Google Website Translator Gadget

sobota, 14 listopada 2020

Złoto, złoto, komu złoto!!!

30 listopada 2020 r. w Warszawie odbędzie się nietypowa aukcja numizmatyczna. Dlaczego nietypowa? 

Z wielu powodów, z których fakt, że odbędzie się podczas szalejącej epidemii, nie jest najważniejszy. Do tego już przywykliśmy. W obecnych warunkach nietypowe jest raczej to to, że w aukcji będzie można brać udział na żywo, w sali aukcyjnej, podnosząc tabliczkę z numerem licytanta. Kolejną oznaką nietypowości jest okładka katalogu.

Rzadko zdarzają się aukcje ograniczone do sprzedaży konkretnej kolekcji. 

Pozostałe, ale nie wszystkie znamiona nietypowości znajdziemy, przeglądając zawartość katalogu. Na stu sześćdziesięciu czterech stronach zaprezentowano pięćdziesiąt pięć monet - od dukata koronnego Zygmunta Starego z 1535 roku po dwudziestozłotówkę z 1925 r. Opisy monet opracował pan Tomasz Bylicki, były kustosz i kurator Gabinetu Monet i Medali Muzeum Narodowego w Warszawie oraz kustosz i kierownik Gabinetu Numizmatycznego Mennicy Państwowej. Opisy treściwe i rzetelne, ale towarzyszące im zdjęcia... Krótko mówiąc, nie porażają. To, przy klasie oferowanych obiektów, mocno odstaje od obecnych standardów. Może w wersji drukowanej wyglądają lepiej niż w pliku PDF dostępnym na stronie Desy? Może winna jest nadmierna, stratna kompresja zdjęć? Nie ma to większego znaczenia dla licytantów, bo nie wyobrażam sobie udziału w tej aukcji bez możliwości osobistych oględzin monet. Oczywiście Desa oferuje taką możliwość. Przeglądając katalog na stronie internetowej, można oglądać zdjęcia w bardzo dużym powiększeniu. 

Trzeba podkreślić, że zdjęcia nie zostały poddane obróbce "upiększającej", tuszującej wady. Jedyny, jak mi się wydaje, zastosowany filtr spowodował rozjaśnienie. Ten sam fragment po usunięciu jego działania wygląda tak.
Zwraca uwagę brak użycia komory bezcieniowej. Wyraźnie widać, z jakiego kierunku padało światło. Taki tryb fotografowania powoduje niestety, że pewne fragmenty rysunku monety (i uszkodzenia)  zostają podkreślone, inne giną. 

Nie wiem, kiedy Desa ogłosiła tę aukcję; w źródle strony nie znalazłem informacji o dacie jej utworzenia. We właściwościach pliku PDF z katalogiem pojawia się data utworzenia 10 listopada 2020.

O akcji dowiedziałem się 11 listopada z wiadomości na forum TPZN. Podobnie, jak innych forumowiczów, zdziwił mnie krótki czas między ogłoszeniem aukcji, a jej terminem i brak reklamy w... 
Miałem napisać, w prasie numizmatycznej, ale czy mamy teraz jakąś "prasę numizmatyczną"? Nawet gdyby działał jedyny popularny periodyk, Przegląd Numizmatyczny, to nic by nie zmieniło, bo ukazywał się w cyklu kwartalnym. Gdzie więc Desa miałaby reklamować tę aukcję? 

To zależy od sprzedającego i od potencjalnego "targetu". O tym też żywo dyskutowano na forum TPZN. Zasadniczą kwestią jest pochodzenie sprzedawanej kolekcji. Gdyby stworzył ją kolekcjoner i gdyby to on ją sprzedawał, należałoby oczekiwać, że organizatorem zostanie któraś ze znaczących firm numizmatycznych. Wtedy aukcja byłaby głośno reklamowana z dużym wyprzedzeniem, byłyby filmy na kanałach YouTube, artykuły i wywiady w prasie codziennej/tygodniowej. Znamy to przecież z ostatnich miesięcy, a nawet lat. Podobnie byłoby, przypuszczam, gdyby kolekcję sprzedawali spadkobiercy, po śmierci jej twórcy. Mam przypuszczenie graniczące z pewnością, że nie jest to kolekcja numizmatyczna sensu stricto, tylko inwestycja. Ktoś, jakiś człowiek, a pewniej jakaś firma, fundusz powierniczy albo podobny twór uznał, że złote monety historyczne będą dobrą lokatą.
Uważnie czytając katalog, widzimy, że większość oferowanych monet została kupiona na aukcjach Niemczyka w latach 2007-2008. Być może w prasie z tego okresu udałoby się znaleźć ogłoszenia jakiejś instytucji finansowej, gwarantującej swoim klientom zyski z lokat w kruszce lub obiekty zabytkowe. 

