Google Website Translator Gadget

poniedziałek, 29 czerwca 2020

Na koniec czerwca.

Tytuł taki nijaki, bo powinienem  (i chcę) napisać o sprawach różnych, częściowo związanych z wpisem poprzednim, a częściowo całkiem niezależnych. Tak bywa. są podobno dwie grupy ludzi piszących. Do jednej należą ci, którzy mają problem z pierwszym zdaniem, do drugiej ci, co zarywają noce próbując wymyślać tytuł do już gotowego tekstu. Ja zawsze wychodziłem z założenia, że jak się już pierwsze zdanie napisze, obojętnie jakie, to opowieść potoczy się sama. A tytuł? Jakoś to będzie...

Zacznę od ciekawostki. Mimo, że książka o miedziakach Augusta III już dawno skończona, nadal mam aktywne alerty związane z tym tematem. Niedawno wyskoczył link do katalogu niemieckiej biblioteki cyfrowej. Oczywiście sprawdziłem, co też tam znalazło się ciekawego, powiązanego z miłymi memu sercu miedziakami.
Chodziło o dokument z Sächsisches Staatsarchiv zatytułowany Verordnung über den Ankauf geringhaltiger polnischer Schillinge für die Saigerhütte Grünthal, deren Einschmelzung und Übersendung der Granalien gegen Bezahlung an die Dresdner Münze. Już tłumaczę.
Rozporządzenie w sprawie zakupu drobnych polskich szylingów dla Saigerhütte Grünthal, ich stopienia i przesłania granulatu za opłatą do mennicy w Dreźnie.
Znam tylko tytuł, treści nie, ale z samego tytułu wiele wynika. To rozporządzenie, to niewątpliwy dowód na problemy mennicy w Grunthalu, uruchomionej w 1751 r. w celu produkcji szelągów dla Polski. Mimo tego, że mennica działała przy, było nie było, hucie miedzi, a dokładniej przy przedsiębiorstwie zajmującym się oczyszczaniem rud miedzi, w tym oddzielaniem z nich srebra, mennica miała problemy z brakiem surowca, a nie jego nadmiarem. Trzeba było ściągać miedziaki z Polski w charakterze surowca. Jakie miedziaki? No przecież nie puła Kazimierza wielkiego, tylko szelągi jego prawie, że imiennika. Ciekawe, jaka część boratynek dostąpiła metamorfozy w saskie szelągi.

Jeśli już jesteśmy przy Auguście Trzecim, to nie mógłbym nie wspomnieć o locie trzech monetek tego króla, sprzedanych na 25 aukcji Niemczyka. Taki tercecik. Bardzo ładny grosz z 1753 r. niezły, choć trochę niecentrycznie wytłoczony szeląg gdański i...

szeląg z gubińskiej mennicy, rocznik 1753, pod herbami D przerobione na F. Rzadka rzecz, w moim katalogu nr S.53.F.V.b - najładniejszy egzemplarz z trzech, które znam. 


Pozostajemy na 25 aukcji Niemczyka, ale wracamy do wpisu z 19 czerwca. Trzydziesty znany mi egzemplarz feniga z 1917 r. poszedł u Niemczyka za 2500.
Przebicie niecałe 70%. Na pewno ze względu na brzydkie ślady po korzeniach trawy (?) widoczne na całej powierzchni awersu i rewersu, ale też z powodu korekt stopnia rzadkości. A pamiętam transakcje, w których brzydsze egzemplarze sprzedawały się po około 5000 zł, w czasach, kiedy pięć tysięcy to było dużo pieniędzy. 

I kolejny temat sprzed 2 tygodni 5 groszy 1840 opisane u Marciniaka, jako hybryda. Okazuje się, że nie takie to rzadkie, tylko trzeba wiedzieć na co patrzeć (bo w numizmatyce, widzisz tyle ile wiesz). Czekam właśnie na monetę, którą kupiłem kilka dni temu. Kiedy przyjdzie, wprowadzę uzupełnienie do katalogu ilustrując je własnym egzemplarzem. Stan z pewnością gorszy, niż na aukcji GNDM, ale moneta w pełni czytelna, po drobnej konserwacji powinna wyglądać całkiem ładnie. Pochwalę się, kiedy dotrze na miejsce.





piątek, 19 czerwca 2020

Wpis pesymistyczno-optymistyczny.

Albo na odwrót, zależnie od upodobań i nastroju czytelnika.

Zacznijmy od zaskoczenia. Nie takiego, żeby mi mowę odjęło, ale jednak. 
Pojawił się otóż na rynku nieznany mi wcześniej egzemplarz jednofenigówki Królestwa Polskiego z rocznika 1917. Będzie można o niego powalczyć na 25 aukcji ANMN.
Tym samym, moneta niegdyś "ekstremalnie rzadka" staje się... prawie pospolitą. To już trzydziesty egzemplarz, który pojawił się na rynku w ostatnich, mniej więcej piętnastu  latach. 

Następna wiadomość optymistyczna (lub pesymistyczna, zależnie od punktu widzenia). Można już kupić nowy katalog znanego miłośnika szelągów.
Optymistyczna to wiadomość, bo zostaje kompleksowo uporządkowany kolejny wycinek polskiej numizmatyki nowożytnej. Pesymistyczna, bo stawiam dolary przeciwko orzechom, że średnia cena przeciętnego szeląga Zygmunta Trzeciego wzrośnie znacząco, a ceny tych rzadszych poszybują pod sufit. Dlatego cieszę się z niedawnego zakupu:
Końcówka blachy, ale za to moneta wytłoczona niezwykle centrycznie, jak na Rygę. W legendzie rewersu przerywnikami są maleńkie listki klonowe. 

W sumie, jak dotąd optymizm wygrywa z pesymizmem. Z wygrania tej licytacji bardzo się ucieszyłem, choć sumaryczne podsumowanie 2 aukcji RDA oceniam jako porażkę. Na siedemnaście licytowanych pozycji wygrałem cztery. Liczyłem na więcej, ale z drugiej strony, mogło być gorzej. 

O tym, że nie wszystko już wiemy, nawet o monetach, zdawało by się dokładnie przebadanych, przekonaliśmy się przy okazji czerwcowej aukcji GNDM. 
Z opisu aukcyjnego:
Literatura: Chałupski awers f/b rewers b/b, Bitkin 1192, Plage 141, Berezowski 2.00 zł
Piękny, menniczy egzemplarz.
Bardzo ciekawa odmiana, nieopisywana w specjalizowanym katalogu Jerzego Chałupskiego.
Hybryda łącząca emisje wczesne (szeroki ogon) z późnymi (wąski ogon). Rewers z wąskimi, wysokimi oczkami ósemki w roczniku (jak dla odmiany b/b), ale w połączeniu z awersem z wąskim ogonem orła (z krótkimi piórami przy łapach).
Już cena wywoławcza była, jak dla mnie, na granicy tolerancji. Końcowa oznacza, że na włączenie tego wariantu do zbioru szanse mam niewielkie. W nieodległej przyszłości przejdę na garnuszek (bo przecież nie na gar) ZUSu, a to jak sądzę nie wzmocni mojej siły ognia w aukcyjnych potyczkach.
Może będę za to miał więcej czasu na bardziej uważne przeglądanie internetowych ofert. Z tym, że na Allegro liczę coraz mniej. Polityka właścicieli nie sprzyja sprzedawcom kolekcjonerskiej drobnicy. 

Na koniec solidna dawka pesymizmu. Abstrahując od polityki, od ocen, czy Polska radzi sobie z PLAGĄ lepiej czy gorzej od państw bliższych i dalszych, myśląc raczej globalnie sądzę, że to nie skończy się, jak czarna ospa we Wrocławiu w 1963 roku. Wtedy trwało to tylko kilka tygodni i ograniczało się do pięciu, czy sześciu (z siedemnastu) województw. Teraz jest nieciekawie. Obym się mylił, ale nie wydaje mi się, że możliwy będzie powrót do normalności z roku 2019. Do kina, teatru, na koncert w sali nie zamierzam się wybierać, nie tylko w tym roku. Muzea pewnie będę odwiedzać, o ile tylko będą takie możliwości. Zresztą najbardziej interesują mnie te muzea, które wycieczki omijają szerokim łukiem. Nie wiem, co będzie z targami kolekcjonerskimi organizowanymi w halach. Na wolnym powietrzu pewnie od czasu do czasu zaryzykuję, ale będę się starał ryzyko minimalizować, jak tylko będzie się dało. Bezobjawowi nosiciele mogą być wszędzie, a ryzyko rośnie z wiekiem. 

Jak więc będzie? 
INACZEJ.
Monety będę kupować głównie przez internet - tu niewiele się zmienia. Pisać będę, jak dotąd, w domu, słuchając przy tym radia.  
Zrezygnowałem z wypożyczania książek w bibliotece - na szczęście mam czytnik e-booków. 
Więcej będę chodził po górach i oczywiście nie ceprostradami, tylko rzadziej uczęszczanymi szlakami, albo i bez szlaków. Pomoże mi w tym świetny czeski produkt MAPY.CZ  Wbrew pozorom, mapa użyteczna nie tylko w Czechach. Na przykład taki spacerek - jak widać można planować trasy i poza szlakami turystycznymi. Jesienią zbiorę przy okazji surowce na nalewki.
Nie zrezygnuję z rekreacyjnego biegania i rowerowych wycieczek - wszelkie tego typu aktywności aplikowane w rozsądnych dawkach poprawiają odporność.
Ale...
Na umawianie się z przyjaciółmi w knajpkach na piwo, wino i dobre jedzenie, w najbliższej przyszłości bym nie liczył.
Na szczęście w domu też może być fajnie.

Printfriendly