Google Website Translator Gadget

sobota, 30 stycznia 2021

500+

Przez pewien czas planowałem, że jubileuszowy, pięćsetny wpis na blogu powinien być wyjątkowy, szczególnie ważny. Że zawrę w nim jakieś podsumowania, analizy wcześniejszych przewidywań i sprawozdanie z realizacji obietnic. Myślałem, że ładnie byłoby połączyć dwa wydarzenia - pięćsetny wpis z pojawieniem się siódmej cyfry w liczniku odwiedzin, co mam nadzieję niebawem nastąpi. 

Po namyśle zdecydowałem, że nie, że wpis jubileuszowy będzie po prostu zwykłym kolejnym wpisem, bo w tytułowym 500+ nie 500 jest ważne, tylko +.

Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy,
Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy,
Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy,
Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy.

500+ albo - dla tych, którzy wolą litery od cyfr - pięćset plus. Projektanci naszych monet od początku XIX wieku do zapisu nominału preferują cyfry. Nie wypalił projekt emisji groszy z nominałem JEDEN GROSZ bądź IEDEN GROSZ.

Wcześniej nominały zapisywano bardzo różnie (albo wcale ich na monecie nie umieszczano). W legendach pojawiały się łacińskie nazwy nominałów, najczęściej skrótowe. Czasem dodatkowo dodawano liczby zapisane cyframi rzymskimi. Różnym przedstawieniom nominałów poświęciłem kiedyś cały cykl zapoczątkowany wpisem Jeden, dwa, trzy, cztery to są piękne litery...
Gdyby się nad tym poważniej zastanowić, to można dojść do wniosku, że sposób zapisu nominału nie miał większego znaczenia. Większość ludzi posługujących się monetami i tak była niepiśmienna. Łącznie z fałszerzami monet, bo jak inaczej wytłumaczyć istnienie takich na przykład okazów.

Analfabetami była większość mieszkańców wsi aż do końca XIX wieku. Różnie to wyglądało w różnych zaborach. W pruskim analfabetami było około 30% Polaków, ale w Królestwie Polskim aż 80%.   Mam bardzo ciekawy dokument, skargę dotyczącą dziedziczenia gospodarstwa. W sprawie wypowiedzieli się czterej świadkowie. Wszyscy podpisali się stawiając trzy krzyżyki. 

Dokument ma datę 22 stycznia 1843 roku. Treść pięknie wykaligrafowano, ale to nie zasługa skarżącego się włościanina, który też podpisał się stawiając trzy krzyżyki, tylko pisarza. Sądowego, albo gminnego. 
W Polsce analfabetyzm przetrwał do połowy wieku dwudziestego. Po wojnie, w kwietniu 1949 r. ogłoszono ustawę o walce z analfabetyzmem.
Oczywiście, jak to z naszymi ustawami bywało i bywa, akcja musiała zakończyć się sukcesem. Ogłaszano postępy w rugowaniu analfabetyzmu (i półanalfabetyzmu w ustawie zdefiniowanego), ale bywało różnie i często absolwenci kursów, którzy teoretycznie pożegnali się z niepiśmiennością nadal potrafili niewiele ponad złożenie kulfoniastego podpisu. Nic więc dziwnego, że przez całe lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte działały z powodzeniem biura pisania podań. Działają zresztą nadal, ale dziś to w zasadzie biura porad prawnych. 

Nie da się jednak uciec od akcentów jubileuszowych. Nawiążę więc do innego cyklu wpisów - "Moje monety". Mam, jak wielokrotnie pisałem, katalog zbioru. Monety mają w nim swoje numery. Wybierzmy te z pięćsetką w numerze.

Moneta 500

Moneta 1500

2 grosze 1999 - jeden z dwóch wariantów. 
Mam już gotową tę część katalogu obiegówek III RP
Dotarłem na razie do pierwszej emisji pięćdziesięciogroszówek. Powoli mi to idzie.

Moneta 2500

Szeląg litewski Zygmunta III Wazy, Wilno, rok 1616. Wariant z legendą rewersu zakończoną krzyżykiem. Kopicki 3435 (Ilustrowany skorowidz)

Monety 3500 nie ma (katalog kończy się na numerze 3280) i pewnie nie będzie, bo cały czas trwa reorganizacja kolekcji. Pozbywam się powoli monet obcych i nowe nabytki trafiają pod zwalniane numery. Tych nowych nabytków jest  coraz mniej, bo ceny ostatnio szaleją, a i źródeł coraz mniej. Giełdy omijam, bo trochę się tego koronawirusa boję, na aukcjach organizowanych przez nasze (i obce) firmy numizmatyczne ceny, jak wspomniałem, szaleją, a na Allegro, eBay itp. coraz trudniej kupić coś ciekawego w rozsądnym stanie i za rozsądną cenę. 

Jakby jednak nie było, w przyszłość patrzę z optymizmem, bo...

Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy, 
Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy, 
Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy, 
Ważnych jest kilka tych chwil, tych na które czekamy.

 

niedziela, 24 stycznia 2021

Mikroskop stereoskopowy sprzedam!

 Służył mi wiernie przez lata.

Mikroskop stereoskopowy MST 131 produkcji PZO z wyposażeniem:

2 x okular 6,3x dla powiększeń od 4x do 25x

2 x okular 25x dla powiększeń 16x do 100x

Stolik do badań w świetle przechodzącym

Dodatkowo kamera cyfrowa SCMOS 2 megapiksele na USB 2.0

Mikroskop był intensywnie użytkowany, ale jest całkowicie sprawny. Nie działa tylko przesłona w oświetlaczu. Zamiast tego jest zasilacz z regulowanym napięciem, co umożliwia zmianę natężenia oświetlenia.

Doskonały do prac przy precyzyjnej mechanice (zegarki), modelarstwie i elektronice. Niezastąpione narzędzie dla kolekcjonerów monet.

Ze względu na wagę i gabaryty preferuję odbiór osobisty. Możliwa wysyłka kurierem.







P.S. 4.2.2021

Już jest u nowego właściciela.. Mam nadzieję, że się przyda.


sobota, 23 stycznia 2021

Co jest potrzebne numizmatykowi, albo Trpělivost přináší ovoce.

Po co numizmatykowi cierpliwość? A kolekcjonerowi? A komukolwiek?

Przydaje się każdemu, nie wyłączając i kolekcjonerów i numizmatyków. Tym pierwszym, bo pośpiech jest złym doradcą i kiedy pośpiech wygrywa z cierpliwością, zamiast oryginałów kupujemy podróbki,

albo zamiast cierpliwie poczekać na dobrze zachowany egzemplarz, kupujemy "trupka",

albo, co niewybaczalne, zamiast poprawienia czytelności monety i zabezpieczenia jej przed pogarszaniem się stanu zachowania, niszczymy ją, polerujemy, jak klamkę na przykład.

zdjęcie z https://www.monetyforum.pl

A numizmatykom, po co cierpliwość? Krótkie wyjaśnienie skrótu myślowego - pisząc numizmatyk, mam na myśli kogoś, dla kogo monety to nie obiekty kolekcjonerskie, tylko przedmioty badań. Numizmatykowi więc, cierpliwość pomaga w osiągnięciu możliwie najlepszych wyników tych badań i w ich opisaniu (tych wyników). Nieodłącznym elementem publikacji numizmatycznych są opisy monet. Teraz, dzięki powszechnemu, łatwemu dostępowi do technik cyfrowych, opis często jest zastępowany zdjęciem. O ile chodzi tylko o przedstawienia figuralne, herby itp. to zdjęcie wzbogacone opisem wskazującym najistotniejsze elementy jest więcej, niż wystarczające, o tyle, kiedy zamiarem autora jest wskazanie różnic w legendach, zdjęcia przegrywają z wypisanie tych legend, jedna pod drugą. 

Przedstawiony fragment strony Katalogu Trojaków Polskich T. Igera obejmuje monety z legendami z liternictwem nie odbiegającym od współczesnego. Legendy te można zapisywać normalnymi czcionkami dostępnymi w każdym edytorze tekstu, nawet jeśli wypadałoby uwzględnić różnice między literami z szeryfami i bez nich. Ale pewien problem już się zarysowuje. Są nim znaki nietypowe - litery i cyfry obrócone albo odwrócone lub połączone w ligatury. Są nim, i to trudność największa, znaki mennicze - herby podskarbich, zarządców mennic itp.

Jeszcze większe problemy pojawiają się, gdy przedmiotem badań są monety średniowieczne. Litery w ich legendach często tak odbiegają od liter dziś używanych, że zapisanie ich czcionkami współczesnymi może wręcz utrudnić "czytanie" monety trzymanej w ręku lub oglądanej na zdjęciu. Część autorów, a może raczej wydawnictw, radzi sobie z tym bardzo dobrze.

E. Baran, Katalog monet polskich w zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Tom 2

Co w takich przypadkach może zrobić tzw. badacz niezależny, dysponujący zwykłym komputerem wyposażonym w typowy edytor tekstu? Jeśli jest cierpliwy, może bardzo, bardzo dużo. Dowód? Popatrzcie na to: 

To kilka linijek, które zapisałem korzystając z darmowego edytora wchodzącego w skład pakietu LibreOffice. Równie dobrze, mógłbym zrobić to, korzystając z Write z pakietu MS Office. Zanim rzucicie się do sprawdzania, czy rzeczywiście można takie czcionki w tych programach znaleźć i zniechęcicie się negatywnym wynikiem poszukiwań, cierpliwie przeczytajcie jeszcze kilka (?) zdań.

To, co widać na ostatniej ilustracji, wymagało zainstalowania dodatkowych czcionek w systemie. Skąd je wziąć? Jeśli jesteście cierpliwi, macie czas i chęci, możecie przygotować je sami. Jest cała masa programów komputerowych służących do edycji czcionek. Wystarczy cierpliwie poszukać, zainstalować i wziąć się do pracy.
Jeśli aż tak cierpliwi nie jesteście, możecie poszukać gotowych zestawów czcionek zawierających potrzebne wam znaczki i literki. Potrzebowałem kiedyś czcionki, która zawierałaby znaki szylingów

(szelągów) używanych w dawnych niemieckich rękopisach i drukach. Trafiłem wtedy na wątek na https://www.numismatikforum.de, w którym jeden z użytkowników udostępnił zestawy czcionek, które sam opracował. To z tych zestawów pochodzą wszystkie te znaczki z poprzedniej ilustracji. Autor tych czcionek posłużył się programem Type Designer, dziś już chyba nie rozwijanym. Z tego, co wiem, dawał się ten edytor czcionek uruchamiać w systemie Windows XP. W nowszych już chyba nie. Ale jak wskazałem, takich edytorów jest więcej i jeśli w tych zestawach nie znajdziecie znaków Wam potrzebnych, uratować Was może tylko cierpliwa praca nad zestawem własnym, albo dalsze cierpliwe poszukiwania. Ja na przykład trafiłem kiedyś na zestaw czcionek przedstawiających bardzo skomplikowane monogramy spotykane na późnych monetach antycznych.

Nie zapisałem w archiwum strony z tą czcionką, ale wiem, że jest i gdyby była mi potrzebna (w co wątpię), to jakoś ją znajdę.

Cierpliwości więc życzę, bo ostatnio bardzo nam potrzebna.  

czwartek, 14 stycznia 2021

Tajemnicze literki mniej tajemnicze?

Dziesięć lat bez kilku miesięcy minęło od dnia, kiedy umieściłem na blogu tekst o tajemniczych literkach. Moja książka "Miedziane monety koronne Augusta III" ma już rok (bez kilkunastu dni) a ja nadal, co jakiś czas na nowo łamię sobie głowę, próbując dojść do znaczenia małych literek umieszczanych w dolnej części rewersu szelągów koronnych Augusta III. 

Najczęściej łapie mnie to w związku z zakupem kolejnych szelągów, bo może Was zdziwi, ale nadal te miedziane maleństwa kupuję. Coraz rzadziej, bo coraz mniej luk w zbiorze, ale kupuję. Ostatnio poszczęściło mi się i wygrałem na Allegro szeląga, który jest tak rzadki, że gdybym nie zweryfikował jego istnienia u Czapskich, byłbym skłonny zakwalifikować go do "kategorii Yeti". 

W moim katalogu jest pod numerem S.52.N.U ale bez zdjęcia. Do wczoraj nie dysponowałem zdjęciem szeląga tej odmiany, który byłby w stanie zachowania pozwalającym na bezdyskusyjną identyfikację. 

Stan i tym razem nie zachwyca, ale moneta jest czytelna. Patynę ma nie "szufladową" tylko "ziemską". Mimo to widać, że wykonawca stempla, najpewniej sam Stieler, przyłożył się do roboty. Nawet ta kluczowa literka N wygląda bardzo dobrze. Literka, bo jak widać, jest mniejsza od zwykle w tym miejscu umieszczanych. 

I to jest ten moment, w którym po raz enty zaczyna się u mnie galopada myśli - cóż te literki oznaczać mogą? Czapski w katalogu swojego zbioru, w opisie szeląga 1751S zaznaczył, że na rewersach szelągów z lat następnych występują różne litery, które prawdopodobnie nie były znakami mincerzy, lecz identyfikowały kolejne partie produkowanych monet. Trudno to jednak pogodzić z bardzo wyraźnymi różnicami rzadkości niektórych literek. Dlaczego partie miałyby tak bardzo różnić się liczebnością?

Gdyby gubińska mennica funkcjonowała na takich zasadach, jakie wieki wcześniej wdrożono w Kutnej Horze, sprawa byłaby prosta. Każdy z kilkunastu warsztatów działających w ramach mennicy ma swój znak - literę, więc wiadomo który ile monet wybił i jaka zaplata mu się za to należy. W Gubinie nie było tylu warsztatów, bo monet nie bito ręcznie, tylko tłoczono je na prasach śrubowych. Prasy mogły pracować niemal bez przerwy. Byle tylko było z czego tłoczyć monety, byle było światło, ludzie i stemple. Od samego początku w roku 1751, przez cały rok 1752 aż do końca października 1753, mennicą zarządzał Francisco Theodor von Stein. Protegowany Bruhla, pułkownik dragonów, musiał mieć wcześniej jakieś doświadczenia w zakresie organizacji dostaw i zarządzania ludźmi. Przypuszczam, że z tych doświadczeń mógł wziąć się pomysł na "brygadowy system pracy" i stosowanie literowych wyróżników dla monet produkowanych przez poszczególne brygady. Takie wyjaśnienie wydaje mi się w tej chwili najlepsze. Nie jest z nim sprzeczne występowanie w ramach tej samej odmiany literowej wariantów różniących się kształtem litery - wyróżnika. Różnorodność kroju tych literek może prowadzić do wniosku, że na stempel nanosił je nie jego wykonawca, tylko użytkownik. Dają się wytłumaczyć również niezwykle rzadkie przypadki przebijania tych liter - mogło to następować przy przejmowaniu stempla jednej brygady przez drugą. Można oczywiście przyjąć też, że jakaś brygada używała stempli z różnymi literami. Ba, można nawet taki stan wiązać ze zmianami w składzie brygady.

Oczywiście, to tylko spekulacje myślowe. Próby logicznego wyjaśnienia obserwowanego zjawiska, w sytuacji gdy nie dysponujemy odpowiednimi archiwalnymi zapisami. A może dysponujemy? Może gdzieś, wśród tysięcy teczek w niemieckich archiwach leży sobie regulamin organizacyjny Münzstätte Guben i czeka na to, by ktoś go znalazł, przeczytał, opublikował. 

W przypadku tego szeląga szczęście mnie nie zawiodło. Za to, na trwającej jeszcze aukcji RDA, na którą wysłałem limity dla szesnastu monet, na razie klapa na całej linii. 

 


środa, 6 stycznia 2021

Nakłady monet obiegowych 2020

Wszystkiego Najlepszego w nowym roku ze szczególnym naciskiem na odporność i zdrowie. Fizyczne i psychiczne.  

Na stronie NBP pojawiła się informacja o wysokości nakładów monet obiegowych z rocznika 2019.

1 grosz    - 400 080 000

2 grosze   - 161 460 000

5 groszy   - 135 000 000

10 groszy  - 170 100 000

20 groszy  -  94 230 000

50 groszy  -  41 580 000

1 złoty    -  42 000 000

2 złote    -  33 525 000

5 złotych  - 6 436 000

Nakłady wysokie. Nadal, z powodów, które uważam za nieracjonalne, NBP zamawia, a mennica produkuje fantastyczne ilości jedno- i dwugroszówek. 

W grudniu sprzedano na Allegro dawno nie widzianego na rynku grosza Augusta III z roku 1752, starszy z wariantów, w moim katalogu nr G.52.3.Z.V.a. 

Allegro 10006180879, sprzedawał Niemczyk.
Licytowało dwanaście osób, Rozstrzygnięcie nastąpiło w ostatnich sekundach - monetę sprzedano za 427,92 zł. Tanio! Niedobicie na rewersie jest typowe dla tego wariantu. Awers mógłby być lepszy, ale zważywszy na rzadkość monety, nabywca zrobił dobry interes. Na prawdziwej aukcji nie poszło by tak łatwo. 

Dziesięć dni później, na aukcji  WDA sprzedano grosz Poniatowskiego 1766 wybity na groszu Augusta III. 
WDA, lot 447
Aukcyjny opis pozycji:

Stan zachowania: 3
Estymacje: 2 500 - 4 000 PLN

Emisja pruska grosza Poniatowskiego z 1766 roku, bita na groszu poprzedniego władcy - Augusta III. Doskonale widoczny napis "[AUG]US III" nad monogramem SAP. XVIII-wieczne przebitki monet znane są z chociażby z mennictwa Francji czy Rosji, jednak w mennictwie Polskim są niezwykle rzadkie. Przebity grosz oferowany jest po raz pierwszy na krajowym rynku aukcyjnym. Ekstremalna rzadkość do najlepszych kolekcji.  

Rzeczywiście, rocznik 1766 na groszu poprzednika widzę po raz pierwszy. W ostatnich trzech latach pokazały się na rynku grosze Poniatowskiego bite na groszach Augusta III, ale zawsze był to rocznik 1767. Oczywiście jest to emisja fałszerska, ale czy pruska, mam wątpliwości. Pruscy rytownicy stempli byli fachowcami. Może nie zawsze dbałymi o szczegóły, ale takiego "drobiazgu", jak korona nad monogramem króla nie przegapiali. Jednego poniosła fantazja i nadał jej kształt, powiedzmy, niestandardowy. Te falsyfikaty rozpoznaje się na pierwszy rzut oka. 


Na monecie sprzedanej przez WDA korony nie było. Gdyby była, nie widzielibyśmy liter VS III. Inne szczegóły rysunku też nie porażają urodą. Wniosek? Najprawdopodobniej nie było to fałszerstwo wybite w pruskiej mennicy, tylko wyrób jakiegoś małego warsztatu fałszerskiego, może jednego z tych, który wcześniej fałszował grosze Augusta III.

W tej sytuacji najpierw zaskoczyła mnie cena wywoławcza i estymacje wyniku, a później, przeszło trzykrotne przebicie wywołania. 


Nowy rok, numizmatycznie zapowiada się bardzo dobrze. Poprzedni przyzwyczaił nas już do obfitości aukcji internetowych najczęściej realizowanych sprawnie na ONE BID, ale nie tylko tam. Zauważyłem, że nasi kolekcjonerzy coraz odważniej biorą udział w zagranicznych aukcjach internetowych. Kolekcjonerzy podkreślam, a nie firmy numizmatyczne. Oby tylko udało się utrzymać możliwość przesyłania listów i paczek międzynarodowych. Od czasu do czasu mamy niestety zaburzenia w tej dziedzinie ze względu na obawy o możliwość przenoszenia wirusa COVID-19. Chyba powinno się kierować więcej środków na badania nad mechanizmami jego rozprzestrzeniania się, a nie tylko koncentrować się nad szczepionkami.
 

Printfriendly