Google Website Translator Gadget

środa, 7 września 2016

Zmiana koncepcji!

Nie, nie, nie - bez obaw.
Hasło "ZBIERAJMY MONETY!" nadal obowiązuje.

W tym roku zmieniłem koncepcję urlopową. Zamiast tradycyjnego, pięciotygodniowego buszowania po okolicach Chojnic, Człuchowa, Charzyków itd. pojechaliśmy tam na zaledwie trzy tygodnie.
Wróciłem, zdałem krótkie sprawozdanie i...

Nie mogę usiedzieć na miejscu. Od tego czasu zdążyłem już:
  • odwiedzić dawno nie odwiedzane góry,
  • sprawdzić jak wygląda zamknięcie sezonu letniego w Charzykowach,
  • urządzić sobie krótką, ale "gęstą" wycieczkę na Słowację.
Po kolei więc.
Najpierw, 20 sierpnia wdrapałem się na Lipowską i kilka innych górek.
 
 
Było pięknie i smacznie.

Później zachciało mi się sprawdzić, jak też wygląda końcówka letniego sezonu w Charzy.
W niedzielę 28 sierpnia, charzykowska promenada mogła konkurować z Krupówkami. Tłok był wszędzie - na plaży, w smażalniach, barach, restauracjach, a nawet w lesie. Grzybiarzy było chyba więcej, niż grzybów. Zostawały tylko takie
Za to już dzień później, w poniedziałek - cud, miód ultramaryna. Pogoda piękna, a ludzi, jakby wywiało. Można było spokojnie, bez narażania życia swojego i innych, przejechać na rowerze całą promenadę nie hamując ani razu. Zastanawiam się, czy nie przesunąć przyszłorocznego urlopu na późniejszą porę.

Trzeciego września wybrałem się za południową granicę. Odstawszy ile trzeba w korkach na zakopiance dotarłem do niewielkiej wioski Vrbow.
Wioska ładna, na horyzoncie niedalekie Tatry (tego dnia, mimo niezłej pogody, kryły się nieśmiało w chmurach), zadbane domy - na oko w co trzecim PRIVAT albo PENZION. Dlaczego?
Przyczyna kryje się w pobliskiej dolinie - Thermal Park Vrbov.
Wymoczywszy i wypływawszy się do oporu, napchałem się miejscowymi specjałami (zemiakové pirohy s bryndzou) - też do oporu mogłem już tylko spać.
Następny dzień przeznaczyłem na objazd nieodległych miasteczek.
Najpierw była Levoča. Miasteczko otoczone murami, słynne ołtarzem mistrza Pawła. Byłem tam już kiedyś, więc tym razem ograniczyłem się do spaceru wzdłuż murów i wałęsaniu się bocznymi uliczkami. Na nich też można ciekawe rzeczy zobaczyć. I stare
 
 i nowe

Kolejnym przystankiem było Spišské Podhradie i górujący nad nim zamek. Zwiedzanie go, to niezła zaprawa. Najpierw trzeba wdrapać się na całkiem spore wzgórze, a potem wędrować po niezliczonych schodach ogromnego zamczyska.
W pierwszą niedzielę miesiąca wstęp na zamek jest bezpłatny. Nie tylko wstęp, ale również pokazy pojedynków i scen rodzajowych z epoki świetności zamku.
Ja większość uwagi poświęciłem zamkowemu muzeum i obecnym w nim akcentom numizmatycznym.
W jaskini pod zamkiem dokonano w 2003 roku makabrycznego znaleziska. Znaleziono szkielet, a przy nim sakiewkę z rzymskimi denarami z I i II w. n.e. - od Wespazjana do Komodusa. Niestety monety nie są eksponowane. Jest tylko taka tablica informacyjna.
Może to i lepiej, bo ekspozycja kolejnych (i jedynych w ekspozycji) monet woła o pomstę do nieba. Tablica informacyjna jest czytela, owszem. Opisano na niej i pokazano celtycką monetę określoną jako monetę kultury puchowskiej (typ spiski). Lud, który bił te monety znany jest też jako Kotynowie, albo Kotyni.
Monety Kotynów umieszczono głęboko w gablocie i oświetlono tak, że równie dobrze można tam było położyć dowolne blaszki z dowolnie wybranej epoki.
Droga z zamku w dół, na parking i dalej w drogę. Kolejny etap był trochę dłuższy, bo prawie sześćdziesięciokilometrowy, drogą przez góry do zamu nad miastem Stará Ľubovňa. Droga, poza kilkukilometrowym fragmentem dobra, choć wąska i pokręcona. Za to widoki! Tyle przestrzeni! W Polsce nawet w Bieszczadach jest więcej śladów ludzkiej obecności, niż tam. Wymarzona trasa dla wprawnych rowerzystów.
O Lubowni już tu wspominałem. W tym roku zamek odwiedziłem.
Miasto wchodziło w skład tzw. zastawu spiskiego. Król Zygmunt z rodu Luksemburgów pożyczył od naszego Władysłąwa Jagiełły 37 tysięcy kop groszy praskich (2.220.000 groszy, około ośmiu ton!). Pieniądze przekazano na zamku w Niedzicy, a zabezpieczeniem pożyczki zostało szesnaście miast spiskich (w tym i Vrbow i Spišské Podhradie - ale bez zamku). W muzeum prezentowane jest faksymile umowy zastawnej.
 Przez wiele lat starostami spiskimi byli Lubomirscy.
Podczas szwedzkiego potopu na zamku w Lubowni ukryto klejnoty koronne polskich królów. W roku 2010 nowosądecki metaloplastyk wykonał ich kopie na podstawie opisów sporządzonych po koronacji S. A. Poniatowskiego. Kopie są prezentowane w jednym z pomieszczeń zamku. Jest to płaszcz koronacyjny Poniatowskiego
 oraz jabłko królewskie, berło i tzw. korona Chrobrego
 Na koniec wpis do księgi gości
i w drogę do domu.

Za kilka dni będzie więcej o monetach. 
Obiecuję.

 




3 komentarze:

  1. "Za kilka dni będzie więcej o monetach.
    Obiecuję."
    Świetnie ! Bo my tu czekamy !

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa wycieczka jeżdżę na Słowację co roku czerwiec/lipiec .
    Zwiedzałem Hrad w Starej Lubovni jak i Spisski Hrad naprwdę warto odwiedzić jest też sklep numizmatyczny w Popradzie .

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa wycieczka jeżdżę na Słowację co roku czerwiec/lipiec .
    Zwiedzałem Hrad w Starej Lubovni jak i Spisski Hrad naprwdę warto odwiedzić jest też sklep numizmatyczny w Popradzie .

    OdpowiedzUsuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly