Google Website Translator Gadget

niedziela, 12 grudnia 2021

Opis mennicy warszawskiej z roku 1838.

 Na początek informacja ze strony Słownika Języka Polskiego PWN.

Niedawno "twoją starą" przeczytałem gdzieś w sieci, oczywiście w kontekście obelżywym - "A twoja stara, to jest taka stara, że jak chodziła do szkoły, to zamiast angielskiego miała rosyjski". 

HA! Ja sam jestem taki stary, że miałem rosyjski - od podstawówki do studiów! A moja stara...
Moja stara jest taka stara, że jak chodziła do szkoły, to mieli wolne w dzień urodzin Piłsudskiego.

Dziesięć lat szkolnej nauki rosyjskiego nie poszło na marne. Do dziś całkiem nieźle daję sobie radę z czytaniem cyrylicy. Dzięki temu rosyjskie teksty w wynikach wyszukiwania serwowanych przez Google nie odstraszają mnie. I tym sposobem trafiłem na "Горный журнал", czyli "Miesięcznik Górniczy", czasopismo wydawane od 1825 roku, poświęcone górnictwu, metalurgii i naukom technicznym. Nie żebym się jakoś szczególnie interesował górnictwem, ale wyszukiwarka Google pokazała w wynikach do jakiegoś mojego zapytania tekst odnoszący się do pracy mennicy londyńskiej. Jeśli jest o Londynie, to może i o Warszawie coś będzie!  Odszukanie biblioteki cyfrowej udostępniającej "Горный журнал" nie zajęło wiele czasu. Zawsze w takich przypadkach zaczynam od spisów treści. W 1850 opublikowano szczegółowy spis treści roczników od 1825, a w nim  wykaz artykułów pod hasłem "Монетное дело". 



BINGO! Jest artykuł "О Варшавскомъ Монетномъ Дворъ"; rocznik 1838, część pierwsza, strona 303. Po krótkich poszukiwaniach jest.


Krótkie przygotowanie (kawa, coś do przegryzania) i do roboty.

Po bardzo lakonicznym przedstawieniu historii mennicy i systemu monetarnego Królestwa Polskiego zaczyna się to, co najciekawsze. Autor zastrzega na wstępie, że ze względu na niewielki wolumen produkcji monet złotych, bilonowych i miedzianych, jego opis generalnie dotyczy bicia grubej monety srebrnej. Trochę nie moja działka, ale jak się szybko przekonałem, opis warto przeczytać. Nie będę tłumaczył całości (może kiedyś...), podzielę się tylko kilkoma ciekawostkami, z których, przyznaję, część mnie zaskoczyła.

Autor zastał mennicę mieszczącą się w trzech budynkach. W pierwszym mieściły się dwa warsztaty probiercze oraz dwa piece do topienia metali. W drugim wiele warsztatów, w tym walcownia, warsztat justowniczy, stanowisko wycinania krążków i opracowywania ich rantów, warsztat tokarski i ślusarski. Trzeci budynek mieścił kuźnię i warsztat wyrobu stempli.

Autor zwrócił uwagę na fakt, że Królestwo Polskie, nie posiada własnych kopalń metali szlachetnych, przez co pozbawione jest możliwości zaopatrywania Mennicy Warszawskiej w rodzime produkty. Złoto i srebro do przetworzenia na monety przekazywane było na dwa sposoby: niewielka część pochodziła od indywidualnych dostawców, cała reszta z Banku Polskiego, który przekazywał do mennicy także monety zagraniczne. Dziś może to sprawiać problemy podczas prób oceny autentyczności monet na podstawie badania ich składu!
Miedź do bicia monet miedzianych i do użytku, jako dodatek do stopów srebra sprowadzano z Rosji i Węgier.

Blachy walcowano na czterech urządzeniach walcowych. Trzy wyprodukowano w Królestwie Polskim, jedną w hucie Mała Panew na Górnym Śląsku (dziś Ozimek). Jakość blachy wychodzącej z walcarek była tak dobra, że prawie całkowicie eliminowała konieczność późniejszego justowania krążków. Pracownia justownicza prowadziła oczywiście kontrolę wagi krążków, które w razie potrzeby opiłowywano, ale w przypisie do tabeli pokazującej wynagrodzenie pracowników zaznaczono, że to, co określono jako płacę za justowanie w rzeczywistości jest płacą za obróbkę rantów krążków.

Krążki na monety 10 zł. i 5 zł. wycinano na trzech wycinarkach napędzanych maszyną parową. Krążki na niższe nominały wycinano na sześciu maszynach poruszanych siłą rąk ludzkich. 

Opracowywanie rantów wykonywano na czterech ręcznych maszynach. Podczas osiemnastu godzin pracy, jeden robotnik był w stanie obrobić 10.000 krążków na dziesięciozłotówki albo 8.000 krążków na dwuzłotówki lub 5.000 krążków złotówkowych. Warunki pracy nie były lekkie. Robotnicy pracowali od 6 rano do 7 wieczorem, a w razie potrzeby czas pracy wydłużano do 18 godzin. Wynagrodzenie wypłacano w soboty. Pracowniko zatrudnionym bezpośrednio przy produkcji monet płacono nie za czas pracy, tylko za wykonanie zadań. Przykład w tabeli.

Jak widać, za 100 grzywien prawidłowo wykonanych krążków na dziesięciogroszówki płacono 8 złotych  za przygotowanie krążków i 7 złotych za wybicie monet.