Czy końcówka roku 2020 jest dobrym czasem do realizacji zysku z lokaty? Jaka jest szansa, że lokata przyniesie w ogóle jakiś zysk?

Oferowanych jest 55 monet. Trzy półdukaty, trzydzieści cztery dukaty, siedemnaście monet o nominałach od półtora dukata do pięćdziesięciu dukatów. Łączny nominał oferowanych monet to 147,5 dukata co przekłada się na wagę około 515 gramów dukatowego złota. Do tego dwie monety II RP - 10 i 20 złotych z Chrobrym. Tylko te dwie ostatnie sztuki są w zasięgu przeciętnego kolekcjonera. 
Suma wycen szacunkowych (dolna granica) to nieco powyżej 7,5 miliona złotych. Średnia, wywindowana przez dwanaście monet ze szczególnym udziałem donatywy 50-dukatowej, wynosi 136,5 tysiąca złotych. Bez tej donatywy, 98 tysięcy. 

Nie mam czasu (ani ochoty) porównywać katalogowych oszacowań wartości z listami wynikowymi aukcji, na których niegdyś te monety zakupiono. Nie jestem inwestorem. Nie mam takich zasobów wolnej gotówki, które zmuszałyby mnie do zastanawiania się nad sposobem uchronienia jej przed inflacją i zawirowaniami historii. Może, gdybym wygrał jakieś duże pieniądze w lotto, może kusiłoby mnie zainwestowanie w coś pewniejszego, niż obligacje, akcje czy lokaty bankowe. Czy wybrałbym w tym celu rzadkie polskie złoto, którego okazyjnie kupić na aukcjach raczej się nie udaje, czy wolałbym jakieś inne numizmaty, to w tej chwili głowy mi nie zaprząta. Może dlatego, że w lotto grywam rzadko i nie w nadziei na wygraną, tylko stosując się do pointy ze starego szmoncesu - "Rebe, ty daj mi szansę, ty kup choć jeden los".  

W każdym razie, pomijając aspekty numizmatyczno-kolekcjonerskie, andrzejkowa aukcja desy jest świetnym obiektem do analizy alternatywnych inwestycji, ich skuteczności, perspektyw, uwarunkowań. Analizy z pewnością zabiorą więcej czasu, niż sama aukcja - ta potrwa nie dłużej, niż dwie godziny. Mniej więcej tyle, ile zabrało mi napisanie tego tekstu. W tym czasie Desa zarobi 18% od cen uzyskanych. 

P.S.

Ciekawe, czy któreś z muzeów skorzysta z prawa pierwokupu.


5 komentarzy:

  1. Nie kwestionuję tez przedstawionych w tekście. Poraża mnie to co uczynił autor z cząstkami by i bym. Masakra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor się wstydzi i przeprasza za porażenie. Poprawiłem.

      Usuń
  2. Nie tak dawno Desa ta sprzedawała "kolekcję" mBanku, prócz obrazów były szafki, zegary i inne meble, może to jakieś popłuczyny? Monety potrzebowały więcej czasu na ekspertyzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładne mi popłuczyny!
      Czy ta kolekcja mBanku też obfitowała w obiekty po kilkaset tysięcy?

      Usuń
  3. Miałem dokładnie takie same przemyślenia co do właściciela kolekcji. Raczej nie jest to osoba znająca rynek i na pewno nie zna najbardziej aktywnych i dynamicznych graczy. Szkoda, bo gdyby kolekcja trafiła np. do GNDM to mielibyśmy dużo więcej do zobaczenia i przeczytania.

    OdpowiedzUsuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly