Google Website Translator Gadget

poniedziałek, 30 czerwca 2014

W nawiązaniu do...

A co mi tam. Pisałem o tym zjawisku wiele razy, napiszę jeszcze raz.
Ludzie są...
różni. Mali, duzi, grubi, chudzi, mądrzy, głupi, ładni, brzydcy.
Żadna z wymienionych cech (podobnie, jak z cech niewymienionych) nie zabezpiecza przed chciwością.
Chcecie przykładu?

Najpierw była aukcja. http://www.allegromat.pl/aukcja155806
Gdyby z archiwum zniknęły zdjęcia, tu jest jedno z nich
Dział odpowiedni - kopie i falsyfikaty.
Ponieważ zainteresowanie było duże, administrator ulitował się nad pędzącymi pod nóż owieczkami (baranami?) i aukcję  zamknął przed czasem.
Zanim została zamknięta, oferty wielokrotnie przekroczyły granicę rozsądku.
Na chciwego nie ma sposobu. Nie mógł kupić na aukcji, kupił poza nią.
Kupił i zorientował się, że z zarobku nici. I co teraz? Jak żyć?
Po rady zgłosił się na cafe Allegro http://cafe.allegro.pl/showthread.php?1719283

Kliniczny przykład dolegliwości dotykającej coraz więcej ludzi - chciwości, pazerności. I głupoty!
Od razu uzupełniam i wyjaśniam. Chciwi i pazerni są obaj "bohaterowie" aukcji Allegro numer 4050163439 "Wykopki ze ściany, Ruble rosyjskie. JEDYNA TAKA!!!". Naiwnością ocierającą się o głupotę wykazał się zawzięty kupujący.

Sprzedawca, chciwy, a jakże, też najmądrzejszy nie jest. Miał (może ma nadal) nadzieję, że kiedy już upoluje jelenia i podejmie pieniądze z konta, nikt nie będzie go niepokoił. Ba, może mu się wydawać, że jeśli się uprze, to może jeszcze zarobić dodatkowe pieniądze domagając się przed sądem zadośćuczynienia za zniesławienie, wszak kupujący nazwał go oszustem. A on przecież oszustwa nie popełnił. Może mu się tak wydawać, bo kupił kopie monet, sfotografował, wystawił na aukcję nie ukrywając, że to nie oryginały. W opisie aukcji nakłamał wprawdzie co niemiara, ale kłamstwo, to nie przestępstwo. Przynajmniej takie kłamstwo, które nie jest oświadczeniem składanym pod odpowiedzialnością karną. Nie mam jednak wątpliwości, że można mu udowodnić celowe działanie zmierzające do nakłonienia kogoś do niekorzystnego rozporządzenia mieniem.

Teraz ma pieniądze na koncie, bardzo prawdopodobne wizyty na posterunku policji, być może wizyty policji w domu, zszarganą opinię, a może nawet wyrzuty sumienia, choć tego pewien nie jestem.

Warto było?

Przeczytajcie uważnie tę wymianę zdań kupującego i sprzedającego i zapamiętajcie dobrze: NIE MA DARMOWYCH OBIADÓW! Zawsze ktoś płaci. Czasem płaci więcej niż raz, mimo, że nie zjadł ani kęsa.

A wiecie, kto najbardziej w całej tej sprawie zawinił?
Tak, tak - Allegro! Gdyby w regulaminie, zamiast idiotycznego rozciągnięcia zakazu handlu złotem na numizmaty był twardy zakaz sprzedaży kopii nie posiadających trwałego oznakowania, sprawy by nie było. I bynajmniej nie chodzi o to, że serwis miałby obowiązek weryfikacji autentyczności wszystkich oferowanych przedmiotów - monet, znaczków, obrazów, rzeźb, mebli, banknotów itp. Tego nie jest w stanie zapewnić, ale pomogło by to użytkownikom i pomogło by serwisowi w pozbyciu się użytkowników uporczywie łamiących regulamin. Jakoś konkurencyjny eBay mógł umieścić w swoich zasadach zapis:
Wszelkie reprodukcje, repliki lub kopie monet (polskich lub z innych krajów) muszą być wyraźnie i trwale oznakowane słowem KOPIA.
Cytat ze strony http://pages.ebay.pl/help/policies/replica-counterfeit.html
Bez powodu tego nie zrobili.

Dopóki Allegro nie umieści nieoznakowanych trwale "kopii" monet na liście towarów zakazanych, dopóty naiwni kolekcjonerzy będą tracić pieniądze na kupno bezwartościowych krążków metalu.

Naiwni "inwestorzy" niech sobie tracą. Ich mi nie żal.

PS
Więcej o potyczkach "sprytnych" z naiwnymi pisał nie będę. Znudziło mi się.

czwartek, 26 czerwca 2014

Metalurgia i numizmatyka, czyli co ma piernik do wiatraka.

Dwa tygodnie temu obiecałem kontynuację tematu "metalurgicznego". Oto ona.

Wydawać by się mogło, że dysponując piecem umożliwiającym osiągnięcie odpowiednio wysokiej temperatury i naczyniem z materiału na tę temperaturę odpornego, można stopić z sobą dowolne metale w dowolnym stosunku. Niestety (albo na szczęście), to nieprawda.
Pomyślcie, roztopione metale zachowują się, jak ciecze. A czy wszystkie ciecze, jakie znacie dobrze się z sobą mieszają? Na przykład olej i woda? Możecie mieszać do woli i tak sprawiedliwa oliwa na koniec wypłynie na wierzch.
Dokładnie tak samo jest z metalami. Nie każdy metal rozpuszcza się w innym, a nawet, jeśli się rozpuszcza, to nie w dowolnym stosunku.

Tylko niektóre metale mogą łączyć się z sobą tworząc stopy o właściwościach zupełnie odmiennych od właściwości metali składowych. Taki stop jest właściwie odrębnym związkiem chemicznym o ustalonej temperaturze topnienia i jednolitej, ciągłej strukturze mikroskopowej. Tak się jednak składa, że takie stopy są kruche i nie nadają się do wyrobu przedmiotów jednocześnie łatwo kowalnych i  odpornych na uszkodzenia. Monet z nich robić się nie da.

Podobnie do związków chemicznych metali zachowują się stopy stałe. I ona mają ciągłą, jednolitą strukturę mikroskopową, ale nie mają wyróżnionej temperatury topnienia - topią się w pewnym przedziale temperatur. Stopy stałe zwykle są łatwe w obróbce (kucie, walcowanie) i odporniejsze od czystych metali.

Metale mogą się łączyć z sobą w jeszcze jedną kategorię stopów - mieszaniny. Ich struktura mikroskopowa jest ziarnista. Takie stopy są trudniejsze w obróbce.

Okazuje się, że struktura mikroskopowa stopu i jego własności mechaniczne zależą od wzajemnej ilości jego składników. Topienie miedzi i srebra na przykład, daje stopy stałe w dwóch przypadkach: gdy w stopie jest nie więcej, niż 5% miedzi albo gdy do miedzi doda się nie więcej, niż 4% miedzi srebra. Inne proporcje dają w wyniku mieszaniny. Czyste srebro jest miękkie - pamiętacie ślady zębów na denarach krzyżowych? Dodatek miedzi powoduje wzrost twardości metalu. I znów, znaczący wpływ ilości miedzi w stopie na jego twardość obserwuje się do mnie więcej 5% jej udziału. Dalsze zwiększanie ilości miedzi nie poprawia radykalnie jego twardości. Prowadzi za to do zmiany barwy stopu, który staje się bardziej żółty. To dlatego monety bilonowe (z niskopróbnego srebra) wymagały bielenia, czyli wytrawiania w kwasach, co powodowało powstawanie cieniutkiej warstewki prawie czystego srebra na ich powierzchni.
Jerzy Wilhelm, półtorak pruski z mennicy w Królewcu. 
Na powierzchni widoczne zżółknięcia - skutek starcia się warstewki czystego srebra wytworzonej w procesie bielenia monety.

