Google Website Translator Gadget

niedziela, 29 maja 2022

Nie tak sobie emeryturę wyobrażałem :-)

Pod koniec wrześnie roku ubiegłego napisałem "Dzisiejszy wpis nie jest przypadkowy (bo nie ma przypadków). Jak już tu kilka razy wspominałem, miałem szczęście i przyjemność studiować fizykę. Jestem prostym, bo prostym, ale magistrem fizyki. Nad funkcjami Lagrange'a i hamiltonianami swoje prześlęczałem. Na dodatek, 28 września to również dzień moich urodzin. W tym roku szczególnych, bo umożliwiających mi rozpoczęcie przeznaczania każdego dnia od poniedziałku do piątku, dodatkowych dziewięciu godzin na własne działania i prace. Od pierwszego października częściej będę mógł się zajmować tym, co najbardziej lubię." dodając taki obrazek. 

Niby wszystko się zgadza. Nie tracę czasu na pracę, na dojazd do niej i powrót do domu, ale nie ma szans, by większość czasu zaoszczędzonego tym sposobem poświęcić monetom i blogowi. Częściowo winna jest temu przeprowadzka - jak tu siadać do klawiatury, kiedy w zasięgu kilkuminutowego spaceru mam takie widoczki 


a kilkanaście kilometrów wspaniałymi ścieżkami rowerowymi i leśnymi drogami prowadzi nad jedno z wielu ukrytych w lesie jezior i jeziorek.
I na monety czas się znajdzie, tyle że coraz trudniej kupić coś niebanalnego za rozsądne pieniądze. W tym roku, choć to już końcówka maja, udało mi się upolować tylko siedem monet. Sześć już do mnie dotarło. Między innymi, całkiem przyzwoicie wybity (jak na tę mennicę) szeląg ryski z 1609 roku, opisany przez sprzedawcę jako rocznik 1600. 
Saski szeląg z 1753 roku z literką D wskoczył na miejsce gorzej zachowanego bliźniaka. 
Najbardziej, jak dotąd ucieszył mnie kolejny saski miedziak z kontrmarką z herbem Pilawa - tym razem pojedynczym. 
Miałem już wcześniej monetę z podwójną Pilawą 
a kiedyś polowałem na monetę z Pilawą pojedynczą, ale nabitą innym stemplem. Nie kupiłem jej, bo nie byłem pewien, czy to oryginalna kontrmarka z epoki, czy może udatnie wykonany falsyfikat na szkodę kolekcjonerów.
Miałem nadzieję na jeszcze jednego kontrmarkowanego miedziaka, ale niestety ktoś inny zalicytował wyżej. Licytacja jeszcze trwa, ale mój ostateczny limit został przekroczony. Trudno, może innym razem, przy innej okazji...

Cóż, ceny monet to dziś wielki problem dla kolekcjonerów. "Inwestorzy" zdają się mieć inny na to pogląd, więc siłą rzeczy (a może lepiej siłą konta) kolekcjonerzy muszą się często obejść smakiem. Na tej fali płynącym sprzedawcom też zdarzają się kiksy. 

Umieszczenie w opisie zdanka "Pozycja poszukiwana w każdym stanie zachowania" nie jest wystarczającą zachętą do wydania dwustu przeszło złotych na skorodowanego miedziaka z "banku ziemskiego". Przeszło bo prowizja i przesyłka też nie za darmo. 

Nie udały mi się też kolejne dwa podejścia 
Schowałem moje limity, zapewniam, że nie były niskie - do kontrmarki z Pogonią zabrakło niewiele (chyba, że limit konkurenta był znacznie wyższy, ale tego nie wiem przecież). Fenig mnie skusił, bo tego DD  wcześniej nie widziałem, nie ma go w moim katalogu. I w tym przypadku organizatorzy aukcji zastosowali "chwyt marketingowy" - w katalogu raz za razem opisowi monety towarzyszy zaklęcie: "W kolekcjach monet ostatniego wieku, bitych maszynowo w wielkich ilościach, nie ilość monet świadczy o jakości kolekcji, a ilość perełek się w niej znajdujących. Nie ma wyższej klasy perełek niż PRÓBY niskonakładowe, oraz jeszcze rzadsze do nich, powstałe przez przypadek, ciekawe błędy bicia (przesunięcia, odwrotki).".  Sądząc po cenach końcowych, zaklęcie skuteczne. 

Skusił mnie też katalog monet PRL, którego również nigdy wcześniej nie widziałem, a to sytuacja raczej wyjątkowa. Tu problemu z kupnem nie było - antykwariat wycenił wydawnictwo na 12 złotych. Kilka skanów: 



Katalog autorstwa Czesława Kamińskiego wydany przez Polskie Towarzystwo Archeologiczne w 1966 r. Dobry papier, tekst w trzech językach, "barwne" ilustracje banknotów - na jaki rynek to było przeznaczone?

Wartość merytoryczna, przynajmniej jeśli chodzi o monety, niewielka. Brak informacji o miejscu bicia, brak wielkości nakładów, dane o projektantach tylko dla nominałów powyżej złotówki. 

Coś musiało być nie tak z planami wydawnictwa, bo we wspólnej oprawie jest katalog ("Powielanie ukończono ww wrześniu 1966 r.") i uzupełnienie do niego datowane na rok 1968, ale wydrukowane na identycznym papierze i bez śladu, że było dołączane do już gotowego, wcześniej oprawionego katalogu. 

I jeszcze jedna ciekawostka - na ostatniej stronie zielone pieczątki - raz odbita "Eigentum" (własność) i niepełna czerwona odbitka tegoż słowa oraz cztery pieczątki imienne. 

Czy ktoś z Was wie coś o bielskim parkieciarzu Wasilewskim?


6 komentarzy:

  1. Bielsko (no, może bardziej Biała) to już taki prawie Żywiec :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "O wcieleniach kolekcjonerów" - wynika jasno, ze jest Pan mysliwym (udało mi się upolować tylko siedem monet).
    O cytrynianie, jako srodku do czyszczenia monet, pisal Pan duzo. Jedanie brakuje brązu. Co prawda , jako stop miedzi i innych metali, w ktörych glöwnym skladnikien jest miedz, mozna kwalfikowac czyszczenie monet miedzianych tez jako odnosnik do czyszczenia monet z brazu. Ale gwoli scislosci zrobilem röwnolegle z Panem doswiadczenia na monetach z brązu( Z podobnym wynikiem jak przy monetach miedzianych): Pytanie do Pana- moge ten möj experyment opublikowac na forum TPZN ? Pytanie do Pana, jako ideodawcy i autorze projektu.
    W katalogu, ktöry Pan nabyl jest pieczatka z czasöw przed 1945 roku a po 01.09.1039. Nieprawdopodobne jest, ze wlascicielem katalogu byl wymieniony w pieczatkach obywatel. Raczej wydaje sie byc blizsze prawdy, ze wlasciciel uzyl "spadkowej" pieczatki. Byc moze ze rodzinnej. A o monete KP 1 Fenig 1918 walczylismy, z duzym prawdopodobienstwem, razem, i to z tym samym efektem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam monopolu na pisanie o cytrynianie. Jasne, że może Pan, a nawet powinien podzielić się swoimi doświadczeniami z innymi kolekcjonerami.
      Jeśli chodzi o panów Wasilewskich (Hans i Johann - bracia? ojciec i syn?), to nie można całkowicie wykluczyć, że któryś z nich nadal mieszkał w Bielsku w latach 60-tych.
      Ciekawi mnie, czy tego feniga kupił kolekcjoner, czy inwestor. Może niedługo znów pojawi się na rynku.

      Usuń
  3. Nie chodzi o monopol, lecz o moralnosc. Pan jest incjatorem wypröbowania cytrynianu do czyszczenia monet, a wiec Panu nalezy sie Honor. Moja pröba jest tylko, möwiac pospolicie, nasladownictwem- a moze plagiatem, ale jednoczesnie skrawkowym uzupelnieniem, tego co pan zrobil. a wiec jeszcze raz prosba do Pana o zgode, lub mozliwosc uzupelninia na Pana blogu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inicjatorką była Hanna Jędrzejewska, o czym napisałem latem ubiegłego roku https://zbierajmymonety.blogspot.com/2021/08/ciekawostki-z-archiwalnych-periodykow.html
      Im więcej osób sprawdzi działanie tego specyfiku - w różnych stężeniach, na różne stopy metali - tym lepiej dla ogółu.
      Czekam na sprawozdanie na TPZN.

      Usuń
    2. Tak, ale opisywala to na znaleziskach z miedzi, a Pan to poszerzyl na zelazo, cynk itd. Oddajcie każdemu to, co mu się należy... komu cześć - cześć.(Biblia List do Rzymian 13/7) oczywiscie w formie nowoczesnej. A i jeszcze jedno- nie mozna oddac komentarzy poprzez google. Nie wiem, z jakiego powodu. Pozdrawiam

      Usuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly