Google Website Translator Gadget

czwartek, 14 lipca 2016

Historia Magistra Vitae Est.

Historia testis temporum, lux veritatis, vita memoriae, magistra vitae. 

Dlaczego więc się jej nie uczymy?

Jak to się nie uczymy, skoro się uczymy?
Jest w programie szkoły podstawowej od klasy czwartej, jest w gimnazjum, jest w liceum.
Teoretycznie po zakończeniu nauki historii w gimnazjum uczeń:
  • porządkuje i sytuuje w czasie wydarzenia, zjawiska oraz procesy historyczne,
  • ustala związki poprzedzania, równoczesności i następstwa,
  • dostrzega zmiany w życiu społecznym,
  • dostrzega ciągłość w rozwoju kulturowym i cywilizacyjnym,
  • wyszukuje i porównuje informacje z różnych źródeł oraz formułuje wnioski na ich podstawie,
  • w narracji historycznej dostrzega warstwę informacyjną, wyjaśniającą i oceniającą,
  • wyjaśnia związki przyczynowo-skutkowe analizowanych wydarzeń, zjawisk i procesów historycznych,
  • interesuje się przeszłością,
  • zna pojęcia niezbędne do zrozumienia współczesnego życia politycznego, społecznego, gospodarczego i kulturalnego,
  • rozumie i poprawnie interpretuje źródła historyczne,
  • zna dzieje Polski i łączy je z dziejami Europy i świata;
  • zna wkład Polski do kultury europejskiej oraz wpływ Europy na kulturę Polski,
  • okazuje szacunek i przywiązanie do własnego państwa i rodzimej kultury, a także szacunek i tolerancję dla innych państw i kultur,
  • zna i akceptuje wartości ogólnoludzkie, sprzyjające wychowaniu prawego człowieka i aktywnego, świadomego swych praw i obowiązków obywatela,
  •  wyjaśnia znaczenie poznawania przeszłości dla rozumienia świata współczesnego.
Ten katalog umiejętności, które powinien mieć każdy uczeń kończący gimnazjum z pozytywną oceną zaczerpnąłem z PROGRAMU NAUCZANIA HISTORII W GIMNAZJUM W KLASACH I–III Tomasza Małkowskiego i  Jacka Rześniowieckiego.

"Zna dzieje Polski..."
Zna lepiej od niejednego historyka, bo któryż z nich słyszał o Janie III Sasie władającym Polską w roku  1752?

Dobrze, tę aukcję wystawił...
Kto? Nie wiem, nie znam człowieka, ale jest konsekwentny. Sprzedaje też szeląga tego samego władcy (ale z roku 1751).
Dobrze, to aukcja prywatna - komuś znudziło się kolekcjonowanie monet, albo "ma podwójne" - sprzedaje.

Jako że nieustannie staram się uzupełniać moje braki w wykształceniu (nie tylko historycznym), kiedy moje oczy ujrzały te aukcje:

natychmiast wysłałem do sprzedawcy pytanie o źródła, w których mógłbym znaleźć uzasadnienie dla nazwania polskiego szeląga koronnego halerzem saskim, a grosza dwuhalerzem.

O Jana III nie dopytywałem (aukcja prywatna), halerze wystawiła niemała firma numizmatyczna, z dużym dorobkiem i z tego, co wiem z pokaźną biblioteką. Miałem nadzieję, że dowiem się czegoś nowego.

Nic z tego. Jakbym pisał na Berdyczów. Nadal nie wiem skąd pomysł taki, a niewiedza ta trochę mi dokucza.
 
Pamiętam, jak kiedyś kolega naśmiewał się z młodych amerykanów pyszniących się znajomością nazwisk i kolejnością rządów prezydentów USA.
-  Nie mają porządnej, wielusetletniej historii, to i uczą się takich bzdetów.
Zapytałem go o naszych królów i bardzo spokorniał. Dociskany, przyznał, że nie wie czy najpierw był Sobieski, czy może Władysłw IV. Obaj Sasi (na szczęście bez Jana) zlali mu się w jednego - Augusta III Mocnego.
- I co? Może ci Amerykanie nie są tacy głupi wymagając od młodzieży, by wiedziała kto i kiedy nimi rządził?
- Może i nie są.

Coś się ma w naszych szkołach zmienić (podobno). Dzieciaki mają dokładniej poznawać naszą historię (podobno). Mają być dumni z osiągnięć naszych przodków (przynajmniej z niektórych).
Jak będzie?
Źle będzie. Nic nie wskazuje na to, że o przyszłym absolwencie polskich szkół można będzie powiedzieć, że  wyszukuje i porównuje informacje z różnych źródeł oraz formułuje wnioski na ich podstawie, albo że
w narracji historycznej dostrzega warstwę informacyjną, wyjaśniającą i oceniającą.
Obawiam się, że nauka historii zostanie podporządkowana potrzebom bieżącej polityki. Ten kierunek rysuje się w wypowiedziach ministrów, posłów, senatorów...

I co?
I nic.

Zbierajmy monety!

 

poniedziałek, 11 lipca 2016

Łódź to ładne miasto...

ale nareszcie nie muszę się przez nie przedzierać jadąc w ulubione wakacyjne okolice. Przetestowane w obu kierunkach - jest dobrze. Co będzie, kiedy uruchomią bramki (brrr) - nie wiem.
W każdym razie wszystkim tym, którzy kiedyś psy na ministrze Polu wieszali za pomysł wprowadzenia winiet (jak u obu naszych południowych sąsiadów) życzę, by w sezonie urlopowym przynajmniej raz w tygodniu musieli odstać godzinkę przy wjeździe i druga przy zjeździe z naszej "bursztynowej".

A kiedy mnie w domu nie było, poczta nie próżnowała i dostarczyła to brzydactwo,
z którego bardzo, bardzo się ucieszyłem i to mimo tego, że mam identyczny (bo spod tych samych stempli), a lepiej zachowany egzemplarz.
Skąd radość?
To powiedzcie kochani, ile widzieliście dziesięciogroszówek 1838 z G z szeryfem???

Ja, poza moimi - ANI JEDNEJ!

Inną charakterystyczną cechą tego wariantu są ślady poprawiania liter w znaku mennicy:
 
Ciekawe, czy awers z tymi poprawkami pojawia się na innym wariancie tej monety (to nie musi być ten sam rocznik!).

Printfriendly