Google Website Translator Gadget

sobota, 19 listopada 2022

Miałeś tylko jedno zadanie.

 "Miałeś tylko jedno zadanie" -  ten tytuł wielu galerii memów przyszedł mi do głowy, kiedy przeczytałem o najnowszym pomyśle firmy gradingowej NGC.

Zanim wyjaśnię dlaczego, krótki wstęp. O gradingu słyszał chyba każdy kolekcjoner monet, ale myślę, że nie każdy wie jak rozumieć i skąd się wzięły oznaczenia stanów zachowania umieszczane na "trumienkach". Monety kolekcjonowano od wieków. Kiedy rozwinął się handel starymi monetami i kiedy zaczęto zbierać je nie tylko dla  przyjemności lub w celach naukowych, ale również jako dobra inwestycyjne, pojawiły się próby sformalizowania oceny stanu zachowania. Pod koniec lat czterdziestych XX wieku William Sheldon wprowadził skalę numeryczną od 1 do 70, aby opisać względne wartości amerykańskich monet jednocentowych. Teoretycznie moneta z oceną 1 byłaby warta 1 dolara, a moneta z oceną 70 byłaby warta 70 dolarów. Dlaczego od 1 do 70, a nie 1 do 10 albo 1 do 100? Jak odróżnić monetę z notą 48 od monety ocenionej na 49? Nie wiem, wiem natomiast, że rynkowe notowania centów już w czasach Sheldona mocno wyszły poza te 70$, ale skala ocen pozostała i do dziś stosuje się ją do wszystkich nominałów monet, nie tylko amerykańskich. Firma NGC została założona w 1987 roku i przyjęła skalę ocen Sheldona. 70-punktowa skala ocen dla monet jest nieintuicyjna nie tylko dla mnie. Zauważono, że problemy mają z nią nowi, często młodzi kolekcjonerzy, zaczynający przygodę z numizmatyką, ale często znający inną, 10-punktową skalę oceny stanu komiksów, kart baseball itp. NGC dostrzegła okazję do przyciągnięcia nowych kolekcjonerów i zaproponowała 10-punktową skalę ocen monet NGCX, w której 10 to najwyższa ocena, odpowiadająca 70 w tradycyjnej skali, co oznacza brak jakichkolwiek niedoskonałości widocznych przez lupę o 5-krotnym powiększeniu. 

Zauważcie, że pomimo zapewnień NGC o zachowaniu skali Sheldona, umieszczonych w opisie nowej skali, na nowym slabie brak oceny MS70.

Może dla nas bardziej naturalna była by kolejność odwrotna, ale niech im będzie. I wszystko było by pięknie, gdyby pozostano przy tych dziesięciu, łatwo opisywalnych i rozróżnialnych stanach zachowania. Tymczasem... Zobaczcie, jak NGC przedstawia swoją nową, rewolucyjną skalę.



Istotny jest ten fragment obrazka. 
Między 10, a 9 mamy oceny stopniowane co 0,1, między 9, a 8 co 0,2 lub 0,3, dalej co 0,5. W rezultacie skala nie jest 10-punktowa, tylko 29-punktowa. Znikome, czy prawie niezauważalne - to dwie różne oceny - jak je rozróżnić? 
Pisząc to wszystko zdałem sobie sprawę, że moja pierwsza reakcja na nową skalę ocen może być błędna. Może zadanie nie brzmiało - zróbmy rewolucję, zaproponujmy nową skalę, tylko zróbmy coś, co zachęci nowych, a nie namiesza zanadto i nie zmniejszy zainteresowania naszymi usługami. W końcu nie takie rzadkie są przypadki ponownego wysyłania do oceny monet już ocenionych. Oczywiście z nadzieją na poprawę "numerka" i wiążący się z tym wzrost wartości rynkowej monety.

Może ma to znaczenie dla kolekcjonerów "monet kolekcjonerskich". Dla mnie, kolekcjonującego wyłącznie monety obiegowe, obie te amerykańskie skale w części dotyczącej monet menniczych to aberracja, jedna z przyczyn narastającego ostatnio szaleństwa cenowego. I przyczyna i jednocześnie metoda na podbijanie cen. 

Inną metodą jest produkowanie "rarytasów". Trafiłem niedawno na ma-shops.com na takie cacko. 

Za 400 euro można kupić całkiem dobrą monetę, dlaczego ktoś miałby wydać takie pieniądze na garażową przeróbkę wymęczonej pięciogroszówki? Nie dajmy się nabierać na takie wynalazki. Co z tego, że sprzedaje to firma, że sprzedaje nie w ciemnej bramie, tylko na portalu o światowym zasięgu. Pierwszym odruchem powinna być refleksja. Gdzie to wykonano - w mennicy? Której? W jakim celu? 

5 komentarzy:

  1. Moim zdaniem dochodzą do ściany (kończy im się skala). 15 lat temu słyszałem, że monety z PRL były kiepsko bite i maksymalna nota to MS 65, a lustrzanki to nawet nie klasyfikują się do monet lustrzanych, itd.,. itp. a teraz ms 67, 68 to norma. Tylko jak się porówna stan zachowania monet w starych trumienkach do tych w nowych to włos się może na głowie zjeżyć. Rynek domaga się coraz wyższych ms a firma musi się dostosować, żeby nie stracić klienteli, częstokroć instytucjonalnej. Tak się zastanawiałem co zrobią jak im się skala skończy, a tu proszę ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dwa posty w trzy dni !!!.. Biorąc pod uwagę, że matematycznie pisze Pan bloga mniej więcej co dwa tygodnie, można założyć, że był to albo ostatni, albo przedostatni wpis w tym roku. Czy można już życzyć Wesołych Świąt?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzyć zawsze można. Na pewno w tym roku coś jeszcze napiszę i to nie raz.

      Usuń
  3. Do tej pory stroniłem od samodzielnego oceniania stanów monet według jakiejkolwiek skali. Oceny traktuję jako część oferty sprzedawcy i nie dużo więcej. Dla siebie dzieje się to bardziej na zasadzie opisów co mi się podoba i jakie wady zauważam.
    Ostatnio wzięło mnie na próbę sformalizowania ocen stanów monet IIRP. Wyłącznie na własny użytek - zabawa.
    Jako materiał porównawczy służą spisane oceny sprzedawców, noty grejderów, archiwa internetowe. Posiłkuję się też PCGS photograding gdzie w roli groszy IIRP występują amerykańskie centy, a w roli naszych sreberek ichniejsze dolary.
    Wnioski są takie, że polskiej skali nie rozumiem. Tak ogólnie wydaje się że obowiązują trzy oczka, gdzie jak ma połysk to II i w górę, a wszystko inne to stan III, największy worek. Jako III oceniane jest wszystko ze śladami obiegu. Czy lekko przytarte, czy zjechane prawie na płasko - trójeczka.
    Mamy też noty łączone zapisywane w różny sposób. Jaka jest różnica między I-/II, a I-II? Czy pierwsza to "moneta w stanie między I- a II", czy "awers I-, rewers II"? Podobnie "I-II" to "między I a II", czy "I-,II", może "I,-II"? Tutaj po części kwestia mojej niewiedzy.
    Nie wiadomo też jakie tak naprawdę są kryteria przypisywania numerków. Każda firma robi to po swojemu. Nie ma obowiązku wziąć pod uwagę defekty typu mikrorysy, czyszczenie, itd. Nie ogarniam.
    Dobra, spróbujmy z Sheldonem. MS - uncirculated, no signs of wear, AU - some signs of wear, circulated (XF i w dół) - monety z obiegu.
    Dziesięć oczek w przedziale MS to nieporozumienie. Co jest 62, 63, a 64 to absolutne widzimisię grejdera. Wiem, że oni wiedzą lepiej, są specami, itd, ale i tak się upieram, że sami do końca nie ogarniają tematu. Dowodem są liczne przypadki różnych ocen tej samej monety, obwarowywanie się stwierdzeniami o "eye appeal", "strike quality", "luster quality", itd.
    Mam przed sobą dyszki z Piłsudskim AU58, MS62, MS63, MS64. O ile MS64 rzeczywiście jest najładniejsza i prawie rozumiem, to reszty już nie.
    Żeby było MS, "luster" ma być nietknięty, czyli zero przytarć. Z tym, że i MS62 i AU58 mają podobne przytarcia. Rozumiem różnicę między skaleczeniami a starciem. Koncept połysku (luster) też mam ogarnięty.
    Dobra, na fora amerykańskie, na pewno się czegoś nauczę. A jak! Spece piszą: "monety w niskich MS są monetami brzydkimi, wysokie AU są znacznie ładniejsze ale z minimalnymi śladami obiegu". Znowu wtykanie subiektywności w proces sprzedawany jako obiektywny. Jest nawet na to określenie: "sliders", że AU mogą się wśliznąć do MS.
    Znowu... spokojnie, spece wiedzą najlepiej, trochę zaufania (no ale jak zależy na kasie, to wysyłać aż dostanie się zadowalającą notę).
    Przejdźmy do monet które były w obiegu. Szło całkiem nieźle. F'y, G, VF'y, XF'y (na razie bez numerków) na lewo i prawo, monety amatorsko ocenione, samozadowolenie, dobra zabawa. Surowo, bez naciągania, powołując się na opisy stanów, zdjęcia przykładowe, i to co mam na żywca. Tylko, że mam przed sobą golaski wyprute ze slabów które oceniłem na XF a grejderzy na AU55-58. Noż jak w mordę strzelił wytarte, z obiegu... no tak, ale "eye appeal, 50%+ of luster, etc".
    Absolutnie zdaję sobie sprawę z własnej amatorszczyzny, ale zbieram też wystarczająco długo żeby rozumieć zagadnienia związane ze stanem zachowania. Problem jest w przypisaniu numerku.
    Noty na własny użytek są. Niektóre już zrewidowane kilkukrotnie, i pewnie jeszcze nie raz będą.
    Zabawa w ocenianie jest fajna i pouczająca.
    Noty sprzedawców dalej będę traktował przede wszystkim jako część oferty. Oczywiście z poprawką na subiektywne odczucie co do ich renomy. Noty slabów nadal posłużą do odsiewu czyszczonych, porysowanych, itd. Mimo wszystkiego co powiedziałem, ze slabami jednak trzeba przyznać, że standard oceny jest zachowany najlepiej.
    Jak to mówią "rant over". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problemy ze stanami zachowania ma tylko część kolekcjonerów. Która? Trochę o tym napisałem we wpisie
      https://zbierajmymonety.blogspot.com/2017/05/co-to-bedzie-co-to-bedzie.html
      Kluczowy fragment:
      "Kiedy kolekcjoner sprzedaje monety:
      1. Gdy rezygnuje z kolekcjonowania i pozbywa się zbioru.
      2. Gdy zmienia profil kolekcji i pozbywa się jej zbędnej już części.
      3. Gdy zastąpi monetę w zbiorze egzemplarzem lepszym, ładniej zachowanym.
      4. Gdy kupuje partię monet (bo taka była oferta), z której tylko część włącza do zbioru, a niepotrzebnej mu reszty chce się pozbyć.
      To rozumiem. Natomiast jeżeli kupuje monety tylko po to by wkrótce sprzedać je z zyskiem, to nie jest kolekcjonerem, tylko..."

      Stany zachowania stwarzają problemy w kontaktach sprzedający-kupujący.
      Dla mnie, kupującego istnieje jedna tylko skala - trzystopniowa.
      - Nadaje się do zbioru (całkowicie czytelna, bez żadnych wątpliwości możliwe ustalenie odmiany/wariantu).
      - Właściwie, to się nie nadaje, ale rzecz jest na tyle rzadka, że kupię, a jak trafię na lepszy stan, to wymienię.
      - Nie nadaje się do zbioru.
      Oczywiście, ja też sprzedaję monety (punkty 2-4 w zacytowanym zestawieniu). Nigdy nie podaję w opisach mojej oceny stanu zachowania. Staram się robić dobre zdjęcia. Jeśli jakichś wad na nich nie widać - opisuję je i to wszystko.

      Usuń

Z powodu narastającej aktywności botów reklamowych i innych trolli wprowadzam moderowanie komentarzy.

Printfriendly