Google Website Translator Gadget

piątek, 10 sierpnia 2018

Wiadomości dobre i takie sobie.

Myślałem kilka dni temu, że warto by odświeżyć wspomnienia z Gabinetu Numizmatycznego naszej mennicy. Tak przy okazji bardzo prawdopodobnego wyjazdu służbowego do Warszawy.
Wchodzę więc na stronę mennicy, żeby sprawdzić aktualne warunki wejścia do GN i cóż moje oczy widzą? Taki oto komunikat.
Tak sobie pomyślałem, że inwentaryzacja, ale taka prawdziwa, robiona nie przez pracowników nieodróżniających szeląga od talara i stempla menniczego od pieczątki dyrektora, to coś, co powinno zostać zrobione już dawno temu. Bo czy to normalne, że by (jak czytam na stronie 298 katalogu J. Parchimowicza "Monety Rzeczypospolitej Polskiej 1919-1939):
"Wyniki przeglądu przekroczyły wszelkie nasze oczekiwania. Zostało rozpoznanych i sfotografowanych 46 "nowych" stempli monetarnych."
Czyli gdzieś w GN leżały sobie przedwojenne stemple, o których nie wiedzieli badacze numizmatyki międzywojennego XX-lecia. Ciekawe, czy były ujęte w inwentarzu, a jeśli tak, to jak były opisane?
Historia powtórzyła się przy pracy nad katalogiem prób z okresu PRL, o czym pan Parchimowicz opowiadał na sesji wykładowej przed aukcją GNDM.
Więc z jednej strony martwi mnie, że Gabinet Numizmatyczny Mennicy Polskiej SA stał się niedostępny na nieokreślony czas. Z drugiej strony, mam nadzieję, że po inwentaryzacji uda się wyjaśnić kilka tajemnic nurtujących kolekcjonerów.
Mam na myśli trochę chaotyczne, ale bardzo ciekawe dyskusje toczone na forum monety.pl, poświęcone między innymi problemowi nakładów pięciozłotówek z Nike.


Z Warszawy nadeszła jeszcze jedna wiadomość, która pewnie nie tylko mnie ucieszy. W roku 2020 ma zostać otwarta stała ekspozycja Gabinetu Monet i Medali Muzeum Narodowego.
Tak, jak przed sześciu laty czekaliśmy na otwarcie krakowskiego Muzeum Czapskich, teraz będziemy odliczać dni do otwarcie wystawy w Muzeum Narodowym w Warszawie. Co bardzo ważne, jak podano w informacji na stronie muzeum, będzie to pierwsza stała wystawa od powstania gabinetu numizmatycznego w MNW. Z opisu wynika jeszcze, że w odróżnieniu od ekspozycji u Czapskich, GMiM MNW przygotowuje wystawę w zamyśle przypominającą tę, którą miałem okazję jakiś czas temu oglądać w Dreźnie. Wystawę podzieloną na bloki tematyczne, wzbogaconą o multimedia. Szersza informacja na stronie Fundacji Sobańskich. Może być bardzo ciekawie.



niedziela, 5 sierpnia 2018

Intrygujący falsyfikat grosza Augusta III

Umówione dawno, dawno temu spotkanie z kolekcjonerem monet Poniatowskiego doszło do skutku zgodnie z planem. Zaowocowało ciekawą rozmową i zakupem miedzianego grosza. Nie, nie grosza SAP, lecz szczególnego grosza Augusta III.
Oto on.
Dlaczego ma to być grosz intrygujący i szczególny? Już tłumaczę.
Rzuca się w oczy wcięcie na godz. 3 awersu - ślad po wycięciu innego krążka. Samo w sobie, takie wycięcie nie jest niczym szczególnym wśród miedziaków Augusta III. Ciekawostką jest dobrze widoczne odbicie kreskowanego obrzeża towarzyszące wycięciu. To też nie jest takie rzadkie, ale tylko w przypadku monet tłoczonych NA PRASIE WALCOWEJ. Grosze Augusta tłoczono jednak na prasach śrubowych! Tak było w legalnych, saskich mennicach do roku 1755 i podobnie w tych samych mennicach przejętych przez Prusy podczas wojny siedmioletniej i innych pruskich mennicach fałszujących polską monetę z polecenia Fryderyka II.

