Na koniec było tak.
A wcześniej? Wcześniej było wesoło i mądrze. Streszczać nie muszę, bo zaspałem i ubiegł mnie pan Krzysztof Kitzmann. Lepiej i tak bym tego nie opisał.Wystąpienia (referaty, wykłady, jak zwał, tak zwał), wszystkie żywe i ciekawe uświadomiły mi dwie rzeczy.
Pierwsza - kolekcjonować można wszystko i na własnych zasadach. To, że ktoś gdzieś coś napisał o tym jak najlepiej podchodzić do zbierania monet (na przykład) wcale nie oznacza, że od teraz wszyscy powinni tak samo myśleć i robić. Owsiakowe "róbta co chceta" jest najlepszą radą.
Rzecz druga, to nieprawdziwość hasła, pod którym odbywały się sesje wykładowe u pana Damiana - "W NUMIZMATYCE WIDZISZ TYLE ILE WIESZ". Słuchając opowieści pana Huberta Żukowskiego o szóstakach, zdałem sobie sprawę, że to trochę jak z tą sentencją o treningu, który czyni mistrzem. Tymczasem jest tak, że co najwyżej wicemistrzem, bo mistrzem trzeba się urodzić. Dotyczy to i wiedzy i umiejętności dzielenia się nią.
W numizmatyce, ale nie tylko w numizmatyce, wiesz tyle, ile widzisz, a ile widzisz zależy od tego ile dostrzegasz, na ile nauczyłeś się patrzeć. Jado, nie patrzo - pamiętacie? Numizmatyka nie rozwija się dzięki ludziom, którym wystarczy, że dużo nauczyli się z książek, tylko dzięki tym, którzy kiedy "patrzo" na monety, "myślo i potrafio" dostrzegać reguły i prawidłowości równie dobrze, jak odstępstwa od nich.
Trzecią rzeczą, którą zauważyłem znacznie, znacznie dawniej, a która potwierdziła się i w tym przypadku, jest znaczenie kontaktów towarzyskich. Przy okazji każdego numizmatycznego wydarzenia, w którym miałem okazję uczestniczyć, równie ważne jak samo wydarzenie, były spotkania z "siostrami i braćmi w numizmatyce". TEDEX'owskie wykłady u Marciniaka po raz kolejny mnie w tym utwierdziły. Spotkałem starych znajomych, niektórych znanych wyłącznie z internetu pierwszy raz na żywo, poznałem nowych. Była okazja do rozmów krótkich i dłuższych, ale zawsze ciekawych. Cieszy mnie, że tak wiele osób uczestniczących w lutowym spotkaniu, to ludzie młodzi i bardzo młodzi. Numizmatyka ma przyszłość!
A wracając do wykładów... Mówiłem o pożytkach płynących z posiadania katalogu kolekcji i zagrożeniach powodowanych przez brak takiego katalogu. O narzędziach ułatwiających takiego katalogu tworzenie. Nie powiedziałem, nie podkreśliłem tego, że na dobrą sprawę katalog bardzie potrzebny będzie nie nam, tylko tym, co po nas będą. Pomijając nieszczęśliwe zdarzenia, o których wspomniałem w wystąpieniu, kolekcjonerowi katalog własnego zbioru przydaje się dość rzadko. Zaczynając, pamięta się co w zbiorze jest, później przychodzi etap pamiętania, czego w zbiorze jeszcze brakuje. Jeśli poświęca się kolekcji odpowiednią ilość czasu, łatwo te rzeczy zapamiętać. Ja na przykład nie mam problemu z polskimi dwudziestowiecznymi obiegówkami. Bo jak można zapomnieć, że brak mi w tym obszarze czterech monet?Zauważyłem, że czasem na giełdach i targach staroci ludzie sięgają po smartfony (tradycjonaliści po notesiki) i coś sprawdzają. Pewnie równie często upewniają się, czy już to COŚ mają, jak sprawdzają jaka jest aktualna rynkowa cena i czy nie można na tym zakupie zarobić. Trudno nie zauważyć, że giełdowi sprzedawcy widząc to, zwykle tracą ochotę do negocjacji cenowych. Dlatego lepiej polegać na pamięci albo po prostu zaryzykować. Per saldo się to po prostu opłaca. Przegląd katalogów - książkowych, internetowych i własnego zbioru, lepiej robić przed giełdą i po niej. Jak by nie było, pamiętajcie proszę, że katalogi dobrze mieć i często je przeglądać. Jeszcze częściej oglądać monety.
Brawo ! i dziekuje za wyklad , byl bardzo dobry. Niestety moglem go wysluchac tylko jako nagranie i interesujace spotkanie towarzyskie mnie ominelo. Jeszcze raz duze brawa i podziekowania dla Pana i innych prelegentöw. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAukcje ! Aukcje !... na Forum TPZN pojawila sie notatka o kolejnym Fenigu z 1917 dla KP. To juz chyba nr. 38 albo 39 ?
OdpowiedzUsuńWidziałem, odnotowałem, niedługo coś o tym napiszę.
Usuń