Google Website Translator Gadget

wtorek, 31 stycznia 2023

Boratynkowa (?) ciekawostka z Brześcia

Jedną z mennic, w których bito miedziane szelągi Jana Kazimierza była mennica w Brześciu.  Była ostatnią mennicą zarządzaną przez T. L. Boratiniego. Uruchomiono ją 4 grudnia 1665 roku. Od razu rozpoczęto bardzo intensywną produkcję. Jeszcze w grudniu wybito aż 21 milionów szelągów! Było to możliwe, bo do Brześcia skierowano pracowników mennicy w Ujazdowie (zakończyła działalność w listopadzie). Również część pracowników mennicy wileńskiej przeszła do pracy w Brześciu. Dowodem są monety noszące cechy charakterystyczne dla produktów Ujazdowa i Wilna. Jak wiadomo, narzędzia mennicze, w tym punce służące do przygotowywania stempli, były własnością rytowników stempli, a nie mennicy. Rytownicy przenosząc się z miejsca na miejsce zabierali swoje narzędzia i używali ich, o ile było to możliwe. W omawianym przypadku przeszkód nie było, bo w każdej z tych mennic bito prawie jednakowo wyglądające szelągi litewskie.

W roku następnym, 1666 intensywność produkcji nie zmalała i wybito niemal 218 milionów szelągów. Nie ma nic za darmo - taka ilość monet w tak krótkim czasie musiała oznaczać jedno - jakość produkcji spadła na dalszy plan. Liczyła się tylko ilość przebitej miedzi. Dlatego tak trudno o brzeskie boratynki wypbite poprawnie - z centralnym położeniem obu stron, bez niedobić, odskoków stempla itp. Większość brzeskich wyrobów, w najlepszym przypadku wygląda tak. 

Boratynki bito ręcznie. Dolny stempel (awersowy, z portretem króla) był osadzony w masywnym stole, czasem klocu drewna. Górny trzymany w ręku, pracownik przykładał do krążka leżącego na dolnym stemplu i mocno uderzał młotem. Za zdejmowanie gotowych monet i podkładanie krążków odpowiadał pomocnik.  

Istnieją boratynki noszące cechy monet wykonanych na prasach walcowych, ale to produkty dużych, dobrze zorganizowanych mennic fałszerskich. 

Dostałem niedawno wiadomość od jednego z czytelników mojego bloga, a razem z nią zdjęcia z jego wycieczki do Brześcia. Między innymi takie. 


Zbliżenie tablicy z pomnika. 
Napis brzmi: 

W 1665 roku w Brześciu Litewskim otwarto pierwszą mennicę na obszarze dzisiejszej Białorusi. Bito tu monety szelągi. W okresie działalności mennicy do obrotu wypuszczono miliony szelągów. Odcinek ulicy Sowieckiej od ulicy Gogola w kierunku dworca kolejowego do 6 lipca 1919 nosił nazwę "ulica milionowa".

W internecie znalazłem jeszcze jedno zdjęcie, pokazujące pomnik z troszkę innego kąta. 

Dlaczego to takie ciekawe? Dlatego, że informację o działalności mennicy brzeskiej powiązano z instalacją przedstawiającą maszynę do bicia monet - kafar (młot). Zamiast uderzać młotem w stempel, pracownik na zmianę podnosił i gwałtownie opuszczał stempel umocowany na spodzie dużego ciężarka, a robił to nogą włożoną w strzemię. 

Urządzenia takie stosowano w europejskich mennicach. Dokładne rysunki całości i ważniejszych elementów można znaleźć na jednej z tablic dołączonych do Encyklopedii Ekonomiczno-Technicznej z początku XIX wieku. 

I na zdjęciach, i na rycinie widać, że częścią maszyny było urządzenie do zrzucania gotowych monet ze stempla. Dodatkowym jego zadaniem była ochrona stempli przed zniszczeniem na skutek bezpośredniego zderzenia przy braku krążka menniczego. W takim przypadku zadaniem pomocnika było podstawienie pod opadający stempel ramienia wykonanego z miękkiego żelaza. Normalnie, ramieniem tym zrzucano monety do podstawionego obok naczynia.

Nie znalazłem w literaturze numizmatycznej żadnych śladów na stosowanie w Brześciu kafara do bicia boratynek. Może to tylko fantazja projektanta pomnika, a może...


sobota, 21 stycznia 2023

Katalogi monet, katalogi aukcyjne, strategie marketingowe.

Prawie bez echa przeszedł na forum TPZN głos pana Damiana Marciniaka zapowiadający zmiany w opisach aukcyjnych. Dyskusja wywiązała się na profilu GNDM na Facebooku. I dobrze, bo dopiero ta dyskusja wyjaśniła co i jak się zmieni. Nie tylko ja, miałem obawy, bo kluczowy fragment deklaracji GNDM wygląda tak.  

Początkowo wdrażaliśmy w firmie używanie tych specjalistycznych katalogów w codziennej działalności, ale był to wówczas, gdy były one jeszcze nieliczne.
Obecnie zmieniamy politykę w tym temacie.
Robimy krok wstecz w szczegółowości odmian, ograniczając identyfikację poszczególnych numizmatów do identyfikacji podstawowych typów i odmian, natomiast już samą identyfikację szczegółowych, specjalistycznych odmian i wariantów, pozostawiając do samodzielnej identyfikacji zainteresowanym tworzeniem zbioru według nich, dostarczając ze swojej strony jedynie dobrej jakości zdjęcia i metrologię umożliwiająca tą (zapewne miało być ją).

Nie uwierzyłem, że pan Damian całkiem zrezygnuje z posługiwania się katalogami specjalistycznymi, bo źle by to wpłynęło na osiągane wyniki finansowe i na zaufanie komitentów oczekujących takich opisów swoich rarytasów, by licytacja kończyła się na najwyższym możliwym poziomie. I słusznie, bo pan Damian wyjaśnił na FB, że... w sumie niewiele się zmieni. 
Nadal będziemy zwracali uwagę na wszelkie godne uwagi aspekty i niuanse, odpowiedni je akcentując.
i dalej
Odchodzimy natomiast od mechanicznego traktowania całej oferty według najszczegółowszych, wydanych katalogów gdyż nie widzimy w tym sensu. Przeglądając np. ciąg boratynek i widząc przy pierwszej ocenie że mamy do czynienia z samymi pospolitymi walorami nie widzimy sensu ich opisywać sztuka po sztuce według kolejnych odmian katalogowych, zostawimy już taką klasyfikację osobom nią zainteresowanych. 
Mogą rodzić się jeszcze jakieś minimalne obawy, bo "godne uwagi aspekty i niuanse" to określenie nieprecyzyjne, ale moje dotychczasowe obserwacje działań GNDM raczej te obawy wykluczają. 

Deklaracja pana Damiana spowodowała pojawienie się na forum TPZN jeszcze jednego wątku - "Czego oczekujemy od Domów Aukcyjnych?" połączonego z ankietą. Od 15 stycznia do dziś w ankiecie wzięło udział 31 osób. 
W krótkiej, jak dotąd dyskusji, uczestnicy przedstawili obszerny katalog wymagań, jakie mają wobec domów aukcyjnych z pozycji kupującego, ale wszystkie te wymagania sprowadzają się do rzetelności i uczciwości. W ocenie stanu zachowania, w jakości zdjęć, niepomijaniu w opisach manipulacji, którym poddawano numizmaty (naprawy, czyszczenie, patynowanie itp.). Wymagania z pozycji sprzedających najlepiej podsumował "Khubeo": 
Natomiast co do ankiety - nie bardzo rozumiem, dlaczego sprzedający miałby być zainteresowany czymkolwiek innym niż jak najwyższą ceną (uzyskaną w uczciwy sposób, czyli np. bez zatajenia wady lub podania nierzetelnej informacji) - dokładny opis jest tu jedynie narzędziem do jej uzyskania. Dlatego wydaje mi się, że stwierdzenia - "cieszy mnie zamieszczenie wzmianki o literaturze" lub "wręcz oczekuję precyzyjnego opisu" nie dotyczą faktu ich umieszczenia dla samych w sobie, ale właśnie dla uzyskania jak największego zainteresowania kupujących i jak najkorzystniejszej sprzedaży. 
Czyli chodzi o maksymalizację zysku osiąganą uczciwymi metodami. O to samo chodziło panu Marciniakowi; przynajmniej ja tak to zrozumiałem. Dodałbym do tego jeszcze jeden aspekt - te metody powinny być nie tylko uczciwe, ale również etyczne. 

Dwie dodatkowe kwestie.
Pierwsza - Dlaczego w katalogach poważnych aukcji mają się pojawiać "pospolite walory" w tak dużej ilości by powodować nadmierne obciążenie pracowników?
Widzimy często walory nie dość, że pospolite, to na dodatek w beznadziejnych stanach zachowania. Krucjatę w tej sprawie prowadzi na forum TPZN "Zdzicho", ale jak to z krucjatami bywa, wyniki są takie sobie i w katalogach stale trafiają się takie "białe kruki". 
To nie powinno pojawić się na poważnej aukcji nawet w dziale "zestawy dla początkujących".
Dwa rozwiązania widzę - albo osobne aukcje z pospolitym materiałem (ale nie ze złomem!), albo jego sprzedaż we własnym sklepie internetowym lub przez Allegro/eBay.

Druga sprawa dotyczy katalogów specjalistycznych. W obu dyskusjach, i na FB i na forum TPZN, zwrócono uwagę na to, że niektórymi z tych katalogów bardzo trudno się posługiwać. Na forum TPZN celnie podsumował to "rubinowakrew":
A i jeszcze jedna rzecz. Same katalogi. Czasem mam wrażenie, że autorzy jednak przekraczają granice absurdu. Wtedy taki katalog - z jednej strony super , a z drugiej jak to ktoś wyżej napisał "tylko autor potrafi opisać monetę". Dwie osoby pracujące w znamienitych firmach numizmatycznych powiedziały mi, że dla nich dobry katalog to taki, który pozwala zidentyfikować monetę poniżej 5 min.
Nic dodać, nic ująć.

  

środa, 11 stycznia 2023

Gdzie i jak najlepiej opisywać nabyte monety.

Gdzie i jak najlepiej opisywać nabyte monety - w Wordzie, Excelu czy zeszycie? Opisując w ten sposób, trzeba by je wkładać do holderów albo jakichś kopert, żeby dany numer z holderu, miał swój odpowiednik w spisie. Z drugiej strony, nie wszystkie monety trafiają do holderów czy kopert, np. lustrzanki lub bulionowe. Jak wtedy dokonać opisu? Problemu nie ma, jeśli monet jest niewiele, zbiór jest jeden, specjalistyczny lub monotematyczny.

Taki komentarz pojawił się niedawno pod wpisem na moim blogu. Zestaw tak ważnych pytań nie może pozostać bez odpowiedzi.

W miarę szczegółowo opisałem to już na blogu:

Kolekcjoner - magazynier.


I na tym mógłbym odpowiedź zakończyć, ale...

Pytający słusznie zauważył, że kwestia katalogu zbioru jest ściśle powiązana ze sposobem przechowywania. 
Zacznijmy od rzeczy podstawowej - każdy obiekt w zbiorze powinien mieć indywidualny identyfikator - najczęściej po prostu numer. Ważna uwaga - kiedy coś z naszego zbioru znika - sprzedaż, wymiana, kradzież, darowizna itp. - nie usuwamy obiektu z katalogu zbioru, tylko odpowiednio oznaczamy, oczywiście zachowując zdjęcia i wszystkie notatki. To się przydaje!

W pierwszym ze wskazanych wyżej wpisów wymieniłem najczęstsze sposoby przechowywania zbiorów monet. Każdy, poza pierwszym (pudełko, skrzynka, puszka) umożliwia oznaczanie monet numerami. Najłatwiej oznacza się kopertki i holdery, ale klasery i szafki z tackami/szufladkami też nie uniemożliwiają umieszczania oznaczeń. Standardowym rozwiązaniem są podkładki umieszczane pod monetami w przegródkach tacek czy szufladek. Kieszonki kart w klaserach też można oznaczać numerami. I wszystko będzie pod kontrolą tak długo, jak długo będziemy rygorystycznie i bezwzględnie przestrzegać zasady, że moneta wyjęta z miejsca przechowywania zawsze musi wrócić na swoje miejsce.

"...w Wordzie, Excelu czy zeszycie?"

Edytor tekstu - nie, arkusz kalkulacyjny - TAK. 
Arkusz można dowolnie sortować i filtrować; w każdej chwili można go rozszerzać dodając nowe kolumny w następstwie pojawiających się potrzeb. Nie wymaga wielkiej pracy stworzenie mechanizmu drukowania kart katalogowych zawierających zdjęcia monet i wybrane, albo i wszystkie dane monety zapisane w arkuszu. Nie ma też problemu z powiązaniem takiego katalogu z prowadzonym w innym arkuszu dziennikiem transakcji (a tego z listą firm, sklepów, kolekcjonerów itp.).
Zeszyt - jak najbardziej, ale pod warunkiem, że każdy zapis w nim dokonany będzie miał odbicie w zapisie komputerowym. Zeszyt, to tak naprawdę księga inwentarzowa. Niezależna od zasilania, ale bez możliwości sortowania i filtrowania. Można oczywiście stosować w zapisach jakieś kody, np. barwne, ułatwiające wyszukiwanie konkretnych monet, ale zdecydowanie lepszym rozwiązaniem są karty katalogowe. Karty nie muszą być ułożone w kolejności numerów identyfikacyjnych. Można je układać chronologicznie. Mogą, jak u Czapskiego, mieć kolory odpowiadające metalowi monety. Zajmują więcej miejsca, niż "zeszyt", bo trzeba je umieszczać w pudełkach lub segregatorach, ale są wygodniejsze w użyciu od książki inwentarzowej. Dodatkowo, pozwalają na dopisywanie dodatkowych uwag, nowych informacji (np. numery w nowych katalogach specjalistycznych, wyceny rynkowe).
Zamiast Excela, czy LibreOffice Calc można skorzystać z Dokumentów Google - wtedy dostęp do katalogu zbioru będziemy mieć wszędzie tam, gdzie będzie dostęp do internetu.

Optymalnym rozwiązaniem komputerowym nie jest jednak ani edytor ani arkusz, tylko baza danych, a konkretniej - zbiór baz danych powiązanych relacjami. Najprostszy przykład:
Baz może być więcej - można na przykład dodać terminarz/kalendarz. Baza danych składa się z elementów - rekordów. Każdy z nich jest zbiorem cech (pól) - np. dla monet: rocznik, emitent, metal, średnica, data nabycia,  itp. Pola mogą mieć różne formaty: indeks (identyfikator), liczba, tekst, obraz. Pola liczbowe można sumować, uśredniać. Można ustalić, które pola mogą być filtrowane, a które mogą być wyróżnikiem sortowania. 
Taką bazę można zbudować korzystając z pakietów biurowych, np. LibreOffice, OpenOffice, Microsoft Office i jeszcze paru innych. W sieci jest wiele poradników pomagających w tworzeniu baz i relacji między nimi.

Są oczywiście programy napisane specjalnie dla kolekcjonerów, w szczególności dla kolekcjonerów monet, niektóre wyposażone w bazy danych zawierające pełne katalogi monet różnych państw (łącznie z ilustracjami).
Wypróbowałem kiedyś  kilka z nich. Najbardziej przypadły mi do gustu Tellico i GCstar - programy pozwalające na katalogowanie najróżniejszych zbiorów - od bibliotek i multimediów po znaczki i monety. Ale to tylko dla linuksiarzy. 
Możecie też wypróbować któryś z tych:

Ja, pomimo deklaracji o przesiadce na arkusz kalkulacyjny nadal korzystam z "najlepszego programu na świecie" i tak pozostanie, dopóki bez problemu będę go mógł uruchamiać na sprzęcie pracującym pod kontrolą Debiana. 


niedziela, 8 stycznia 2023

Wypada podsumować.

Mennica podsumowała, to i ja spróbuję.  

34 wpisy na blogu. Mogło być więcej, ale emerytura w "pięknych okolicznościach przyrody" skutecznie odgania od klawiatury. Nie ze wszystkich wpisów jestem jednakowo zadowolony. Za najbardziej udane uważam cykl o Ludwigu Habichu - projektancie monet Królestwa Polskiego 1917-1918 i dwuodcinkowe "sprawozdanie" z prasowej polemiki z drugiej połowy XIX wieku na temat mennicy łobżenickiej. Powracał też temat zjawiskowo pięknych boratynek litewskich z roku 1661. Przypuszczam, że na tym nie koniec, bo ptaszki ćwierkają, że NGC zgodziło się na przeprowadzenie badań jednej z ogradowanych przez siebie monet. 

Do zbioru dołączyłem 42 monety. Cieszyńskim halerzem już się chwaliłem. Najlepsza była końcówka roku. Nie dałem się przekonać autorowi komentarza pod pierwszym, grudniowym wpisem: 

Składając limity na aukcji raczej nic Pan nie wygra, musiałby być to słono przepłacone limity żeby wpadły. Polecam licytować na żywo do określonej kwoty i nie dać się emocjom. To jedyny sposób aby przechytrzyć konkurencję i nie dać oszukać podbijaczom i pompującym właścicielom monet - tak jest to powszechne zjawisko na aukcjach.

i jak zawsze złożyłem limity na kilka aukcji. Na aukcji tematycznej SNMW Nr.15 poległem z kretesem, podobnie na 12 aukcji Coinsnet, ale na 12 aukcji Art Magnat i 15 aukcji firmy Stare Monety wszystkie limity były wystarczająco wysokie. 

Do zbioru trafiło kilka miedziaków Augusta III z kontramarkami, całkiem przyzwoity półtorak tegoż króla i kilka innych drobiazgów z późniejszych lat. 


Zadowolony jestem też z ryskiego szeląga z 1609 roku - to pierwszy rocznik szelągów bitych ze znakiem Lis, mincerza Ottona von Meppena. Odmiana z pełną datą po bokach nowego typu monogramu królewskiego (16-09). 
Równie, a może bardziej nawet ucieszył mnie dwudenar z 1578 roku. Część numizmatyków uważa, że to moneta litewska, co uzasadniają obecnością herbu Litwy na rewersie. Tarcza herbowa Kettlerów pod inicjałem SR (Stephanus Rex) oznacza mennicę w Mitawie, w której  miano zamówić te monety podczas przerwy w działalności mennicy wileńskiej (1578 - 1579 r.). Inni badacze twierdzą, że to moneta lennego Księstwa Kurlandii i Semigalii. 
Ponieważ za większość codziennych zakupów płacę kartą, mam duże zaległości w kompletowaniu nowych monet obiegowych. Podobno najłatwiej je zdobyć korzystając z kas samoobsługowych przyjmujących gotówkę i wydających resztę. Muszę to wypróbować. Na razie zdecydowałem się na zakup rocznika 2022 na Allegro.

Rynek numizmatyczny wydaje się stabilny i mocny. Czasem aż za mocny. Powoduje to niestety próby wprowadzania do obiegu kolekcjonerskiego bardzo podejrzanych "rarytasów".



Mam co do tych "prób" poważne wątpliwości. Jeśli to rzeczywiście próby technologiczne, to jak wypłynęły z mennicy? Gdyby to rzeczywiście były próbne odbitki i mennica zdecydowała by się na sprzedaż, to taki towar powinien trafić w pierwszej kolejności do największych firm numizmatycznych, a nie do prywatnego sprzedawcy na Allegro. Jeżeli opuściłyby mennicę nielegalnie, to i sprzedawca i nabywcy pakują się w kłopoty. A najbardziej prawdopodobne jest, że w kłopoty finansowe pakuje się producent. Licytuje kilkanaście osób, ale nie wygląda na to, by mieli słono zapłacić za bezwartościową, "garażową metaloplastykę", której wykonanie wymagało przecież niemałych nakładów. 

Na koniec coś z innej beczki - SZTUCZNA INTELIGENCJA. Pojawiło się wiele tekstów o ChatGPT - od kasandrycznych przewidywań końca ludzkości i nadejściu ery robotów, którym ludzie przestaną być potrzebni, do zachwytów nad możliwym przyspieszeniem badań naukowych. 
Pojawiły się pierwsze problemy, potencjalnie globalne, ale na razie ujawniające się w krajach anglojęzycznych. Coraz częściej zdarza się, że uczniowie i studenci zamiast samodzielnie pisać eseje na zadane tematy, zlecają ich napisanie ChatGPT. Ciekawe, czy i polscy uczniowie będą przynosić takie teksty na lekcje angielskiego. 
Przeczytałem kilka przykładów rozmów z ChatGPT. Odpowiedzi są w znakomitej większości poprawne, to prawda, ale są tak nieludzko sztywne, tak pozbawione iskry, polotu, że odróżnienie ich od odpowiedzi żywego człowieka nie jest trudne.
A w naszym grajdołku wygląda to tak. 
Czy widzicie jakiś związek logiczny między moim ostatnim zakupem, a ofertą przygotowaną specjalnie dla mnie? Żeby obraz był całkiem jasny - nie mam psa, nie mam kota, nie mam dolegliwości, które mógłbym chcieć łagodzić olejkiem CBD. 

I jak tu się bać takiej AI?
 




poniedziałek, 2 stycznia 2023

Nakłady monet obiegowych 2022

Narodowy Bank Polski ujawnił wielkość nakładów zeszłorocznych obiegówek.

  • 1 grosz = 121 920 000
  • 2 grosze = nie wybito
  • 5 groszy = 15 000 000
  • 10 groszy = 46 950 000
  • 20 groszy = 79 515 000
  • 50 groszy = 55 440 000
  • 1 złoty = 44 250 000
  • 2 złote = 41 325 000
  • 5 złotych =  32 160 000
Radykalnie zmniejszono nakład "żółtych" groszy, choć nadal jednogroszówek wyprodukowano przeszło 100 milionów. Czyżby przymiarka do rezygnacji z bicia najniższych nominałów?


Printfriendly