Kilka dni temu trafiło do mnie zdjęcie "monety" i prośba o jej zidentyfikowanie:
Rewers (na zdjęciu po lewej) wygląda, jak rewers trojaka Królestwa Polskiego z 1826 r. Zupełnie nie pasuje do niego awers z legendą MIEDZIANA GÓRA i herbem, który stylistycznie nie ma nic wspólnego z pierwszą połową XIX wieku.
Wniosek może być tylko jeden - to współczesny żeton bity w Miedzianej Górze.
Miedziana Góra, to dawna podkielecka wieś, dziś stanowiąca część kieleckiej aglomeracji. W pobliżu znajduje się tor wyścigów samochodowych. Nas najbardziej interesują związki miejscowości z działalnością menniczą.
Wszystkie polskie monety miedziane emitowane przed rokiem 1786 bito na krążkach z importowanego surowca. Albo sprowadzano miedź albo już gotowe miedziane krążki. Głównie z terenów dzisiejszej Słowacji i Węgier.
Polskie złoża miedzionośne w Górach Świętokrzyskich poznano znacznie wcześniej. Miedziana Góra, jako osiedle górnicze powstała pod koniec XVI wieku, jednak dopiero za panowania Stanisława Augusta zadecydowano o jej wykorzystaniu w charakterze dostawcy surowca do warszawskiej mennicy.
Podobno z kieleckich złóż pochodziła miedź, której użyto do pokrycia wawelskich dachów.
W roku 1782 powołano Komisję Kruszcową z siedzibą w Miedzianej Górze. Jej celem było poszukiwanie złóż rud metali, soli kamiennej i węgla. Rzeczpospolita utraciła część swoich złóż wskutek I rozbioru. Trzeba było znaleźć nowe dla zapewnienia dostaw surowców i dochodów dla skarbu. Komisja miała się również zajmować sprawami związanymi z produkcją pieniądza.
Pierwsze monety z legendą "Z MIEDZI KRAIOWEY", grosze i trojaki, wybito w roku 1786. Produkcja miedzi w podkieleckich kopalniach nie wystarczała do zaspokojenia potrzeb mennicy. Z polskiej miedzi wybito część jednogroszówek w latach 1786, 1787 i 1788 i część trojaków w latach 1786-1788 i 1791-1792. Nakładów nie znamy. Wiadomo tylko, że są to monety znacznie rzadsze od monet z tych roczników, na których umieszczono normalne legendy.
Stanisław August Poniatowski odwiedził Miedzianą Górę w roku 1787. Król żywo interesował się działalnością mennicy warszawskiej. Powstała przecież z jego inicjatywy.
Mennica warszawska wznowiła bicie groszy i trojaków "Z MIEDZI KRAIOWEY" w czasach Królestwa Polskiego. W latach 1822-1825 bito grosze
w latach 1826-1827 trojaki
Tym razem znamy nakłady tych monet. Grosze wybito w nakładach:
1822 - 2,7 miliona
1823 - 5,0 miliona
1824 - 5,4 miliona
1825 - 2,1 miliona
Nakład trojaków znamy dla rocznika 1826 - 569867 sztuk. Ile trojaków wybito w roku następnym nie wiemy, ale ilość ta nie mogła być bardzo różna od rocznika 1826 - częstości występowania są podobne.
Dziś Polska jest w czołówce światowych producentów miedzi. Nasze zasoby szacuje się na niecałych 30 milionów ton, a ich lokalizacja to nie Kielecczyzna lecz okolice Legnicy i Głogowa. Złoża miedzionośne występują i w innych rejonach (o dolnośląskiej Miedziance już kiedyś pisałem), lecz ich wielkość jest zbyt mała dla zapewnienia opłacalności eksploatacji.
Jednym z takich wyeksploatowanych złóż jest Miedzianka pod Chęcinami (niedaleko Kielc) - góra i niewielka wioska. Pierwsza wzmianka o złożach miedzi w Miedziance pochodzi z XV wieku. Poważne wydobycie rozpoczęto tam za czasów Zygmunta III Wazy. Trwało ono do wieku osiemnastego. Wydobycie z mocno wyeksploatowanego złoża próbował bezskutecznie wznowić Stanisław Staszic. Nowe złoże w tej okolicy zlokalizowano dopiero na początku XX wieku. Wyeksploatowali je w czasach I Wojny Światowej Austriacy. Miedź była potrzebna na frontach wielkiej wojny. Poszukiwania rud miedzi pod Chęcinami prowadzono jeszcze w początku lat 50-tych XX wieku. Zasoby okazały się zbyt małe dla uruchomienia wydobycia.
Dziś Góra Miedzianka to rezerwat przyrody, który przy okazji chroni pozostałości po pracach górniczych. W pobliżu znajduje się Muzeum Górnictwa Kruszcowego.
Okolice podchęcińskiej Miedzianki to miejsce akcji "Księgi urwisów", powieści zmarłego niedawno Edmunda Niziurskiego i miejsce, w którym kręcono plenerowe zdjęcia do opartego na książce filmu "Tajemnica dzikiego szybu".
niedziela, 27 października 2013
poniedziałek, 21 października 2013
Jesienny sezon polowań.
Aż mi się oczy zaświeciły
Grosz poszedł za fantazyjną kwotę 3333,33 zł. Mój limit nie sięgał nawet jednej trzeciej tej kwoty, ale też ustawiłem go głównie w celu śledzenia aukcji. Na wygrana nie liczyłem ani przez chwilę.
W tym przypadku nie musiałem nic śledzić.
Monetę wypatrzyłem w sklepie WCN. Szybka decyzja, logowanie, przelew...
Kontrmarkę nabito bardzo starannie wykonaną puncą. Monogram AK (litery w ligaturze, czyli połączone wspólnym elementem) na razie pozostaje anonimowy. Nie ma go w wykazie opublikowanym przez Gustawa Soubisie-Bisiera "Kontrasygnatury prywatne na monetach" w Wiadomościach Numizmatyczno-Archeologicznych z 1911 roku.
Tym samym liczba kontrasygnowanych miedziaków Augusta III w moim zbiorze wzrosła do sześciu.
Kolejna aukcja http://www.allegromat.pl/aukcja145241 zainteresowała mnie z innego powodu. Zobaczcie, co widać po powiększeniu fragmentu zdjęcia
Grosz poszedł za fantazyjną kwotę 3333,33 zł. Mój limit nie sięgał nawet jednej trzeciej tej kwoty, ale też ustawiłem go głównie w celu śledzenia aukcji. Na wygrana nie liczyłem ani przez chwilę.
W tym przypadku nie musiałem nic śledzić.
Grosz Augusta III z kontrmarką AK
Monetę wypatrzyłem w sklepie WCN. Szybka decyzja, logowanie, przelew...
Kontrmarkę nabito bardzo starannie wykonaną puncą. Monogram AK (litery w ligaturze, czyli połączone wspólnym elementem) na razie pozostaje anonimowy. Nie ma go w wykazie opublikowanym przez Gustawa Soubisie-Bisiera "Kontrasygnatury prywatne na monetach" w Wiadomościach Numizmatyczno-Archeologicznych z 1911 roku.
Tym samym liczba kontrasygnowanych miedziaków Augusta III w moim zbiorze wzrosła do sześciu.
Kolejna aukcja http://www.allegromat.pl/aukcja145241 zainteresowała mnie z innego powodu. Zobaczcie, co widać po powiększeniu fragmentu zdjęcia
10 groszy 1838 - rewers
To bardzo rzadki wariant - G w GROSZY wygląda, jak na monetach z datą 1840 bitych w końcowym okresie ich emisji (G z szeryfem). Nie licytowałem, bo mam ładniejszy egzemplarz, który ilustruje ten wariant w moim katalogu. Gratuluję nabywcy, bo jak dotąd widziałem zaledwie dwa egzemplarze tej monety, której nie odnotowali ani Plage ani Berezowski.
I tak się to kręci. Czekam jeszcze na kilka wylicytowanych niedawno monet i jedną, większą kopertę z Niemiec. Wypatrzyłem archiwalny numer Dresdner Numismatische Hefte z ciekawie zapowiadającym się artykułem dotyczącym mennictwa Augusta III.
sobota, 12 października 2013
Jak "zmarnować" trzy godziny.
A dokładniej 2:57:51.
Spróbować pierwszego uruchomienia neostrady.
Żartowałem. To zajęło mi tylko pół godziny, choć łatwo nie było. Okazało się, że w Sosnowcu, w było nie było, dużym mieście w województwie śląskim są takie miejsca, w których neostrada jest jedynym sposobem uzyskania w miarę rozsądnego dostępu do internetu. Nie ma kablówki, nie ma osiedlowej sieci, w zasięgu wzroku brak anten sieci radiowej, a LTE też napotyka na jakieś przeszkody. Biała plama, HIC SUNT LEONES. Pozostaje kabelek od TP SA i NEO 1-10 Mb (bo na lepszy transfer nie pozwala odległość od najbliższej centrali).
Broszurka, którą znalazłem w pudełku z modemem/routerem krok po kroku opisuje co należy zrobić by uzyskac dostęp do sieci. Pięknie, ładnie, modem się synchronizuje, laptop łączy się z modemem przez WiFi. Wszystko zgodnie z planem, czyli "Komputer jest połączony z modemem Sagemcom F@st 2704, ale nie ma dostępu do internetu." Czytam, co dalej...
"Uruchom przeglądarkę internetową... wpisz adres strony www.rejestracja. neostrada.pl i zarejestruj neostradę."
Zaraz, zaraz! Jak zarejestrować, skoro nie ma dostępu do internetu?!
Gdyby nie możliwość dostępu do sieci przy pomocy przeglądarki w telefonie musiał bym wsiadać w samochód, jechać do domu, uruchamiać swój komputer, rejestrować neostradę, wsiadać w samochód, wracać na pole bitwy. Pół godziny mogło by nie wystarczyć. A co ma zrobić ktoś, dla którego komputery to wiedza tajemna?
Instrukcja dołączana do modemu przez Orange to mistrzostwo świata.
Pół godzinki zleciało, neostrada działa (ciekawe, na jak długo?). Wracam do domu, pustego niestety - przede mną samotny weekend. Plan jest taki. Dzisiaj nadrabiam zaległości w katalogowaniu zbioru - ostatnie nabytki czekają na zeskanowanie, pomierzenie, przeważenie i opisanie. Później trzeba napisać coś na bloga. Wieczorem jakiś film, a jutro w plener, na grzybki.
No to do roboty.
Jedna moneta, druga, trzecia...
Na zegarze dochodzi czternasta. Ostatnia moneta - numer 2995. Za kilka dni powinienem dobić do trzech tysięcy.
Kopicki nr 887. Średnica 21 mm, waga 1,43 grama - w normie.
To ciekawa moneta, o nominale, który trudno wpasować w polski system pieniężny. Zadziwiające, że inny nominał, równie obcy naszemu systemowi wprowadzony do obiegu o rok wcześniej rozpowszechnił się niebywale i przetrwał az do roku 1627, a trzykrucierzówki bito tylko przez cztery lata i to w niewielkiej ilości. Chodzi oczywiście o półtoraki.
Kiedy kończyłem opisywać trzykrucierzówkę, czułem już wyraźnie, że najwyższy czas na obiad. Jestem z gatunku "czytaczy". Czytam przy każdej okazji, nie pomijając posiłków (a Mama mówiła - nie czytaj przy jedzeniu!). Ponieważ czytam teraz książkę, której nie da się położyć na stole - gruba i klejona, zamyka się kiedy się jej nie trzyma - postanowiłem umilić sobie ucztę muzyką. Uruchomiłem kupioną wiosną zabawkę i otworzyłem zakładkę ze znalezionymi wcześniej koncertami, których nie miałem czasu przesłuchać. Pozycja pierwsza: "June 29, 2013 Dave Matthews Band, Susquehanna Bank Center, Camden, NJ Night 2".
Zanim klikniecie w ten link, upewnijcie się, że macie wolne trzy godzinki. Trzeba sobie wygodnie usiąść, ustawić głośność nie oszczędzając sąsiadów i słuchać.
Band Dave'a Matthewsa to moim zdaniem najlepsza machina koncertowa na świecie. Jej koncerty zawsze zaskakują. A to chłopaki jakoś "nie mogą" skończyć kawałka i ciągną wspólną improwizację, a to wstęp do utworu zabierze im więcej czasu, niż sam utwór. Pierwszy raz zaskoczyli mnie w pięćdziesiątej drugiej minucie. Tego akordu nie można z niczym pomylić. Good times bad times w wykonaniu DMB brzmi znakomicie, solówki Reynoldsa nie wyłączając. Kapela, która jest w stanie po przeszło dwugodzinnym koncercie odpalić w końcówce bisów osiemnastominutowe szaleństwo Two step płynnie przechodząc w niemniej szalony, prawie pięciominutowy cover Higher Ground (taki ładny kawałek Wondera, który znacie z wykonań Red Hot Chili Peppers) to rzadkość. Te ostatnie dwadzieścia trzy minuty występu dają więcej satysfakcji, niż niejeden cały koncert wielu grup dobrze wypadających na żywo.