Tworzenie stopów złożonych z więcej, niż dwóch metali jest jeszcze bardziej skomplikowane. Przekonali się o tym pracownicy mennicy warszawskiej na początku lat trzydziestych XX wieku. Mennica ambitnie przystąpiła do przetargu na dostawę srebrnych monet dla Rumunii. Miały to być monety ze stopu poczwórnego: 50% srebra, 40% miedzi i po 5% niklu i cynku. Konkurowaliśmy z Belgią, Francją, Włochami i Anglią. Udało się uzyskać kontrakt na część dostawy (wspólnie z Anglikami, którzy na dodatek zechcieli podzielić się wiedzą i doświadczeniem). Kłopotów było mnóstwo. Bardzo istotna okazała się kolejność łączenia metali. W przeciwieństwie do stopów podwójnych, które uzyskiwano dodając domieszkę do metalu dominującego (miedź do srebra) tu na przykład okazało się konieczne dodawanie srebra do wcześniej stopionego cynku!

Źródłem kolejnych trudności była tendencja stopu do separacji składników. Cynk i nikiel gromadziły się w środku odlewanych sztab, srebro na zewnątrz. Różnice w próbie kruszcu dochodziły do 40%. Skutek? Niemożność zapewnienia stałej próby kruszcu w monetach. Anglia, Bułgaria i Rumunia, które wprowadziły u siebie monety ze stopu poczwórnego musiały poszerzyć granice tolerancji próby.

Koniec końców, w Warszawie nie wybito monet dla Rumunii. Oficjalnie z powodu zmiany naszego systemu monetarnego i konieczności wybicia w 1932 r. monet o nowych parametrach.

Informacje o pracach nad poczwórnym stopem srebra mennica opublikowała w Sprawozdaniu z działalności w latach 1930-1934 przedstawionym ministrowi skarbu 5 marca 1935 r. - ostatnim przed wojną sprawozdaniu Mennicy Państwowej. Nie jest to klasyczna publikacja numizmatyczna. Zdecydowanie nie jest taką publikacją referat wygłoszony przez profesora doktora Witolda Broniewskiego na drugim Zjeździe Inżynierów Mechaników w Warszawie 18 kwietnia 1925 r. To z niego korzystałem pisząc o wpływie składu stopu na jego własności mechaniczne. Wspominałem już na blogu o tym referacie. Odsyłam do lektury wpisu z 21 grudnia 2012 r. i gorąco zachęcam do zapoznania się z całością referatu W. Broniewskiego, z polemiką z dyrektorem mennicy Janem Aleksandrowiczem, a także z kolejnym artykułem Broniewskiego opublikowanym w Przeglądzie Technicznym z 7 grudnia 1927 r. omawiającym zmianę systemu pieniężnego (m. innymi wprowadzenie monet złotych i niklowych złotówek).

W codziennej i fachowej prasie (nie tylko przedwojennej) można znaleźć masę informacji na interesujące nas tematy. Niemało ciekawostek tkwi też w aktach prawnych, na przykład zobaczcie co zapisano w Rozporządzeniu Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 13 października 1927 r. o planie stabilizacyjnym i zaciągnięciu pożyczki zagranicznej 
http://isap.sejm.gov.pl/Download?id=WDU19270880789&type=2


środa, 18 czerwca 2014

Łatwo nie było

Nasze nowe monety bite w Walii (a właściwie jedna, bo na razie mam jedną) niespodziewanie okazały się trudnym do zgryzienia orzechem.
Nie, żebym testował zębami jakość mosiężnej powłoki na ich stalowym rdzeniu. Stomatolodzy za dużo sobie liczą.

Okazało się, że nowy bilon nie jest fotogeniczny. Bardzo brzydko wychodzi na zdjęciach, przynajmniej tych amatorskich. 
Obrazy ze skanera były tragiczne.
Znaku menniczego dopatrzyć się trudno, kolor jakiś dziwny...

Pierwsze podejście z aparatem fotograficznym
nie dało wiele lepszych wyników.
Po kilkunastu próbach różnych ustawień oświetlenia, zabawy z migawką, przesłoną itp. itd. udało mi się uzyskać wynik,
który na razie uznałem za zadowalający (czytaj poddałem się bez dalszej walki).

Mam kilka nowych pomysłów, może za kilka dni opanuję trudną umiejętność fotografowania naszych nowych "miedziaków". Na razie pas!





sobota, 14 czerwca 2014

Ile jest srebra w srebrze?

Grzywna krakowska, grzywna kolońska, grzywna chełmińska, liga, próba, "ex marca pura", ordynacja mennicza, stopa mennicza - kolekcjonerów zwykle mało to wszystko obchodzi. Na poruszających te tematy fragmentach książek o monetach najmniej widać śladów przeglądania. A szkoda.

Spróbujcie sobie wyobrazić, że dostaliście zadanie - zaprojektować system monetarny dla swojego państwa. Dla uproszczenia możecie przyjąć, że nie ma potrzeby zawracania sobie głowy tym, co było wcześniej. Nieważne są tradycja, przyzwyczajenie ludności itp. Nie możecie jednak iść w uproszczeniach dalej i założyć, że Wasze państwo jest odizolowaną od reszty świata wyspą.

Najpierw trzeba by się zastanowić, jaki to będzie rodzaj pieniądza. Podstawową funkcją pieniądza jest zdolność do umarzania zobowiązań. Można to zrealizować na wiele sposobów. Można wprowadzić pieniądz pełnowartościowy - monety kruszcowe, których wartość rynkowa (zdolność do umarzania zobowiązań) jest równa (albo prawie równa) wartości zawartego w niej kruszcu.
Można wprowadzić pieniądz, dla którego fundamentem wartości jest umowa/deklaracja, tzw. pieniądz fiat - od łacińskiego fiat - niech się stanie. Inaczej mówiąc, pieniądz fiducjarny, wykonany z surowca o wartości znacznie niższej od jego wartości nominalnej. Mamy tu możliwość zadeklarowania, że pieniądz taki będzie można wymienić na określoną ilość kruszcu; możemy jednak takiej deklaracji nie składać. Na przykład:
Ustawa z 28 października 1950 r. o zmianie systemu pieniężnego zawierała taki zapis
ale niewiele z niego wynikało. Ani nie można było w banku wymienić banknotów na odpowiednią ilość złota, ani nie bito monet obiegowych ze stopów zawierających złoto. 
Ustawa ta skończyła życie z końcem roku 1994.
 (to fragment ustawy o denominacji złotego, w pierwszych jej artykułach o ekwiwalencie w złocie nie ma ani słowa).

Kiedy już podejmiecie pierwszą ważną decyzję, co do rodzaju pieniądza, pojawia się problem następny - ile pieniędzy powinno znaleźć się w obiegu.Gdy będzie ich za mało - ludzie będą sobie radzić wprowadzając własny "pieniądz zastępczy" albo prowadząc handel wymienny. Gdy wystąpi nadmiar pieniądza, jego wartość spadnie poniżej nominału.

Sprawa następna - jakie będą nominały. Teraz mamy (w groszach) 1, 2, 5, 10, 20, 50, 100, 200 itd. co nie jest jedynym słusznym systemem. Układ nominałów, to nie tylko sprawa wygody obywateli. To również kwestia kosztów produkcji i dystrybucji pieniądza. Coś na ten tema już pisałem
https://sites.google.com/site/felietonynumizmatyczne/2005/2005-08

Powiedzmy, że mamy już plan - nasz pieniądz ma być pełnowartościowy, wiemy ile ton kruszcu będziemy potrzebowali do jego wybicia, mamy zaplanowany układ nominałów, co dalej?

Gdybyśmy chcieli bić monety w czystym kruszcu (100% srebra w srebrze), to monety o najmniejszym nominale musiały by być lekkie, a więc albo bardzo cienkie (ergo nietrwałe) albo malutkie (czyli niewygodne).
15 milimetrów średnicy (jak dzisiejsze grosze) to rozsądne minimum. Denarki jagiellońskie były mniejsze, miały około 12 mm średnicy i ważyły niewiele ponad ćwierć grama.
Z kolei niska próba srebra w dużych nominałach powodowała by, że były by to monety duże i ciężkie - to też źle.

Przyjrzyjmy się, jak z tymi problemami radzili sobie nasi przodkowie. Posłużmy się tabelką z Podręcznika numizmatycznego M. Gumowskiego.
Nie ma tu informacji o średnicach monet, ale jest to, co dla ekonomii najważniejsze - ich waga i próba. I pojawiają się nie dla wszystkich zrozumiałe nazwy: ordynacja, próba, fajn, grzywna (krakowska).
Ordynacja, to jakbyśmy dziś powiedzieli ustawa albo rozporządzenie. Przepis prawny ustalający zasady - w tym przypadku systemu pieniężnego (ordynacja mennicza).
Próba - stosunek ilości czystego kruszcu do ilości stopu. W starych dokumentach i opracowaniach czasem spotyka się określenie liga albo ziarno - to to samo, co próba. Próbę podaje się na różne sposoby. Dziś najczęściej w promilach - srebro próby 800 - to stop zawierający 800 promili srebra (inaczej mówiąc 80% albo 0,800).
W powyższej tabelce widzimy, że próby dla złota i srebra są podawane w różny sposób i bynajmniej nie są to procenty ani promile. Dla złota przyjęło się podawanie próby w karatach - czyste złoto, to 24 karaty. Próba dukatów Zygmunta I to inaczej 0,979.
A co ze srebrem? Skąd cyfry rzymskie.
W tym przypadku nie mówimy o karatach, tylko o łutach. Czyste srebro, to 16 (XVI) łutów. Denary koronne Zygmunta bito z niemal czystej miedzi. Próba 1 i 1/2 łuta oznacza, że srebra było w stopie zaledwie 9,8%

Grzywna, jak zresztą w tabelce wyjaśniono, to jednostka masy, w tym przypadku równa 197 g (grzywna krakowska). Nie dość, że co kraj, co miasto, to inna grzywna, to jeszcze jej wartość zmieniała się w czasie. Stare dokumenty tyczące mennictwa trzeba czytać bardzo uważnie.
Zamiast grzywna, często używa się pojęcia marka. Na monetach Poniatowskiego mamy "xxxx EX MARCA PURA COL." - czyli xxxx sztuk z grzywny (marki) czystej kolońskiej.
Złotówka (4 grosze srebrne) Stanisława Augusta
LXXX EX MARCA PURA, czyli 80 monet z grzywny kolońskiej fajnu.

Z pojęciem grzywny wiążą się kolejne parametry uwidocznione w tabeli
- ilość monet bitych z grzywny - dwie możliwości: z grzywny brutto, czyli gotowego stopu; z grzywny fajnu, czyli z grzywny czystego kruszcu;
- przeciętna waga monety - to wymaga troszkę szerszych wyjaśnień.

Jasne jest chyba, że z pozoru identyczne monety modą różnić się ciężarem. Te współczesne bardzo nieznacznie, te starsze często bardzo wyraźnie, co wynika po pierwsze z technologii i niedoskonałości dawnych przyrządów pomiarowych, a po drugie ze sposobu, w jakim emitowano monety (wydawano z mennicy) - al marco albo al pezzo.

Al marco - z określonej ilości kruszcu (grzywny) wybijano ściśle określoną liczbę monet, które mogły różnić się wagą. Tym sposobem emitowano monety drobne (zdawkowe).
Al pezzo - każda moneta (z włoskiego pezzo = sztuka, moneta - "sztuka złota" - złota moneta, np. dukat) musiała odpowiadać standardowi (waga, próba). Egzemplarze zbyt lekkie przetapiano, zbyt ciężkie spiłowywano (justowano). Tak emitowano monety o dużych nominałach.


