Google Website Translator Gadget

środa, 17 kwietnia 2024

S.53.H.V czy S.53.F.V ?

Od trzech lat stopniowo porządkuję zbiór. Pozbywam się ostatecznie monet nie pasujących do głównego tematu zbioru, czyli wszystkiego, co nie było lub nie jest polską monetą obiegową. Pozbywam się też większości dubletów i przy tej okazji przydarzyła mi się niespodzianka. Między miedziakami Augusta III które pozostały po pracy nad katalogiem znalazłem to: 

Szeląg słabo zachowany, ale czytelny. No, prawie czytelny. Pierwszy odruch - jak ja to mogłem przegapić?! O co chodzi? 

W moim katalogu ważną rolę pełni tabela, w której zebrałem warianty szelągów - notowanych, istniejących, potencjalnie istniejących itp. 

Szelągi S.53.H.V są w niej zaznaczone kreską oznaczającą, że ani nie ma ich w literaturze ani nie udało mi się takiej monety znaleźć. Dlaczego więc, monetę na pierwszy rzut oka wyglądająca na nienotowaną odmianę S.53.H.V odłożyłem do dubletów? Skan kluczowego fragmentu w najwyższej osiąganej przez mój sprzęt rozdzielczości wygląda tak   

Czy to przypadkiem nie jest F?
Oczywiście, że to F. Tylko, jak widać na skanach, moneta jest słabo zachowana. Dobrze wybita, prawie całkowicie czytelna, ale "prawie całkowicie" to nie "całkowicie". Na dodatek pokryta jest nie tyle patyną, co brudem i korozją charakterystyczną dla miedzianych monet znalezionych na polach uprawnych. Próby usunięcia takich zanieczyszczeń zwykle prowadzą do zaniku znacznej części rysunku, który utrwalają tylko produkty korozji. Te same produkty korozji mogą też "dodawać" szczegóły - kropki, pióra w skrzydłach, dodatkowe kreseczki w literach. Elementy tak zachowanych monet można różnie odczytywać przy różnym oświetleniu. Inaczej widzą je osoby doświadczone, które wcześniej miały w rękach dziesiątki albo i setki podobnych egzemplarzy, a inaczej ktoś, kto wcześniej nie miał z nimi do czynienia. Przypuszczam, że ktoś specjalizujący się w monetach antyczntch mógłby zasugerować, że to nie H ani F tylko po prostu A, bo 
Follis Constansa, WCN e-aukcja 612, lot 391855

Jak widać, nie zawsze przewagę mają ci doświadczeni. Zagrożeniem jest "wishful thinking" czyli myślenie życzeniowe albo chciejstwo, jak pisał Wańkowicz. Dlatego takie wątpliwe rarytasy zawsze konsultuję ze znajomymi numizmatycznymi laikami. Im chciejstwo nie grozi. 

I co z tego wynika, po co ten wpis?
W marcu napisałem co myślę o granicach szczegółowości katalogów numizmatycznych. Dzisiejszym wpisem chcę zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tej sprawy. 
Fajnie jest odkryć coś nowego, fajnie jest mieć rzadką monetę, której inni nie mają, którą można opisać kapitalikami "NIENOTOWANA", "SUPER RZADKA ODMIANA". Fajnie jest pochwalić się "w moim nowym katalogu odnotowałem xxx odmian, a w poprzednim wydaniu było ich zaledwie x". Tylko czy to na pewno taki rarytas, czy każda z tych nowych odmian (właściwiej byłoby napisać wariantów, bo zwykle wyróżnikiem jest jakiś minimalny szczegół) jest nią w rzeczywistości?

Odkrycie będzie prawdziwym odkryciem tylko wtedy, gdy stan monety będzie na tyle dobry, że nikt nie będzie mógł powiedzieć "ja tego nie widzę" albo "to przecież nie H tylko F". Ani laik, ani doświadczony kolekcjoner!

2 komentarze:

  1. Niestety na tym szelągu nie ma tam litery "F" ! Moim zdaniem to "H" lub "A" - i tyle w temacie , mimo dużego chciejstwa ! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literka A lub F nie jest niczym nadzwyczajnym na szelągu z 1753 r z imieniem AVGVSTVS. Za to H byłaby rewelacją nie odnotowaną w żadnych publikacjach.

      Usuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly