Przenosząc kolejne felietony na moją
nową stronę czytam uważnie każdy z nich. Choćby po to, żeby dodać - gdy to konieczne - wyjaśniające komentarze.
Ostatnio były to dwa teksty dotyczące różnych źródeł i źródełek dostarczających kolejnych eksponatów do naszych kolekcji. Do
omówienia aukcji (internetowych i tradycyjnych) niewiele można dodać. W zasadzie dziś napisał bym coś bardzo podobnego. Z
tekstem drugim (chronologicznie jednak pierwszym) jest inaczej.
8 lat temu napisałem:
"Najbardziej lubię monety, które uzyskałem drogą "polowania". Tutaj dominują trzy z wymienionych sposobów - grzebanie w przepastnych skrzynkach z "badziewiem" na targach staroci i w niektórych sklepach (pozdrowienia dla Pana Jana), spacery z wykrywaczem i saperką oraz polowanie na okazje na aukcjach internetowych."
Z tego akapitu aktualny jest tylko początek - pierwsze zdanie i końcówka zdania ostatniego. Polowanie, to jest to, co tygrysy lubią najbardziej.
Wrodzone lenistwo sprawia, że nie jestem stałym bywalcem targów staroci. Bywam na nich tylko przy sprzyjających zbiegach okoliczności (pogoda, brak innych zajęć...). Tak też było i dzisiaj. W planach miałem długodystansowe bieganie - półmaraton mniej więcej, ale...
obudziłem się ciut za późno, słońce było wysoko, a słupek termometru wystawał mocno ponad 20 stopni. Jak dla mnie - zbyt wysoko na planowany dystans. Jeszcze sobie w tym sezonie pobiegam. Wobec powyższego po śniadanku pojechałem do Dąbrowy Górniczej. W każdą trzecią niedzielę jest tam duża giełda staroci.
Stoiska zajmują dużą część parku w samym centrum miasta. A na stoiskach wszystko. Potrzebny Wam wypchany struś? Jest struś! Są Kossaki, Fałaty, pepesze, moździerze, makatki, czajniki, kieliszki, sztućce, lampy, znaczki, monety, medale, szafy, płyty, książki...
Monety. Przeważają "produkty kolekcjonerskie" - lustrzanki, tzw. GieEny i "dukaty" lokalne. Mijam je bez żalu. Później mamy PRL - ty mam jeszcze kilka braków, ale nie w sensie jakiegoś konkretnego rocznika/nominału. Poluję na dwie czy trzy odmiany, o których
wiem, że istnieją, a jakoś nie udaje mi się ich dopaść. Dalej jest II RP - Nike 32 ani "głębokiego sztandaru" na targu nie kupię. Aż takim optymistą nie jestem. Przerzucam klaserki wypatrując jakichś ciekawostek, ale nic nie znajduję. I tak już chyba od dwóch lat.
Sprzedawców oferujących monety starsze jest niewielu, a oferta skromniutka. I znów - nie znalazłem ani nic z tego, czego teraz szukam, ani nie trafiłem na nic, co przyspieszyło by mi puls.
Żeby nie wracać z pustymi rękami kupiłem kilkanaście miedziaków "z pola". Co na prawdę kupiłem, okaże się dopiero po czyszczeniu.
Kolejny raz wróciłem z giełdy staroci z przeświadczeniem, że to już nie to. I pewnie za jakiś czas, przy sprzyjającym zbiegu okoliczności kolejny raz pojadę zapolować na jakąś giełdę. Taka choroba.
Po śmierci Pana Jana Mączki zniknął niestety mój ulubiony katowicki sklep numizmatyczny. Do innych jakoś nie mogę się przekonać. Zresztą mam teraz znacznie mniej okazji do bywania w Katowicach (i innych miastach) w godzinach otwarcia takich przybytków. Praca, praca, praca...
Spacery z wykrywaczem i saperką od pewnego czasu stały się, jakby to powiedzieć... emocjonujące inaczej.Mniej emocji z powodu tego, co w trawie piszczy, więcej z powodu, że grozi to bardzo poważnymi konsekwencjami prawnymi. A na
nocne szychty, to ja juz chyba za stary jestem.
Pozostaje, a właściwie nie pozostaje, a wyrasta na lidera w tej klasyfikacji, źródło ostatnie - polowanie w sieci. Tu możliwości rosną, bo przy odrobinie wysiłku można operować nie tylko na Allegro, czy eBay. Jest na świecie wiele lokalnych serwisów aukcyjnych. Są oferty mnóstwa firm. Są portale w rodzaju MA-Shops.
Ostatnie dwa moje sieciowe zakupy zrobiłem na Allegro i w internetowym sklepie WCN. Gdy monety dotrą do mnie powstanie kolejny odcinek z cyklu "moje monety". Szczególnie ciekawie zapowiada się zakup z Allegro.