Google Website Translator Gadget

piątek, 30 maja 2025

Prawie medal ;-)

Kilka lat temu pochwaliłem się najmniejszymi i największymi monetami w moim zbiorze. Przedwczoraj zaszła zmiana na podium. No może nie całkiem, bo nowym nabytkiem nie jest moneta i na dobrą sprawę nie jestem nawet pewien czy można powiedzieć, że to numizmat. Jakby nie było, największym i najcięższym obiektem w zbiorze jest od wczoraj coś takiego. 

W porównaniu z tym czymś, sześciozłotowy talar Poniatowskiego wygląda dość skromnie. 

Trafiło to do mnie, bo zniechęcony szalonymi jak dla mnie cenami na krajowych aukcjach, coraz częściej buszuję po nieoczywistych zakamarkach europejskiego internetu. Europejskiego ze względu na unijne ułatwienia w obrocie handlowym, a nieoczywiste miejsca wybieram oczywiście, żeby mieć jak najmniej konkurentów. I dzięki temu właśnie, znalazłem w skrzynce list z Belgii, a w środku duży kawał ołowiu. Nawiasem mówiąc, listonosz ma u mnie krechę, bo to był list polecony i nie powinien trafić ot tak sobie do skrzynki na płocie. Z drugiej strony ominęła mnie wycieczka do Chojnic i konieczność odstania w kolejce...

Wracamy do meritum. Jak widzicie, jest to negatyw. Lustrzane odbicie skanu wygląda tak. 

Sprzedawca opisał to jako próbną odbitkę w ołowiu wykonaną z matrycy do stempla rewersu medalu Jana III Sobieskiego z roku 1686 na pokój z Rosją. Co do identyfikacji medalu nie mam zastrzeżeń, rzeczywiście chodzi o medal upamiętniający podpisanie traktatu Grzymułtowskiego (Hutten-Czapski nr 2523 R6, Raczyński 241). Czy mamy do czynienia z odbitką z matrycy do stempla, czy z odbitką/odlewem z medalu, pewności nie mam. Gdyby była to kopia zdjęta z medalu, to na pewno z oryginału bo wystarczy porównać szczegółowość detali z pierwszą lepszą kopią tego medalu. 
Nie wiem, czy pod koniec XVII wieku medale bito stemplami wykonywanymi przy pomocy matrycy. Jeśli tak bywało, to może opis sprzedawcy jest prawdziwy. Jeśli nie, to pozostaje kwestia techniczna - odlew, czy odcisk. Odwrotna strona obiektu zdaje się wskazywać na odlew ale nie mam pewności, czy da się taki odlew z oryginału wykonać w sposób, który oryginału nie uszkodzi. W sumie, nie ma to dla mnie większego znaczenia - ołowiany placek (średnica 67 mm) w zbiorze zostaje. 

Teraz trochę więcej o samym medalu i przyczynie jego powstania. Najpierw medal w pełnej krasie. 

Leipziger Münzhandlung und Auktion Heidrun Höhn, aukcja 105, lot 661, 12.11.2024.

W Gabinecie Medalów Polskich E. Raczyńskiego numer 241, opisany tak:

Popiersie Króla, głowa Królewska koroną ozdobiona z boku jest widziana. Napis; JO[annes] III DACICVS TVRC[icus] TART[aricus] POLON[iae] REX MAX[imus], to jest: Jan III Wołoski, Turecki, Tatarski, Polski Król najdostojniejszy.

Strona odwrotna. Król Polski i Wielki Xiążę albo Car Moskiewski stojący trzymają się za ręce i nogami Xiężyc depcą. Napis: PAX FVNDATA CUM MOSCHIS, to jest: Pokój z Moskwą ugruntowany. Niżej napis: DECENNALIA AVG[usti], to jest: Dziesiąty rok panowania Króla. 

Dalej następuje opis historyczny:

Medal niniejszy bity został z powodu zawartego z Rossyą traktatu, który zamienił zawieszenie broni przez Jana Kazimierza w roku 1664 podpisane, na wieczysty (jak w ten czas mniemano) związek. Układ ten podpisali imieniem Jana III Grzymułtowski Wojewoda Poznański i Ogiński Kanclerz Wielki X. Litewskiego; ze strony zaś Rossyi Kniaź Galiczyn, który pod niedołężnem panowaniem Cara Iwana, i w czasie małoletności Piotra I sterem rządu w Rossyi kierował. Uciążliwe warunki, jakie w tem zdarzeniu przyjęli kommissarze Polscy, dowodzą w mniemaniu naszem słabość charakteru Jana III. Ten Monarcha ujęty prośbami Innocentego XI Papieża i Leopolda Cesarza, odstąpił krajów Zadnieprskich, Smoleńska i Kijowa Rossyi, w celu wciągnienia jej do ligi Chrześciańskiej przeciw Turkom i Tatarom. Tym sposobem poświęcił Jan III bezpośrednie dobro kraju swego polityce obcych mocarstw.

Autor tego medalu w napisie jego naśladować chciał podobno medale dawnych Rzymskich Cesarzów, którym, jak wiadomo, przydomki dawano od zwycięst odniesionych lub zawojowanych krajów; tak i tu czytamy słowa Dacius, Turcicus, Tartaricus dla tego, że Król Jan był wtargnął do Wołoskiej ziemi i że po kilkakrotnie zgromił Turków i Tatarów 

Raczyński zamieścił taki wizerunek medalu. 

Popatrzcie na głowy postaci na rewersie. Gdzie podziały się rozwiane włosy postaci trzymającej rękę króla Jana? Może przez ich brak Raczyński uznał, że to "Wielki Xiążę albo Car Moskiewski". Wydaje mi się, że Raczyński miał dostęp tylko do kopii, i to kopii nienajlepszej.

W opisie pozycji nr 2523 u Czapskiego są między innymi informacje, że medal wybito w Rzymie i że traktat Grzymułtowskiego podpisano we Lwowie. Ciekawe są uwagi w dalszej części opisu (tłumaczenie  z francuskiego - Perplexity). 

Medal ten spotyka się zazwyczaj w wersji odlewanej, jedyny znany mi egzemplarz bity w srebrze znajduje się u pana Adolphe’a Preussa w Petersburgu. Opis tej sztuki autorstwa generała Schubertha (Описание русских монетъ и медалей nr 712) według mnie jest jedynym prawdziwym. Jeśli przyjmiemy, że medal ten został wybity w celu upowszechnienia sojuszu polsko-rosyjskiego w Rosji, należałoby wtedy przedstawić króla Polski w stroju noszonym przez carów. Tron carów zajmowany był wówczas przez Zofię i jej dwóch braci, dzieci Jana i Piotra, a berło w ręku postaci po lewej nie mogłoby być inne niż to należące do króla Polski. Tytuły Jana III oraz słowo Decennalia są zaczerpnięte z medali rzymskich i odnoszą się do jego zwycięstw oraz do dziesiątego roku od jego koronacji (1676).

Zaglądamy do katalogu zbioru generał-lejtnanta Fiedora Fiedorowicza Szuberta. Opis pozycji 712 przedstawia się następująco.

A. Portret Jana III (Sobieskiego) w prawo, z koroną i w płaszczu; napis okrężny:

IO: III DACICVS TVRC.TART.POLON. REX.MAX.

R. Król Polski i W. Księżna Zofia Aleksiejewna stoją naprzeciw siebie, podają sobie ręce; pod ich stopami półksiężyc; napis okrężny:

PAX FVNDATA CVM MOSCHIS

Na dole: | DECENNALIA AVG. | . G. F. |

Uwaga. W artykule XXV tego traktatu pokojowego powiedziano: Tym traktatem pokojowym Władczyni Rosji i Król Polski potwierdzają przysięgą itd. Stąd kobieca postać na rewersie przedstawia Zofię Aleksiejewną. 

Mamy więc odpowiedź na pytanie kto został uwieczniony na medalu - nie wielki książę ani car, tylko carewna Zofia Aleksandra.

Po dalsze informacje sięgnąłem do publikacji o długim ale wymownym tytule "Medal upamiętniający podpisanie traktatu Grzymułtowskiego, wybity przez Giovanniego Battistę Guglielmadę (Guglelmadę) z 1686 roku. Uwagi ikonograficzne".

Autor nie ma wątpliwości. Nasz Jan III Sobieski stoi ręka w rękę z Zofią Aleksiejewną Romanową, córką cara Aleksego I Romanowa i jego pierwszej żony Marii Miłosławskiej, siostrą małoletnich wówczas carów - Iwana V Romanowa i Piotra I Wielkiego. Zofia w latach 1682–1689 sprawowała regencję w ich imieniu. Próbowała wprawdzie w porozumieniu z księciem Wasylem Golicynem przejąć pełnię władzy carskiej ale próba się nie powiodła. Władzę w Rosji przejął  Piotr I, który zesłał siostrę do Klasztoru Nowodziewiczego. 
Jeszcze jako regentka, Zofia w 1686 r. zawarła traktat pokojowy z Rzeczpospolita Obojga Narodów, który znamy jako traktat Grzymułtowskiego (od nazwiska wojewody poznańskiego Krzysztofa Grzymułtowskiego, przewodzącego polskiemu poselstwu). 

W niektórych publikacjach znajdujemy, że inicjatorem wybicia medalu był Jan III Sobieski. Autor wspomnianego artykułu, Jan Gustaw Rokita postawił inną tezę. Wiadomo, że autorem medalu był Giovanni Battista Guglielmada. Jego znak G.F. (Guglielmada Fecit) widzimy na rewersie, w odcinku, poniżej opisowo podanej daty emisji. Rokita twierdzi, że Guglielmada w latach 1665–1689 przebywał w Rzymie i wykonywał zlecenia kolejnych papieży oraz dygnitarzy kościelnych. Brak źródłowych informacji  dotyczących jego kontaktów z polskim dworem królewskim. Prawdopodobnym zleceniodawcą był według Rokity papież Innocenty XI, który chciał w ten sposób podkreślić zasługi Sobieskiego w sprawie włączenia Moskwy do grona sygnatariuszy Świętej Ligii. Medal miał upamiętniać sukces dyplomatyczny Polaków i uhonorować Sobieskiego, kreowanego na obrońcę chrześcijaństwa. 

Mam więc taki prawie-medal i bardzo się z tego cieszę. Tym bardziej, że kosztował... Nie zgadniecie. Jedno euro + koszty wysyłki!

Lista udanych zakupów z ostatniego tygodnia nie kończy się na "ołowianym placku". Dzięki uważnemu śledzeniu ofert pojawiających się w innym, nieoczywistym zakamarku sieci udało mi się wypełnić lukę w dziale monet zdawkowych Królestwa Polskiego z okresu 1815-1835. I to nie byle jaką lukę, bo chodzi o dziesięciogroszówkę z roku 1823. 

Na OneBid znalazłem 2 (słownie dwa) notowania. 

Numimarket, 12 maja 2024
Marciniak, 5 października 2023
U Niemczyka nic, WCN - jedna sztuka 

Udany tydzień. Oby tak dalej. 

Wieczorem znów siądę przed monitorem. 


sobota, 24 maja 2025

USA rezygnują z jednocentówek.


Długo się na to zanosiło. Już w 2017 roku Republikanie z Arizony zaproponowali ustawę o zaprzestanie bicia jednocentówek. W lutym, podczas oglądania Super Bowl, Donald Trump ogłosił na swoim koncie w mediach społecznościowych, że polecił ministerstwu skarbu zaprzestanie produkcji centów. Opinia publiczna uznała to za niepoważne, by tak ważną decyzję podejmować i ogłaszać w ten sposób ale Trump to Trump. Rozpoczęły się dyskusje na temat znaczenia centów. Przypominano, że przecież w 1857 roku już podobną decyzję podjęto i wycofano monety o nominale dwa razy mniejszym. 

Niedawno sprawa przybrała poważniejszy obrót.  Ogłoszono dwupartyjną ustawę senatu, autorstwa republikanina z Utah Mike'a Lee i demokraty z Oregonu Jeffa Merkleya zatytułowaną Make Sense Not Cents Act. Obliczono, że oszczędności wyniosą 56 milionów dolarów rocznie. Mennica w swoim raporcie podała, że koszt produkcji centa wzrósł w roku 2024 o nieco ponad 20% i że koszt jednostkowy centa (obecnie 3,69 centa) i pięciocentówki (13,78 centa) pozostawał powyżej wartości nominalnej przez dziewiętnasty rok podatkowy z rzędu. O rezygnacji z pięciocentówek na razie mowy nie ma.

Stany Zjednoczone są jedną z ostatnich dużych gospodarek posiadających monetę centową. Kanada wycofała swojego centa w 2012 roku, Australia w 1992, a Nowa Zelandia w 1990. Zaprzestanie produkcji nie oznacza, że centy znikną z obiegu. Według New York Times (artykuł z września 2024) ostrożne szacunki mówią, że około 240 miliardów jednocentówek pozostaje w rękach mieszkańców USA, czyli około 724 sztuk na każdego obywatela. 

Według wstępnych danych liczba ludności Polski w końcu 2024 r. wyniosła 37 490 000. Nasza menica od roku 1990 wybiła 8 884 726 137 podenominacyjnych jednogroszówek, czyli około 237 sztuk na obywatela. Ile z nich jeszcze pozostaje w rękach ludzi oszacować trudno, ale biorąc pod uwagę, że amerykańskie centy z Lincolnem bito od roku 1909, jesteśmy lepsi!


poniedziałek, 19 maja 2025

TWNA Toruń 2025

Oficjalnie, wydarzenie zaczęłło się w piątek, 16 maja, zakończyło przedwczoraj. Nieoficjalnie wystartowało wcześniej, a zakończyło później. Niestety ja mogłem wziąć udział tylko w części oficjalnej. Program minimalnie zmieniony w stosunku do pierwszych zapowiedzi przedstawiał się tak 

Zaczął Gospodarz Warsztatów opowieścią na temat różnych koncepcji organizowania i katalogowania kolekcji monet antycznych proponowanych w XVII i XVIII w. 
 

Kolejnym prelegentem był Hadrien J. Rambach, specjalista w dziedzinie sztuki koncentrujący się na  numizmatyce antycznej. Jego firma prowadzi doradztwo dla zaawansowanych kolekcjonerów w zakresie zakupu rzymskich złotych monet. Wystąpienie "Antykwaryczny rynek numizmatyczny: o cenach monet antycznych w XVIII wiecznej Francji i Włoszech (i w czasach obecnych)" uświadomiło nam, jak nieprzewidywalny i często niewytłumaczalny jest mechanizm szacowania wartości rzadkich monet, zarówno po stronie antykwariuszy - na przykład drastycznie zaniżane estymacje wartości monet, jak i po stronie nabywców - nierzadko niewytłumaczalnie wysokie ceny uzyskiwane na aukcjach.

Ostatni referat pierwszego dnia warsztatów przedstawiła Barbara Zając z Muzeum Narodowego w Krakowie. 
Temat nietypowy, bo dotyczący monet, których większość z nas nie zakwalifikowała by do antyku. 
Ale... Gdyby ktoś zastanawiał się nad wyborem numizmatycznej "niszy", w którą warto by wejść, to monety "arabo-bizantyńskie" mogłyby być strzałem w dziesiątkę. Niewielka konkurencja ze strony innych zbieraczy, monety trudne do opisu co sprawia, że całkiem możliwe jest zdobywanie rzadkości niezauważanych przez innych i niedoszacowywanych przez sprzedawców.

Drugi dzień Warsztatów zaczął się od drugiego referatu Barbary Zając. 
Było to sprawozdanie ze "śledztwa" przeprowadzonego siłami dwóch ośrodków akademickich i jednego muzeum, śledztwa dotyczącego efektownego, złotego medalionu cesarza Karynusa. Było o dziewiętnastowiecznej ekspertyzie 
i o publikacjach, w których ten numizmat opisano. 
Wiemy kto tę monetę miał w początkach XIX wieku, wiemy gdzie dziś ta moneta się znajduje i kiedy tam trafiła ale nie wiemy jaką drogę przeszła zanim tam trafiła. Na razie możemy sie tylko domyślać, jak mogła trafić do kolekcji Józefa Rzewuskiego. Śledztwo trwa.

Pani Agnieszka Garbacz z Muzeum Narodowego w Warszawie opowiedziała nam o indyjskich znaleziskach monet rzymskich  
i o wyrabianych tam naśladownictwach tych monet.

Poranną sesję zakończyła pani profesor Katarzyna Małgorzata Balbuza z Instytutu Historii Wydziału Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Tematem był do dziś nieopublikowany skarb denarów rzymskich odkryty na terenie Kujaw w latach 80-tych XX w. 
Losy znaleziska, okoliczności jego odkrycia i historia terenu, na którym monety znaleziono to gotowy scenariusz sensacyjnej powieści.

Po południu Stanisław Oberec opowiedział "Jak kolekcjoner staje się badaczem". 
Wszystkie monety pokazane na prezentacji znajdują się w świetnym zbiorze prelegenta. 
Opowieść o historii Kapadocji i antycznych monetach pochodzących z tej rzymskiej prowincji wzbudziła duże zainteresowanie słuchaczy. 
Monety prowincjonalne, to kolejna "nisza" - propozycja dla osób poszukujących swojej numizmatycznej drogi. 

Warsztaty zakończył profesor Bartosz Awianowicz wystąpieniem "Vanity Fair / Targowisko Próżności"  przedstawiając monety, które ostatnio trafiły do jego zbioru i wyjaśniając powody, dla których właśnie te, a nie inne monety wybrał. 

W tym roku, w Toruniu było, jak zwykle ciekawie. Rozrzut poruszanych tematów, czasem nieoczywistych, spowodował, że każdy z uczestników mógł znaleźć coś dla siebie. I oczywiście, jak zawsze, warsztaty były okazją do spotkań, poznawania nowych osób, spotkania na żywo z kolekcjonerami znanymi dotąd tylko ze spotkań on-line. I podczas krótkich przerw między sesjami wykładów i podczas wieczornych kolacji, na których na stołach oprócz potraw i napitków były oczywiście i monety. 

Mnie, oprócz interesujących wykładów, możliwości swobodnego oglądania wspaniałych monet pokazanych przez Organizatora i przywiezionych przez uczestników, świetnych rozmów z tymiż uczestnikami szczególnie ucieszyło, że przyjechało tak wiele osób młodych (najmłodszy z kolegów urodził się już w wieku XXI). Numizmatyka ma przyszłość!


niedziela, 4 maja 2025

Szufladowe wykopki

 Znacie? 

Zwykle to niewiele wart złom, ale zdarzają się niespodzianki. Dziś jednak nie o tym.

Jak często przeglądacie swoje zbiory żeby sprawdzić, czy coś złego nie dzieje się z monetami? Mogło by się wydawać, że najbardziej narażone na negatywny wpływ otoczenia są monety stare, tymczasem okazuje się, że najtrudniej utrzymać w dobrym stanie najnowsze monety obiegowe. I to nie tylko polskie. 

Kolega przeraził się niedawno po zajrzeniu do klasera z drobnicą III RP, z aktualnymi monetami obiegowymi z datami od 1990 r. Kilka monet spośród tych, które kilkanaście lat temu zamknął w holderach wygląda dziś tak. 

Myślę, że podczas umieszczaniu w holderach nie zadbał o ich sterylność. A może wybrał jakieś niesprawdzone holdery złej jakości? Jakby nie było, ma problem. 

Próbując sobie z nim poradzić, poprosił mnie, żebym sprawdził czy między dubletami mam może monety, którymi mógłby zastąpić te... (ja tak brzydko nie mówię). Mam trochę obiegówek odłożonych na wszelki wypadek (może kiedyś osiągną dobre ceny?). Sięgnąłem po jedno z pudełek, w których je trzymam. 

Te lepsze w holderach, gorsze w woreczkach strunowych. 

Otworzyłem pudełko i mocno się zdziwiłem. Nie, nie chodzi o to, że monety zaatakowała jakaś chemiczna zaraza. Powodem zdziwienia była leżąca na wierzchu na holderach mała torebka strunowa. 

Co to za monety? Dlaczego tu, a nie gdzie indziej?

Obejrzałem je dokładniej po wyjęciu z woreczka. 

Dwa szelągi ryskie (całkiem ładny 1598 i trochę brzydszy ale czytelny 1600), bydgoski szóstak z 1667 r. z kropkami po bokach korony, półtorak z 1624 roku i obgryziony denarek Kazimierza Jagiellończyka (nie wiadomo, czy nie z orłem z głową zwróconą w prawo, bo głowy brak). Dłuższą chwilę zajęło mi przypomnienie sobie skąd mam te monety. Kupiłem je przeszło dwa lata temu. 
Aukcyjne zdjęcie całości zestawu. 
Wbrew pozorom, to był całkiem dobry zestaw. Najważniejsze, że wszystkie te monety, choć w części słabo zachowane, są w pełni identyfikowalne. No może poza denarkiem. Nawet ten rubel, z pozoru wytarty do gładkości, po umyciu dał się dokładnie oznaczyć.
Kombinacja oznaczeń menniczych СМ АИ jednoznacznie wskazuje na rocznik 1801. Zresztą, gdy się wie gdzie szukać daty na takiej monecie, to ten rocznik też dało się odczytać. Sprzedałem go po cenie złomu srebra. 

Zobaczcie, jak wyglądały leżące obok siebie największa i najmniejsza moneta z zestawu. 

Jagielloński denarek przy tym rublu to mała pchełka.

Z tych sześćdziesięciu monet w zbiorze wylądowało tylko (aż?) dziesięć. Dodatkowo dołożę do nich tego ryskiego szeląga z 1598 roku. Jest ładniej wybity od tego, który już w zbiorze siedzi. Pozostałe monety w większości już sprzedałem albo wymieniłem na inne. Nadal jednak nie wiem dlaczego wylądowały w pudełku z najnowszymi "miedziakami".

Taki przydarzył mi się "szufladowy wykopek". A teraz czekam na listonosza i InPost. Dwie przesyłki bez żadnych niespodzianek (oby), trzecia... Zobaczę za kilka dni.



Printfriendly