Google Website Translator Gadget

wtorek, 29 września 2020

Jak się uczyć numizmatyki ?

W jednym z komentarzy do wpisu jubileuszowego znalazła się następująca propozycja tematu któregoś z kolejnych wpisów. 

A ja mam propozycje luzniejszego tematu, chociaz moze w cale nie takiego prostego - " Jak sie uczyc numizmatyki ? ". Ja sam obecnie postawilem na monety II RP i ograniczajac sie do jednej epoki mozna myslec o tym, ze czlowiek jest w stanie opanowac taka wiedze ( roczniki, typy, odmiany ). Ale jakby chciec wiedze rozszerzyc na poczatek o monety wspólczesne, potem o PRL, a potem cofnac sie o 1000lat a moze i jeszcze wczesniej do wspomnianych monet Rzymskich... - na ile okreslajac sie mianem numizmatyka wiedze, trzeba / powinno sie / wypada miec w glowie... ( ktos zajmujacy sie numizmatyka naukowo utrwala te w wiadomosci na biezaco, a czy hobbysta jest w stanie to poukladac w glowie ).

Nie wiem, czy to temat "luźniejszy" ale zgadzam się z tym, że nie taki prosty. Obiecałem, że wezmę byka za rogi, więc...

Odpowiedź na pytanie "Jak się uczyć numizmatyki ?" może być tylko jedna - systematycznie i metodycznie. 

Zacznijmy od początku. Z kontekstu pytania domyślam się, że nie chodzi o naukę numizmatyki w sensie studiowania tej pomocniczej nauki historii z perspektywą etatowej pracy naukowej na uniwersytecie, w muzeum albo innej tego typu instytucji. Myślę, że chodzi o wskazówki mające pomóc w przejściu na wyższy stopień kolekcjonerstwa, w przemianie ze zbieracza w kolekcjonera-badacza. I o tym myślałem, pisząc że numizmatyki należy się uczyć systematycznie i metodycznie. 

Metodycznie, czyli zgodnie z założonym planem i być może jakimś harmonogramem. Pierwszym punktem takiego planu powinna być decyzja, co do zakresu zainteresowań. Zakresu rozumianego troszkę szerzej, niż tylko jako wybór epoki, która nas interesuje. Pozostając przy treści pytania - jeżeli zamierzam się zająć monetami II Rzeczpospolitej, to opcji jest całkiem sporo. Można ograniczyć się do budowy zbioru obejmującego reprezentatywne przykłady wyemitowanych nominałów, można budować zbiór generalny obejmujący wszystkie roczniki wszystkich nominałów. Można ograniczyć się tylko do monet obiegowych albo do prób. Można porwać się na budowę zbioru specjalizowanego, w którym znajdą się wszystkie nominały we wszystkich odmianach i wariantach, do których można dołożyć jeszcze na przykład fałszerstwa na szkodę emitenta, destrukty i inne ciekawostki.

Każda wersja takiego planu wymaga oczywiście znajomości podstawowej literatury, ale im ambitniejszy plan, tym zakres tej literatury się poszerza. Poszerza o specjalistyczne katalogi (o ile istnieją), o katalogi aukcyjne, prasę fachową, itp. Mnóstwo, ale to mnóstwo niezwykle interesujących informacji o monetach można odkryć w starych czasopismach. Dotyczy to rzecz jasna ostatnich jakichś dwustu pięćdziesięciu lat i czasem wymaga żmudnego odcyfrowania tekstów drukowanych dziwnymi czcionkami i jeszcze żmudniejszego tłumaczenia - języki ewoluują, zmienia się ortografia, gramatyka, idiomy. 

No dobrze, powiecie. Literatura fachowa jest potrzebna, to wiadomo, ale co z monetami? Otóż to. Trzeba, KONIECZNIE TRZEBA, oglądać jak najwięcej monet. Przede wszystkim, na żywo - brać w ręce, oglądać przez lupę, patrzeć na monety pod różnym kątem, przy różnym oświetleniu. Zwracać uwagę na wszystko, na kolor metalu, jego fakturę, połysk, układ rys na powierzchni, miejsca gromadzenia się zabrudzeń, dźwięk wydawany przez monetę wirującą na stole... Tego nie zastąpią żadne zdjęcia. I dotyczy to monet wszystkich okresów. Kiedy przepuści się przez ręce odpowiednią ilość monet, to gdy zdarzy się ten przypadek, że trafimy na coś niezwykłego, odbiegającego od normy, albo coś, czego nigdy dotąd nie mieliśmy szczęścia widzieć, zauważymy to od razu. Dlatego warto chodzić na giełdy i targi  numizmatyczne. Nawet gdy nie kupimy nic, wyniesiemy coś bezcennego - doświadczenie.

Warto, co tam warto - TRZEBA, budować własne archiwum zdjęć monet. Dobrych zdjęć. Dobrze opisanych - żeby było wiadomo, co to jest, kto, kiedy i za ile to oferował/sprzedał/kupił.

Należy chodzić na numizmatyczne "eventy". Spotkania lokalnych klubów i kół kolekcjonerskich, na organizowane przez nie wykłady i wystawy. Jest ich coraz więcej i są coraz ciekawsze. I nie należy ograniczać się do imrez o tematyce ściśle zgodnej z naszym głównym tematem. Zaskakująco wiele można się tam dowiedzieć o monetach jako takich.  

W komentarzu jest jeszcze jedno pytanie, powiedzmy pomocnicze. Pamiętam, że na studiach mieliśmy kilku takich egzaminatorów, którzy mniemając, że ułatwiają egzaminowanemu studentowi udzielenie prawidłowej odpowiedzi, rzucali pytania pomocnicze, które kołem ratunkowym nie były. Raczej przysłowiową ostatnią deską ratunku rzucaną tak nieszczęśliwie, że zamiast pomóc, biła w potylicę i posyłała delikwenta na dno (czytaj - "no to widzimy się na poprawkowym").

Tym razem pomocnicze pytanie jest na szczęście celnie rzuconą pomocą - na ile okreslajac sie mianem numizmatyka wiedze, trzeba / powinno sie / wypada miec w glowie...

Co wypada mieć w głowie? Podstawowe fakty na pewno. Wypada je mieć w głowie, bo tego od nas oczekiwać będą wszyscy wiedzący o naszych zainteresowaniach. Ale nie należy wpadać w kompleksy, że się nie wie wszystkiego, bo wszystko pamiętają tylko dokumenty, a i to tylko do czasu, gdy ich ktoś nie zniszczy. 

Codzienny kontakt z monetami, z literaturą im poświęconą, sprawi prędzej, czy później, że będziemy "mieć w głowie" nadspodziewanie dużo. Przez kilka lat byłem moderatorem nieistniejącego już dziś forum numizmatycznego na portalu e-numizmatyka.pl. Jednym z moich obowiązków była pomoc w identyfikacji monet. Forumowicze przysyłali zdjęcia najróżniejszych okazów - monet, żetonów, medali i blaszek nie mających z monetami nic wspólnego, a ja starałem się coś o nich napisać. Czasem było to proste (bo wcześniej przejrzałem kilka metrów katalogów aukcyjnych), czasem wymagało żmudnych poszukiwań. Po roku takich codziennych wysiłków coraz rzadziej musiałem sięgać do katalogów. Wystarczał rzut oka. 

Dlatego powtórzę raz jeszcze - jeśli chcecie wyjść poza kolekcjonowanie ograniczające się do gromadzenia monet, musicie poświęcić monetom coś cenniejszego od pieniędzy - swój czas. Nie będziecie żałować.

Pamiętajcie jednak, że na monetach świat się nie kończy. Czasem trzeba się od nich oderwać. Nawet, gdy pogoda nie wydaje się najlepsza.

Ale nawet w tak nienumizmatycznych miejscach, gdzieś w tyle głowy te blaszki siedzą...

środa, 23 września 2020

Minimalnie spóźnione sprawozdanie na koniec lata.

Zastanawiając się nad tematem kolejnego wpisu, wymyśliłem, że ucieknę się do sprawdzonej metody i na tapetę wezmę jakąś monetę (monety?) z tegorocznych zakupów. I tu pierwsze zdziwienie. Okazało się, że tylko dwanaście z zakupionych w tym roku monet zdążyłem sfotografować i włączyć do katalogu zbioru. Reszta czeka na swoją kolej. Czeka, bo stale jestem zajęty czymś innym. 

Najciekawsze z tego tuzina już na blogu opisałem. Te mniej ciekawe, są po prostu za mało ciekawe, by je tu pokazywać. Zresztą prawie wszystkie, to lepiej zachowane egzemplarze monet, które już w zbiorze miałem.

Te inne zajęcia, to w tym roku przede wszystkim katalogi.
W styczniu skończyłem opracowanie szelągów i groszy koronnych Augusta III. 
W kwietniu opublikowałem trzecie wydanie katalogu II RP i GG.
Od maja męczę się z nowym wydaniem katalogu PRL (wyjdzie w pierwszej połowie października).

W międzyczasie wakacje, góry, praca, książki. 

I ta cholerna zaraza, przez którą przed monitorem spędzam więcej czasu niżbym chciał, bo często zdarza się, że wciągają mnie jakieś tematy dyskutowane na forach, a to miesza plany i dezorganizuje pracę. 

Bywa jednak tak, że takie pozornie nieistotne dyskusje okazują się nie dość, że ciekawe, to jeszcze zmuszają do ponownego przemyślenia własnych planów.

Niedawno taka żywa i pouczająca dyskusja rozpoczęła się na forum TPZN w wątku Ceny książek numizmatycznych i co czytać. Zaczęło się niewinnie, od refleksji na temat cen i dostępności literatury numizmatycznej. A później poszło...
Najpierw zastanawialiśmy się nad tym, czy mamy w tej chwili opracowanie, które można by nazwać korpusem polskiej numizmatyki, obejmującym całość od Chrobrego po czasy współczesne. Nie trzeba się długo zastanawiać, żeby stwierdzić, że takiej pomocy właściwie nie mamy. Pretendować do tytułu korpusu monet polskich mogły by trzy wydawnictwa - katalog kolekcji Czapskiego i opracowania E. Kopickiego - wielotomowy Katalog Monet i Banknotów Polskich oraz Ilustrowany Skorowidz pieniędzy Polskich... Paradoksalnie, łatwiejszy do nabycia (i tańszy) jest reprint pięciu tomów Czapskiego.  Są jeszcze oczywiście katalogi KAW, ale te nie sięgają przed Zygmunta Starego.  

Część kolekcjonerów, mam wrażenie, że tych rozpoczynających przygodę z monetami starszymi, zdecydowanie optowała za potrzebą (koniecznością nawet) wznowienia katalogów Kopickiego, a nawet za doprowadzeniem do możliwości ich dodrukowywania w miarę potrzeb. Zauważyłem, że jeśli chodzi o wznawianie, czy dodruk Ilustrowanego Skorowidza E. Kopickiego, to w wydaniu z 1995 r jest klauzula "Copyright by Polskie Towarzystwo Numizmatyczne". To wydaje się jest adres, pod który należy uderzać w tej sprawie. Problemem mogą okazać się niestety pieniądze. Nie numizmaty, tylko ekonomika takiego przedsięwzięcia.
Z drugiej strony, zastanówmy się, komu może być w tej chwili potrzebny taki korpus. Kolekcjonerowi? A kto teraz buduje kolekcję generalną - od średniowiecza po III RP? Ile może być takich osób? Trudno nie zauważyć, że jeśli kogoś stać na takie przedsięwzięcie, to kupno choćby najdroższych katalogów w celu utworzenia biblioteki  obejmującej całość takiego zbioru.
Firmom numizmatycznym, których pracownicy na codzień stają przed problemem identyfikacji kupowanych i sprzedawanych monet nie wystarcza poziom ogólności zapewniany przez podstawowy korpus. Żeby monetę dobrze sprzedać, trzeba ją dobrze (byle nie za dobrze) opisać. Do tego potrzebna jest wiedza zawarta w katalogach specjalistycznych. 

Podczas omawianej dyskusji padł argument, że taki korpus byłby pomocny w podjęciu decyzji o profilu rozpoczynanego zbioru. Nie trafia do mnie ten argument. Profil zbioru, można konstruować dowolnie, kierując się względami estetycznymi, finansowymi, zainteresowaniami historycznymi, dostępnością materiału, brakiem konkurentow - to przekłada się na poziom cen i tysiącem innych pomysłów. 

W tej chwili, dzięki internetowym archiwom sytuacja jest inna, niż w momencie, kiedy ja byłem na etapie planowania profilu zbioru. Napisałem o tym tak:
Czym się różni strata czasu na wyszukiwanie informacji w internecie od straty czasu na grzebanie w katalogach? Ja katalogów mam kilka półek, ale najczęściej sprawdzam wpadające mi w oko monety na stronach internetowych
https://aukcje.gndm.pl/pl/archive
https://wcn.pl/archive
https://archiwum.niemczyk.pl
i jeszcze paru, jeśli tam nie znajduję odpowiedzi. A jak nie znajdę, to pytam na forum.

Katalogi są mi w tej chwili potrzebne przede wszystkim do pracy nad własnymi katalogami, nad blogiem i jeszcze kilkoma pomysłami. 
Oprócz wspomnianych archiwów mamy przecież jeszcze Wikipedię. https://pl.wikipedia.org/wiki/Kategoria:Numizmatyka_polska
https://pl.wikipedia.org/wiki/Cennik_monet_Berezowskiego

Wikipedię właśnie zaproponowałem w momencie, kiedy wątek skręcił w ścieżkę "jak nie ma korpusu, to go sobie sami zróbmy".  Dlaczego? Bo Wikipedia daje narzędzia, jest powszechnie dostępna, hasła na Wikipedii mogą opracowywać samodzielni autorzy ale mogą i grupy autorów. Hasła można dopracowywać posiłkując ię narzędziem do prowadzenia dyskusji itd.
Podstawowy problem pojawia się gdy zastanowimy się nad źródłami zdjęć. Firmy numizmatyczne udostępniają je w swoich archiwach, co nie oznacza, że można je bez ograniczeń wykorzystywać w jakichś innych publikacjach. 

16 września zabrałem głos w tej dyskusji po raz ostatni. Nie widzę szans powodzenia w akcjach proponowanych przez kolegów z forum TPZN. Kiedy skończę walkę z katalogiem PRL, zaktualizuję katalog III RP (strasznie zaniedbany), który być może też znajdzie miejsce w wydawnictwie Ridero, kiedy sfinalizuję dwa jeszcze pomysły, chodzące mi ostatnio po głowie, to będzie to moment, kiedy skończę też pracę zawodową i zostanę "stypendystą ZUS". Może wtedy spróbuję pobawić się Wikipedią, choćby w ograniczonym zakresie. 
A może zajmę się tym, czym wypełniałem wolne dni w ostatnich dwóch tygodniach?








czwartek, 10 września 2020

Dziesięć lat temu...

Dziesięć lat temu, w piątek 10 września 2010 r. o godzinie 20:22 opublikowałem pierwszy wpis (post) na tym blogu. Wpis o tytule 

Zbierajmy monety, a nie monetopodobne bibeloty.


Tytule aktualnym do dziś. Aktualnym w tym sensie, że nie zmieniłem ani na jotę przekonania, że kolekcjonując monety, powinno się szerokim łukiem omijać "monety" wyprodukowane nie z myślą o rzeczywistym obiegu pieniężnym, tylko przeznaczone do sprzedaży kolekcjonerom.

Trochę statystyk aktualnych w chwili, kiedy to piszę: 
Marzyło mi się, że pierwszą dekadę przypieczętuję pięćsetnym wpisem. Nie wyszło. Leniwy jestem.
Jak widać, szczyt popularności mam za sobą; przypadł na lata 2016-2017. 
I dziesięć najpopularniejszych wpisów:
Nad fenomenem popularności wpisu o "Wariacie na swobodzie" już się kiedyś zastanawiałem. Wasze próby wyjaśnienia nie do końca mnie przekonały (podobno najpopularniejsze miały by być pierwsze wpisy po wakacyjnym zastoju). Chyba jest to jednak skutkiem częstego pytania "wujka Google" o wariatów na swobodzie. Przypadek, czy znak czasów, w których żyć nam przyszło? 