Pracownicy odlewni dostawali 3 złote za dniówkę, pozostali rzemieślnicy od 3 do 6 złotych zależnie od stanowiska.

Wszyscy pracownicy (do 136 osób) na stanowiskach robotniczych byli wolnymi ludźmi zatrudnianymi na kontraktach. Oprócz nich mennica zatrudniała pięciu urzędników: dyrektora, intendenta, mincmistrza, kontrolera i kasjera. Do tego dochodziła kancelaria zatrudniająca czterech pisarzy.

Monety tłoczono na czterech ręcznie poruszanych prasach balansowych. Jedna z nich służyła wyłącznie do tłoczenia grubej monety. Każdą napędzało  siedmiu ludzi, ósmy pracownik ręcznie podkładał krążki. Prasa wykonywała do 35 uderzeń na minutę!!! Cztery prasy podczas osiemnastogodzinnej dniówki były w stanie wybić do 30.000 dziesięciozłotówek, do 40.000 pięciozłotówek, do 50.000 dwuzłotówek i do 40.000 złotówek. 
Oprócz tego w mennicy przechowywano siedem starych, nieużywanych pras.

Stemple wykonywano ze stali "Фабрики Гундсмана". Nie jest jasne, czy chodzi o stal wykonaną metodą Huntsmana (stal tyglowa), czy o stal sprowadzaną z zakładów Huntsmana w Sheffield. 
Sprowadzana z Anglii stal z firmy Shrubs & Co. (сталь съ завода Шрубса и Ком. въ Англіи, tej firmy nie udało mi się zidentyfikować) nie sprawdziła się, stemple zużywały się zbyt szybko.

Stal sprowadzano w formie blach (a właściwie prętów) o długości 2 do 3 łokci (1 łokieć miał około 600 mm) i kwadratowym przekroju o boku 2 cali (około 51 mm). Pręty cięto na kawałki i po rozgrzaniu do czerwoności, obkuwano zgrubnie w celu uzyskania trzpienia o walcowym kształcie, zwracając uwagę, by powierzchnia na której miał się znaleźć rysunek stempla, nie była powierzchnią powstałą na przecięciu pręta. Powierzchnię tę polerowano proszkiem z dodatkiem opiłków miedzi, przy czym nadawano jej kształt lekko wypukły. Pod naciskiem prasy przy tłoczeniu stempla, powierzchnia przybierała płaski kształt.

Autor napisał, że na wypukłej w centralnej części powierzchni trzpienia odciskano w prasie herb w 2 lub 3 uderzeniach. Nie jest jasne, czy chodzi tylko o środkową część rewersu, czy o jego całość. Nie ma też mowy o odciskaniu popiersia cara - być może autor opisywał tylko to, co zobaczył, a widział tylko część procesu tworzenia stempla rewersu. 

Podczas tłoczenia stempli uszkodzeniu ulegało do 10% trzpieni. Wytłoczony stempel polerowano, dokonując przy okazji drobnych poprawek przy użyciu rylców. Szyjkę stempla obtaczano i polerowano. Następnym etapem było hartowanie, a po jego zakończeniu ponowne polerowanie powierzchni. Po zakończeniu tych czynności stemple były walcami o średnicy równej średnicy monety i dwukrotnie większej długości.

Autor opisał następnie, niestety w niejasny dla mnie sposób, jak stemple są mocowane w coś, co nazwał "Oben-patrona" i "Unter-patrona". Chyba chodzi o jakieś elementy służące do mocowania stempli w prasie. Może ktoś z Was będzie umiał to wyjaśnić.

Nie jest też dla mnie jasne, czy 4000 uderzeń wytrzymywał stempel, czy ta jego oprawa. 
Przeczytałem uważnie jeszcze raz - to stempel wytrzymywał do 4000 uderzeń.

Na koniec jeszcze jedna zagadkowa sprawa. Autor do opisu mennicy dołączył dane statystyczne o ilości srebra dostarczonego do mennicy w latach 1834-1836 oraz ilości wybitych monet, podkreślając, że podane liczby dotyczą całych lat z grudniem włącznie.

Przeliczyłem dane dla nominałów od 1 do 10 groszy na ilość monet, oczywiście pamiętając, że złotego polskiego liczono po 30 groszy. 
1 grosz
3 grosze
5 groszy
10 groszy
 

Zastanawiające są te różnice przy jednoczesnej, idealnej zgodności z danymi dyrektora Puscha w kilku przypadkach. Co do ilości monet podawanych przez Plagego w "Monety bite dla  Królestwa Polskiego w latach 1815—1864 i monety bite dla miasta Krakowa w roku 1835", Reprint — Warszawa 1972, to nie wiadomo skąd one  pochodziły. Nie ujawnił on z jakich żródeł korzystał. We wstępie do objaśnienia zamieszczonych przez niego tabel napisał tylko, że „Tabele te, oparte na danych menniczych z pierwszego źródła nie pozwalają jednak zapoznać się z liczbą monet wybijanych każdego roku. ... Mennica  zadawalała się jedynie rejestrowaniem: kiedy, ile i jakie rodzaje monet już wybitych wydano do obiegu” (podkreślenie moje).

Cóż więcej. Z pewnością w innych numerach Горнoго журналa znajduje się jeszcze więcej informacji dotyczących produkcji monet, w tym być może i polskich. Trwające właśnie długie zimowe wieczory to dobry pretekst do zagrzebania się w lekturze. Jak jeszcze coś ciekawego znajdę, podzielę się z Wami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly