarzyszeniach zawodowych, sprawdzamy jak długo osoba lub kanał publikuje informacje w dziedzinie numizmatyki. Jeśli autorzy nie podają swojego nazwiska lub nie podają żadnych informacji na temat swojej wiarygodności, prawdopodobnie są nieuczciwi!

Jeśli znaleziona wycena pochodzi z internetowych serwisów sprzedażowych, trzeba sprawdzić sprzedawcę, od kiedy działa, jakie ma oceny, co sprzedaje (czy monety w jego ofertach to przypadek, czy reguła). Jeśli twierdzenie o wycenie znajduje się w filmie na YouTube, trzeba sprawdzić jakie inne treści opublikował ten kanał,  czy numizmatyka to podstawowa dziedzina, czy przypadkowy wtręt. 

Czerwone flagi:

  • twierdzenia o bardzo dużej wartości monety bez żadnych informacji na ich poparcie,
  • brak sensownego wyjaśnienia, dlaczego moneta jest cenna,

Jeśli na którymkolwiek z tych dwu kroków weryfikacji pojawiają się wątpliwości, najlepiej uznać, że znalezione informacje nie są wiarygodne i po prostu je zignorować. Postępując tak, omijamy głupków i oszustów, którzy traktując nas jak jeleni nam ukraść pieniądze lub w najlepszym wypadku zmarnować nasz czas.

Takie podejście nie tylko zapobiega marnowaniu czasu, marnowaniu pieniędzy na bezwartościowe monety, ale pomaga zawsze. Gdy szukamy informacji, planujemy wycieczki, słuchamy wystąpień polityków. 

Dwa proste kroki:
 zweryfikuj źródło, sprawdź jego wiarygodność.


niedziela, 10 sierpnia 2025

Jarmark św. Dominika 2025

Wybrałem dzień roboczy. Pociąg wyjechał punktualnie

i punktualnie przyjechał na miejsce. Dwie i pół godziny podróży w jedną stronę, to trochę dużo, ale za to zero problemów (i opłat) z parkowaniem i kieliszek wina do obiadu można zamówić, nie obawiając się kontroli w drodze powrotnej. 
Omijając tłumy lawirujące między straganami z jedzeniem, piciem, bursztynem itp. przedarłem się na Długie Ogrody, gdzie na "przystanku retro" królują antyki i "antyki".
Tłumów nie brakowało i tu, choć sprzedający troszkę narzekali, że są zbyt daleko od centrum jarmarku i mniej odwiedzających trafia aż tak daleko. 
Przemaszerowałem od końca do końca i z powrotem. Sumiennie zaglądałem wszędzie. No prawie wszędzie, bo omijałem stoiska z płytami. Nie ograniczałem się do biernego oglądactwa, pytałem sprzedawców o monety, o medale...
Bryndza! 
Zjadłem niezły obiad, obejrzałem, co się zmieniło od poprzedniego pobytu w Gdańsku. Wyspa Spichrzów, tam jeszcze niedawno królowały ruiny!
Czasu starczyło jeszcze na wizytę w Muzeum Narodowym gdzie podziwiałem szesnastowieczne niemieckie grafiki pokazane na wystawie czasowej "Osiem i pół tygodnia. Najdawniejsze dzieła szkoły niemieckiej". 


Z muzeum na dworzec i do domu, z prawie pustymi rękami. Może za rok, dwa, trzy będzie lepiej.

sobota, 2 sierpnia 2025

Medalowa hybryda

Hybryda — mieszaniec, krzyżówka, czyli ni pies, ni wydra. Fani i fanki motoryzacji kojarzą z samochodami o mieszanym napędzie, fanki kosmetologii (a może i fani?), z polimerową odmianą lakieru do paznokci. A numizmatycy?

Numizmatycy też cenią sobie hybrydy. Na przykład takie. 

Takiego "muła" nie mam niestety, za to od niedawna mam takiego mieszańca. 
Srebrny medal o średnicy 37,6 mm i wadze 23,73 g wybity stemplami, które wcześniej posłużyły do wybicia dwu innych medali. Oto pierwszy z nich. 
Medal wybity w 1747 roku z okazji drugiego małżeństwa Delfina, czyli następcy francuskiego tronu. Raczyński nie notuje; Stahr nie notuje; Czapski 2779. Autorem stempli był François Joseph Marteau (1697 - 1757), na awersie sygnatura FM, na rewersie M
Delfin, Ludwik Ferdynand, syn Ludwika XV, ożenił się po raz pierwszy w wieku szesnastu lat, z dziewiętnastoletnią hiszpańską infantką Marią Teresą, córką króla Filipa V, która zmarła wkrótce po porodzie. W wieku osiemnastu lat Ludwik ożenił się po raz drugi. Wybranką została szesnastoletnia córka króla Augusta III, Maria Józefa zwana Pepą. Małżeństwo doczekało się ośmiorga dzieci. Trzech synów Ludwika Ferdynanda i Marii zostało królami Francji: Ludwik XVI (zgilotynowany w roku 1793), Ludwik XVIII (1814-1824) i Karol X (1824-1830).

Rewers tego medalu, identyczny z awersem mojego nowego nabytku, wybito tym samym stemplem. 
Legendy: 
otokowa, COMMUNE PERENNITATIS VOTUM wspólne ślubowanie wieczności,
w odcinku, SECUNDAE DELPHINI NUPTIAE / M.DCC.XLVII. - drugie małżeństwo Delfina i data.

W środku symboliczna scena. Czapski tak ją opisał: "Kobieta stojąca przed prostokątnym ołtarzem, przy którym skrzydlaty geniusz zapala pochodnię, a nad nim unosi się skrzydlaty amor z owalnym herbem, podzielonym na cztery części herbami P. i L. oraz herbem Saksonii w środku." 
To opis nieprecyzyjny, dokładniej będzie tak: Hymen (w mitologii greckiej bóg małżeństwa i ceremonii ślubnych) odpala pochodnię od świętego ogniu płonącego na ołtarzu.

Po drugiej stronie ołtarza stoi Roztropność (Prudentia, pierwsza żona Jowisza, uosobienie rozwagi) trzymająca w lewej ręce swój atrybut, lustro dookoła którego owija się wąż.

Nad nimi unosi się  Amor (Miłość) trzymający tarczę z herbami Polski, Litwy i Saksonii. 
Zapewne to ten fragment rysunku skłonił Emeryka Czapskiego do włączenia do zbioru medalu francuskiego przecież, a nie polskiego. Związki tego ślubnego medalu z Polską nie ograniczają się zresztą do tarczy w rękach Amora. Panna młoda była córką króla Augusta III, pan młody synem Marii Leszczyńskiej, wnukiem króla Stanisława Leszczyńskiego. Dziwnie toczą się losy ludzi! Kilkanaście lat wcześniej trwała wojna o sukcesję polską, dziadek pana młodego walczył o polski tron z ojcem panny młodej. 

Teraz o drugiej stronie medalu (później będzie i o trzeciej). 
Ani przedstawiona scena, ani treść legendy nie mają nic wspólnego ze ślubem przyszłego króla Francji. Na tej stronie medalu widzimy też sygnaturę innego autora. 
Augustin Dupré (6 października 1748 - 30 stycznia 1833) był francuskim rytownikiem stempli  monet i medali. Swoją karierę rozpoczął jako grawer w królewskiej fabryce broni. W 1770 roku osiedlił się w Paryżu, został uczniem rzeźbiarza Davida i stworzył swoje pierwsze medale. Pracował dla Ludwika XVI, a po zgilotynowaniu króla i  proklamowaniu republiki wykonał stemple dla większości  monet nowej, rewolucyjnej waluty dziesiętnej. To on był autorem stempli pięciofrankówek z wizerunkiem Herkulesa.

Kompozycja ta reprezentowała republikę przez prawie 200 lat. Stworzona w 1796 roku, została ponownie wykorzystana w roku 1848 roku i później w latach 70. XIX w. Po wprowadzeniu nowego franka w roku 1960 ponownie wykorzystano projekt Dupré do wybicia srebrnych monet o nominałach 10 franków (1965-1973) i 50 franków (1974-1977). 

Revenons à nos moutons. 
Ten drugi medal, którego awers jest zgodny z rewersem mojego, to nie medal ślubny tylko medal nagrodowy! 

Mężczyzna po lewej, zgodnie z umieszczoną wyżej legendą AU CULTIVATEUR LABORIEUX, to pracowity rolnik. Nie przypuszczam, by francuski rolnik w końcu XVIII w. przystępował do orki w takim stroju, ale tak go przedstawił Dupré. Strój rolnika nie jest jedyną fantazją Dupré na tym medalu. W tle po lewej jest scena żniw, żeńcy sierpami ścinają zboże z  nieproporcjonalnie wielkimi kłosami. A może do ścinania zboża wysyłano dzieci?
Kobieta po prawej to niewątpliwie alegoria miasta. Na głowie ma corona muralis, koronę w kształcie murów. W Rzymie, w okresie republiki, nagrodę dawaną temu, który pierwszy wdarł się na mury obleganego miasta. W heraldyce do dziś corona muralis jest stosowana jako zwieńczenie tarczy herbu miejskiego. Kobieta-miasto trzyma tarczę z herbem, a lew na tarczy wskazuje, że tym miastem może być Lyon.  

