Google Website Translator Gadget

sobota, 8 września 2018

Tradycyjny wpis pourlopowy

W tym roku późniejszy, niż zwykle, bo nietypowo wyjechałem dopiero około połowy sierpnia. W terminie, w którym zazwyczaj wracałem.

Jeziora, lasy, rower. Urlop bez jakichkolwiek akcentów numizmatycznych. Przepraszam, były i monety, ale tylko w postaci wyławianych z obiegu nowych obiegówek, w tym i obiegowo-okolicznościowej pięciozłotówki.
Podobno nakład jest równy ilości obywateli Rzeczypospolitej. Natknąłem się na wiele bardzo krytycznych głosów o tej monecie. Zarzucono jej chyba wszystkie możliwe grzechy. Od nierzucającego się w oczy wyglądu (ja też nie zwróciłem na nią uwagi, gdy odbierałem resztę w sklepie) po ułożenie napisu okolicznościowego, który zdaniem malkontentów powinien zaczynać się w miejscu, w którym się kończy i biec w przeciwną stronę. De gustibus...

Krótko przed urlopem zorientowałem się, że część zdjęć w moim katalogu obiegowych monet III RP przestała być widoczna i od razy zabrałem się za ich ponowne udostępnienie. Sam sobie przyczyniłem pracy, bo wpadłem na pomysł uporządkowania zdjęć na serwerach Google. Kiedyś, gdy działało googlowe narzędzie Picasa, dodając zdjęcia, dość łatwo układałem je w logicznie zaplanowany sposób. Później Google wyłączył Picasę, a nowe narzędzie, Zdjęcia Google nie jest już tak przyjazne w obsłudze. Krótko mówiąc, porządkując zdjęcia, spowodowałem, że adresy niektórych pozmieniały się, co oczywiście uniemożliwiło ich wyświetlanie w katalogu. Całe szczęście, że zdjęcia ilustrujące wpisy na blogu są zapisywane bezpośrednio w blogger.com.
Trochę tego bałaganu w katalogu jeszcze pozostało, ale systematycznie staram się wprowadzić ład i porządek. Nie wiem tylko, czy za chwilę nie będę miał z tym jeszcze więcej pracy, bo Google przechodzi na nowy system i wprowadza coś, co nazywa "nowe witryny".

Skoro już o zdjęciach monet mowa, to porządki robię też w galerii utworzonej na potrzeby katalogu miedziaków Augusta III. Okazało się, że część monet muszę na nowo obfotografować, bo jakość starych zdjęć jest powiedzmy... niezadowalająca. A jako że największym problemem, na jaki natknąłem się przy tworzeniu katalogu, jest mnogość odmian i wariantów groszy wynikająca z kreciej roboty króla Prus, dużo uwagi poświęcam analizie ich stempli. Weźmy na początek grosz z roku 1753, bez wątpliwości legalny produkt mennicy w Gubinie, a konkretnie rewers tej monety.
Orzeł z dolnej części tarczy wygląda z bliska tak:
Skrzydła ułożono nabijając blisko siebie punce klinów o różnej długości, szerszych przy głowie, zwężających się ku końcowi.
Teraz rocznik 1754 z tej samej mennicy
i Orzeł z jego rewersu.
Ta sama technika, ta sama robota. Ale nie szukając długo, w tym samym roczniku mamy takiego grosza.
Awers niemal identyczny, włącznie z charakterystyczną literą T w legendzie. Tymczasem na rewersie coś się zmieniło.
To coś jeszcze lepiej widać w górnej części herbu.
Skrzydła są utworzone z wyraźnie zarysowanych "ramion" uzupełnionych piórami-klinami poszerzającymi się na zewnątrz.

W czym problem, zapytacie. Zmienił się rytownik albo pozostał ten sam, ale zmienił używany zestaw narzędzi. Problem w tym, że według znanych mi źródeł, rytownikiem do końca działania gubińskiej mennicy pozostawał Stieler. Czyli prawdziwa jest teza druga, powiecie. Stieler postanowił zmienić rysunek orła, przygotował nowe punce i tyle. Może i tak, ale można mieć pewne wątpliwości, bo ten grosz z datą 1755,
a konkretniej, jego awers ma cechy groszy bitych już pod kontrolą pruską. Tymczasem orzeł na rewersie powstał tą samą techniką, jak na groszu z 1754 r.
Powiecie więc, że nie ma co dzielić włosa na czworo, po prostu Prusacy zagarnęli nie tylko wyposażenie mennicy, ale też personel i Stieler nadal robił stemple. I to jest chyba (tak na dziś uważam) właściwa konkluzja, bo po cóż szukać innych, bardziej skomplikowanych wyjaśnień.

Wiem, wiem, powtarzam się. Pisałem już o tym w styczniu tego roku, ale niedawno dostałem znaczną partię miedzi Augusta III, szelągi i grosze. Czyszczę je stopniowo i układając czytelne już monety obok siebie widzę coś w rodzaju łańcuszka na wpół zatartych śladów łączących monety na pozór całkiem różne i niepodobne do siebie. Mam nadzieję, że niedługo usunę przynajmniej część luk w tym łańcuszku.

A na deser, plon przedostatniego dnia urlopu.
Sierpniowe podgrzybki - wcześnie ta jesień przyszła.

Printfriendly