Przyszła pora na odcinek, którego trochę (trochę???) się obawiam. Wiem, że nie można tematu uniknąć, bo nie znam kolekcjonera monet, który choć raz nie uległby pokusie "poprawienia" wyglądu jakiejś monety. Z różnym skutkiem, najczęściej opłakanym.
Wiem, że temat poruszono w mnóstwie książek, prac naukowych, artykułów, wpisów na blogach i w ostatnich latach, w mnóstwie filmów publikowanych w sieci. Sam już na blogu o "czyszczeniu monet" pisałem, ale w tym przypadku nie może być mowy o nadmiarze przestróg. Niech choć jedna osoba, po przeczytaniu tego, co niżej, zrezygnuje z samodzielnych prób "konserwatorskich" a jakieś monety zostaną uratowane.
Zacznę od tego, co napisałem przeszło dziesięć lat temu, w marcu 2011.
- Czyszczenie nigdy nie poprawia stanu zachowania monety, przeciwnie, często ten stan pogarsza!
- Jak w medycynie - PRIMUM NON NOCERE!.
- Nie ma uniwersalnej metody czyszczenia monet wykonanych z różnych metali, różnymi technikami w różnych okresach historycznych.
- Jeśli nie potrafisz zidentyfikować monety, nie wiesz kiedy i z czego ją wybito, pozostaw ją w takim stanie w jakim jest.
- Jeżeli podjąłeś decyzję, że musisz wyczyścić monetę, najpierw potrenuj na taniej monecie z tego samego materiału i (o ile to możliwe) z tej samej epoki.
- Zamiast monetę czyścić, zastanów się, co zrobić, żeby jej stan przestał sie pogarszać.
- Nigdy nie wkładamy razem do kąpieli monet z różnych metali. Najlepiej każdą monetę czyścić osobno.
- Jeśli już czyścisz monetę, pamiętaj: najważniejsze, to wiedzieć kiedy przestać.
W lutym 2013, omawiając książeczkę M. Kołyszko "Konserwacja monet i medali" dodałem jeszcze kilka uwag.
Doktor Kołyszko we wstępie określa granice, których należy bezwzględnie przestrzegać podchodząc do konserwowania monet. Omawiając czynności związane z mechanicznym czyszczeniem monet pisze: "Należy do nich przystąpić z pokorą, która powinna wyrażać się przede wszystkim w nietykalności metalicznego podłoża zabytku". Przestrzega też, przed nieograniczonym usuwaniem szkodliwych produktów korozji, bo czasem detale rysunku monety są widoczne tylko jako nawarstwienia korozyjne, a na powierzchni metalowego jądra monety nie będzie po nich nawet śladu. W takich przypadkach należy dążyć nie do usunięcia produktów korozji, a do ich zneutralizowania i utrwalenia. Priorytetem jest utrzymanie czytelności reliefu.
W książce znajdziemy wiele wzorów chemicznych. Korozja, to chemia, jej usuwanie, to chemia, zabezpieczenie przed dalszym niszczeniem w końcu, to też chemia. Umiejętność identyfikacji przemian chemicznych, które doprowadziły monetę do stanu, w którym trafiła w nasze ręce jest kluczem do sukcesu prac konserwatorskich. Nie wystarczy wiedza, czy to moneta miedziana, brązowa, czy srebrna. Nawet dokładna znajomość składników i proporcji stopu nie zagwarantuje wyboru właściwej metody czyszczenia. Trzeba jeszcze wiedzieć, co i w jaki sposób na powierzchni monety osiadło lub narosło. To lekcja pierwsza i pierwsza zasada.
Lekcja druga, to lekcja cierpliwości i odpowiedzialności. Nie ma drogi na skróty. Jeśli coś musi trwać, to niech trwa. Brydżyści mawiają, że pośpiech jest potrzebny przy łapaniu pcheł, a nie podczas licytacji, czy rozgrywki. To samo powinni sobie powtarzać wszyscy zabierający się za czyszczenie monet. Cierpliwość trzeba mieć nie tylko do samego procesu konserwacji. Obowiązkiem powinno być dokumentowanie operacji. Fotografowanie przed, w trakcie i po zabiegach. I notowanie zastosowanych metod i środków. Bo uczymy się na błędach (lepiej na cudzych, niż własnych).
Lekcja trzecia i ostatnia. Pokora. Trzeba wiedzieć, czy zacząć. Trzeba wiedzieć, kiedy przestać.
- mam pewność, że dzięki czyszczeniu zobaczę to co na monecie jest, a czego nie widać z powodu brudu, osadów itp.,
- mam pewność, że czyszczenie nie spowoduje, że elementy rysunku monety, które widzę, nie znikną
I tutaj chyba w ramach "spowiedzi" można by było zostawić wspominki o swoich konserwatorskich porażkach, zrzucając kamień z serca... To ja zacznę... Pół roku temu nabyłem 5gr 1925r - sztuka akceptowalna niby nic wielkiego cała na ciemno spatynowana jak to przy monetach groszowych tego okresu. Trafiła do mnie w holderze, których nie lubię więc od razu ją wyjąłem. Jeszcze przed zakupem widziałem, że ma w jednym miejscu jakieś dziwne białe "coś". Po wyjęciu z holdera palcem dotknąłem tego czegoś i się okazało, że to jest trochę tłuste i schodzi.. więc nie wiele myśląc - pod wodę mydło... i tak jak i Pan tu napisał, tylko palcami lekko... niestety razem z mydłem o dziwo zeszła patyna ale nierównomiernie z całej monety tylkow wyższych partiach rysunku, i moneta się jakby wymatowiła... nie wiem czy to te mydło samo w sobie, czy wcześniej była czymś potraktowana co weszło w reakcje z wodą czy mydłem... żal mi jej... teraz pozostaje chyba tyko na niej eksperymentować, zaczynając od wspomnianego przez Pana acetonu....
OdpowiedzUsuńŻadne mydło nie ruszy naturalnej, ciemnej patyny na brązowych monetach II RP. Prawdopodobnie nadział się Pan na monetę ze sztuczną patyną nałożoną po agresywnym czyszczeniu chemicznym. To białe "coś" to pewnie była resztka tego, co próbowano wcześniej usunąć.
Usuń