Dupré wykonywał wiele podobnych medali, tu kolejny przykład, tym razem nagrodę wręcza nie miasto, tylko Republika Francuska. 
Nie udało mi się ustalić kto i kiedy wpadł na pomysł połączenia rewersu ślubnego medalu François Marteau z awersem medalu nagrodowego Augustina Dupré. Bardzo możliwe, że zrealizował to sam 
Dupré, bo pracując w paryskiej mennicy, mógł mieć dostęp do starych stempli innych medalierów. W każdym razie połączenia dokonano i bito takie medale, które upamiętniały śluby.
Skąd o tym wiem? Z trzeciej strony medalu! Na rancie mojego egzemplarza wygrawerowano okolicznościowy napis. 
O ile dobrze to zrozumiałem, to napis mówi, że J.N.Messager poślubił w dniu 8 brumaire 13 roku republiki Emelię (Emilię? Amelię?) Bellanger urodzoną 25 maja 1784 roku i poślubioną 30 października 1804 roku u świętego Eustachego.
Zaskakujące pomieszanie francuskiego kalendarza rewolucyjnego z kalendarzem gregoriańskim. Datę urodzin panny młodej podano tradycyjnie - 25 maja 1784, datę ślubu dwukrotnie, najpierw zgodnie z kalendarzem rewolucyjnym "8 brumaire an 13", później tę samą datę w czytelnej dla nas formie "30 octobre 1804". Czy ślub odbył się w paryskim kościele Saint-Eustache w dzielnicy Les Halles?
Pewności nie mam, ale to bardzo prawdopodobne.

Mój medal nie jest pod tym względem okazem wyjątkowym. Poszukując informacji o nim, natrafiłem na archiwalną aukcję MDC Monaco (E-Auction 3  Lot 696, cena wywoławcza 50 €, uzyskana 120 €). W opisie podano, że na rancie jest wygrawerowany napis "L.F. QUESNE MARIE A M.A.E. GAMARD LE 27 AVRIL 1802". Podobna okazja, ten sam okres...

Na naszym rynku natrafiłem na notowania dwu egzemplarzy ślubno-nagrodowej hybrydy w srebrze. Bez informacji o napisach na rancie.


Od czasu do czasu medal ten pojawia się w ofertach europejskich firm numizmatycznych, najczęściej co oczywiste we Francji. Określany jest, jako medal typu "Médaille, rosières de Canon, Mézidon et Vieux". Okazuje się, że medal "dla pracowitego rolnika" był jedną z wielu odmian medali nagrodowych wręczanych przy okazji festiwali Rosière odbywających się w miejscowościach Canon, Mézidon-Canon i Vieux-Fumé, w regionie Calvados w Normandii. Festiwale te obchodzono w celu uhonorowania zasłużonych osób, dobrych córek "bonnes filles", dobrych mężów "bonnes mères", dobrych starców "bons vieillards" i dobrych ojców rodzin "bons chefs de famille". Uroczystości ustanowiono w lutym 1775 roku przez Jean-Baptiste Elie de Beaumont, prawnika i adwokata. Według badań Feuardenta, kolekcjonera francuskich medali i żetonów, seria żetonów rosières liczyła aż 18 sztuk.
Jak widać, medale tego typu powstawały z połączeń stempli różnych medali, np. medalu z okazji ślubu Ludwika XV autorstwa Gatteaux. Łączono też stemple poszczególnych medali z serii "Médaille, rosières de Canon, Mézidon et Vieux", na przykład "dobry ojciec rodziny" + "dobra matka". Są i medale z rewersami przeznaczonymi do grawerowania okolicznościowych napisów. 
I takie okazy pojawiały się na OneBid. Na przykład połączenie medalu dla dobrej córki z medalem ślubnym Ludwika Ferdynanda. 
Dlaczego w jego opisie pojawił się August Mocny, pozostaje zagadką domu aukcyjnego, tym bardziej że ten sam medal, z charakterystycznym pęknięciem stempla, z poprawnym opisem, dwa lata wcześniej został wystawiony i sprzedany  na szóstej aukcji GNDM.

Nie wiem, czy nie będę musiał zmienić tytułu mojego bloga na "Zbierajmy numizmaty".
Medale podobają mi się coraz bardziej. A na dodatek zwykle mają do opowiedzenia więcej, niż monety i częściej wiążą się z nimi arcyciekawe historie. A to przecież najważniejsze, bo "Numizmat nie musi być piękny. Numizmat musi mieć swoją historię."

Printfriendly