Nie zauważyłem od kiedy na Allegro w kategorii numizmatyka zaczęło się pojawiać słowo "produkt".
W pewnym momencie, w połowie listopada mniej więcej, rzuciło mi się to w oczy i w pierwszym odruchu pomyślałem sobie, że to kolejny stopień na schodach, po których numizmatyka schodzi do Allegrowego podziemia. Zniesmaczenie tym spostponowaniem naszej pasji trwało krótko, bo szybko przypomniałem sobie, że monety rzeczywiście są produktami i to nie byle jakimi.
Monety od swych narodzin w VII w. p.n.e. w Lidii były i nadal są produktami wytwarzanymi w procesie można powiedzieć taśmowym. Tyle, że bez taśmy, takiej jaką Henry Ford, twórca koncernu Ford Motor Company uruchomił 1 grudnia 1913 r. w dniu oficjalnego rozpoczęcia montażu Fordów T w zakładach Highland Park w Detroit.
Co łączy zakłady Forda z antycznymi mennicami? Oczywiście nie taśma, tylko idea. Idea polegająca na tym, że ustandaryzowany surowiec jest poddawany kolejnym, ściśle określonym etapom obróbki za pomocą ustandaryzowanych narzędzi w celu uzyskania produktu identycznego, na ile to możliwe, z ustalonym wzorem.Dziś będzie o niektórych z tych narzędzi - o puncach i puncenach. Punca i puncen to właściwie to samo. Jedno i drugie jest metalowym narzędziem służącym do nanoszenia znaków (liter, cyfr, ornamentów itp.) na odpowiednio przygotowany element metalowy na przykład w celu jego ozdobienia ale nie tylko. Nas interesują numizmaty, medale i monety. Punce i punceny przez stulecia służyły albo bezpośrednio do produkcji monet albo do wykonywania narzędzi do produkcji monet - matryc i stempli. Różnica polega na tym, że puncą nanosi się pojedyncze litery, cyfry, kropki, kreski itp. a puncenem większe elementy rysunku, np. portrety i herby.
Pierwsze monety zostały wykonane za pomocą puncenów, z wklęsłym rysunkiem (w Lidii w 640 r. p.n.e.).
Awersowa głowa lwa zostałą odciśnięta puncą z wklęsłym rysunkiem. Zagłębienia na rewersie, tzw. quadratum incusum to odcisk wypukłości na "kowadle", na którym umieszczano bryłkę metalu - przyszłą monetę.Gdy w mennicach do użytku weszły stemple pozwalające na odciskanie całości coraz bardziej skomplikowanych rysunków obu stron monet, punce i punceny zaczęły służyć najpierw do wyrobu stempli, później do wyrobu matryc do stempli. I tu nastąpiły kolejne zmiany. Na puncach do stempli umieszczano wypukłe elementy w lustrzanym odbiciu, na puncach do matryc elementy nieodwrócone.
Po umieszczeniu na stemplu centralnej części rysunku przychodziła kolej na legendę i inne drobne elementy. Jak widać, na pokazanym wyżej puncenie brak Orła i Pogoni, brak poziomych podziałów tarczy, ozdobników umieszczanych po jej bokach i znaku - litery bądź cyfry widocznej na groszach od tarczą. Te elementy ręcznie dobijano na stemplach małymi puncami.
Wydawać by się mogło, że punce odeszły w zapomnienie z chwilą wprowadzenia do menniczej praktyki modeli i maszyn redukcyjnych. Nic podobnego. Jeszcze w XIX wieku, a nawet w początkach wieku XX maszyny redukcyjne były na tyle niedoskonałe, że używano ich tylko do nanoszenia na stemple tylko centralnych elementów awersu i rewersu. Powodem była niska jakość cięcia liter w pobliżu krawędzi stempla. Wyeliminowały to nowsze konstrukcje, szczególnie pantograf Janviera.
Przez prawie cały XIX wiek legendy na stemple monet nadal nanoszono puncami poszczególnych liter. Mimo to wyraźnie widać poprawę wyglądu legend w stosunku do monet z poprzedniego stulecia. Porównajmy: Stało się tak dlatego, że rytownicy stempli zaczęli używać punc dostarczanych przez wyspecjalizowanych rzemieślników. W archiwach mennicy zachowała się informacja, że w latach 1816-1824 punce literowe dostarczał do niej niejaki Henry Starr. Po nim dostawcą został Christian Gobrecht, który później został zatrudniony jako grawer w mennicy. Jak widać, rytownicy stempli mogli tworzyć własne punce, ale też moglli je kupować jeśli były łatwo dostępne gdzie indziej. Takim źródłem punc stały się warsztaty produkującymi czcionki drukarskie. Do wyrobu czcionek drukarskich, dla zapewnienia jednakowego wyglądu liter stosowano matryce. Nic nie stało na przeszkodzie by używać takich matryc do wyrobu punc menniczych.
Przełom nastąpił na początku XX wieku. W roku 1905 maszyny Janviera kupiły mennice w Paryżu i Londynie. W roku 1906 Janvier trafił do Filadelfii. Do roku 1921 na całym świecie sprzedano 120 tych maszyn redukcyjnych.
Punce i ich analiza na monetach to w ogóle świetna zabawa ale dla "wytrwałych".
OdpowiedzUsuńWarto dodać, że punce w trakcie tworzenia kolejnych stempli się zużywały. Czasem dawało się "naprawić" efekt końcowy np. dobijając jakimś "wycinakiem" dodatkowe kółeczka na stemplu w miejscu wykruszonych ramion krzyża:
https://onebid.pl/pl/monety-zygmunt-iii-waza-poltorak-bydgoszcz-1614-orzel-3/2092822#img-2
Takie defekty często pozwalają wytypować odmiany, które powstały najpierw.
Poza tym analiza charakterystycznych defektów/stylów punc na różnych nominałach jest podstawą "numizmatyki śledczej". Trzeba mieć tylko materiał porównawczy. Sytuacja gmatwa się, gdy nie ma do czego porównywać a źródeł z epoki brak - zabawa z półtorakami sygnowanymi skrzyżowanymi hakami trwa :)
Ciekawa sprawa - na półtorakach widać czasem "poprawianie" raz nabitych punc. Jak np. drugie O w POLO (z uwagi na różną grubość widać, że było wybite pod lekkim kątem):
https://archiwum.niemczyk.pl/product/240262/zygmunt-iii-waza-poltorak-1627-bydgoszcz-r4#auction-1
I teraz nasuwa się pytanie - skoro to "źle" nabite O wydaje się bardzo cieniutkie to jak wyglądała taka punca? Czy była "ostra" i mincerz planując napis na stemplu na początku leciutko je nabijał? A jak wszystko było ok, to poprawiałw tym samym miejscu mocniej aż wchodziły głęboko w stempel. Później przy wybijaniu monety metal krążka wypełniał wolną przestrzeń ale oglądając pod mikroskopem niektóre monety widać jak np. litery czy cyfry "zwężają się" ku górze.
Tak, analizowanie tego co działo się na warsztacie rytownika to fascynujące zajęcie, które może (choć niestety nie zawsze) wiele wyjaśnić w sprawie chronologii produkcji poszczególnych odmian/wariantów. Mało tego, taka analiza może dać, i czasem daje, dowody na "ruchy kadrowe" - przenosiny mincerzy między mennicami.
UsuńCo do poprawek na stemplach, myślę, że bywało różnie. Czasem poprawiano ewidentne pomyłki (niewłaściwa litera), a czasem korygowano błędy, np. litere źle nabitą z powodu pochylenia trzpienia puncy. To właśnie taki przypadek, ten półtorak od Niemczyka. To O pod spodem jest cieniutkie na dole i grube u góry.
Punca musiała być ostra, przynajmniej na początku użytkowania. Nie sądzę, żeby planując rozmieszczenie liter w legendzie bawiono się w dwukrotne ich nabijanie. Wystarczyło naniesienie jakichś plamek (kreda, węgiel...) w miejscu kolejnych liter, tak żeby były równomiernie rozstawione.