Google Website Translator Gadget

piątek, 21 lutego 2025

Wszystkie moje "trumienki".

Dzięki uprzejmości kolegów mam możliwość zapoznawania się z wywiadami publikowanymi na FB przez "Okiem kolekcjonera". Pytania, jak mi się wydaje, są zawsze te same. Zaczyna się od "Jak długo zajmuje się Pan (czy było kiedyś Pani?) monetami / pieniądzem papierowym?", później jest "Jak się zaczęło? Pierwsza moneta / pierwszy banknot?" itd. Jednym z szeregu standardowych pytań jest "Grading czy „golasy”". 

Nie jest niespodzianką, że większość odpytywanych kolekcjonerów podkreśla rynkowe znaczenie gradingu, jego pozytywny wpływ na wielkość kwot uzyskiwanych ze sprzedaży monet w slabach. Mimo tego, że dwa pytania wcześniej zdarzają się narzekania na nieprzewidywalność rynku i zaskoczenia powodowane wysokością kwot, jakie trzeba płacić chcąc coś do zbioru kupić. 

Znam kolekcjonerów dążących do tego, by w zbiorze były wyłącznie monety ogradowane. Mnie do takiego podejścia zniechęca kilka czynników. Pierwszy, choć nie najważniejszy, to ekonomia. Zamiast płacić premię za grading wolę kupić dodatkową, gołą monetę. Monety w slabie nie mogę zmierzyć ani zważyć, a to bardzo często jest mi potrzebne przy pisaniu artykułów i katalogów. I nie mniej ważna rzecz - przyjmuje się (wbrew zapisom w regulaminach firm gradingowych!), że grading oznacza potwierdzenie oryginalności monety. Niestety, to nijak ma się do rzeczywistości. Może tak jest w przypadku monet USA, ale widziałem już tyle ogradowanych falsyfikatów, że wolę polegać na własnej ocenie, a w tym plastikowe opakowanie tylko przeszkadza. 

Mam, rzecz jasna, kilka monet w slabach. Kilka, więc mogę je tu wszystkie pokazać. 

O jednej już pisałem i to dość szczegółowo. 


O drugiej też już wspominałem


Mam jeszcze dwa polskie slaby. 
Jeden z PCG (Polskiego Centrum Gradingu - ktoś to jeszcze pamięta, nadal działają?). 
Nie odnotowałem kiedy i za ile to kupiłem. Na pewno na Allegro, na pewno tanio, prawdopodobnie w czasach, gdy pracowałem nad katalogiem monet PRL. 

Drugi z Gliwic. 
Zakup z 2004 roku za 140 zł + przesyłka. 

I jeszcze jedna polska moneta ale tym razem w slabie amerykańskim. 
Kupiona u Niemczyka w roku 2008. Kosztowała mnie 2043 zł (w tym przesyłka). 

Do tego dochodzą jeszcze dwie monety obce. 

Amerykańską jednocentówkę z "bankowego skarbu z Omaha" wygrałem w jakimś konkursie na cafe Allegro we wrześniu 2007 roku. 


Skarb "Bank of Omaha" powstał w ten sposób, że pewien kolekcjoner przez około czterdzieści lat, od wczesnych lat trzydziestych do wczesnych lat siedemdziesiątych co roku kupował bankowe rolki nowo emitowanych monet obiegowych. Zgromadził przeszło 320 000 monet w rolkach, które przechowywał w sejfie w banku w Omaha. Większość monet pochodzi z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Były to niskie nominały - od jednego centa do pół dolara, wszystkie w idealnym stanie.
Mark Borckardt z Heritage Auction Galleries, ogłosił w 2004 roku, że amerykański dom aukcyjny nabył skarb banku Omaha. Ceny nie ujawniono, ale sądzi się, że przekroczyła milion dolarów. Wszystkie monety zostały ogradowane przez PCGS.

Moja jednocentówka nie jest żadnym rarytasem. Na stronie PCGS znalazłem, że takich monet ogradowano ponad pięć tysięcy. 

I w końcu najnowszy slab. 

W środku aluminiowe 5 franków z Dżibuti. 
Zaskakiwać może brak informacji o stanie zachowania monety. Rzecz w tym, że to nie standardowy slab z monetą zgłoszoną do oceny stanu zachowania, tylko reklamowa próbka firmy NGC. Slab dostałem w prezencie od kolegi, który z kolei dostał go przy okazji oddawania monet do gradingu podczas niedawnych międzynarodowych targów numizmatycznych w Berlinie. 

Firmy gradingowe często rozdają slaby z  zazwyczaj niedrogimi współczesnymi monetami aby zareklamować swoje usługi i pokazać wygląd nowych "trumienek".  Więcej na ten temat tu: https://readingroom.money.org/collecting-sample-slabs/

I na tym kończy się lista moich monet w gradingu. 

Pojawienia się kolejnych nie wykluczam. Warunki są jasne, musiałaby to być moneta, na którą czeka wolne miejce w zbiorze, wyceniona na poziomie monet "gołych". Na pewno jednak będę omijał szerokim łukiem takie oferty. 

Będę śledził losy tych ofert na eBay. Bardzo jestem ciekaw, czy wzbudzą zainteresowanie. Na wszelki wypadek, gdyby komuś z Was zachciało się to licytować, ostrzegam. To przekręt. Wszystko można powiedzieć o tej Nike 1931, tylko nie to , że jest w stanie MS63. 
Pamiętajcie:
  • Grading nie gwarantuje oryginalności monety.
  • Monety po gradingu czasem wypakowuje się ze slabu i wysyła do ponownego gradingu w nadziei, że dostaną lepszą ocenę. Do czego można użyć pustego slabu z oryginalną etykietą nie muszę wyjaśniać. 
  • Slaby też się fałszuje.

A wracając do początku, gdy po raz pierwszy czytałem wywiad "Okiem kolekcjonera" i dotarłem do pytania "grading, czy "golasy"" natychmiast "oczyma duszy" zobaczyłem coś takiego 



PS I 
Jakaś propozycja polskiego odpowiednika "slabu"?

PS II
Może jednak nie trumienki, bo...


3 komentarze:

  1. Panie Jerzy,

    Mi również dane było odpowiedzieć na to pytanie OKa i tak jak wspomniałem - daleki jestem od kierowania się numerkami w budowaniu zbioru, ale równie daleko mi od twierdzenia, że grading jest be ;) Aspekt ekonomiczny faktycznie może odstraszać (dysproporcje cenowe między "golasem" a ogradowanym egzemplarzem w zbliżonym stanie zachowania bywają drastyczne), ale w związku z tym, że slaby na stałe zadomowiły się na rynku kolekcjonerskim (nie tylko numizmatycznym) to coraz trudniej o egzemplarze w stanach 1/1-/2+(uczciwe), które nie byłyby zamknięte w pudełku (przynajmniej w zakresie mojego obszaru zainteresowań).Jeśli zatem chcemy dokonać zmian w kolekcji, pozbyć się gorszych i kupić lepsze stany zachowania to coraz trudniej to zrobić unikając slabów. "Taki mamy klimat" - chyba jest dobrą puentą.

    Co do błędów - fakt, zdarzają się, ale czy domy aukcyjne ich nie popełniają? Pojawiające się na aukcjach falsyfikaty na szkodę kolekcjonera (przeoczone z uwagi na zbyt dużą liczbę oferowanych przedmiotów lub oferowane świadomie), czy nadużycia w ocenie stanu zachowania - to też skłania moim zdaniem do kupowania ogradowanych monet (bądź co bądź NGC/PCGS dają relatywnie większą pewność co do oceny stanu zachowania w sytuacji gdy nie można zobaczyć na żywo danej monety lub gdy nie ma się doświadczenia - czy warto zapłacić premię za to? to już indywidualna sprawa). Jeśli chodzi o aspekt badawczy to zgadzam się - "golasy" wygrywają ten wyścig, dlatego dużą frajdę daje mi grzebanie m.in. w muzealnych zbiorach. Na koniec dnia w całej tej dyskusji trzeba pamiętać (o czym wiele osób zapomina), że zawsze kupujemy monetę, a nie jej opis, ocenę zewnętrzną czy numerek na opakowaniu - przyczynkiem do podjęcia decyzji o zakupie powinna być własna solidna analiza samej monety (w przypadku slabu przy tej decyzji trzeba wkalkulować po prostu jeszcze cenę numerka).

    Inna kwestia dotyczy tego, że same numerki stały się swoistym "przedmiotem kolekcjonerskim". Rejestry NGC i PCGS pokazują jaka jest populacja ogradowanych monet danego typu w danej nocie numerycznej, więc na tej podstawie możemy oszacować "rzadkość numerka", która nie zawsze przekłada się na jakość monety ;) - stąd przykładowo jeśli w nocie MS63 jest 100 egzemplarzy, a w MS64 10, to pomimo tego, że stan nie różni się diametralnie, to cena już będzie... Warto o tym pamiętać rozważając zakup slabu i uwzględnić tę kalkulację w decyzji (nawet jeśli nie kierujemy się w zakupach chęcią posiadania jak najwyższych not numerycznych).

    Pozdrawiam serdecznie,
    Krzysiek

    P.S. Na moim blogu jakiś czas temu powstała zakładka: „Czarna lista” (https://monetydrugiejrp.blogspot.com/p/czarna-lista.html) – zachęcam do jej sprawdzenia, a jeśli natknąłby się Pan na inne gwiazdy, które możnaby umieścić na tej liście - będę wdzięczny za informację.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz.
    "Czarną listę" znam, bo regularnie zaglądam na https://monetydrugiejrp.blogspot.com - Wpis o medalu na złote gody - znakomity.
    Proszę jednak nie liczyć na mój wkład w rozwój listy. Moje braki z II RP to 2 pozycje (Nike 32, głęboki sztandar), których kupna ani nie planuję ani nie przewiduję. Rozglądam się za ewentualnymi wariantami obiegowych monet ale monety ogradowane omijam - premia za numerek w tym dziale polskiej numizmatyki jest stanowczo za wysoka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo dot. Złotych Godów - niestety wpisy medalowe nie cieszą się zbytnią popularnością (a szkoda, bo to często dużo ciekawszy materiał niż ten monetarny), dlatego tym bardziej cieszy, że wspomniał Pan o tym wpisie :)

      Usuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.