Dokładniejsze oględziny tego grosza prowadzą do kolejnych odkryć. Najistotniejsze, to błąd w imieniu króla. Słabo, bo słabo, ale bez żadnych wątpliwości czytamy AVGVSTS. Brak trzeciego V - powinno być AVGVSTVS. Idźmy dalej. Portret króla - twarz zbliżona do... Sam nie wiem. Trochę, ale tylko trochę, przypomina twarz z szelągów bitych w Gruntalu. Zbroja i okrycie w stylu monet bitych w Gubinie, łącznie z kształtem broszy (pączek z dziurką) znanym z szelągów z rocznika 1755.
Rewers. EL SAX 175... Trzeba się bardzo dokładnie przyjrzeć monecie pod różnymi kątami oświetlenia, żeby dostrzec ślad cyfry 4. Więc 1754, tyle że to wcale nie musi oznaczać, że monetę w tym roku wybito. Legenda bez kropek!
Poniżej korona - mała, niesymetryczna. Orły i Pogonie na tarczy herbowej mocno niedoskonałe. Wyraźnie widać, że utworzone przez odbijanie malutkich punc z kreskami, owalami, kropkami. I na koniec korona elektorska nad herbem Saksonii utworzona z dwóch kółek.
Moneta ma średnicę 20 mm, waży równe trzy gramy.

Z pewnością falsyfikat, ale z jakiego warsztatu? Na pierwszy rzut oka (szczególnie niewprawnego), ten grosz można by wziąć za wyrób oficjalnej mennicy, więc nie był to byle jaki, piwniczny warsztacik. Na dodatek te ślady obrzeża drugiej monety. O czym mogą świadczyć?
Pierwsza nasuwa się na myśl oczywiście prasa walcowa. W połowie XVIII w wychodząca z użycia, ale jeszcze gdzieniegdzie stosowana. Kontrargumentem może być brak łódkowatego wygięcia krążka, charakterystycznego dla monet walcowanych. Argumentem za jest natomiast (paradoksalnie) brak analogicznego śladu na rewersie, co było powszechną wadą monet tłoczonych walcami, spowodowaną trudnościami w synchronizowaniu obrotów walców ze stemplami.
Możliwość druga - grosz wytłoczono na prasie śrubowej, ale nie na pojedynczym krążku, tylko na pasku miedzianej blachy (jak na prasie walcowej) i później niedokładnie wycięto wykrojnikiem.
Możliwość trzecia - grosz wytłoczono na prasie śrubowej na pojedynczym krążku, który przed ponownym uderzeniem stempli nie został całkowicie usunięty z prasy i na krawędzi pojawiło się odbicie fragmentu obrzeża. Tę możliwość osobiście wykluczam. Powinna skutkować również jakimiś śladami drugiego obrzeża na rewersie, a tych nie widzę.
Najprawdopodobniejsza wydaje mi się opcja druga - tłoczenie prasą śrubową na pasku blachy, choć ewentualność, że to tłoczenie prasą walcową jest bardzo pociągająca. Aktualne pozostają przypuszczenia, że odbywało się to w nieźle wyposażonym warsztacie. Mogła nim być któraś z mennic, najpewniej gdzieś w Prusach, ale w grę mogą wchodzić i inne warsztaty. Na przykład produkujące liczmany albo guziki.
W każdym razie jest to interesujący okaz i jestem bardzo zadowolony, że znalazł się w moim zbiorze.

Razem z nim trafił do zbioru przykład technicznej niedoróbki gubińskiej mennicy. Szeląg Augusta III z tegoż samego, 1754 roku.
Krążek dwukrotnie znalazł się między stemplami, mocno w międzyczasie poruszony. Skutek - słowo REX przesłania profil króla, a na rewersie rzuca się w oczy bałagan na tarczy herbowej (i oczywiście powtórzone fragmenty legendy).

A następnego dnia, niezrażony upałem, wybrałem się na najwyższy poza Tatrami szczyt w Polsce. Jak się okazało, nie tylko ja miałem taki pomysł. Pomijam "Bieg rzeźnika", który odbywał się tego samego dnia, dzięki pogodzie rzeźniczy do potęgi. Na Perci Akademików kolejka prawie, jak na Giewont.
Na szczycie tłum, jak na krakowskim rynku
Ale widoki piękne, pogoda wspaniała (na szczycie było prawie chłodno!) - w sumie świetny dzień.
Widok z zejścia na przełęcz Brona. Dobrze widoczna ścieżka żółtego szlaku (Perć Akademików) i ludzie na szczycie, nawet z tej odległości.
Jak ktoś jest żądny dodatkowych wrażeń, może zaryzykować (bo to chyba nielegalne) wyjście na szczyt wieczorem, podziwianie zachodu słońca, gwiazd przez całą noc - niedługo polecą Perseidy - i podobno z niczym nieporównywalnego wschodu słońca.  Może kiedyś...

Printfriendly