Dlaczego we wstępie pisałem, że nie branie pod uwagę świata otaczającego nasze teoretyczne "państwo" to błąd? A dlatego, że tworząc ordynację menniczą trzeba było tak zaplanować system monetarny, by nie wystąpiło zjawisko wywozu krajowej  monety poza granice spowodowane różną zawartością czystego kruszcu w monetach o podobnych nominałach lub rozmiarach, czy po prostu różnicami cen kruszcu. Groźny był też napływ obcej monety, celowo upodobnionej do monety krajowej, ale o znacznie zaniżonej próbie. Przykładem mogą być półgrosze świdnickie emitowane przez Ludwika Jagiellończyka (a gdzie rodzinna solidarność?!), czy niemal jawnie fałszerska działalność Fryderyka II - niesławne efraimki, bąki, a nawet miedziane monety, które dawały królowi zysk w postaci czynszu menniczego, bo trzeba jeszcze pamiętać, że w wartości nominalnej monety siedzą schowane koszty jej wyprodukowania, w tym koszty pracy i zysk właściciela praw menniczych.

Sprawy związane z "zawartością srebra w srebrze" nie ograniczają się do ekonomii i praw rynku. Nie mniej ciekawe są aspekty metalurgiczne. Wydawać by się mogło, że metal, to metal i nie ma co dzielić włosa na czworo, bo dla mincerza to bez znaczenia, czy w krążku jest 50%, 70%, czy 15% kruszcu. Nic bardziej mylnego. O tym, za dni kilka.

wtorek, 10 czerwca 2014

Jerzy, czeka Cię trudny wybór.

Życie jest pełne niespodzianek. Powód do radości, do uśmiechu może pojawić się w każdej chwili.
Rozbawić potrafi nawet Allegro (i nie mam wcale na myśli fantazyjnych opisów monet serwowanych przez niektórych sprzedawców).
Dziś ubawiłem się czytając wiadomość nadaną przez powiadomienia@allegro.pl

Miała temat "Jerzy, czeka Cię trudny wybór." i wyglądała tak:


Trudny wybór?

Nie sądzę.

Chociaż? Mennicza dwugroszówka z 1997 zamknięta w holderze...
Może jednak?




wtorek, 3 czerwca 2014

Ciekawe, czy to się sprzeda.

Firmy Fritz Rudolf Künker GmbH & Co. KG z Osnabrück chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Działa już kilkadziesiąt lat, jej katalogi aukcyjne mogą być ozdobą każdej numizmatycznej biblioteczki. Można to sprawdzić tutaj.

Niestety, nawet najlepszym zdarzają się dziwne błędy.
Podczas letniego cyklu aukcji (to taka spécialité de la maison tego domu aukcyjnego) pod młotek pójdzie zbiór monet niemieckich bitych po 1871 r. z pokaźnym zestawem prób - katalog nr 252.
Z przyzwyczajenie zajrzałem, czy nie ma czegoś ciekawego z okresu GG i Królestwa Polskiego 1917-1918. Ciekawostki są, niestety.
Królestwo Polskie - trzy oferty:
 
Najpierw jednofenigówka z 1917 r. Zdjęcia tego egzemplarza nie miałem w archiwum. To już dwudziesty trzeci znany mi egzemplarz. Cena wywoławcza 250 euro - dość niska, jak na tej czytelności okaz.

Ceny wywoławcze dwóch następnych monet, to kpina. O ile dwudziestofenigówka może zostać uznana za wyrób stuttgarckiej mennicy, to dziesiątkę za prawdziwą wziąć może tylko ktoś o słabym wzroku.
Nie tylko ja uważam, że te cynkowe monety, to falsyfikaty na szkodę emitenta. I wcale nie są aż tak rzadkie.
Moja cynkowa dziesięciofenigówka  z 1917 r. jest bardzo mocno zniszczona korozją
Mimo to widać na niej charakterystyczny, nieudolny rysunek upierzenia.
Cynkowych dwudziestek mam sześć albo siedem. Nawiasem mówiąc potwierdza to tezę o fałszerstwie - podrabianie większego nominału bardziej się opłacało.

Mam egzemplarze bite

Mam i odlew
To może nawet nie cynk.
Kuenker wystawił egzemplarze może i lepiej zachowane, ale na pewno nie warte wywoławczej ceny.

Ciekawe, czy to się sprzeda. A jeśli tak, to za ile?






Printfriendly