A przy okazji.
Czy grający na skrzypcach Boyd Tinsley nie przypomina troszkę Predatora?
Fryzurą, sylwetką?
Za oknem jesień. Topole straciły prawie wszystkie liście, na brzozach coraz więcej żółtego.
Jutro na grzyby!
Spróbować pierwszego uruchomienia neostrady.
Żartowałem. To zajęło mi tylko pół godziny, choć łatwo nie było. Okazało się, że w Sosnowcu, w było nie było, dużym mieście w województwie śląskim są takie miejsca, w których neostrada jest jedynym sposobem uzyskania w miarę rozsądnego dostępu do internetu. Nie ma kablówki, nie ma osiedlowej sieci, w zasięgu wzroku brak anten sieci radiowej, a LTE też napotyka na jakieś przeszkody. Biała plama, HIC SUNT LEONES. Pozostaje kabelek od TP SA i NEO 1-10 Mb (bo na lepszy transfer nie pozwala odległość od najbliższej centrali).
Broszurka, którą znalazłem w pudełku z modemem/routerem krok po kroku opisuje co należy zrobić by uzyskac dostęp do sieci. Pięknie, ładnie, modem się synchronizuje, laptop łączy się z modemem przez WiFi. Wszystko zgodnie z planem, czyli "Komputer jest połączony z modemem Sagemcom F@st 2704, ale nie ma dostępu do internetu." Czytam, co dalej...
"Uruchom przeglądarkę internetową... wpisz adres strony www.rejestracja. neostrada.pl i zarejestruj neostradę."
Zaraz, zaraz! Jak zarejestrować, skoro nie ma dostępu do internetu?!
Gdyby nie możliwość dostępu do sieci przy pomocy przeglądarki w telefonie musiał bym wsiadać w samochód, jechać do domu, uruchamiać swój komputer, rejestrować neostradę, wsiadać w samochód, wracać na pole bitwy. Pół godziny mogło by nie wystarczyć. A co ma zrobić ktoś, dla którego komputery to wiedza tajemna?
Instrukcja dołączana do modemu przez Orange to mistrzostwo świata.
Pół godzinki zleciało, neostrada działa (ciekawe, na jak długo?). Wracam do domu, pustego niestety - przede mną samotny weekend. Plan jest taki. Dzisiaj nadrabiam zaległości w katalogowaniu zbioru - ostatnie nabytki czekają na zeskanowanie, pomierzenie, przeważenie i opisanie. Później trzeba napisać coś na bloga. Wieczorem jakiś film, a jutro w plener, na grzybki.
No to do roboty.
Jedna moneta, druga, trzecia...
Na zegarze dochodzi czternasta. Ostatnia moneta - numer 2995. Za kilka dni powinienem dobić do trzech tysięcy.
trzy krucierze Zygmunta III Wazy z 1615 r. mennica krakowska
Kopicki nr 887. Średnica 21 mm, waga 1,43 grama - w normie.
To ciekawa moneta, o nominale, który trudno wpasować w polski system pieniężny. Zadziwiające, że inny nominał, równie obcy naszemu systemowi wprowadzony do obiegu o rok wcześniej rozpowszechnił się niebywale i przetrwał az do roku 1627, a trzykrucierzówki bito tylko przez cztery lata i to w niewielkiej ilości. Chodzi oczywiście o półtoraki.
półtorak koronny Zygmunta III Wazy z 1618 r. mennica krakowska
Kopicki 850, Średnica 19,5 mm, waga 0,84 grama.
Porównajmy. Na obu monetach, na awersach mamy cyfrę 3 - raz oznacza ona trzy krucierze (nominał powtórzony w legendzie rewersu III CRV), raz - trzy półgrosze, bo ten drugi "obcy" nominał, to oczywiście półtorak. Na półtoraku mamy jeszcze liczbę 24 - oznaczającą teoretycznie, że ta moneta stanowi 1/24 część talara.
Wzorem dla półtoraków były grosze emitowane w państwach niemieckich.
Trzykrucierzówka naśladowała habsburskie trzykrajcarówki.
Dlaczego w Polsce pojawiły się monety wzorowane na nominałach ościennych państw? Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to zwykle chodzi o pieniądze. Nasze półtoraki i trzykrucierzówki bito ze srebra próby niższej, niż pierwowzory. Ich eksport (czytaj: wprowadzenie do obiegu w sąsiednich państwach) miał przynosić zysk. Czy przyniósł? Nie. Trzykrucierzówki zniknęły w roku 1619. Półtoraki, o coraz niższej zawartości srebra na długo stały się najpospolitszym pieniądzem używanym w codziennych transakcjach - w kraju.
Kiedy kończyłem opisywać trzykrucierzówkę, czułem już wyraźnie, że najwyższy czas na obiad. Jestem z gatunku "czytaczy". Czytam przy każdej okazji, nie pomijając posiłków (a Mama mówiła - nie czytaj przy jedzeniu!). Ponieważ czytam teraz książkę, której nie da się położyć na stole - gruba i klejona, zamyka się kiedy się jej nie trzyma - postanowiłem umilić sobie ucztę muzyką. Uruchomiłem kupioną wiosną zabawkę i otworzyłem zakładkę ze znalezionymi wcześniej koncertami, których nie miałem czasu przesłuchać. Pozycja pierwsza: "June 29, 2013 Dave Matthews Band, Susquehanna Bank Center, Camden, NJ Night 2".
Zanim klikniecie w ten link, upewnijcie się, że macie wolne trzy godzinki. Trzeba sobie wygodnie usiąść, ustawić głośność nie oszczędzając sąsiadów i słuchać.
Band Dave'a Matthewsa to moim zdaniem najlepsza machina koncertowa na świecie. Jej koncerty zawsze zaskakują. A to chłopaki jakoś "nie mogą" skończyć kawałka i ciągną wspólną improwizację, a to wstęp do utworu zabierze im więcej czasu, niż sam utwór. Pierwszy raz zaskoczyli mnie w pięćdziesiątej drugiej minucie. Tego akordu nie można z niczym pomylić. Good times bad times w wykonaniu DMB brzmi znakomicie, solówki Reynoldsa nie wyłączając. Kapela, która jest w stanie po przeszło dwugodzinnym koncercie odpalić w końcówce bisów osiemnastominutowe szaleństwo Two step płynnie przechodząc w niemniej szalony, prawie pięciominutowy cover Higher Ground (taki ładny kawałek Wondera, który znacie z wykonań Red Hot Chili Peppers) to rzadkość. Te ostatnie dwadzieścia trzy minuty występu dają więcej satysfakcji, niż niejeden cały koncert wielu grup dobrze wypadających na żywo.
A przy okazji.
Czy grający na skrzypcach Boyd Tinsley nie przypomina troszkę Predatora?
Fryzurą, sylwetką?
Za oknem jesień. Topole straciły prawie wszystkie liście, na brzozach coraz więcej żółtego.
Jutro na grzyby!
niedziela, 6 października 2013
Odliczanie trwa... Pięć.
Zaczynam kolejny wpis. Piąty dzień dziesiątego miesiąca. Pierwsze skojarzenie:
Dlaczego pięć dziesiątych, a nie jedna druga? Tak, czy inaczej mamy do czynienia z połówką (krajcara w tym wypadku). Czysta propaganda - chodziło rzecz jasna o rozpropagowanie systemu dziesiętnego w układzie nominałów pieniężnych.
Piątka w nominałach polskich monet pojawia się bardzo późno, bo dopiero w dziewiętnastym wieku. Pięciodukatowe donatywy pomijam, bo trudno nazwać je monetami obiegowymi.
Wcześniej cyfrę 5 znajdujemy w rocznikach. Początek XVI wieku - krój cyfry jeszcze gotycki:
Mijały stulecia i nic się nie zmieniało,
bo cóż się miało zmieniać. Zawsze można próbować wprowadzić jakiś ozdobnik. To próba raczej nieudana, ta piątka jest mało foremna:
W 1811 roku cyfra pięć występuje pierwszy raz na polskiej monecie w roli nominału.
Kolejne lata nie przynoszą wielu zmian, choć pojawiają się nieśmiałe eksperymenty z kształtem piątki.
W dwudziestym wieku pierwszy raz widzimy piątkę, jako nominał.
Austria 5/10 krajcara, Wiedeń
Piątka w nominałach polskich monet pojawia się bardzo późno, bo dopiero w dziewiętnastym wieku. Pięciodukatowe donatywy pomijam, bo trudno nazwać je monetami obiegowymi.
Wcześniej cyfrę 5 znajdujemy w rocznikach. Początek XVI wieku - krój cyfry jeszcze gotycki:
Półgrosz litewski Zygmunta I.
Kilkadziesiąt lat później, na trojaku Batorego kształt piątki jest trochę bardziej podobny do dzisiejszego zapisu
Trojak koronny 1585, mennica w Olkuszu.
Mijały stulecia i nic się nie zmieniało,
Grosz koronny Augusta III.
bo cóż się miało zmieniać. Zawsze można próbować wprowadzić jakiś ozdobnik. To próba raczej nieudana, ta piątka jest mało foremna:
Grosz koronny Stanisława Augusta z monogramem Gartenberga na rewersie.
W 1811 roku cyfra pięć występuje pierwszy raz na polskiej monecie w roli nominału.
Księstwo Warszawskie,
5 groszy 1812 wybite na pruskim groszu (1/24 talara)
Kolejne lata nie przynoszą wielu zmian, choć pojawiają się nieśmiałe eksperymenty z kształtem piątki.
Dwa warianty pięciogroszówki z datą 1840.
W dwudziestym wieku pierwszy raz widzimy piątkę, jako nominał.
Królestwo Polskie, 5 fenigów 1917
Na obu stronach monety widoczne zarysy rysunku przeciwnej strony
- ślady po zderzeniu stempli bez krążka.
Kilka lat później, już na monecie emitowanej przez niepodległą Polskę: i w nominale i w dacie.
5 groszy 1925, Warszawa
Pierwsze po wojnie monety mają datę 1949, ale pojawiły się w obiegu dopiero w roku 1950. Zarządzenie wprowadzające je do obiegu z datą 30 października 1950 r. opublikowano 14 lutego 1951 r (Monitor Polski A-14, poz 196) - zadziwiająca i zagadkowa chronologia wydarzeń. Więcej na ten temat - tutaj. Bito te monety poza granicami kraju. Pięciogroszówki najpierw w brązie, w Bazylei Bernie, później w aluminium, w Kremnicy.
Aluminiowe 5 groszy, Kremnica.
Wśród PRL-owskich monet zwracały uwagę pięciozłotówki, pierwsze polskie obiegówki z przedstawieniem figuralnym nie prezentującym władcy ani świętego.
5 złotych 1958 z szeroką ósemką, tzw. bałwanek.
Ich następczynie nie prezentują się tak efektownie. Ani te z czasów PRL
5 złotych 1975 z leningradzkiej mennicy
ani współczesne, wprowadzone do obiegu po denominacji w roku 1995
bimetaliczne 5 złotych bite w Warszawie
wtorek, 1 października 2013
Problem z głowy?
Od maja mniej więcej próbowałem rozwiązać problem, który opisałem 10 czerwca.
Pisałem na Berdyczów, znaczy do Allegro, pisałem do Snipa, przekopałem się przez kilkadziesiąt stron opisujących sposoby radzenia sobie z dziwacznymi sposobami uwierzytelnień i nic.
Postanowiłem sprawdzić, jak radzi sobie konkurencja i - odpukać - wydaje mi się, że znalazłem taką, która sobie z problemem radzi.
Nie ukrywam, że jeśli zarejestrujecie się wchodząc z mojej strony, coś z tego dla mnie skapnie.
Przez testowy miesiąc komunikat "inny błąd" nie zdarzył się ani raz, a testowałem intensywnie.
Między innymi trafiłem
za 12,51 (z przesyłką).
Oby tak dalej.
Pisałem na Berdyczów, znaczy do Allegro, pisałem do Snipa, przekopałem się przez kilkadziesiąt stron opisujących sposoby radzenia sobie z dziwacznymi sposobami uwierzytelnień i nic.
Postanowiłem sprawdzić, jak radzi sobie konkurencja i - odpukać - wydaje mi się, że znalazłem taką, która sobie z problemem radzi.
Nie ukrywam, że jeśli zarejestrujecie się wchodząc z mojej strony, coś z tego dla mnie skapnie.
Przez testowy miesiąc komunikat "inny błąd" nie zdarzył się ani raz, a testowałem intensywnie.
Między innymi trafiłem
za 12,51 (z przesyłką).
Oby tak dalej.
Autor:
Zbierajmy monety
o
20:57
0
komentarze
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
Allegro,
snajper aukcyjny,
snajper.net
Subskrybuj:
Posty (Atom)