Cieszy mnie liczba komentarzy, świadcząca o tym, że nie tylko tu zaglądacie, ale też czytacie. Liczba ta była by znacznie większa gdybym bezlitośnie nie wycinał żałośnie niezdarnych prób reklamowania najprzeróżniejszych wyrobów (od produktów "Skarbnicy Narodowej" poczynając, na środkach na przyrost przyrodzenia kończąc). Od pewnego czasu, moderując komentarze pozbywam się też tekstów rażąco niegramatycznych i nieortograficznych, zwłaszcza gdy są treściowo puste, np. "Ja tez mam taka monete".  

Tych czterysta osiemdziesiąt wpisów, to masa tematów. Wiele poruszanych wielokrotnie, to prawda, ale zawsze i tylko wtedy, gdy docierały do mnie nowe monety, nowe informacje. Piszcie proszę od czasu do czasu o czym chcielibyście tu przeczytać - pamiętając, proszę, o profilu bloga. Jestem otwarty na  ciekawe propozycje tematów, nawet gdyby miały dotyczyć monet nie wchodzących w wąski przecież zakres moich zainteresowań. Monet, a nie monetopodobnych bibelotów, przypominam. 

Na dziś koniec. W ramach świętowania jubileuszu przetestuję
Wasze Zdrowie!
I na pohybel plagom, zarazom i pandemiom.

Zbierajmy Monety!!!

sobota, 5 września 2020

Krótki wpis turystyczno-numizmatyczny

 W czerwcu tego roku pod wpisem pesymistyczno-optymistycznym pojawił się ciekawy komentarz. 

Otóż jakieś 2 miesiące temu wybrałem się z rodziną pierwszy raz na szlak w Beskidzie Małym od przełęczy Przegibek przez Gaiki na Chrobaczą Łąkę. Między Gaikami a Chrobaczą znajduje się kapliczna na Przełęczy u Panienki. Ponieważ byłem tam pierwszy raz postanowiłem kapliczce przyjrzeć się z bliska i ku mojemu zaskoczeniu rzuciła mi się w oczy pozostawiona na postumencie 5-groszówka ( chyba ) z 1938r ... Pierwsza myśl ... biorę... w końcu ostatnio zacząłem zbierać monety, a 2rp jest w kręgu mojego zainteresowania... ale po krótkiej chwili... nie nie ktoś przecież po coś ją tam zostawił. Moneta jest przybrudzona farbą w kolorze kapliczki, a zatem nawet ktoś kto kapliczkę odnawiał jej nie ruszył... z szacunku/ze strachu/z przeoczenia ? Oczywiście zafascynowany takim znaleziskiem nie pomyślałem aby zrobić zdjęcie telefonem... A do dziś się zastanawiam czy możliwe jest, że leży tam złożona w ofierze jeszcze przed wojną, czy położył ją symbolicznie jakiś zapalony numizmatyk, a może komuś walała się po szufladzie i uznając za nic nie wartą po prostu zostawił w takim miejscu bo szkoda było do kosza wyrzucić... numizmatyka ma jednak wile twarzy.

Napisałem w odpowiedzi, że muszę tam zajrzeć. Okazja nadarzyła się dzisiaj.

Monety nie zauważyłem. Ani na postumencie, ani w umieszczonej na nim metalowej skrzynce.
Albo moja spostrzegawczość szwankuje, albo ktoś tę monetkę zabrał. 

Za to widoki były piękne.






piątek, 4 września 2020

Psychologia pewnie ma jakąś nazwę tego zjawiska. Nie znam jej, ale chyba rozumiem jego mechanizm. W końcu sam jestem jego niezłym przykładem. O co chodzi? Zaraz wyjaśnię. 

W moim katalogu monet II RP, w zakończeniu wstępnej części opisującej początki nowej Polski i jej pieniądza opisałem odciski monet obiegowych wykonanych w metalizowanej tekturze. Najlepiej będzie, jeśli pokażę ten fragment.

Rzecz w ty, że to nie jest matryca do tłoczenia wzorów monet obiegowych. Ale to nie jedyny mój błąd.

Po pierwsze, nie zwróciłem uwagi na to, że kwota 899 zł to nie cena uzyskana, tylko wywoławcza. Można to sprawdzić w oficjalnym archiwum Allegro.

"Nie było ofert kupna"! Tego nie powinienem przegapić, a przegapiłem. 

Sprzedawca opisał ten obiekt tak:

WITAM SERDECZNIE, DO WYLICYTOWANIA PŁYTKA DO WYBIJANIA MONET, FAŁSZYWEK? NIE MAM POJĘCIA 

DOSKONAŁA RZECZ DO UZUPEŁNIENIA KOLEKCJI MONET GROSZOWYCH

JEST TO NAPEWNO UNIKAT

PRZEDMIOT Z EPOKI

PREZENTOWANE MONETY NIE SĄ NA SPRZEDAŻ!

DO KUPIENIA SAMA PŁYTKA

STAN NAJLEPIEJ OCENIC SAMEMU PO OBEJRZENIU FOTEK

DLA ZAINTERESOWANYCH MOGĘ PRZESŁAĆ LEPSZE FOTKI

PO ZAKOŃCZONEJ AUKCJI ISTNIEJE MOŻLIWOŚĆ ODBIORU OSOBISTEGO W WARSZAWIE

PROSZĘ UWAŻNIE OGLĄDAĆ ZDJĘCIA!!!

Pomysł, że może to być matryca do tłoczenia wzorów dla kasjerów to drugi z moich grzechów. Po pierwsze, krótko przed napisaniem tego fragmentu katalogu natrafiłem na notowania wspomnianych tekturowych wzorów monet - skojarzenie wydało mi się aż nadto oczywiste. Po drugie, nie zastosowałem się do sugestii sprzedającego, by uważnie oglądać zdjęcia. Gdybym to zrobił, musiał bym zauważyć, że choć wizerunki na tej blasze są w negatywie (tak powinno być), to elementy rysunku są wypukłe, a nie wklęsłe. Wypukłe, jak na pieczątkach. 

Temat powrócił niedawno, prawie całkiem przypadkowo. Tym razem osoba, która mogła oglądać "matrycę" bezpośrednio, zwróciła uwagę na tę właśnie wypukłość. Zacząłem się  zastanawiać, w jakim celu ktoś taką "pieczątkę" mógłby wykonać i jedyne, co mi na myśl przyszło, to, że może to być narzędzie do drukowania "pieniędzy" będących elementem jakiejś gry planszowej. Przypomniałem sobie wywiad, który kilka lat temu czytałem w Polityce. Odszukanie kontaktu do p. Marka Sosenko zajęło krótką chwilę. Wysłałem zdjęcia i równie szybko dostałem odpowiedź:

To są klisze do drukowania kartoników z monetami służącymi do kilku gier edukacyjnych m.in do "malej poczty ". Mam takie kartoniki, z monetami do wycinania,  dokładnie ten wzór 

Zagadka rozwiązana. Nauczka na przyszłość - pośpiech jest dobry przy łapaniu pcheł, a nie przy pisaniu katalogów.

To jedna z rzeczy, o której będę miał okazję mówić za niecały miesiąc na kolejnej, siódmej już sesji wykładowej GNDM. Szczegóły u źródła.

W skrócie. Temat mojego wystąpienia: Monety IIRP - co wiemy, a czego nie wiemy.

Godzina 19, sala duża (wykładowa). Duża to niestety nie oznacza, że jak w poprzednich latach udział będzie mogło brać kilkadziesiąt osób. Epidemia, przez niektórych zwana zarazą, albo plagą spowodowała konieczność ograniczeń. Limit miejsc dla wydarzenia w sali dużej wynosi 21 dostępnych w zapisach i 4 zarezerwowane do dyspozycji organizatora.
Na szczęście organizatorzy zapewniają, że wybrane wydarzenia będą transmitowane na żywo na kanale YouTube.com/GNDMtv, a wszystkie zastaną zostaną na nim opublikowane w ciągu kilku dni po zakończeniu sesji.

W najbliższych dniach czeka mnie więc niełatwe zadanie doszlifowania wykładu na temat tak chętnie kolekcjonowanych monet dwudziestolecia międzywojennego. Trema dopadnie mnie gdzieś tak po 25 września. Pewnie będę ją odreagowywał na górskich szlakach, które mam nadzieję, nie będą już tak zatłoczone, jak latem.

Printfriendly