Google Website Translator Gadget

niedziela, 28 lipca 2019

Ogórki zza oceanu.

Lato w pełni. Sezon ogórkowy.
Kiedyś hitem tego sezonu był wieloryb rzekomo płynący w górę Wisły (na tarło???). W tym roku rzeczywistość przebija fantazję. Nagłówek "Kangur biega po Warmii" to w letniej prasie nic dziwnego, ale jeśli się potrąci zwierzaka, a po wyjściu z samochodu okazuje się, że to kangur, to sytuacja wygląda inaczej troszkę.
Około godziny 1.30 dyżurny otrzymał informację, że przy drodze krajowej 42 w rejonie Koziej Woli leży potrącony kangur. Policjanci udali się na miejsce. Nie zastali tam osoby, która potrąciła zwierzę. O fakcie powiadomili właściciela zwierzęcia i zarządcę drogi
To było w świętokrzyskiem, więc po naszych drogach biegały latem co najmniej dwa torbacze.

Wśród typowo wakacyjnych tematów, pojawiły się dwie numizmatyczne wiadomości z USA. Całkiem poważne.
Bo czy nie jest poważną wiadomość, że sześćdziesięcioośmioletni "coin dealer" z Minnesoty został skazany na trzydziestomiesięczny pobyt w więzieniu federalnym? Pan Barry Ron Skog musi jeszcze zapłacić odszkodowanie swoim ofiarom (kwot nie podano). I tak mu się udało, bo teoretycznie mógł się załapać na 15 lat za handel fałszywymi numizmatami i 20 lat za przestępstwa pocztowe. Procesu nie było, wyrok zapadł na podstawie porozumienia.

Skog miał kłopoty z prawem już wcześniej. W roku 2011 firma Collectors Universe powiązana z PCGS doprowadziła do tego, że zakazano mu wyrobiania i importowania fałszywych slabów PCGS i sprzedawania monet pakowanych w takie lewe slaby. Niezależnie od tego, czy były by to monety fałszywe, czy oryginalne.
Skog prowadził numizmatyczną firmę wysyłkową Burnsville Coin Company. Ogłaszał się w Numismatic News i oczywiście nie wspominał, że przedmiotem oferty są falsyfikaty. Kiedy ktoś wyrażał zainteresowanie zakupem, dostawał od Skoga dodatkową ofertę z atrakcyjnymi monetami w jeszcze atrakcyjniejszych cenach.
Udowodniono mu sprzedaż podrobionych monet co najmniej 12 ofiarom, które tym samym oszukał na 57 524,29 $. Nie bez znaczenia dla sądu były również udowodnione działania w zamiarze sprzedaży jeszcze 275 fałszywych monet oferowanych za około 235 000 $.
Pan Skog wygląda tak
Jeśli ktoś z Was jest również jego ofiarą, może zgłosić roszczenia telefonicznie na numer 651-539-1617 (oczywiście w USA, w Minnesota Commerce Fraud Bureau). Dzwoniący mogą zastrzec anonimowość.
I jeszcze jedno. Stroną oskarżającą była Anti-Counterfeiting Task Force, oddział Anti-Counterfeiting Educational Foundation Inc.

Druga wiadomość z USA zaczyna się sensacyjnie:
"Recently a 1938-S Mercury Dime was sold at auction by Legend Rare Coins for an astronomical sum of $364,000! "    
Dlaczego to suma astronomiczna? Ano dlatego, że w rubryce ‘Coin Market’ w Numismatic News, rubryce publikującej aktualne notowania gradowanych monet USA, dziesięciocentówkę 1938-S w stanie MS65 FB wyceniono na...
160$ (słownie sto sześćdziesiąt dolarów USA). Imponujące przebicie. Ale to jeszcze nic. Zauważcie proszę, że 364 tysiące dolarów zapłacił zwycięzca aukcji, co oznacza, że oprócz niego był jeszcze ktoś, kto zaoferował kwotę niższą o zaledwie jedno postąpienie. Nie chce mi się sprawdzać, ile zgodnie z regulaminem wynosiło to postąpienie na tej konkretnie aukcji. To bez znaczenia. Można się tylko zastanawiać, jakie motywacje mogły kierować osobami licytującymi tę monetkę na tak wyśrubowanym poziomie. A jest to poziom kosmiczny, bo popatrzcie sami. To fragment wykazu cen uzyskanych za dziesiątki 1938-S ogradowane przez PCGS.
Widzicie?! Widzicie, jaka jest różnica ceny między MS67+FB, a MS68+FB? Jeden punkcik w ocenie spowodował, że za pieniądze wydane na tę o punkt lepszą można by kupić prawie dwieście tych o punkt gorszych. Najlepsze w tym wszystkim jest, że gdyby położyć te dwie monety kolejno przed najlepszymi amerykańskimi graderami, oczekiwanie jednomyślności oceny było by wielką naiwnością. A gdyby nie mieli możliwości bezpośredniego ich porównania między sobą, to jestem pewien, że żadnego konsensusu, żadnej zgodności oceny by nie było. A tak między nami mówiąc, nie zdziwił bym się, gdyby monety (jeszcze niezapuszkowane) zamieniły się miejscami (i wartością); chwila nieuwagi, roztargnienia, jakaś myśl na mgnienie oka odciągająca uwagę od monet i pozamiatane. Która jest która?
No więc, jaka może być motywacja takiego licytowania? Chęć posiadania najwyżej ocenionej (mam na myśli notę gradingową) i na dodatek jedynej  na świecie z tą oceną  dziesięciocentówki 1938-S. MAX-NOTA, skąd my to znamy? A co będzie, gdy pojawi się skądś egzemplarz, który uzyska notę MS69+FB? Bez miliona w kieszeni nie ma co licytować. Chyba. Kto bogatemu zabroni. Mimo wszystko od teorii psychologiczno psychiatrycznych bardziej prawdopodobna wydaje mi się prosta i czysta pralnia. Pralnia brudnych pieniędzy, gdyby ktoś od razu nie skojarzył.

Ameryka  Ameryką, ale gdyby tak się spokojnie zastanowić, to u nas jest to samo. Prawie to samo, bo po pierwsze nie mamy żadnej fundacji ani instytucji (poza "literkowymi służbami"), która zajmowała by się walką z fałszerzami monet, a po drugie, ceny u nas też jakby niższe. To drugie może się zmienić, tak przynajmniej wynika z entuzjastycznego w tonie artykułu w Rzeczpospolitej, który dziś rano przeczytałem.

A tymczasem...
Praca nad katalogiem A3S trwa. Mam kilka nowych monet niewątpliwie wątpliwej oryginalności.
 
 
Oryginałów zresztą też.
A żeby oczy od monitora odpoczywały, odwiedzam różne górskie miejsca, znane i mniej znane.
 
Kto zgadnie, gdzie wczoraj byłem?

Printfriendly